Autor: Michel Moran
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: kwiecień 2015
Liczba stron: 176
Od kilku lat polskie stacje telewizyjne prześcigają się w wymyślaniu nowych formatów dotyczących kuchni i gotowania. Nawet oglądam kilka z takich programów, bo choć nie jestem Master- czy Top Chefem to jednak lubię dobrze zjeść... znaczy ugotować :) Do tej pory wystarczało mi patrzenie w telewizor i zapisywanie w pamięci fajnych pomysłów czy trików. Jednak na Wielkanoc marzyło mi się zrobienie schabu w sosie własnym. Goście przyjdą, musi wyjść. Traf chciał, że google poprowadził mnie na stronę Doradcy Smaku i według przepisu Michela Morana (kucharza, restauratora i jurora polskiej edycji MasterChef'a) zrobiłam "przypalony" schab. Wyszedł świetny i dlatego postanowiłam poznać najnowszą książkę z przepisami Morana, która powstała właśnie na podstawie programu telewizyjnego.
W pierwszej części Moran udowadnia, że dania z pozoru wyglądające na trudne, są bardzo łatwe w przygotowaniu i nawet osoby, które nie mają drygu do gotowaniu mogą stworzyć w domu naprawdę smaczne posiłki. Co zaserwowano w tej części? Pulpety w sosie pomidorowym, tiramisu, chili con carne, pierś z kurczaka na słodko czy ravioli z dynią i serem pleśniowym.
Druga część to dania lekkie, których motywami przewodnimi są głównie warzywa. Znalazły się więc przepisy na faszerowaną cukinię, ciasto marchewkowe, zapiekankę warzywną, pasztet wegetariański, caponatę czy sałatkę z soczewicą.
Wśród dań szybkich, które Moran opisał na koniec, znajdują się między innymi ryba po grecku, sałatka śledziowa, jabłka miłości, spaghetti carbonara, carpaccio owocowe, placki z tartej cukinii czy smażona wątróbka cielęca. W tej grupie jest też leczo, ale nie zgodzę się z tym, że jest to danie szybkie. Owszem sam proces duszenia jest krótki, ale wcześniejsze krojenie składników, zwłaszcza na większą ilość potrawy to bardzo czasochłonne zajęcie. Wiem, bo często robię :)
dopiero rozpoczyna swoją przygodę z gotowaniem.
Wskazałabym w książce dwa minusy, które wprawdzie nie rzutują na moją dobrą ocenę, ale znacznie ułatwiłyby wybór danego przepisu. Odczułam mianowicie brak informacji o czasie przygotowania czy kosztach danej potrawy. Myślę, że niektórzy chętnie znaleźliby też kaloryczność.
Autor ma też w zwyczaju używać do gotowania produktów, z którymi niekoniecznie miałam okazję spotkać się kiedykolwiek. Czasami wskazuje zamienniki, jakich można użyć na przykład, że zamiast kalafiora romanesco można wykorzystać zwykłego kalafiora lub brokuł. Ale co w sytuacji, jeśli w przepisie jest coś, czego nie dostanę w sklepie osiedlowym a chcę ugotować daną potrawę? Nie wiem, ale zobrazuję przykładami produkty, których nie miałam przyjemności jeszcze w kuchni używać i sprawiły, że musiałam się nieco poduczyć czym można je zastąpić: pomidory pelati (zwykłe w puszce są w moim sklepie, ale czy pelati?), ser gruyere, mąka z cieciorki, bulwy topinambura, mąka semoliny.
Wszystkie ilustracje pochodzą z publikacji
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję bardzo Panu Rafałowi z
oraz
Narobiłaś apetytu! Myślę, że książka spodobałaby się mojej siostrze - zapalonej kucharce. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńI tak miało być :)
UsuńMoja mama ma tę książkę. Ja raczej nie korzystam z takich publikacji.
OdpowiedzUsuńJa też rzadko, ale czasami lubię zrobić coś innego :)
UsuńChętnie zaopatrzyłabym się w tę pozycję. :) Szkoda, że niekiedy autorzy książek kucharskich podając przepis, zapominają o niedostępności pewnych produktów w zwyczajnych polskich sklepach...
OdpowiedzUsuńMasz rację. Choć nie wiem czy w tym przypadku tych produktów nie ma w polskich sklepach... może i są, ale jak tu zjeździć Kraków i je znaleźć? U mnie na osiedlu wielu nie ma i już...
UsuńAle książka i tak godna polecenia - smacznego :)
Gotować lubię, więc w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTo na pewno Ci się spodoba :)
UsuńAle mi narobiłaś apetytu :-)
OdpowiedzUsuńTaki był zamysł :)
Usuń