poniedziałek, 23 stycznia 2017

Mia Sheridan "Bez szans" - przedpremierowo




Tytuł oryginalny: Kyland
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: planowana na 1 lutego 2017
Liczba stron: 320








Swoją przygodę z książkami Mii Sheridan rozpoczęłam pół roku temu lekturą powieści "Bez słów", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Drugim krokiem poznawania twórczości autorki jest dla mnie "Bez szans", bowiem nie miałam okazji przeczytania innych tytułów. Jak oceniam najnowszą powieść?

Zajrzyjmy do małej amerykańskiej wioski, położonej u stóp Appalachów, w stanie Kentucky. Dennville jest obecnie skupiskiem biedoty, ludzie ze wzgórza mieszkają w zrujnowanych domkach albo przyczepach. Głównym źródłem zarobkowania była kiedyś kopalnia, w której pracowali mężowie, ojcowie, synowie, bracia... Ale doszło do wybuchu, w którym zginęło sześćdziesięciu dwóch mężczyzn... Wiele rodzin straciło wtedy jedyny dochód.

To właśnie w takich warunkach żyje Tenleigh Falyn. Wokół roztaczają się urokliwe widoki, przyroda przyzywa, by spędzić chwile na świeżym, górskim powietrzu a na ziemię sprowadza dziewczynę przyczepa, w której mieszka z mamą i siostrą. Siedemnastolatka nie ma łatwego życia, gdyż obie z Marlo muszą zadbać nie tylko o porządek, pożywienie i ubranie, ale przede wszystkim o lekarstwa dla mamy. Dlatego Tenleigh dorabia po szkole, choć jej priorytetem jest zdobycie stypendium pozwalającego na wyjazd do dowolnego miasta, by ukończyć college. Uwielbia czytać książki i tak naprawdę nie narzeka na swoje życie, ale ma też marzenia. Dotyczą przede wszystkim lepszej przyszłości dla siebie i najbliższych.

Pewnego popołudnia, podczas pracy w sklepie, Tenleigh bierze udział w zaskakującym wydarzeniu. W tamtej chwili nie zdaje sobie sprawy, że ten moment i ta decyzja zaważą na jej życiu. Czy zdajecie sobie sprawę, że ten ułamek sekundy odmienił całkowicie jej przyszłość? Choć wielokrotnie wylewała łzy, kiedy los nie chciał spełnić jej pragnień...

Kyland Barrett chodzi do tego samego liceum co Tenleigh, mieszkają dość blisko siebie i egzystują w podobnych, biednych warunkach. Chłopak mieszka tylko z niepełnosprawną mamą, gdyż podczas tragedii w kopalni stracił ojca i brata. Z czego zatem żyją? Co jedzą, zwłaszcza w ostatnim tygodniu każdego miesiąca? Również jego marzeniem jest wyrwanie się z Dennville za sprawą stypendium. Ale dostanie je tylko jedna osoba...
Będzie ona miała wybór, co zrobić ze swoim życiem, jak nim pokierować, gdzie pojechać. Stypendium da tej osobie wolność, głównie od biedy. Kto będzie tym szczęśliwcem? Ciekawa jestem czy zgadniecie.... :)

W biedzie, głodzie i chłodzie rodzi się miłość... Bo ona nie patrzy na takie "trudności". Po prostu uderza z ogromną siłą w dwoje ludzi i sprawia, że mimo rywalizacji o stypendium i kategorycznych planów o wyjeździe jednego z nich - zbliżają się do siebie. To niezwykłe uczucie, pierwsze i prawdziwe, które rozwija się powoli, badając na ile może sobie pozwolić. Bohaterowie wyczuwają wzajemnie swoje potrzeby, dając sobie ciepło, zrozumienie, dotyk. Dzielą się tym, co mają... choć mają niewiele. Łączy ich miłość, data urodzenia oraz to, że oboje kiedyś zostali porzuceni. Jak zakończy się historia tej miłości, skoro jedno z nich wyjedzie? I jakie znaczenie odegra tu kłamstwo?


Postawa Tenleigh była dla mnie godna podziwu - utrzymywała porządek wokół zrujnowanej przyczepy, by choć "obejście" wyglądało na zadbane a z tyłu urządziła wraz z Marlo mały warzywniak. By zarobić parę groszy, chodziła pieszo dziesięć kilometrów do sklepu Rusty'ego, żeby zamiatać i układać towar. Uczucie, które w nią uderzyło sprawiło, że czuła się podekscytowana, ale i zdezorientowana. Nie do końca była pewna czy to jest to, na co tak długo czekała, po różnych przygodach w przeszłości. Bała się bólu, cierpienia, odrzucenia. Ale obietnica, którą niosła miłość, działała na nią jak magnes. Zwłaszcza, że chwile we dwoje niosą im radość, spokój, nadzieję i ukojenie.


"Należało w życiu doceniać małe rzeczy, jeśli te duże powodowały, że miało się ochotę zwinąć w kącie w pozycji embrionalnej i dać sobie ze wszystkim spokój" *


Kyland to męski bohater tej powieści. Tenleigh go olśniła, sprawiła że w szarym i trudnym życiu zaświeciło dla niego światełko, pojawił się promień słońca. Uwielbiał ją rozśmieszać i pragnął dla niej szczęścia, tuż obok przetrwania ciężkich czasów. Bliskość, czułość i dotyk Tenleigh sprawiały, że wszystkie problemy blakły, nic nie było ważniejsze od chwil spędzanych razem. Kim dla siebie są? Czy uzgodniony przyjacielski status relacji ich zadowoli? Dlaczego podjęli taką właśnie decyzję?


Autorka stworzyła fabułę na bazie biedy, co nie jest częstym zjawiskiem. Pokazała miejscowość, w której ludzie ledwie wiążą koniec z końcem i potrafią otwarcie przyznać, że są głodni. Chodzą w dziurawych butach a w zimie ogrzanie domu jest równie ważne, jak zdobycie jedzenia, żeby nie zamarznąć... W Dennville nie ma perspektyw dla młodych. Do wyboru mają tylko pracę w kopalni, sklepie czy barze. Niewielu wychodzi ponad ten poziom i jest w stanie stworzyć lepsze życie czy własną firmę. Niejednokrotnie brakuje im pieniędzy na potencjalny start. Bieda trzyma ich w łapach czasami nawet przez całe pokolenia.

Sheridan doskonale opisała siłę miłości - i to nie tylko w przypadku głównych bohaterów. Ci z drugiego planu też zostali wyśmienicie scharakteryzowani (nie brakuje też "czarnych charakterów" powieści), niejedna chwila z nimi wywoływała skrajne emocje (choćby sytuacja z mamą Tenleigh, która wkroczyła do szkoły podczas przedstawienia). Urzekły mnie również liściki wymieniane przez Tenleigh oraz Kylanda, z szybko bijącym sercem oczekiwałam kolejnych, zwłaszcza że wymieniali je w dość  nietypowym miejscu.

Obok miłości, ważne miejsce w powieści zajmują też przyjaźń, motyw rodziny oraz porzucenia. Wszystkie razem i każde z osobna miały ogromne znaczenie w życiu bohaterów. Autorka pokazała również problem homoseksualizmu, depresji, utraty bliskich. W ciekawą "sukienkę" Sheridan ubrała zagadnienie marzeń - bo czasami ich spełnienie może przypominać koszmar... Dlaczego? Na to i inne moje pytania musicie znaleźć odpowiedź już sami - w książce.


"Bez szans" to powieść niosąca ogromną dawkę emocji. Uczucia wręcz zalewają czytelnika podczas lektury - współczujemy, kibicujemy, śmiejemy się i płaczemy wraz z nimi. Decyzje bohaterów uzmysławiają, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, ale należy walczyć. Tajemnice Tenleigh i Kylanda z przeszłości oraz ich aktualne wybory tworzą niezwykłą historię, której finał nie jest do końca przewidywalny. Gwarantuję Wam niejedno zaskoczenie!





* M. Sheridan, "Bez szans", Otwarte, Kraków 2017, s. 44


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


19 komentarzy:

  1. Bardzo miłe zaskoczenie :) Też mi się to podobało, że mimo biedy większość mieszkańców dbała o swoje "obejście" I ODCZUWALI WSTYD, że jest tak biednie, choć nie powinni, bo przecież każdy był w takiej samej sytuacji... Piękna miłość i proste marzenia = najlepsze połączenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Calder", "Eden" i "Stinger" bardzo mi się podobały. Za to "Bez winy" zawiodło mnie mocno, więc na razie muszę ochłonąć po tym tytule. Niemniej "Bez słów" nadal bardzo mnie intryguje, więc pewnie i sięgnę kiedyś po "Bez szans".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utwierdzam się w przekonaniu - nie tylko po Twoich komentarzach - że chyba jednak nie mam ochoty na Bez winy. Ale widzę też, że faktycznie Bez winy przegrywa z Bez szans i Bez słów... Zatem koniecznie przeczytaj :)

      Usuń
  3. Koniecznie muszę rozejrzeć się za książkami autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tej pory nie przeczytałam "Bez słów", więc jeszcze nie wiem, czy sięgnę po ten tytuł )-:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wiem... chyba muszę zrobić kwiatowe Pod hasłem i przeczytasz ten "bez" jeden czy drugi :)
      Uwierz - warto Bez słów i Bez szans, innych nie znam.

      Usuń
    2. Wiesz, że hasła skutecznie mnie mobilizują :D

      Usuń
    3. Wiem :) Nie tylko Ciebie...

      Usuń
  6. Zaintrygowałaś mnie...
    Oba tytuły zapisuję na listę do przeczytania w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był plan :) Zapisz koniecznie, będziesz zadowolona

      Usuń
  7. Najchętniej przeczytałabym "Bez winy" autorki, bo gdzieś słyszałam, że tam rzecz tyczy wiedźmy i smoka, choć nie wiem czy to prawda. ;) Na tę na razie się nie skuszę. To raczej taki Young Adult, a mnie w obecnej chwili ta tematyka nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo, że young nie jestem to lubię takie książki poczytać :)
      Bez winy nie czytałam akurat, ale od osób znających całą trójkę "Bez..." wiem, że podobno jest najsłabsza.

      Usuń
  8. A ja o Wiedźmie i Smoku czytając baśniowości poszukuję, ale chyba wcześniej muszę się doinformować, żeby nie wyjść na głupka, gdybym ją dorwała. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że recenzji tej książki nie brakuje więc poczytaj i wtedy zdecyduj :)

      Usuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...