czwartek, 25 lutego 2016

Renata Kosin "Sekret zegarmistrza"




Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 3 lutego 2016
Liczba stron: 416









Kiedy byłam w końcowych klasach szkoły podstawowej rodzice przerobili część strychu w naszym domu na pokoje mieszkalne. Wcześniej straszyły tam myszy i hulał wiatr... Wieszaliśmy pranie w zimie, leżały resztki słomy, orzechy włoskie i mnóstwo innych rzeczy. Był to istny skarbiec różności. Zawsze marzyłam, że znajdę tam coś tajemniczego, niesamowitego co pozwoli odkryć tajemnice i zagadki z przeszłości... Jednak zawiodłam się, bo dom budowany był w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku i starsze rzeczy nie zostały w nim ukryte... Pozostaje mi odkrywanie zaszłości z bohaterami książek...


Lena (choć właściwie Helena, ale nie lubi pełnej wersji swojego imienia) mieszka w dworku po dziadkach w Bujanach na Podlasiu. Teoretycznie mieszka z mężem Adamem i córką Ksenią, ale w praktyce większość jej dni upływa w ciszy, bowiem Adam pracuje w Białymstoku i częściej sypia w ich tamtejszym mieszkaniu, podobnie jak studiująca Ksenia. Lena zajmuje się domem, ogrodem a przede wszystkim tworzy i sprzedaje biżuterię, łącząc motywy zegarków z różnymi materiałami. Inspiracją w tej egzotycznej pasji był dla niej dziadek zegarmistrz i pudełko po francuskich czekoladkach zapełnione nie odebranymi przez klientów zegarkami. Już samo pudełko w rękach Leny zdaje się "przemawiać" i szeptać swoją tajemnicę pochodzenia... A kiedy dodamy do tego zegarek z inicjałami "JB", o którym dziadek mówił, że lepiej żeby nie został odebrany... Bohaterka często rozmyśla nad sprawami dotyczącymi przeszłości rodziny, bowiem z opowieści wie, choćby o konflikcie i rozłamie dotyczącym Śmiałowskich (babcia Stefania była z panny Śmiałowska).

Liczba tajemnic rodzinnych do wyjaśnienia powiększa się w chwili, gdy robotnicy burzą jeden z pieców (od wielu lat nie działał i był brzydki) we dworze a w jego środku znajdują nadpalony dziennik oraz starą szmatę (choć może nie tak do końca zwykłą i bez znaczenia, przynajmniej ja miałam takie wrażenie, gdy po raz pierwszy o tym wspomniano. Czy miałam rację?). Ksenia i Lena są ogromnie zaintrygowane do kogo należał, w jakim języku jest napisany, czy w jakiś sposób łączy się z ich rodziną i dlaczego ktoś chciał go spalić... ? Kiedy udaje im się odczytać nazwisko wytłoczone na memuarze (czyli dzienniku) - Emilie de Fleury - rozpoczynają wnikliwe śledztwo. Zamierzają dowiedzieć się jak najwięcej, bowiem to co z trudem odczytały ogromnie je intryguje. Udają się nawet w podróż do Francji, gdyż tam prowadzi trop. Co zastaną na miejscu? Kim tak naprawdę jest właścicielka butiku? Jaką rolę w życiu małego francuskiego miasteczka odegrała kiedyś Emilie? I dlaczego po powrocie z Polski wpadła w depresję? Co się wydarzyło?

Autorka w "Sekrecie zegarmistrza" oprowadziła czytelnika poprzez dwie piękne krainy - Podlasie i południową Francję. Opowiedziała wiele ciekawych historii dotyczących tych miejsc, które sprytnie wplecione w fabułę nie nudzą a jedynie intrygują i fascynują. Bo któż przypuszczał, że napotka w powieści takie nazwiska jak Picasso czy Maria Skłodowska (jeszcze nie Curie)? Pod przykrywką snutej opowieści, dowiedziałam się co nieco o powstańcach i ich niepochlebnym zachowaniu wobec mieszkańców Podlasia.

Sporo pracy włożyła Renata Kosin w przygotowanie tej książki... I to nie tylko pod względem historycznym, ale i kulinarnym. Opisała eksperymentalną kuchnię Stefanii i Honoraty, które uwielbiały piec i gotować często korzystając z darów ziemi, nawet kwiatów (konfitura z fiołków...mhmm...). Pojawia się też temat kuchni tatarskiej. Choć tutaj akurat chętnie dowiedziałabym się co kryje się pod poszczególnymi, jakże nieznanymi nazwami. Ta chyba pierwszy z minusów książki - używanie trudnych słów, bez przybliżenia czytelnikowi ich znaczenia. Przydałyby się przypisy lub choćby słowniczek na końcu lektury (byłyby bardzo pomocne czytelnikowi), bo słowa memuar, kordzik czy kaboszony - oraz właśnie tatarskie dania - nie są wyrazami, których znaczenie znamy, bo nie używamy ich codziennie.
Co mnie jeszcze denerwowało? Postać Nadii, która zachowywała się niezwykle dziwnie i z daleka dało się wyczuć, że coś ukrywa (czy plotki krążące o niej po wsi okażą się prawdziwe?). Niemal każda jej rozmowa z Leną kończyła się szybkim odwrotem i ucieczką, niezależnie od faktu czy rozmowa została skończona a sama Lena... to zbyt szybkie nazwanie Nadii przyjaciółką, trochę mnie do niej zniechęciło. Potraficie nazwać kogoś przyjacielem pod dwóch dniach ucinania sobie pogawędek? Nawet jeśli takie było jej życzenie i tak nazywała sąsiadkę w myślach to jest to bardzo na wyrost.
I jeszcze kwestia wydarzeń we Francji, które moim zdaniem autorka zbyt bardzo ubarwiła, chciała stworzyć coś na kształt sensacji, ale ja poczułam zawód. Zwłaszcza kiedy okazało się, kto został "wynajęty" dużo wcześniej, by nieco zamieszać w bujaneckim dworku a później w Vallauris (Francja).

Ale dość już o minusach, wróćmy do pozytywnych stron książki, bo przecież i tak jest ona bardzo dobrą lekturą, choć po cichutku spodziewałam się takiego "wow" jak przy "Tajemnicach Luizy Bein".
Renata Kosin poruszyła w powieści również ciekawe wątki dotyczące grzechów z przeszłości, chorób, odrzucenia przez społeczeństwo. Jest też próba odkupienia win, udawanie (które nazwałabym również zwodzeniem), kradzieże czy fascynacja regionalizmami. Do zbioru tajemnic i zagadek, jakimi niewątpliwie są dziennik czy pudełko po czekoladkach należy dodać kamień z inskrypcją, karty tarota oraz wisior z aleksandrytem. Jak wszystkie te elementy sprytnie połączą się w piękną opowieść? Co ma tu największe znaczenie? Na czym Lena i Ksenia powinny się skupić? Czy uda im się rozwiązać wszystkie zagadki? Łącznie z genezą mozaiki na tarasie? :)

Powieść początkowo mnie nudziła, uważam że pierwsze sto - sto pięćdziesiąt stron spokojnie można skrócić a i tak da się uchwycić ideę tej historii. Właściwie to czytałam i wciąż czekałam na konkretne wydarzenia. Czekałam aż fabuła się rozkręci i coś zacznie się dziać. Zupełnie nie mogłam złapać tego haczyka, który jest jakże potrzebny, by nawet po odłożeniu lektury wciąż myśleć o bohaterach i ich przygodach. Kiedy już akcja nabrała tempa "Sekret zegarmistrza" czytał się szybko a napięcie wzrastało. Nad zakończeniem rozmyślam do tej pory, nawet kilka dni po zakończeniu przygody z zegarkami... Część zagadek bowiem udaje się bohaterkom rozwikłać, jednak niektóre nadal pozostają zawieszone w próżni... Na szczęście autorka wyjaśnia to później w specjalnym tekście do czytelnika. Napisała tam również, skąd czerpała pomysły i wiecie co? Strasznie mi się ta "zapalnikowa" część podobała... Szkoda, że w moim życiu nie ma czegoś tak intrygującego...

Podsumowując - najnowsza powieść Renaty Kosin intryguje, uczy i pokazuje, że często w starszych pokoleniach należy upatrywać źródła obecnych relacji międzyludzkich. Czytelnik zostaje wciągnięty w poszukiwanie tajemniczej Emilie oraz - odgrywającej niemałą rolę w wydarzeniach - Janki (która była ciotką dziadka Nadii). Komu i czego udaje się dowiedzieć? To już musicie odkryć sami, bowiem powieść z każdą stroną pokazuje nowe wskazówki... Choć nie wszystkie stają się od razu pomocne...  Zabaw się w detektywa!





Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję Pani Kasi z


15 komentarzy:

  1. Jestem właśnie w klimacie na takie książki i chętnie przygarnę ją w swoje łapki. :D
    http://kochamczytack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa Twojego zdania, czy klimat sprosta Twoim oczekiwaniom, życzę miłej lektury i zapraszam do mnie częściej :)

      Usuń
  2. Już mam, tylko nie wiem, kiedy przeczytam (-; A jutro być może wezmę udział w spotkaniu autorskim R. Kosin (-:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Twojego pierwszego zdania --> Like it! :)
      Byłaś na spotkaniu?
      Ciekawa jestem co teraz czytasz... jakieś info na FB? :)

      Usuń
  3. Hmmmmmm... no... czyli minusy widzimy dokładnie te same :p
    Właściwie książkę odebrałyśmy bardzo podobnie, tyle, że Ty wciągnęłaś się w nią bardziej wcześniej niż ja. Plusy też widzę te same, ale są one mocno przytłoczone wadami, przez to książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego oczekiwałam.

    Motyw mozaiki super :) można jeść z podłogi hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę napisać, nasz gust po raz kolejny mówi że jest zbliżony :)
      Tak, tu masz rację, nieco wcześniej poczułam że chcę wiedzieć co dalej. I mam też ochotę na kontynuację jeśli będzie.

      O tak, a ja mam taki zwykły balkon :P

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem jak ją odbierzesz, wpadnę na recenzję :)

      Usuń
  5. Też mam w planach... Tylko kiedy ja z tym czytaniem wszystkiego zdążę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie... takiego pytania nie zadajemy...(ja już od dawna nie nadążam) kiedyś i czas to moje dwa "ulubione" słowa... :P

      Usuń
  6. Co jak co, ale zachęca mnie miejsce akcji - Podlasie to mój rejon, a do Białegostoku mam 30km, więc chętnie poznam tę historię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest powieścią obowiązkową dla Ciebie! Bez dwóch zdań :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Na pewno przeczytam Twoje wrażenia :) ależ jestem ciekawa czy się zgodzisz z moim zdaniem...

      Usuń
  8. Brzmi ciekawie ale na razie dopisują ją tylko do listy.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...