czwartek, 29 stycznia 2015

Renata Kosin "Tajemnice Luizy Bein"




Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2014
Liczba stron: 528












Chyba przestanę czytać książki... Poważnie! A wiecie dlaczego? Bo z emocji kiedyś zejdę z tego świata, nie poznawszy wszystkich powieści, które poznać chciałabym. Z tym zaprzestaniem czytania to oczywiście żartuję, ale z tymi emocjami to już nie. Styczeń obfituje w moim życiu w naprawdę świetne książki. Jak ja to robię, że tak dobrze trafiam? Ot, zwyczajnie. Ze szwajcarską lub zegarmistrzowską precyzją dobieram lektury. Pewnie, że zdarzają mi się wątpliwości, zwłaszcza w przypadku autorów, z których twórczością nie miałam jeszcze okazji się zapoznać. Ale w takich przypadkach korzystam z poleceń osób, które kierują się podobnym gustem czytelniczym do mojego.
Tak oto udało mi się - nareszcie! - sięgnąć po najnowszą książkę Renaty Kosin "Tajemnice Luizy Bein", bo choć na półce mam jeszcze "Bluszcz prowincjonalny", to wciąż odsuwałam je od siebie z myślą "innym razem". Jednak przyznaję - to błąd. Zatem poznałam twórczość kolejnej autorki, której wcześniej nie znałam i ... się zakochałam.

Wartembork jest warmińskim miasteczkiem, na którego starówce prowadzone są wykopaliska archeologiczne. Na cmentarzu mnichów zostaje odnaleziony szkielet kobiety w wianku ze srebrnych róż i ze szkieletem dziecięcym w objęciach. Wszystko wskazuje na to, że są to szczątki Luizy Bein, dziedziczki dworu, o której miejscu pochówku nikt nic nie wiedział. Zagadkę stanowi jednak szkielet dziecka, bowiem Luiza miała tylko jednego syna - Fryderyka, który zmarł w sędziwym wieku i miał rodzinę. Zagadkę postanawia rozwiązać młoda dziewczyna - Klara Figiel - studentka dziennikarstwa. Udaje się w tym celu do Szwajcarii, do Alexandra Beina, potomka Luizy i wraz z nim rozpoczyna przygodę swojego życia. Alex nie jest wprawdzie tak chętny do poszukiwań odpowiedzi na pytanie "kim jest dziecko?", ale zostaje niejako zmuszony do działania. Po części przez Klarę, która wciąż nie wyznała mu całej prawdy o sobie i powodach, dla których chce poznać prawdę. Drugim powodem są nieznani sprawcy, którzy najpierw włamują się do domu Alexa i kradną coś, co jest niezbędne w poszukiwaniach. Później dokonują włamania również do mieszkania Klary, kradną jej też torebkę. Młodzi nigdzie nie mogą czuć się bezpieczni, nie wiedzą komu mogą ufać a informacje, które zdobywają niby przybliżają ich do wyjaśnienia zagadki, ale pojawia się coraz więcej pytań i tajemnic z przeszłości. Jak bowiem zareagują na fakt, że osoby które miały im pomóc nagle zostają zamordowane tuż przed ich przybyciem? A jak się poczują, gdy odkryją, że kilka lat temu spotkali się ich ojcowie?

W całej sytuacji "oliwy do ognia" dolewa matka Klary, która wyjechała z Polski i unika kontaktu z córką. Koleżanka dziewczyny - Iwonka - zostaje wzięta za nią samą (nie zdradzę jak się to skończyło) a chciwość i kłamstwa tylko utrudniają zadanie. Co młodzi znaleźli na rycinach? Jak poradzą sobie bez skradzionych przedmiotów? Czy ustalą tożsamość dziecka? Jakie niespodzianki czekają ich po drodze? Co łączy tych dwoje? Miłość, więzy krwi czy po prostu przyjaźń? Koniecznie musicie poznać odpowiedzi na powyższe pytania - oczywiście w powieści.

Autorka jest humanistką i mieszkanką Warmii, stąd zapewne miejsce akcji powieści oraz pięknie napisana historia. Książka czyta się wprost sama, przewracanie stron to tracenie cennego czasu a kolejne rozdziały sprawiają, że czytelnik zapomina o przyziemnych sprawach jakimi są jedzenie, picie czy spanie. Lektura zajęła mi dwa dni a dokładniej dwa wieczory aż do północy i jedno popołudnie. I właśnie w tym czasie mogłam pomarzyć o tym, że jestem detektywem (to było kiedyś moje ogromne marzenie) i wraz z bohaterami próbuję rozwikłać rodzinne zagadki i tajemnice. To niesamowite jakie tempo nabiera akcja książki od chwili, gdy pojawiają się w niej pościgi, śledzenie, próby kradzieży i kradzieże, włamania, czyhanie na życie ludzi i zwierząt, morderstwa. Czyż to nie ekscytujące móc odkrywać nowe elementy układanki, odnajdywać schowki, skrytki, odczytywać szyfry i małymi krokami, ale zbliżać się do celu mimo walki z czasem i przeciwnościami losu? Kto nie chciałby nagle odnaleźć nowych członków swojej rodziny albo ukrytych pamiątek? Nazwałabym książkę nie tylko zwykłą powieścią obyczajową. Dla mnie to wręcz powieść sensacyjno-detektywistyczna.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, że powieść to istny kunszt literacki, uczta wręcz. Pani Renata zadbała o miliony szczegółów, dzięki którym ta powieść jest perełką a czytelnik wie, że historia mimo swojej fikcyjności, nosi cechy realizmu. Mogła zdarzyć się naprawdę, bo nie znajdziemy tutaj żadnych przesadnych wydarzeń, opisów czy postaci. Jest kilka znanych każdemu odnośników do świata rzeczywistego na przykład postacie Narutowicza czy Nowowiejskiego, a także miejsca w Polsce i Szwajcarii, które istnieją naprawdę (Barczewo czyli Wartembork, Interlaken, jezioro Lugano). Autorka sporo się napracowała przed stworzeniem powieści, by poznać wiele dziedzin, o których chciała napisać a jednocześnie zrobić to dobrze. Musiała działać z umiarem, by czytelnika nie znudzić nadmiernymi wiadomościami, ale jednocześnie dać mu możliwość odczucia klimatu lektury.

Czytając powieść miałam bardzo wyraźne skojarzenie z pewną polską trylogią ("Cukiernia pod Amorem"), w której również mają miejsce wykopaliska i odnalezienie szkieletu kobiety z pierścieniem. Tutaj szczątki kobiety zostają odkryte w wianku i z dzieckiem. Niby podobne, ale jakże inaczej autorki poprowadziły późniejszą akcję. 

Przez ponad dwa i pół roku prowadzenia bloga nauczyłam się, że najtrudniej jest mi pisać o tych świetnych książkach. I tak jest w tym przypadku. Słowa nie oddadzą tej niesamowitej aury powieści. Jeśli choć przez chwilę chcecie poczuć się jak detektywi, chcecie wplątać się w coś, co znacznie podnosi poziom adrenaliny to koniecznie przeczytajcie "Tajemnice Luizy Bein". Ja się zatraciłam totalnie i odliczam tygodnie do kwietniowej premiery następnej książki autorki "Kołysanka dla Rosalie", która ma być kontynuacją niniejszego tytułu. Po takim zakończeniu opowieści o Luizie nie mogło być inaczej. Kto czeka wraz ze mną?





Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Z literą w tle, Pod hasłem, Czytelnicze marzenia Ejotka, 52 książki

18 komentarzy:

  1. Brzmi całkiem nieźle, tajemnica, morderstwo, para głównych bohaterów - dzieje się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dzieje się :) To naprawdę bomba wydarzeniowa

      Usuń
  2. Świetna recenzja, a ksiązka również wspaniałą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Podpisuję się pod słowem "wspaniała"!

      Usuń
  3. Ta książka to w 100% moje klimaty - koniecznie muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty będziesz chętna na tą lekturę :)

      Usuń
  4. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki )-; Jakiś czas temu postanowiłam to nadrobić, dlatego wśród styczniowych nabytków znalazł się "Bluszcz prowincjonalny". Już gdzieś czytałam entuzjastyczną recenzję "Tajemnic Luizy Bein", więc być może, zanim ukaże się kontynuacja, uda mi się nadrobić braki (-:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najwyższa pora nadrobić! :)
      U mnie Bluszcze też czeka i Wiktoria.
      Bluszcz zachwalała w recenzji magdalenardo a Tajemnice masz i u niej i u mnie. Ja polecam :)
      Przed Kołysanką wystarczy znać Tajemnice.

      Usuń
  5. Ksiązka zapowiada się niesamowicie ciekawie.

    Masz rację najgorzej brakuje słów, gdy książka zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest niesamowicie ciekawa :) Trzeba uważać, żeby nie zapomnieć i innych rzeczach.
      Cieszę się, że nie jestem w tym odosobniona :D

      Usuń
  6. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę. Lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja czekam na kontynuację, ja! :)
    A wiesz, że na początku też mi się "Tajemnice Luziy Bein" skojarzyły z "Cukiernią pod Amorem"?
    Bardzo podobało mi się, że na końcu każdego rozdziału działo się coś, co nie pozwalało odłożyć książki. Myślałam, doczytam do końca rozdziału i pójdę zrobić herbatę, wyjdę gdzieś, zrobię pranie, a tu guzik! Czytałam dalej :) I naprawdę nieźle autorka naplątała w fabule :) No i te robione na drutach kamizelki Alexandra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś jedną z dwóch sprawczyń tego, że w styczniu przeczytałam - nareszcie! - tę książkę :)
      Aha, czyli jestem normalna mając skojarzenia :D
      O tak, też tak miałam... ciężko było nawet do WC się wyrwać, herbaty nie piłam, żeby nie musieć tam chodzić i się odrywać od czytania :P
      Kamizelki widziałam oczami wyobraźni hihi

      Usuń
  8. Może i trudno Ci pisać o dobrych książkach, ale zapewniam, że w Twoim wykonaniu wychodzi to bardzo dobrze! Nie czytałam jeszcze niczego tej autorki, ale widzę, że należy to szybko zmienić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarumieniłam się :) Dziękuję
      Ja czasem też tak mam, że coś stoi na półce i mnie nie ciągnie do autora, a jak już zacznę.... teraz kilka recenzyjnych i znów pewnie poleci kilka polskich z moich półek :) Koniecznie przeczytaj!

      Usuń
  9. Akurat "Bluszcz prowincjonalny" mam za sobą, a na Luizę poluję od jakiegoś czasu. Doskonale wiedziałam, o czym piszesz w swej recenzji, bowiem ja takie wrażenia miałam po lekturze Bluszczu. A ze do Barczewa mam niedaleko, to tym bardziej mnie ta powieść interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem koniecznie musisz przeczytać! To będzie ciekawe przeżycie. Ja uwielbiam porównywać w ten sposób Kraków, rzeczywisty i ten z literatury.
      Kolejna osoba, która chwali Bluszcz.... rety dajcie jeszcze więcej czasu na czytanie to uporam się i z nim szybko ... Mam 11 półek nie przeczytanych książek.... a doba ma niezmiennie 24 godziny

      Usuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...