Maria Ulatowska to polska autorka, która dopiero na emeryturze znalazła czas na spełnienie swojego marzenia o napisaniu książki. Wcześniej całym jej życiem była rodzina i prawo dewizowe. "Sosnowe dziedzictwo" jest jej debiutem literackim.
Akcja książki rozpoczyna się w czerwcu 2009 roku, kiedy to Anna Towiańska przyjeżdża na Kujawy, do Towian. Czeka tam na nią jej dziedzictwo - piętrowy dwór szlachecki otoczony sosnami, z jeziorem i ogromem nowych znajomości. Ledwie Aneczka dotarła do Sosnówki z mecenasem Antonim Witkowskim a już znalazła się życzliwa starsza pani chętna do pomocy w sprzątaniu dworu - Irena Malinka.
Oglądając zrujnowany budynek Anna znajduje psa, który wymaga pomocy weterynarza. Znajda okazuje się być suczką i dostaje od nowej właścicielki imię Szyszka. A dzięki konieczności wizyty w lecznicy spotyka sympatycznego Grzegorza Skalskiego.
Bohaterka poznaje w Towianach również przemiłego parkingowego Dyzia i ekipę remontowo-budowlaną panów Koniecznych z Jackiem na czele.
Autorka przeplata wydarzenia z Towian historią przodków Anny Towiańskiej. Te rozdziały książki nie są już tak optymistyczne ani obfitujące w sielankowe codzienne życie. Jest to bowiem czas powstania warszawskiego - sierpień 1944 roku. Czas, gdy życie ludzkie nie było dla Niemców istotne. Gdy Polacy nie znali dnia ani godziny, kiedy zostaną wygnani z domu i zginą. Taki los spotkał bowiem przodków Anny.
Maria Ulatowska doskonale opisała panujące wtedy nastroje. Jako czytelnik czułam, jakbym była tam wtedy. Razem z bohaterami biegłam ulicami Warszawy, razem z dwunastoletnią Wiesią odkrywałam osierocone, płaczące niemowlę, razem z bohaterami okrywałam kolejne tajemnice rodziny i płakałam, gdy umierali lub ginęli.
Byście i Wy mogli sami przeżyć po swojemu tą historię oraz odkryć jej tajemnice nie zdradzę więcej szczegółów z fabuły. Gdybym miała ocenić tą książkę, to dałabym jej maksymalną ilość punktów. Może i jestem nieobiektywna, gdyż uwielbiam powieści obyczajowe, ale ta książka mnie zauroczyła. Od dawna chciałam ją przeczytać i cieszę się, że mi się to udało jeszcze w tym roku. Gorąco zachęcam do jej przeczytania i kończę, gdyż czeka na mnie "Pensjonat Sosnówka", czyli kontunuacja "Sosnowego dziedzictwa".
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Polacy nie gęsi, Debiuty pisarskie, 52 książki
oraz dzięki akcji Włóczykijka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam tej autorki jedna książkę, nie porwała mnie, i jak na razie odpuściłam sobie inne książki tej autorki, ale kto wie może w Nowym Roku sięgnę po jakąś :)
OdpowiedzUsuńja od tej zaczęłam, stąd nie mam porównania do innych. Ale na podstawie tej wiem, że spróbuję innych jej książek
UsuńRzuciłam tę książkę po 100 stronach. Nie dałam rady. Zbyt cukierkowata i wyidealizowana jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńuważam, że są książki bardziej wyidealizowane i cukierkowate niż ta, nawet polskie...
Usuńja jestem zadowolona z tej pozycji czytelniczej
Lektura ciekawa, szczególnie po cieżkim dniu dla relaksu :)
OdpowiedzUsuńoj tak... :)
UsuńBardzo lubię tego typu opowieści, choć widzę, że reakcje na tę konkretną historię, są różne.
OdpowiedzUsuńja też lubię takie obyczajówki
Usuńdlatego jest tak wiele książek na rynku wydawniczym, żeby każdy znalazł coś ajnego dla swojego gustu