wtorek, 11 marca 2014

Ela Abowicz "Lucyna w opałach"



Autor: Ela Abowicz
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: luty 2014
Liczba stron: 248












Kiedy skończyłam czytać "Lucynę w opałach" byłam jak zahipnotyzowana. Obsesyjnie wręcz przewijały mi się w głowie cytaty z książki i długo zastanawiałam się jak zacząć recenzję, by zachęcić Was do sięgnięcia po tę pozycję. Nie potrafię oddać w tak krótkim tekście (choć i tak z góry przepraszam, że to recenzja dość długa) świetnego klimatu lektury, jest to zwyczajnie niewykonalne, ponieważ z niniejszą książką jest jak z dobrym kawałem - najważniejsze jest idealne zacytowanie. Spróbuję jednak inaczej.

Każdy, kto czyta w tym momencie te słowa ma w życiu gorsze dni. Czasami miewamy przecież problemy: chwilowe, tygodniowe czy bardziej długofalowe. Różne też mamy sposoby na depresje, "załamki" i trudną codzienność. Jednak czy na taki podły nastrój nie potrzebujemy dobrego humoru? Po ostatnich wydarzeniach z mojego życia mogę z całą stanowczością stwierdzić, że TAK! Wielokrotnie słyszałam i czytałam, że doskonałym sposobem dla wielu osób w podłym humorze są książki i filmy o Bridget Jones. Kojarzycie? Lubicie? Zatem koniecznie poznajcie Lucynę!

Lucyna ma trzydzieści dziewięć lat (choć początkowo przyznaje się tylko do trzydziestu pięciu) i samotnie wychowuje nastoletniego syna - Patryka. Chłopak niezbyt dobrze się uczy i matka wszelkimi sposobami (prośbą i groźbą) stara się przepchnąć go do następnej klasy. Nastolatek ma problemy nie tylko z gramatyką, ale i z matematyką. Nie wspominając oczywiście o regularności pojawiania się na lekcjach i uwielbieniu dla pornosów oglądanych na laptopie.

Niestety, mimo swych niemal czterdziestu lat, wciąż nie udało się Lucynie odciąć od pępowiny mamusi, bowiem mieszka ona w sąsiednim mieszkaniu i codziennie rano (dzięki użyciu zapasowego kompletu kluczy) wpada z kawą i rogalikiem. Nieodłącznym towarzyszem starszej pani jest Gapa - pies, którego prawa sięgają wyżej niż niejednego człowieka. Mama Lucyny ma przed córką swoje tajemnice (na przykład powód wyjścia na spacer z Gapą i chochelką) i nie rozmawia z nią o zwyczajnym życiu, problemach i przeszłości.
Kiedy Lucyna zostaje szefową działu kulturalnego w znanym tygodniku "Wzdłuż" jej świat przewartościowuje się. Nowe stanowisko nie wiąże się przecież tylko z wizytami na balach, bankietach czy festiwalach, ale zwłaszcza z brakiem czasu oraz obowiązkową obecnością na porannych kolegiach. Dla Lucyny jest to chyba największa zmora i notorycznie się spóźnia, co zostaje oczywiście zauważone przez oko surowej szefowej - Haliny Cesarskiej. Ogromnie trudno jest napisać tak dobry tekst, by bez zbytecznych uwag Cesarskiej mógł zostać opublikowany. A wiadomo - im większa presja czasu i szefa, tym mniejsza wena twórcza towarzyszy pracy pani redaktor. A kiedy kolejne tematy Lucynie wyraźnie nie leżą (ani "Gwiazdy piszą" ani telewizja) postanawia poskarżyć się drogą mailową swojej dobrej znajomej. Jak wielkie zmiany w życiu może poczynić jeden mail? O tym przekonacie się już z książki.

Główna bohaterka jest roztrzepaną, zagubioną i bardzo samotną kobietą. Jedynie o jej samokrytycznym podejściu do siebie nie mogę powiedzieć nic złego. A fakt, iż swoim myślom nadaje humorystyczny ton sprawia, że najchętniej przeczytałabym trylogię o przygodach Lucyny a nie tylko pojedynczą pozycję. Jak wiadomo kobiety lubią być adorowane i wielbione przez płeć męską. I oczywiście w tym względzie powieść nie odbiega znacząco od tego tematu. Pojawia się nietypowy związek partnerski brata Lucyny, który nijak nie potrafi powiedzieć własnej matce kim jest miłość jego życia. Zresztą w życiu samej mamusi pojawia się mężczyzna, pragnący jeść z nią nie tylko ciasteczka zwane "całuskami".

Jednak wracając do Lucyny - pewnego dnia w budynku redakcji dostrzega ona "Zielonookiego" przystojniaka, podejrzewając zresztą, iż jest to znajomy Cesarskiej i ma związki z mafią. Kilkakrotne przypadkowe spotkania tej dwójki nie zakończą się jednak wymianą numerów komórek. Kim jest tajemniczy nieznajomy i czy kobiecie uda się poznać powody jego bytności w jej miejscu pracy? Jak poradzi sobie Lucyna kiedy spadnie na nią redakcyjny "grom"? I wreszcie jak zakończy się ta rewelacyjna i poplątana historia? Tego koniecznie musicie się dowiedzieć z lektury "Lucyny w opałach". Może nawet Farta i Porachę polubicie (prezent urodzinowy Lucynki otrzymany od brata)?


Książka jest idealnym "odstresowywaczem" i tabliczką czekolady w jednym. Dostarcza endorfin i wywołuje uśmiech nawet na zachmurzonych twarzach. Sprawia, że współpasażerowie tramwaju czy czekający w tej samej kolejce do lekarza ludzie, wyciągają szyje by dojrzeć, jaki to tytuł spoczywa w rękach czytającego. Dlaczego? Ponieważ nie każda książka potrafi tak wciągnąć w fabułę, wywołując jednocześnie niepohamowane radosne reakcje. Któż nie chciałby wiedzieć o co trzeba pytać w księgarniach czy bibliotekach?!
Opisane sytuacje przeżyłam osobiście, gdyż podczas lektury "Lucyny w opałach" nie potrafiłam powstrzymać chichotów a koleżanki z pracy już ustawiły się w kolejce, by móc poznać zakręconą i zabawną bohaterkę.

Jestem ogromnie ciekawa, która dziennikarka ukrywa się pod pseudonimem Ela Abowicz, gdyż chciałabym móc podziękować jej za genialną, chwilami ironiczną a chwilami rzeczywistą do bólu, lekturę. Ponieważ mimo, iż w treści znajdziemy sporo humoru, to przecież autorka opisała brutalną prawdę o polskim rynku pracy. Przecież nie tylko w branży dziennikarskiej szefowie wyciskają z podwładnych "siódme poty", wymagają pełnej dyspozycyjności w dzień i w nocy, żądając jednocześnie (mimo,że nieoficjalnie) rezygnacji z życia prywatnego. Nie tylko w redakcjach współpracownicy nie czują do siebie sympatii a jedynie walczą o względy szefa i podkładają sobie wzajemnie nogi, bo każde potknięcie "kolegi" może stać się szansą na nasz awans. Jednak czy warto?

"Lucyna w opałach" zaskoczyła mnie lekkością stylu oraz wartką akcją sprawiającą, że czytelnik nie ma czasu książki odłożyć, gdyż oczekuje zakończenia tej historii. A jakie ono jest? Tego oczywiście nie zdradzę, ale powiem Wam w sekrecie, że w Epilogu autorka mocno zagrała mi na emocjach. Zatem jeśli macie ochotę na poznanie polskiej wersji Bridget Jones, która wcale nie ustępuje swojej poprzedniczce pod względem skomplikowanego życia, sięgnijcie po historię Lucyny. Zaręczam, że nie będziecie znudzeni.



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Polacy nie gęsi II, 52 książki


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję bardzo 
Pani Monice z Wydawnictwa Feeria


17 komentarzy:

  1. Jeżeli działa na chandry, stresy tudzież inne okropności, to ja ją chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie książki to nie do końca moja bajka, ale zdarza mi się po nie sięgnąć od czasu do czasu, więc może i tę kiedyś przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Codziennie takich nie czytam, ale taki gatunek jest idealny na podły moment życia.

      Usuń
    2. To chyba pozostaje życzyć, żebyś za często nie musiała sięgać po takie lektury. ;)

      Usuń
    3. Sięgać to mogę, ale faktycznie wolę zupełnie dobrowolnie (niezależnie od podłości) :) dzięki :)

      Usuń
  3. Takiej lektury teraz potrzebuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam w takim razie - sprawdzi się :) Ja już swojego egzemplarza nie mam w domu... :D

      Usuń
  4. Oho, rzeczywiście się rozpisałaś. Zwłaszcza jak na tak krótką książkę, bo co to jest, te niecałe 250 stron ;-) Tak jak napisała Ann RK powyżej, takie historie to nie moja bajka, niemniej jednak, jeśli jakimś cudem książka wpadnie mi w ręce, to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to mnie właśnie czasem fascynuje, że z tomiszcza 500 stron pisze się krótko (czasem ze względu na to, żeby nie zdradzać ważnych szczegółów), a z takiej książeczki jest mega recenzja... :D
      Dla mnie to cud że wpadła :)

      Usuń
  5. Bardzo lubię Bridget Jones, więc z przyjemnością sięgnę po polską wersję, czyli Lucynę. :) Zapowiada się wyśmienita zabawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawa jest przednia :) A reakcja ludzi wokół bezcenna :D

      Usuń
  6. Zapraszam do swojego pierwszego konkursu:

    http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2014/03/pierwszy-konkurs-w-przestrzeniach-tekstu.html

    Do wygrania masa książek! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O widzę że to książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi fantastycznie :) Lubię takie książki - nie myślisz, nie analizujesz, tylko cieszysz się samą treścią :) Czasami jest to moja najlepsza ucieczka od codzienności ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka super dziś skończyłam czytać i polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za potwierdzenie moich słów :) Wciąż mam książkę w głowie i przypominam sobie śmieszne sytuacje na poprawę humoru :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...