Czy można rozpocząć recenzję książki science fiction od stwierdzenia, że: nie lubię książek tego typu? Nie wiem, ale niniejszym rozpoczynam.
Jakoś nie przemawiają do mnie pozycje z tego gatunku. Wolę czytać o ludziach z krwi i kości, wolę książki, w których jest konkretna sinusoida akcji.
"Kroniki marsjańskie" to zbiór opowiadań o Marsie i Marsjanach. Autor opisuje kilka wypraw z planety Ziemi na planetę Mars i przyjęcie ludzi przez tamtejszych mieszkańców...
A jak wyobrażacie sobie Marsjan? Nie, nie, oni nie są zielonymi ludzikami z trąbkami zamiast uszu. Marsjanie mają żółte oczy, brązową skórę oraz po sześć palców u każdej dłoni. Przynajmniej tak wyglądają według opisu Ray'a Bradbury.
Na Marsie panują podobne warunki do ziemskich i dlatego nawet my - Ziemianie - możemy tam normalnie żyć. Powietrze jest bardziej rozrzedzone, ale mieszkańcy planety Mars również hodują geranium, mają ołowiane szybki w oknach domków oraz wernady z huśtawkami. A wieczorami słychać grę na pianinie.
Jakie były przygody tych, którzy kolejnymi wyprawami udawali się na Marsa? Członkowie jednej z wypraw zostali uznani za chorych psychicznie, gdy próbowali wyjaśnić, iż przylecieli rakietą z Ziemi. Kolejna ekspedycja spotkała się z - pozornie - sympatycznym przyjęciem, zostali bowiem zaproszeni do swoich rodzinnych domów przez dziadków, rodziców czy rodzeństwo, którzy zmarli wiele lat wcześniej na Ziemi. Jednak okazało się, że był to podstęp - to Marsjanie zmienili swoją powierzchowność, by zgładzić Ziemian.
Następne opowiadania zawierają przede wszystkim opis grupowych lotów na Marsa, często na zawsze. Bardzo ciekawy jest rozdział dotyczący wyprawy Murzynów na czwartą planetę.
Jeśli ktoś lubi tego typu książki, ta pozycja spełni jego oczekiwania. Jednak wszystkim tym, którzy nie darzą sympatią science fiction - odradzam.
"Kroniki marsjańskie" z Kolekcji Gazety Wyborczej - XX wiek tom 20, z myślą o science fiction do wyzwania, pożyczyła mi Weronika S. - dzięki :)
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Trójka e-pik (listopad), 52 książki
Oj, to chyba jednak nie dla mnie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń