niedziela, 28 kwietnia 2019

Daria Skiba "Dlaczego, mamo?"




Autor: Daria Skiba
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 27 lutego 2019
Liczba stron: 320




Kiedy na świat przychodzi dziecko oczekuje zapewne ciepłych objęć mamy, jej uśmiechu i morza miłości, które to wynagrodzą mu opuszczenie bezpiecznego brzuszka. Często jednak otrzymuje zmęczoną kobietę, która marzy o odpoczynku, chwili snu i ciszy. Żadna ze stron nie ma lekko... Wrzeszczący maluch nie pozwala na lenistwo a trudy porodu muszą szybko zostać zapomniane, gdyż trzeba zająć się obowiązkami. Między mamą a maleństwem pojawiają się więź, bezinteresowna miłość, poczucie bezpieczeństwa oraz szczęście. Ale nie zawsze tak jest...

"Decyzje, które podejmujemy w chwili słabości, wpływają na całe nasze życie. I nie tylko nasze... Nieprzemyślane słowa ranią najbardziej, a wyrządzone krzywdy trudno wyprostować." *

Marlena Kalicka była bardzo zakochana, jednak "zderzyła się z ziemią" w chwili, gdy zaszła w ciążę a jej chłopak wyrzekł się zarówno 'miłości', jak i jej owocu. Siedemnaście lat to zbyt mało, by móc w pełni cieszyć się macierzyństwem - Marlena była wręcz przerażona! Bała się każdego kolejnego miesiąca ciąży. Bała się, że nie poradzi sobie sama z dzieckiem, choć mogła liczyć na wsparcie rodziny, zwłaszcza mamy oraz siostry. Aż wreszcie bała się porodu, który jak się zresztą okazało, przebiegał dość niepomyślnie i dziewczyna już na zawsze miała zaliczać go najbardziej traumatycznych momentów życia.

Marlena pokazywała światu, że jest gotowa do roli matki, jednak wewnętrznie codziennie toczyła walkę sama ze sobą, czuła się zagubiona. Po pojawieniu się na świecie Amelki, Marlena zaczęła dochodzić do siebie, jednak tylko fizycznie. Psychicznie zupełnie sobie nie radziła. Jej zachowanie wskazywało na konieczność skorzystania z pomocy psychologicznej, ale dziewczyna odmawiała. Na szczęście przypadek postawił na jej drodze pewnego lekarza, któremu los tej młodej matki i jej córeczki nie był obojętny. Czy Arek zdoła pomóc Marlenie? Jak bardzo zaangażuje się w tę relację?

Daria Skiba podjęła się tematyki teoretycznie powszechnej, bowiem ciąża i macierzyństwo to często opisywane sytuacje. Jednak młoda pisarka poszła o krok dalej i pokusiła się o poruszenie innego niż cukierkowo-przesłodzony obraz matki, która wciąż uszczęśliwiona grucha do dziecka - otóż pokazała nastoletnią matkę dotkniętą depresją poporodową. Mamy możliwość obserwować jej lęki, trudy opieki nad dzieckiem, rozterki czy sobie poradzi i myśli czy nie zrobi maleństwu krzywdy. Macierzyństwo to dla niej pole walki a ona sama jest tykającą bombą, która w każdej chwili może wybuchnąć. Los wciąż rzuca jej kłody pod nogi i nawet kiedy wydaje się, że zaczyna wychodzić z dołka... ktoś postanawia zniszczyć budowane z mozołem poczucie bezpieczeństwa.

W książce bardzo często pojawia się tytułowe pytanie 'dlaczego, mamo?', nie tylko w ustach bądź myślach Marleny, ale również jej matki Bożeny czy Arka, kiedy wspominają swoje trudne chwile z przeszłości. Momentów wzruszających, poruszających serce czy uruchamiających łzy jest w powieści kilka. Wielokrotnie zaciskałam kciuki za to, by życie wreszcie Marlenę uszczęśliwiło.

"Dzieci to największe i najcenniejsze szczęście każdej kobiety..." **

Daria Skiba pisze tak, że aż chce się sięgać po kolejny rozdział, po kolejną książkę. Jest ciekawie, napięcie rośnie, pojawiają się przeszkody, które z wprawą trzeba omijać w dążeniu do poznania prawdy. Choć w moim odczuciu autorka nie ustrzegła się przed kilkoma drobiazgami, które są straszliwie banalne jak czarny charakter w osobie kogoś niespodziewanego, idealny chłopak, który zwraca uwagę na szarą myszkę czy lekarz-bohater. Ale to szczegóły, które w obrazie całości tracą na znaczeniu. Zwłaszcza kiedy dochodzi się do finału... Daria, dlaczego?? Takiego zakończenia to ja się w życiu nie spodziewałam!

"Nie ma silniejszej miłości niż ta, którą matka darzy swoje dziecko." ***

Podsumowując - "Dlaczego, mamo?" to moja druga książka autorki i stwierdzam, że jej twórczość wcale nie należy do łatwych tematycznie. Jednak to nie ujma a wręcz przeciwnie, z dużym zaangażowaniem napisana historia, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Opowieść o samotności, goryczy, pokruszonym sercu i walce o miłość. O depresji poporodowej, stanach lękowych, traumie a także walce ze słabościami. Jak nam, matkom, idzie walka z nimi? 



* D. Skiba, "Dlaczego, mamo?", Videograf, Chorzów 2018, s. 10
** Tamże, s. 18
*** Tamże, s. 83






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki






Za książkę dziękuję






P.S. Recenzję tej książki specjalnie ustawiłam właśnie na dzień dzisiejszy... Zadając pytanie "Dlaczego, Mamo?" nie ma Cię dziś ze mną?? :( Świętowałybyśmy dziś Twoje 67 urodziny a dwa dni temu minął rok, od kiedy Cię nie ma :(

sobota, 27 kwietnia 2019

Magdalena Majcher "Obcy powiew wiatru"





Autor: Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 400
Seria: Saga nadmorska tom 1




Magdalena Majcher już kilkakrotnie zachwyciła mnie swoimi powieściami, dlatego nie mogłam pominąć najnowszej książki - "Obcy powiew wiatru" - która rozpoczyna nowy cykl w dorobku pisarki - sagę nadmorską. Wprawdzie w tym tomie niewiele fabuły zostało osadzone w Ustroniu Morskim, ale jako że dwukrotnie miałam okazję być tam na urlopie, czekam z niecierpliwością na kolejne tomy sagi.

Marcjanna Zielczyńska w 1939 roku otrzymała świadectwo dojrzałości i nie wiedząc, jakie decyzje podjąć w sprawie swojej przyszłości wyjechała na wakacje z rodzinnego Lubomla do dziadków mieszkających w Woli Ostrowieckiej. Jednak nie będzie to tak beztroski wypoczynek jak w ubiegłych latach... Dostrzega niesnaski między żyjącymi dotychczas w zgodzie po sąsiedzku Polakami, Ukraińcami, Żydami i nawet jej kuzynka Rozalia coś ukrywa. Zachowuje się dziwnie, okłamuje rodziców i Marcjannę. Sąsiadka dziadków Milentyna również ma jakieś sekrety... Co się tutaj dzieje? Do tego ludzie wciąż obawiają się wybuchu wojny.

Wojna wybuchła, gdy Marcjanna była już u rodziców i choć początkowo na Kresach słyszano o tym wyłącznie w radiu, z czasem macki zawieruchy dotarły i tutaj. Jak bardzo dały się we znaki rodzinie Marcjanny? Kto był wrogiem a kto przyjacielem? Kogo obawiano się bardziej - Niemców czy Sowietów? Jak trudne decyzje musieli podejmować każdego dnia mieszkańcy Kresów? Po odpowiedzi odsyłam Was już do powieści. Poznacie okoliczności narodzin pierwszej miłości Marcjanny oraz dowiecie się jak czuje się człowiek, gdy traci najbliższe osoby a finalnie jest zmuszony opuścić rodzinny dom w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Dlatego właśnie docelowym miejscem akcji tej sagi jest Ustronie Morskie, ale to co przeżyli bohaterowie zza Buga zanim tam dotarli... Szok, ból, łzy i niedowierzanie!

Jak by nie pisać o wojnie, taka lektura zawsze będzie wywoływała we wrażliwym czytelniku poruszenie. Jednak Majcher wplotła w opisywaną historię takie epizody, że miałam ciarki na ciele a łzy same płynęły nad zachowaniami ludzi - gwałty, podpalenia, mordowanie całych rodzin - długo nie zapomnę tego, co dotknęło Marcjannę czy mieszkańców Woli Ostrowieckiej. Niby to losy fikcyjnych postaci, ale przecież tak było w realnym świecie.

Autorka opisała losy tych, którzy spodziewali się wszystkiego co najgorsze właściwie z trzech stron - od Niemców, Sowietów oraz Ukraińców (banderowców) i właściwie nie widzieli światełka w tunelu, prowadzącym do wolności. Pokazała jak mieszkańcy Kresów zostali pozbawieni polskości, bez kraju na mapie, z narzuconym sowieckim obywatelstwem musieli pogodzić się z odebranymi oszczędnościami, wywożeniem dóbr z Wołynia w głąb ZSRR a przede wszystkim z wysiedleniami przyjaciół czy aresztowaniami. Napisała o młodych dziewczętach i chłopcach , którym wojna stanęła na drodze do szczęścia i choć teoretycznie miłości nic nie może przeszkodzić, wiedzieli jak ówcześnie była ona ulotna. Jak szybko młodziutkie przyjaciółki zmieniły tematykę swoich rozmów a niejeden dorosły nie radził sobie z życiem w nowych warunkach.

Tę powieść czyta się jednym tchem, choć nie jest łatwo, gdyż przeżycia są ogromne. Książka dotyka tematycznie trudnego tematu, jednak z Magdaleną Majcher i jej stylem pisania jest on przyjemny w odbiorze, mimo okrucieństwa zawartego na kartach. Pamiętajmy o naszej historii, o przeszłości, o tych którzy tak wiele wycierpieli. A powieścią się delektujmy.


Podsumowując - "Obcy powiew wiatru" to przepełniona emocjami historia, która z beztroskiego czasu przemienia nagle życie ludzi w wojenny koszmar. Młodzieńczą radość, szczęście i pierwsze miłostki zastępuje walka o codzienny chleb, leki a przede wszystkim życie i honor. Jest to opowieść o niepewności, strachu, głodzie, rozżaleniu do Boga i ludzi. Boleśnie prawdziwa, pozostająca w człowieku znacznie dłużej niż tytułowy powiew wiatru... Polecam, ta historia wciąga!




P.S. Moje prywatne podziękowanie - za nieświadome i przypadkowe obdarowanie bohaterki epizodycznej moim nazwiskiem panieńskim, ale radość i tak była :)




"Obcy powiew wiatru"
"Zimny kolor nieba"
"Znany szum morza"



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki





Za książkę dziękuję

piątek, 26 kwietnia 2019

Spacer z Agnieszką Krawczyk po krakowskich Dębnikach na okoliczność wydania "Szczęścia na wyciągnięcie ręki"

24 kwietnia swoją premierę miał 3 tom sagi 'Uśmiech losu' pod tytułem "Szczęście na wyciągnięcie ręki" Agnieszki Krawczyk. W bieżącym roku pisarka obchodzi jubileusz 10-lecia - tak, już od dekady możemy delektować się jej książkami :)

Te dwa wydarzenia były okazją do wydarzenia, jakie zainicjowało Wydawnictwo Filia - zorganizowało spacer po dzielnicy Dębniki, gdzie autorka osadziła fabułę tejże sagi. Wraz z przewodnikiem Emilem mogliśmy poznać urokliwe zakątki, interesujące fakty a w finale uraczyć się prosseco oraz pysznymi przekąskami.

Spotkanie rozpoczęła rozmowa, którą poprowadziła dziennikarka Interii, a później był czas na pytania, autografy oraz zdjęcia. Kameralna i przyjemna atmosfera a przede wszystkim jakże ciekawy pomysł na spotkanie połączone ze spacerem :) Pogoda grzecznie dopisała, więc było naprawdę super!

Dziękuję za dzisiejsze popołudnie Agnieszce Krawczyk oraz zespołowi Filii :)


OTO SZCZEGÓŁOWY PLAN SPACERU PO DĘBNIKACH (zaczerpnęłam ze strony wydarzenia na FB):
Start: Rynek Dębnicki (przedstawienie historii Dębnik)
ul. Madalińskiego - kaplica św. św. Piotra i Pawła
ul. Tyniecka - zespół kamieniczek, willa Komornickich (dom nr 7), willa w której mieszkał Karol Wojtyła (dom nr 10)
Pałac Lasockich
Park Dębnicki (wspomnienie o dawnych kamieniołomach, w tym o Zawadzie i o Zakrzówku)
ul. Praska (wspomnienie o Łosiówce, seminarium)
ul. Zagrody - dawne centrum zabudowy Dębnik
Kościół św. Stanisława Kostki z zewnątrz
Koniec: ul. Konfederacka 4 - restauracja "Czy to tu?"







A. Krawczyk, przewodnik - w tle willa Komornickich


Park Dębnicki, w tle Pałac Lasockich

mijany po drodze

A. Krawczyk (po prawej) wraz z prowadzącą

przedstawicielki Filii Gosia i Kasia gratulują jubileuszu :)

Autograf zdobyty! :)

zdjęcie na pożegnanie - bardzo dziękuję za rozmowę p. Agnieszko :)

wtorek, 23 kwietnia 2019

Wygraj książkę "Naucz się beze mnie żyć" A. Ślusarczyk - KONKURS!

Kochani,

zapraszam Was na konkurs - support przed wielkim urodzinowym konkursem. Taka rozgrzewka :)

Jako patron medialny nad "Naucz się beze mnie żyć" Angeliki Ślusarczyk mam dla Was egzemplarz tego debiutu. Konkurs zostanie ogłoszony również w innych mediach, ale zgłoszenia przyjmuję tylko na blogu.

Moją recenzję znajdziecie TUTAJ



BANER:


ZASADY:
  1. Organizatorką konkursu jest właścicielka bloga Ejotkowe postrzeganie świata, czyli ja - ejotek a nagrodę ufundowało Wydawnictwo WasPos
  2. Oświadczam, że nie odnoszę żadnych korzyści materialnych wynikających z organizacji konkursu
  3. Nagrodę konkursową wysyłam ja
  4. Nagrodą w konkursie jest książka "Naucz się beze mnie żyć" A. Ślusarczyk
  5. Konkurs rozpoczyna się 23.04.2019 r. a kończy 30.04.2019 r. o godz. 23:59  
  6. Wyniki ogłoszę w ciągu 7 dni.
  7. Jeśli zwycięzcy w ciągu 3 dni od dnia publikacji posta z ogłoszeniem wyników (i otrzymania maila ode mnie) nie podadzą adresu do wysyłki nagrody, nastąpi ponowne rozstrzygnięcie
  8. W konkursie mogą wziąć udział tylko osoby zamieszkałe na terenie Polski (lub z polskim adresem korespondencyjnym).
  9. Dane osobowe są przechowywane i przetwarzane tylko na potrzeby konkursu
  10. Co zrobić by wygrać ? 
  • obserwuj bloga - nieobowiązkowe, ale mile widziane
  • umieść na swoim blogu podlinkowany do tej notki baner (powyżej), można też umieścić informację na FB, Instagramie czy w innym miejscu
  • w przypadku osób chętnych do udziału a nie posiadających bloga, FB czy innych kanałów proszę o takową informację oraz podpisanie się przynajmniej imieniem 
  • podaj swój e-mail - nieobowiązkowe, ale wtedy musicie śledzić post z wynikami, gdyż nie będę miała jak poinformować o wygranej
  • Zadanie konkursowe:   Wymień trzy kosmetyki kolorowe (podział kosmetyków) najczęściej przez Ciebie używane
  • dodatkowo - jeśli masz ochotę zadać Angelice Ślusarczyk pytanie - możesz to uczynić podczas zgłoszenia, na wybrane odpowie, odpowiedzi zostaną zamieszczone w wywiadzie, który przeprowadzę z autorką "Naucz się beze mnie żyć"


Powodzenia!

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Kinga Dębska "Moje córki krowy"






Autor: Kinga Dębska
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016
Liczba stron: 256
Seria: Moje córki krowy tom 1






Ósmego stycznia 2016 roku w kinach pojawił się film - "Moje córki krowy. Film prawdziwy jak życie", którego nie oglądałam i raczej nie obejrzę. Przeczytałam za to książkę Kingi Dębskiej, która wpasowała się w kwietniowe wyzwanie portalu Lubimy czytać.

Marta i Kasia to około czterdziestoletnie siostry, żyjące na dwóch przeciwstawnych biegunach życia, które los zmusił do wspólnego działania. Marta jest aktorką, gra w serialu 'Zakręty losu', jednak w przeciwieństwie do swej postaci, nie radzi sobie w życiu uczuciowym. Jest samotną matką pełnoletniej już Zuzi i stara się w pojedynkę iść przez życie. Kasia to o rok młodsza od siostry nauczycielka, mężatka z szesnastoletnim synem Filipem. Jedna racjonalna, druga emocjonalna. Ogień i woda. Dzieli je przepaść. W żadnej sprawie nie potrafią się normalnie dogadać...

...aż do czasu, gdy najpierw matka a później ojciec otrzymują diagnozy będące wyrokami. Codzienność Marty i Kasi zmienia się diametralnie, muszą bowiem swój czas dzielić między obowiązki służbowe, rodzinne oraz pobyty w szpitalu. Zapach medykamentów, rozmowy z lekarzami oraz obserwowanie niknącego życia sprawia, że chcąc nie chcąc muszą przewartościować priorytety.

Książka pokazuje jak jednoczy się rodzina w obliczu choroby. Jak szuka uzdrowicieli, szarlatanów, księży, każdego kto może pomóc... Jak czeka na cud, jednocześnie myśląc racjonalnie i przygotowując się na odejście. To jest takie trudne. W historii Kingi Dębskiej każda z sióstr ma swój świat, swoje problemy, dramaty a my mamy okazję obserwować, co musiało się wydarzyć, by zajrzały w głąb siebie i postarały się odnaleźć u swego boku siostrę.

Niezmiernie trudno jest porównać życie gasnącego rodzica z obrazem, jaki mieliśmy okazję obserwować przez czterdzieści lat życia. Pełna życia, kręcąca się po kuchni mama, stanowczy ojciec stają się nagle zależni od innych, od leków, lekarzy, operacji czy aparatury. Trudno jest zaakceptować taką rzeczywistość, pogodzić się z wyczuwalnym zapachem śmierci, pożegnać się i pozwolić bliskiej osobie odejść... Aż nazbyt rozumiem to, jak czuły się siostry... dokładnie rok temu gasła moja Mama... Sporo faktów z książki pokrywało się z tym, co miałam okazję przeżywać.



Podsumowując - "Moje córki krowy" to historia o tym, jak kruche jest życie. O porastaniu kurzem, egzystowaniu z dnia na dzień, o miłości żywej przez pięćdziesiąt lat oraz jak to jest czekać razem, ale zarazem osobno. W tej książce nie ma ciepła, nie ma humoru a tytuł nie powala na kolana. To opowieść o samotności, głupich myślach, lęku, strachu, stresie i niepewności, ale również o potrzebach kobiet: czułości, bliskości, dotyku czy erotyce. Mocna, ale ważna.






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, Wyzwanie LC, 52 książki

piątek, 19 kwietnia 2019

Sanjida Kay "Skradzione dziecko" - przedpremierowo




Tytuł oryginalny: The Stolen Child
Tłumaczenie: Hanna Pustuła-Lewicka
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: planowana na 24 kwietnia 2019
Liczba stron: 350





Latami starać się o dziecko i otrzymywać jedynie rozczarowania... Kolejne poronienia, martwe narodziny, gasnący blask w oczach, bunt, żal i złość, że inni mogą... Jak może czuć się taka kobieta? Czy znajdzie wsparcie męża lub partnera?

Ja nie wiem jak to jest, nie miałam problemu z zajściem w ciążę, ale dzięki lekturze "Skradzionego dziecka" poznałam determinację Zoe i Olliego Morley'ów w walce o dziecko, finalnie z adopcji. Po ośmiu wspólnych latach to będzie dla nich wielka chwila, bowiem czekają na znak ze szpitala, że maleństwo przyjedzie na świat. Będą ze swoją córeczką od początku i przeżyją wiele trudnych chwil, bowiem prawdziwa matka to narkomanka i alkoholiczka.

Małżeństwo Morley'ów mamy okazję obserwować kilka lat później, gdy z siedmioletnią już Evie oraz dwulatkiem Benem mieszkają w Ilkley. Dziewczynka ma różne zaburzenia, dziwnie się zachowuje, wymyśla dziwne zabawy a Zoe ma wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Jest sfrustrowana, gdyż wszystko jest na jej głowie a Ollie nie postarał się wyjść wcześniej z pracy, by uczestniczyć w urodzinach synka. A kiedy jeszcze kobieta odkryje, że córka otrzymuje listy i prezenty od biologicznego ojca rozpoczną się problemy... Mężczyzna twierdzi bowiem, że zamierza odzyskać skradzione mu dziecko... Jak temu zapobiec, jeśli nikt nie zna jego tożsamości? Pewnego dnia, w chwili dość tragicznych wydarzeń, Evie znika...

Historia rodziny Evie skupia na sobie pełną uwagę czytelnika - a to pracoholizm, a to nawiązuje się romans, a to znów poważna choroba Bena i porwanie Evie. Sanjida Kay stworzyła ciekawą fabułę, wplatając w nią elementy sztuki, problemów małżeńskich oraz bezwarunkową miłość do dziecka. Wątek tajemniczego zniknięcia dziewczynki, jej poszukiwań i prawdopodobnych scenariuszy niezmiernie mnie intrygował.

Mimo faktu, iż finalnie to Zoe wyprzedziła policję w odkryciu prawdy, choć przecież to przedstawiciele służb powinni się wykazać, książka bardzo mi się podobała. Muszę przyznać, że znacznie wcześniej odkryłam tożsamość porywacza niż zostało to czytelnikowi przedstawione. Ależ się ucieszyłam, gdy okazało się, że miałam rację. Oczywiście na początku miałam dwa zupełnie inne typy, zgodnie z tym, co kazano mi myśleć...

Ważne jest to, że akcja nie zwalnia, wciąż pojawiają się nowe tropy, kolejne informacje się potwierdzają lub wręcz przeciwnie... Wciąż odczuwalne jest napięcie a dzięki temu, że autorka zadbała o szczegóły, thrillerem można się rozkoszować. Podczas lektury przepełniało mnie wiele emocji. Kilka drobnostek, do których mogłabym mieć uwagi, traci na znaczeniu patrząc na całość historii.

Smaczku nadają tej pozycji zamieszczone co jakiś czas listy, pisane przez kogoś, kto chce odzyskać Evie... Kim jest? Czy plan się powiedzie?

Podsumowując - "Skradzione dziecko" to opowieść o ludzkich dramatach. Tych, które dotykają nas w chwili pragnienia posiadania potomstwa, zaś później dotyczących bezpieczeństwa naszych pociech. To książka o wenie twórczej i uczuciach; o braku ciepła, bliskości i pożądania, które często pojawiają się małżeństwach. O tym, że nigdy nie możemy tracić nadziei, powinniśmy zadbać o swoje potrzeby, a także o sercu głuchym na argumenty. Polecam!







Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki





Za książkę dziękuję

wtorek, 16 kwietnia 2019

Kasia Pisarska "Wiedziałam, że tak będzie"





Autor: Kasia Pisarska
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2015
Liczba stron: 272





Lubicie pozytywne książki o życiu, które jawią się jako bajka o Kopciuszku niosąc głęboko ukryte przesłanie? Szukacie historii, która was rozśmieszy, poruszy i zaskoczy intrygującymi pomysłami bohaterów? Chcecie wyruszyć na wirtualną podróż do Włoch, nie tylko utartymi szlakami? Jeśli odpowiedziałaś /-łeś twierdząco na moje pytania uważam, że jest to powieść dla Ciebie.

Laura i Weronika to czterdziestoletnie przyjaciółki - nauczycielka geografii w liceum oraz dziennikarka w piśmie modowym. Wera jest teoretycznie mężatką, ale w obliczu jego zdrad można uznać, że tylko szuka sposobu, jak się go oficjalnie pozbyć. Chcąc znaleźć dowody na niewierność, pojechała za nim nawet do Rzymu i dla zabawy zagrała wtedy w Enalotto...

...i teraz o godzinie 2:48 budzi Laurę, by podzielić się z nią radosną nowiną - wygrała ponad siedemnaście milionów Euro!!! Przyjaciółki wyruszają do Mediolanu, by odebrać wygraną. Przez kilka dni szukają super pomysłów na ulokowanie pieniędzy, którymi Wera ma podzielić się z Laurą. Do Mediolanu nie do końca im się spieszy, dlatego po drodze trochę zwiedzają i robią częste postoje - Austria, Venzone - lawendowe miasteczko we Włoszech, weekend nad jeziorem Garda i wiele innych... W wyniku niefortunnego wypadku z samochodem goszczą u rodziny sympatycznego adwokata Alessandro, zwiedzają też Wenecję... gdzie odkrywają, że termin odbioru nagrody mija za kilka godzin!!! Czy zdążą?

Banalna, ale sympatyczna fabuła, która kryje wiele niespodzianek i perełek rodem z Włoch. Bardzo miło spędziłam czas, przeżywając przygody roztrzepanych czterdziestolatek, które zaliczają wpadki w drodze do marzeń. "Gubią" kupon uprawniający do odbioru nagrody, nie pilnują terminu, ale jednocześnie pokazują uroki włoskich miasteczek. Najbardziej spodobały mi się historia i niezwykłość San Rocco di Sotto oraz San Rocco di Sopra oraz niezwykły plan Laury jak ożywić je turystycznie. Głowa pełna pomysłów, wsparcie pozytywnych ludzi, kiełkujące uczucia oraz pieniądze w wygranej - wszystko to sprawiło, że te dwie kobiety zaczynają rozkwitać. Jak poukładają się ich sprawy? Czy będą szczęśliwe? Czy powieść Kasi Pisarskiej może czymś zaskoczyć? Może, ale nie zdradzę Wam nic, bowiem zepsułabym Wam zabawę.

Osadzona w większości na włoskiej ziemi opowieść pokazuje, że w życiu liczy się pomysł na siebie i to, co chcemy robić, by osiągnąć szczęście. Niezależnie od tego czy będziemy mieszkać w dużym mieście czy na wsi; w zamku czy wiejskiej chacie. Zwłaszcza, że są takie chwile w życiu człowieka (na przykład Laury), że największym marzeniem jest domek na drzewie otoczony drutem kolczastym, pod napięciem.


Podsumowując - "Wiedziałam, że tak będzie" to pozytywnie zakręcona opowieść o tym, że na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno. Zwłaszcza że życie - choć przewrotne - mamy tylko jedno. O tym jak się dowartościować, o pokręconej kobiecej logice, graniu va banque, byciu happy a także miłości - przemijającej oraz tej rodzącej się. O szczęściu, którym jest tak naprawdę jest zwykłe życie ze zwykłymi sprawami. Niezwykle sympatyczna, lekka i humorystyczna lektura, przeplatana przyziemnymi sprawami.






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Mini Czelendż, Pod hasłem, 52 książki


niedziela, 14 kwietnia 2019

Massimo Vacchetta, Antonella Tomaselli "25 gramów szczęścia"






Tytuł oryginalny: 25 grammi di felicità
Tłumaczenie: Marta Koral
Wydawnictwo: Quello
Data wydania: 13 marca 2019
Liczba stron: 208




Najlepszym przyjacielem człowieka jest zwierzę, najczęściej pies. Oczywiście naszymi pieszczochami bywają koty, chomiki czy papużki, ale przyjaźń i niesamowita więź wywiązuje się również między nami a innymi gatunkami... We Włoszech zrodziła się dość kolczasta relacja, którą miałam okazję poznać na kartach książki "25 gramów szczęścia".

"Ninna obudziła we mnie pragnienie niesienia pomocy słabszym, tym, o których nikt nie pamięta. Właśnie dlatego, że wszyscy o nich zapominają. A przecież każde stworzenie, nawet najmniejsze, jest ważne. Jest przejawem życia, częścią całości, bez niego świat nie mógłby istnieć." *

Massimo Vacchetta to człowiek wrażliwy i podążający za marzeniami, który od dziecka pomagał zwierzętom. Jest weterynarzem a dokładniej ginekologiem położnikiem od bydła, jednak kiedy podjął pracę w klinice dla małych zwierząt poznał osieroconego, na oko trzydniowego jeżyka. Ważący dwadzieścia pięć gramów maluch skradł jego serce a Massimo sam wtedy nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zmieni się jego życie za sprawą tego jeża. Mężczyzna musiał poświęcić się Ninnie - bo takie imię otrzymała samiczka - jak niemowlęciu - pilnował regularnych posiłków, nawet w nocy. Karmił, ogrzewał, masował i bardzo pragnął ją uratować.

Fascynowało go, jak bardzo to maleństwo pragnie żyć, dlatego robił wszystko, nie dosypiając i kombinując w pracy, by je ocalić. Szczęściem napełniało go to, że ratuje jeżykowi życie. Obserwował kolejne etapy zmian w życiu Ninny - porastanie futerkiem, pojawienie się kolców, pazurków. Żaden z pojawiających się później w jego domu jeży, nie wywołał w nim tyle emocji co Ninna. Z innymi potrafił się rozstać, po wyleczeniu znajdował dla nich raj, w którym będą szczęśliwie żyły... Ale każda myśl o wypuszczeniu Ninny powodowała ból w sercu.

Massimo pomógł wielu jeżom, które były do niego przywożone z bliska i daleka; o różnej wadze ciała, różnymi obrażeniami i z odmiennymi szansami na wyzdrowienie, na życie... Jego marzeniem było jednak założenie ośrodka pomocy jeżom, które udało mu się spełnić - powstał Ośrodek Rehabilitacji Jeży "La Ninna".

"Ninna natchnęła mnie do założenia ośrodka dla jeży, 
zaś Ninno pobudził moją wyobraźnię do stworzenia dla nich oazy." **

Ile jeżowych istnień udało mu się uratować? Ile jeżyków odeszło przedwcześnie? Relacja Massima z kilku lat swojego życia wywarła na mnie ogromne wrażenie. Z wypiekami na twarzy i niepokojem o los kolczastych stworzonek w sercu, czytałam kolejne strony tej książki. Kibicowałam tym maleństwom i działaniom Massima, ale również spełnieniu jego marzeń. Jestem zauroczona tą opowieścią i polecam ją serdecznie wszystkim miłośnikom zwierząt, małych i dużych. Kolczastych i futerkowych.

"Nie przeżyjesz w pełni każdego dnia, jeśli nie zrobisz czegoś dla kogoś, 
kto nigdy nie będzie mógł ci za to zapłacić." ***

Podsumowując - "25 gramów szczęścia" to przepiękna i wzruszająca opowieść o więzi łączącej człowieka z jeżem. O wielkim oddaniu, opiece nad słabszym i bezbronnym zwierzęciem, o przyjaźni, poświęceniu oraz zaangażowaniu. Przesycona realizmem historia o dostrzeganiu tego, co mamy w środku, o pięknie chwili, przemijalności oraz odróżnianiu rzeczy błahych od tych naprawdę istotnych. Książka uderza w emocje, czy potrzeba większej rekomendacji?





* M. Vacchetta, Antonella Tomaselli, "25 gramów szczęścia", Quello, Wieliczka 2019, s. 82
** Tamże, s. 106
*** Tamże, s. 117





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję

piątek, 12 kwietnia 2019

Julian Clary "Rodzinka Hardych"





Tytuł oryginalny: The Bolds
Tłumaczenie: Natalia Wiśniewska
Ilustracje: David Roberts
Wydawnictwo: Adamada oraz Wydawnictwo Józef Częścik
Data wydania: 2015
Liczba stron: 268
Wiek odbiorcy: 8+
Seria: Rodzinka Hardych tom 1







Dziesięć lat temu w dalekiej Afryce żyły hieny chichotki, wśród nich małżeństwo: Sue i Spot. Kiedy zjedli swój posiłek, okazało się że skonsumowali parę Anglików - Freda i Amelię Hardych. Zwierzęta postanowiły udać się do Anglii i przebrane za ludzi, których zjadły, zamierzały udawać że nimi są.

Trochę czasu upłynęło zanim poznały ludzkie zwyczaje i nawyki. Kiedy urodziły się bliźnięta Betty i Bobby (a może bardziej szczenięta? lub hienięta??), pojawił się wścibski pan McDurniak, staruszek z sąsiedztwa. Dzieci normalnie chodzą do szkoły, mają ludzką koleżankę - Minnie, lecz ich zachowanie jest trochę dziwne.

Kiedy rodzinka Hardych przyjechała do zoo zobaczyć inne hieny, poznała zmartwionych Enę, Boo oraz Tony’ego. Gdy Sue i Spot dowiedzieli się, jaki los czeka Tony’ego postanowili mu pomóc. Czy im się to udało?

Pewnej Wigilii wyszła na jaw prawda dotycząca zarówno hien, jak i pana McDurniaka… Chcecie ją poznać? Zapraszam do przeczytania tej książki.


Książka liczy piętnaście rozdziałów, ale nie ma się co bać – są krótkie i bardzo fajne a do tego napisane dość dużą czcionką. Autor napisał niezmiernie ciekawą opowieść o hienach, które podszywając się pod ludzi przeżyły liczne przygody. Podobało mi się obserwowanie, jak zwierzęta radziły sobie w naszym świecie, ludzkim. Najwięcej emocji dostarczyło mi, oczekiwanie na finał – wciąż zadawałam sobie pytanie: kto i kiedy odkryje ich tożsamość.

Ilustracje choć są czarno-białe, doskonale odzwierciedlają to, co napisał Julian Clary. Niektóre rysunki zawierają dymki z tekstami bohaterów, które wypowiadają. Ciekawym elementem książeczki są umieszczone co jakiś czas żarty, które pasują do przeczytanego wcześniej fragmentu.

Gorąco polecam „Rodzinkę Hardych” przede wszystkim dzieciom, młodzieży, ale również dorosłym.






Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki




Rodzinka Hardych”
Rodzinka Hardych. Na ratunek”
Rodzinka Hardych. Na wakacjach”




Recenzję w całości pisała Patrycja 




Za książkę dziękuję

czwartek, 11 kwietnia 2019

Relacja ze spotkania autorskiego z Michałem Rusinkiem



Jak można wykorzystać fakt, że szkoła nieczynna, bo trwa strajk nauczycieli? Opcji jest wiele, ale we wtorek 9 kwietnia wraz z córą wybrałyśmy się do Empiku Bonarka Kraków, by wziąć udział w spotkaniu autorskim z Michałem Rusinkiem, które poprowadziła Monika Szubrycht.

Na spotkaniu większość widowni stanowiły dzieci, z którymi Rusinek potrafi nawiązać świetną relację! Były żarty, ale również odpowiedzi całkiem serio, dotyczące książki, na okoliczność której się spotkaliśmy, czyli "Jaki znak twój? Wierszyki na dalsze 100 lat niepodległości" [o której pisałam tutaj].


Zarówno prowadząca, jak i autor przeczytali swoje ulubione wierszyki z tejże książki, co poprowadziło do konkluzji, że Polska jest w nas, nawet jeśli mieszkamy poza jej granicami.

Michał Rusinek ma w swoim dorobku niemal sto książek - jako autor lub tłumacz. O rodzinę, szkolne oceny oraz zachowanie, ulubione książki oraz początki pisania wypytały autora dzieci. Nie pominęły również pytania o wiek :) Pytań było wiele, nawet nie wiecie jak kreatywne potrafią być dzieciaki!

Spotkanie zakończyło się podpisywaniem książek.



Pati bardzo się ucieszyła, że poznała osobiście Michała Rusinka, żałowała jedynie że było okazji, by powiedzieć wiersz "Kto ty jesteś?", którego uczyła się do konkursu recytatorskiego :)

środa, 10 kwietnia 2019

Wywiad z Krzysztofem Koziołkiem oraz wyniki konkursu "Nad Śnieżnymi Kotłami" - wywiad #18




Na okoliczność wydania kolejnej książki, kryminału retro „Nad Śnieżnymi Kotłami” przepytałam krótko autora – Krzysztofa Koziołka. Zapraszam na naszą rozmowę.



ejotek: „Nad Śnieżnymi Kotłami” nie jest pierwszym kryminałem retro w Pana dorobku wydawniczym. Skąd – kilka lat temu - wziął się pomysł na stworzenie pierwszego kryminału z akcją w przeszłości, zamiast takiego współczesnego?
Krzysztof Koziołek: Oprócz pisania powieści, zajmuję się też tworzeniem publikacji turystycznych, ale nie takich typowych, z długimi i nudnymi opisami, tylko z akcją przygodową, sensacyjną, czasami nawet kryminalną, czyli z trupami w tle. Kilka lat przed napisaniem pierwszego kryminału retro „Furia rodzi się w Sławie” pracowałem nad takim właśnie opowiadaniem „turystycznym”. Podczas zbierania materiałów o historii Sławy dowiedziałem się kilku intrygujących faktów z przeszłości miasta i regionu. Wtedy zaczęła kiełkować myśl, aby to kiedyś wykorzystać. Parę lat później te plany udało się zrealizować.



ejotek: To bardzo ciekawe, przewodniki z trupem… A z jakiego powodu skusił się Pan na kolejne tego typu książki?
Krzysztof Koziołek: Po sukcesie „Furii” i nominacjach do kilku nagród, pojawił się wydawca chętny do rozszerzenia tej historii do większej serii, konkretnie wydawnictwo Akurat należące do MUZY. Podpisałem umowę na trzy prequele i w kolejnych latach powstały: „Góra Synaj”, „Wzgórze Piastów” oraz „Nad Śnieżnymi Kotłami”. Dlaczego wszystkie trzy dzieją się wcześniej niż „Furia”? Tego można się domyśleć po lekturze tej ostatniej (śmiech).


ejotek: Czytałam już dwa kryminały retro w Pana wykonaniu i stwierdzam, że jest to naprawdę kawał roboty ze strony autora, by stworzyć tak świetnie odzwierciedlone tło społeczno-historyczne oraz topografię miast. Jak Pan ocenia trudność prac nad taką książką?
Krzysztof Koziołek: Przy kryminale retro zbieranie materiałów, czyli tak zwany research to 90-95 procent pracy nad książką. Jej pisanie to już tylko przyjemność, taka wisienka na torcie (śmiech). Zwykły kryminał czy thriller można sobie napisać z przysłowiowego palca. Z retro już tak prosto nie jest, najpierw trzeba wgryźć się w teren, zarówno w przenośni, czytając wiele książek historycznych o danej okolicy i ogólnie o epoce, jak i dosłownie: chodząc wszędzie tam, gdzie potem będą chodzić, biegać i uciekać bohaterowie powieści.


ejotek: Jak długo pisał Pan „Nad Śnieżnymi Kotłami”?
Krzysztof Koziołek: A tego nie zdradzę (śmiech). Mogę jedynie powiedzieć, że czas potrzebny na zebranie materiałów i napisanie kryminału retro to od sześciu do ośmiu miesięcy.


ejotek: Nie ma to jak sprytnie wybrnąć… Jaki element sprawił Panu najwięcej trudności?
Krzysztof Koziołek: Przy „Nad Śnieżnymi Kotłami” oprócz standardowych spacerów po terenie było też łażenie po górach i to takie kilkunastogodzinne. Ale tego akurat bym trudnością nie nazwał, bo dla mnie to przyjemność. A z takich prawdziwych trudności to sprawił mi je pewien wątek historyczny, którego nie mogę zdradzić, żeby nie psuć lektury tym, którzy jeszcze książki nie czytali. Dodam tylko, że mimo iż od napisania książki minęło już ponad półtora roku, to wciąż mam traumę związaną z wiedzą, którą na temat tego wątku nabyłem.


ejotek: A co najbardziej fascynuje przy tworzeniu?
Krzysztof Koziołek: Wszystko (śmiech). Od początkowych pomysłów, które przychodzą chociażby pod prysznicem czy podczas zmywania naczyń, przez research, tworzenie konspektu, aż po pisanie „właściwe”. Generalnie cały proces twórczy sprawia mi przyjemność. Jeden z najbardziej przyjemnych momentów to ten, w którym świeżo wydrukowana książka trafia do moich rąk.


ejotek: Warsztat pracy jest niewątpliwie bardziej złożony, choćby z uwagi na konieczność poznania źródeł i opracowań, ale może jest jakiś pozytywny czy inspirujący motyw, który popycha by napisać kolejny kryminał retro?
Krzysztof Koziołek: Najważniejsza jest wyobraźnia. Dla przykładu, pomysł na ulokowanie „Nad Śnieżnymi Kotłami” w Szklarskiej Porębie i okolicach powstał, gdy pracowałem nad „Górą Synaj” i byłem na urlopie w Karkonoszach. Wtedy, wędrując po górskich szklakach, pomyślałem, że warto by tu wysłać asystenta kryminalnego Antona Habichta. Z kolei w zeszłym roku, podczas wyprawy w Tatry, narodziło się kilka pomysłów: na dwa kryminały retro będące kontynuacją „Imienia Pani” oraz, i tu może być małe zaskoczenie: drugą część thrillera science fiction „Będę Cię szukał, aż Cię odnajdę”, czyli „Będę Cię szukał, aż Cię pokocham”, którego premierę planuję jesienią tego roku. I niech nikogo nie zwiedzie tytuł, bo to nie będzie powieść obyczajowa, chociaż tak zwane momenty się w niej znajdą (śmiech).


ejotek: Skoro jesteśmy przy ‘kolejnym’ literackim razie… Nad czym Pan teraz pracuje? Kiedy kolejna książka i czy to będzie kryminał retro?
Krzysztof Koziołek: W tej chwili przygotowywany jest do druku wspomniany thriller science fiction, a ja niedawno skończyłem pracę nad thrillerem psychologicznym pod roboczym tytułem „Osaczony”. Jednymi z głównych bohaterów są w nim komisarz Ryszard Grodzki oraz Andrzej Sokół. Obu tych bohaterów moi czytelnicy znają już z kilku innych powieści. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to „Osaczony” ukaże się w 2020 roku.


ejotek: Czekam zatem z niecierliwością. Bardzo dziękuję za rozmowę i przybliżenie nam pracy nad książkami osadzonymi w przeszłości. Życzę weny twórczej!
Krzysztof Koziołek: Dziękuję, chociaż z weną twórczą problemów nie mam, moim największym kłopotem jest znajdowanie czasu na pisanie pośród wielu innych obowiązków: prowadzenia wydawnictwa, wyjazdów na liczne spotkania autorskie do bibliotek oraz, i to jest najważniejsze: bycia mężem i tatą dwóch synów. Bo pisarzem się bywa, a ojcem i małżonkiem jest przecież przez cały czas.
ejotek: Ok, zatem zmieniam życzenie – życzę czasu! :)



A teraz pora na rozstrzygnięcie konkursu, w której do wygrania była najnowsza książka, czyli "Nad Śnieżnymi Kotłami". Zgłoszeń było kilka, jednak poprawne tylko dwa. 



Jak widać powyżej los zdecydował, że nagroda trafi do martuchy180 - gratuluję i życzę miłej lektury
Marta, wiesz co robić :)





Zdjęcia pochodzą z archiwum autora

wtorek, 9 kwietnia 2019

Helen Hoang "Więcej niż pocałunek" - recenzja 3 rozdziałów







Tytuł oryginalny: The Kiss Quotient
Tłumaczenie: Paweł Wolak
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: planowana na 5 czerwca 2019
3 testowe rozdziały








Stella Lane ma trzydzieści lat i jest ekonomistką. Jej świat to wyłącznie praca: zestawienia, cyferki, to ją fascynuje i ma moc terapeutyczną. Jako osoba z zespołem Aspergera Stella nie lubi dotyku, nawet własnej matki. Nie znosi randek, seksu, jest singielką i już! Dlatego w przerażenie wprawiają ją słowa matki, że jest gotowa na wnuki... Ale jak to? Jak stać się kimś, kim nie jest? Jak odważyć się w kontaktach z mężczyznami? Co zrobić, by dotyk nie przerażał?

Kobieta jest osobą majętną, dlatego postanowiła pomóc sobie wynajmując faceta do towarzystwa. Wybrała Michaela Phana, atrakcyjnego, umięśnionego i wytatuowanego gościa, który od trzech lat świadczy takowe usługi (to nic, że z zemsty na ojcu). Już podczas spotkania w restauracji hotelu Clement w Palo Alto, oboje zachowują się dziwnie. Iskrzenie jest zapewne zauważalne dla innych gości, dla mnie przebijało ono ze stronic książki. Kiedy znaleźli się w apartamencie...

ONA się rumieni. ON ma ciarki i jest nią zaintrygowany. ONA jest rozproszona widokiem nagiej klaty mężczyzny. ON próbuje pomóc jej się przełamać. ONA podziwia jego muskulaturę.
 
Michael ma być jej nauczycielem w sprawach damsko-męskich, również intymnych. Naukę rozpoczną od całowania... Wierzycie, że nie połączy ich nic ponad to, co 'kupi' sobie Stella? Ja nie, sądząc po tym jak rozpoczyna się ta powieść sądzę, że będzie gorąco, intymnie i liczę na rumieńce czytelnika. Już sama scena z pierwszymi pocałunkami jest obietnicą intrygującej historii. Czy Stella przełamie swój lęk, zaakceptuje cudzy dotyk i da się ponieść?

Niestety, nie wiem... otrzymałam na chwilę obecną tylko trzy rozdziały "Więcej niż pocałunek" i już nie mogę doczekać się na całość. Zapowiada się pasjonujący debiut.






 Za rozdziały testowe książki dziękuję


poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Jacek Galiński "Kółko się pani urwało"






Autor: Jacek Galiński
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 304










Od czego rozpoczyna się Wasze zainteresowanie książką? Moje startuje w momencie, gdy widzę okładkę i tytuł, wzbija się coraz wyżej podczas lektury opisu i wznosi się pod nieboskłon, jeśli i treść okaże się wyborna. Jeśli lubicie kryminały, ale jednocześnie jeśli jest nieco śmiesznie to polecam Wam komedię kryminalną debiutanta - Jacka Galińskiego "Kółko się pani urwało".

Na ulicy Miedzianej w Warszawie mieszka Zofia Wilkońska, emerytka z kraciastym wózkiem na zakupy. By kupić coś w promocyjnej cenie, wypuszcza się tramwajem nawet kilka przystanków od domu. Jednak jeden z powrotów totalnie zaskoczył staruszkę, bowiem kiedy stanęła przed drzwiami swojego mieszkania na pierwszym piętrze, stwierdziła że... nie ma drzwi! Zostały wyłamane, mieszkanie zdemolowane, skradziono pieniądze, biżuterię i dokumenty po zmarłym mężu Henryku a jego mundur galowy zdeptano. Dlaczego ktoś zabrał jej coś, co miało znaczenie sentymentalne?

Na dodatek policja w osobie starszego posterunkowego Michała Sobieszczańskiego sprowadza starszą panią na ziemię informując, że marne są szanse odnalezienia winnych, gdyż nie ma funduszy na psy tropiące. Jednak Wilkońska jest niemal pewna, że to sąsiad bez nogi jest złodziejem... Udaje się do jego mieszkania i zastaje go... nieżywego! Teraz to ona jest główną podejrzaną. Nie może dopuścić do takiej niesprawiedliwości i rozpoczyna własne śledztwo. Staruszka z kraciastym wózkiem na tropie! Czegoż to ona się nie dowie... Czego nie przeżyje... Kogo pozna... Liźnie nieco bogactwa, mafii, będzie knuła, kłamała, zostanie porwana a momentami będzie się zachowywała jak wandal. Finał zaskoczył nie tylko panią Zofię... Mnie również.

Jacek Galiński stworzył niezwykłą postać - Zofia Wilkońska to uosobienie cnót... Żartowałam. Potrafi podpalić śmietnik, wysypać zawartość kosza na przystanku, rządzi policjantami i uczy ich etykiety nazywając ich Borewicz i Columbo. W ogóle uwielbia określać ludzi imionami z filmów, że niby taka obyta w świecie, choć twierdzi, że ma zepsuty telewizor. Twierdzi, że jest miła, podkreśla wartość niskich cen, chwali się tym, że ćwiczy w pierwszym rzędzie w klubie seniora. Często ma coś do powiedzenia i uważa, że to same mądrości, choć niekoniecznie tak jest... Robi z pozoru niewinne rzeczy, co kończy się aferami, ma również ogromny potencjał w rzucaniu wyzwisk i przekleństw. Niezwykła osóbka, prawda? Jedno muszę jej przyznać - jest odważna i w imię sprawiedliwości nie bała się wpakować prosto w paszczę niebezpiecznych ludzi.

"Kółko się pani urwało" to napisana z gracją, lekkością i toną humoru opowieść, w której rządzi pewna starsza pani z nieodłącznym atrybutem - kraciastym wózkiem. Zupełnie nie przejmując się otoczeniem, robi swoje, mówi co myśli i postępuje nieadekwatnie do sytuacji. W bardzo sprytnie stworzonej fabule autor umieścił, jakże często spotykany obecnie problem przejmowana kamienic, bowiem pewni ludzie nie cofną się przed niczym, by osiągnąć cel. To nic, że kosztem zdrowia, życia czy też odebrania sentymentalnych przedmiotów u kresu życia.



Podsumowując - debiut Jacka Galińskiego to historia, która z humorem opisuje rzeczy aż nazbyt prawdziwe i brutalne. Spotkamy tutaj przekrój naszego społeczeństwa od zwykłych, szarych i biednych obywateli, poprzez ludzi na stanowiskach, obywateli szanowanych czy też ukrywających ciemne interesy, aż po takich, którzy wiedzą gdzie, jak, za ile i z kim ubić interes życia. Kto z nich jest naprawdę szczęśliwy?




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję



niedziela, 7 kwietnia 2019

Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda "Cymanowski Młyn"





Autor: Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 13 lutego 2019
Liczba stron: 420










Magdalena Witkiewicz, mistrzyni pozytywnych zakończeń, podjęła się napisania książki w duecie ze Stefanem Dardą, który bryluje w grozie... Że wyniknął z tego 'Cymanowski Młyn' wiemy, ale jak udało się połączyć obyczajówkę z thrillerem? A przede wszystkim jakie walory emocjonalnie niesie ta lektura dla czytelnika? Jedno jest pewne - otrzymałam coś zupełnie innego, niż otrzymałam. Ale o tym za chwilę...

ONA
Niezależna, samodzielna, wyjeżdżająca jedynie w delegacje lub do SPA z koleżankami. Jej małżeństwo nie przypomina tego z marzeń, mąż nie jest przyjacielem, oparciem... Najczęściej w ogóle go nie ma. Dlatego Monika Kaczmarek tęskniąc za uczuciami i ciepłem powraca myślami dziesięć lat wstecz - do swojej pierwszej miłości - Piotra.

ON
Wiecznie zniesmaczony życiem, nie lubiący chaosu, uciekający w pracę, na narty lub żeglowanie. Oczywiście bez NIEJ. Zły, gdy nie ma dostępu do mediów. Dla Maćka liczą się fakty, dowody, konkrety a nie ulotność uczuć.

"Jakim cudownym momentem w życiu jest ten zaraz po przebudzeniu. Gdy jeszcze sobie nie przypominasz tego, czym powinnaś się martwić, gdy na wpół przebudzona przeciągasz się i zastanawiasz, co fajnego przyniesie ci dzień." *




Kaczmarkowie są małżeństwem z kilkuletnim stażem a kryzys, którego doświadczają nie jest błahy. Od lat nigdzie razem nie wyjeżdżali, wszystko robią oddzielnie. Dawniej byli zgrani i w łóżku, i w kuchni, teraz jednak wciąż się rozmijają. Czy blokadą szczęścia w związku mogą być marzenia Moniki o byłym ukochanym? Pewnego dnia w skrzynce na listy znajdują voucher, uprawniający do dwutygodniowego pobytu w pensjonacie 'Cymanowski Młyn' na Kaszubach. Nie brali udziału w żadnym konkursie, dlatego są zaskoczeni, ale postanawiają skorzystać z niespodzianki we wrześniu.

Pensjonat jest prowadzony przez Jerzego Zawiślaka i jego syna Łukasza, teoretycznie są sobie bliscy, jednak nie mają pojęcia o tym, co przed sobą zataili. Urlop w malowniczej scenerii ma sprzyjać wspólnym spacerom Kaczmarków a jednocześnie próbie zbliżenia się do siebie i odbudowania relacji. Muszą jednak uważać na pobliskie bagna, które kryją wiele zagadek. 

Nagły wyjazd Macieja do stolicy staje się początkiem lawiny zdarzeń. Powoli wychodzą na jaw tajemnice skrywane przez każdego z bohaterów, ich przewinienia mniejsze lub większe, które godzą w nich samych, ale również w obce czy niewinne osoby. Między Moniką a Łukaszem iskrzy, Jerzy wspomina mroczną przeszłość oraz robi ciemne interesy a w powietrzu robi się mistycznie, magicznie, chwilami przerażająco... Zachowanie Łukasza zaczyna Kaczmarkowej kogoś przypominać a Jerzy przestaje poznawać syna. Co się z nim stało?

Książka wielokrotnie mnie zaskoczyła, nie spodziewałam się pewnych wydarzeń czy zachowań bohaterów. Nie posądzałam ich o czyny, których byłam świadkiem czy też o których mi opowiedzieli. Ani opis, ani początek lektury nie zapowiadały takiego rozwoju akcji. Podobało mi się, szczególnie dlatego, że nie miałam pojęcia jak zakończy się bagnista przygoda. Nie odgadłam kto sprezentował małżeństwu voucher ani czy finalnie będą razem. Zmienna narracja, wielowątkowość, mnogość tajemnic i niewyjaśnionych śmierci to niewątpliwie plusy tej książki.

Jedyne co mi przeszkadzało to wątek paranormalny, nie lubię takowych a w tym przypadku nie wszystko mi się zgadzało z faktami. Duch Piotra w sposób w miarę logiczny pojawił się w fabule, ale pozostałe dziwne zjawiska czy postacie? Zupełnie nie wiem dlaczego na siłę wciśnięto to w historię.

"Czasami lepiej być samemu niż z kimś, z kim się zupełnie nie chce być. Jak jesteś z kimś, kogo nie kochasz, blokujesz sobie szansę na prawdziwą miłość i szczęśliwą przyszłość." **


Podsumowując - "Cymanowski Młyn" to początkowo obyczajówka o małżeństwie z kryzysem, które wyjeżdża w nieznane i próbuje naprawić związek, przeradza się później w naszpikowaną tajemnicami i narastającym napięciem historię. Opowiada o pozbywaniu się cieni z przeszłości, spotkaniu się twarzą w twarz z demonami, ratowaniu związku, tęsknocie i bólu po stracie ukochanej osoby. W tle nieco zjawisk paranormalnych, nawoływania przez zjawę oraz skutki chciwości.



* M. Witkiewicz, S. Darda, "Cymanowski Młyn", Filia, Poznań 2019, s. 122
** Tamże, s. 179





Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki




Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


sobota, 6 kwietnia 2019

Bogaty w przesyłki marzec - stosikowo

zdjęcie gazetki szkolnej autorstwa mamy jednej z uczennic z klas II


Moje stosikowo często odbiega od swojej nazwy i prezentuję Wam zdjęcia książek pojedynczo.
Wolicie takie fotki czy może jednak tytułowe stosy?














Są takie dni, że słońce naprawdę mocno grzeje, drzewa i kwiaty kwitną... zatem chyba przyszła wiosna??













Oto moje wiosenno marcowe stosikowo :) Sporo nabytków to moje szaleństwa urodzinowe :)




"Odwiedziny" w księgarni Tak Czytam - miałam chrapkę na 'książkę w ciemno' - wybrałam tę pośrodku - ciekawa jestem czy odgadlibyście po opisie co jest w środku :) Zdarzyło Wam kiedykolwiek kupić taką książkę-niespodziankę? Byliście zadowoleni?



Wiecie już czym jest niespodzianka? :) Ponadto kupiłam w mega niskiej cenie tytuły, których nie posiadam.




Tadammm.....
Jestem zadowolona z losowego wyboru :)



"To nie jest amerykański film" od Wydawnictwa Dragon




"Zapach bzu" od IV Strony



Szaleństwo w Biedrze... Dwie z tych książek kupiłam po 9,99zł!!! :)





"Chata nad jeziorem" od Wydawnictwa Edipresse Książki




Od Edipresse również "Śmierć w blasku fleszy"




oraz "Bez żalu"



"Dlaczego, mamo?" od Wydawnictwa Videograf




Od Wydawnictwa Melanż - "(Nie)sława" - recenzja




Od Wydawnictwa Pascal - "Żona na zamówienie"




"Skradzione dziecko" od Wydawnictwa W.A.B.





Hmmmm.... w marcu zdecydowanie zbyt często chodziłam do Biedronki... oto kolejne dwie książki, które tam kupiłam po 19,99zł - a wszystko przez naklejki, które zbierałyśmy na książkę dla Pati - na szczęście naklejek już jest komplet :)
Na chwilę obecną kupiłam tylko pierwszy tom Pauliny Świst - polecacie? Czytaliście?




Tom 3 'Ogrodu Zuzanny' od Wydawnictwa W.A.B. Ogromnie podobał nam się napis na jabłku





"Nauczyciel tańca. Rewolta" od Wydawnictwa Lira




"Szept syberyjskiego wiatru" od Wydawnictwa Znak a dokładniej Między słowami - recenzja




Od Wydawnictwa Znak również "Serce w obłokach"





"Dworek w Miłosnej" od Wydawnictwa Filia




3 rozdziały powieści Helen Hoang "Więcej niż pocałunek" od Wydawnictwa Muza




"25 gramów szczęścia" od Wydawnictwa Quello




Koniec miesiąca to przebogata i jakże zaskakująca zawartością urodzinowa przesyłka od magdalenardo - dziękuję Madziu :)  Bohater główny to "Złodziejka książek" :)
Gra 'Łubudu!' to faktycznie niezły łomot podczas gry :D polecam wyłożenie podłogi kocem




Jak Wam się podobają moje nabytki? Co czytaliście? Jakie tytuły polecacie a jakie odradzacie?
Na jakie macie ochotę albo czekacie już aż przyniesie je kurier/listonosz?

Czekam na Wasze komentarze :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...