Pierwszy temat, który przedstawiłam Wam do dyskusji w lutym cieszył się powodzeniem. Dziękuję :)
Liczę, że dzisiejszy przypadnie Wam do gustu.
Dzisiejszy temat: Czy wierzycie w zabobony i przesądy?
Czy łapiecie się za guzik widząc kominiarza? Wykonujecie obroty widząc zakonnice? Jak reagujecie na czarne koty? Nie obawiacie się przejść pod drabiną? Wierzycie w piątek 13-tego? A rozbite lusterko i trzynaście lat nieszczęścia? Czerwona wstążka na odrzucenie uroku, witanie się przez próg czy może ślub w miesiącu z literką R?
Jestem ogromnie ciekawa Waszych odpowiedzi oraz sytuacji, które potwierdzają lub przeczą temu, wierzyć czy nie...
Jeśli chodzi o mnie, to sytuacja wygląda następująco: koty mi nie przeszkadzają, ani drabiny, ani trzynasty dzień miesiąca. Ale na widok kominiarza szukam guzika :) Nie lubię stwierdzenia, że jeśli ktoś coś robi w Wigilię będzie to robił cały rok... A już okrutnie denerwowały mnie zabobony dotyczące ciąży a wszyscy mnie wtedy nimi zamęczali...
Przypominam sobie takie:
- jeśli u ciężarnej pojawiły się piegi urodzi dziewczynkę (piegów nie miałam)
- oparzenie się spowoduje znamię u dziecka (brak takowych)
- noszenie na szyi korali, łańcuszka czy apaszki spowoduje owinięcie się pępowiną (też nie)
- nie powinno się kupować nic dla dziecka przed jego urodzeniem (jakoś sobie tego nie wyobrażam)
- jeśli matka ma zgagę to dziecko będzie nadmiernie owłosione (miałam zgagę na potęgę, ale dziecko nie było zbyt owłosione)
- nie powinno się obcinać włosów ani farbować, bo dziecko będzie miało "krótki rozum" lub będzie rude (zrobiłam jedno i drugie, nie stwierdziłam żadnej z tych opcji)
Podczas gotowania wręcz gram przesądom na nosie, bowiem powinno się mieszać w garnku zgodnie ze wskazówkami zegara a ja mieszam tak jak mi wygodnie, czyli z reguły w lewo, choć jestem praworęczna...
Wnioskuję zatem, że jestem jedynie częściowym "wielbicielem" przesądów.
A może Wy znacie jakieś ciekawe teorie, których tu nie wymieniłam?
P.S. A może działacie czasem według przeczucia? W ostatni piątek miałam takie zdarzenie. Miałam wsiąść do tramwaju i podjechać kilka przystanków, by coś załatwić. Pierwszy podjechał ze schodkami, nie bardzo mi się chciało po nich wchodzić z moją nogą, zwłaszcza, że na rondzie widać było tramwaj niskopodłogowy. Ale pomyślałam, że wsiądę w ten pierwszy, bo potem muszę się przesiąść na autobus i nuż dzięki tym sekundom zdążę. I co? Wyobraźcie sobie, że los dobrze chciał, bo dzięki temu w "schodkowym" tramwaju spotkałam koleżankę, z którą kiedyś pracowałam! :)
Kinia, jeśli to czytasz to wiedz, że bardzo się z tego cieszę, że wsiadłam w tą 12-stkę po schodkach :)
Jeżeli o mnie chodzi to jakoś nie mam czasu przejmować się się zabobonami, ale za to uśmiecham się na widok czarnego kota. :)
OdpowiedzUsuńNie masz czasu na zabobony? Fajne wyjaśnienie :) Jesteś w takim razie szczęśliwą osóbką :)
UsuńNie nie wierzę w takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńNic a nic? I nie miałaś żadnej przygody związanej z przesądami?
UsuńNie znam zbyt wielu zabobonów, i raczej nie wierzę.
OdpowiedzUsuńKolejna szczęśliwa istota :)
UsuńA ja tworzę zabobony :D
OdpowiedzUsuńPonieważ wiele zabobonów ma swój ukryty sens.
Stawianie butów na stole nie tyle przynosi pecha, co jest niehigieniczne, ale łatwiej zapamiętać emocjonalny kontekst, niż nudne wykłady o zarazkach. Zwłaszcza, że trudno te zarazki zobaczyć.
Pracuję w szkole. Obecnie uczniowie bez żenady wchodzą do pokoju nauczycielskiego jak do siebie. To nasz pokój socjalny, mały, ciasny, sami się w nim o siebie obijamy, każda dodatkowa osoba to już nadmiar. Poza tym na krzesłach leżą lub wiszą torebki, na stołach leżą rzeczy osobiste, albo dokumenty z tzw. danymi wrażliwymi. Sytuacja jest trudna i niezręczna, bo nie chcemy "przeganiać" uczniów, ale też potrzebujemy własnej strefy bez nich.
Kiedyś jeden uczeń zapukał, otworzył drzwi i wchodzi...Ledwo postawił stopę na podłodze pokoju nauczycielskiego, gdy krzyknęłam: Nie wchodź! Nie wiesz co to oznacza? Jak tylko postawisz stopę w pokoju nauczycielskim, to zostaniesz w przyszłości nauczycielem! Chcesz być belfrem?
Wystraszył się, cofnął stopę i wyłuszczył w jakim celu przybył. Więcej już nie wszedł :) Nauczyciel, do którego miał sprawę, wyszedł do przedsionka.
Zauważyłam, ze inni nauczyciele stosują tę samą metodę ostrzegania :)
Muszę jeszcze wymyślić metodę na rodziców uczniów. Niedawno "przechwyciłam" rodzica, gdy zmierzał do szafki z dziennikami, żeby pooglądać sobie oceny. Rzecz w tym, że tam są także oceny innych uczniów.
A to spryciara z Ciebie :) Ale i kłamczucha :P
UsuńWażne, że działa :)
Ale to widzę, że sporo się zmieniło od czasów kiedy ja chodziłam do szkoły... Wtedy nie mieliśmy chęci wchodzić do "jaskini lwów" (jedynie pukaliśmy i czekaliśmy aż ktoś wyjdzie) a tym bardziej rodzice tam nie wchodzili....
Niby nie wierzę, a jednak, gdy czarny kot mi przebiegnie przez drogę, czuję lekki niepokój.
OdpowiedzUsuńJa wtedy do kota mówię np. "i musiałeś akurat tędy przejść?" :P
UsuńNie znam zbyt wiele zabobonów i przesądów, ale jak już niektóre znam, to raczej w nie wierze. Zawsze mi sie śnią przedziwne rzeczy i po obudzeniu włączam od razu sennik, żeby zobaczyć co oznaczały. Wiec w sny raczej wierze. W książce "Przesądny", niby horrorze można sie dowiedzieć wiele o zabobonach. Książka interesująca, polecam :D
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś miałam hopla na punkcie sennika, stał koło łóżka nawet, ale wyrosłam hihi
UsuńAle fakt, są ludzie którym często sny się spełniają. Moja mama na przykład jak tylko ma niespokojne sny to zawsze coś niedobrego się potem zdarzy
Ja nie wierzę w zabobony, a te dotyczące kobiet w ciąży to już w ogóle są zabawne:) Wierzę natomiast w przeczucia i jeśli odczuwam wyraźny niepokój np.przed wyjazdem męża do miasta, to staram się zrobić wszystko, by tego dnia nie jechał:) Nie wiem, czy czemuś w ten sposób zapobiegam, ale wolę dmuchać na zimne.
OdpowiedzUsuńI masz rację, też tak miewam i moja mama też. Jeśli mam jakieś przeczucia to staram się zmieniać plany. Choć podobno przeznaczenie i tak nas dopadnie...
UsuńMnie w zasadzie śmieszą wszelkie przesądy, bo większość jest tak absurdalna, że aż wierzyć się nie chce, że ktoś mógł coś takiego wymyślić. :P
OdpowiedzUsuńAle są tacy, którzy się nudzą i wtedy wymyślają takie bzdety, żeby inni w nie wierzyli. I niektórzy wierzą, kupują amulety itp.
UsuńCzasami bywam przesądna (-; 13 raczej nie przynosi mi pecha, ale zdarzyło się, że piątek 13 był dla mnie kiepskim dniem. Najbardziej podatna jestem na zabobony mające zapewnić pomyślność finansową. I tak np. w święto Trzech Króli wrzucam pieniądze w trzy miejsca (taca, kreda, szopka), a w Wigilię wkładam pod siano.
OdpowiedzUsuńJa jedynie noszę rybią łuskę w porfelu, mama mi dała, ale nawet nie wiem czy to ma być co roku nowa czy "stara" też działa hihi
UsuńI przypomniałaś mi jeszcze o tym, że często się mówi, żeby nie kłaść torebki/plecaka jeśli w środku jest portfel na podłodze/ziemi, bo kasa "ucieknie". Na mnie na szczęście nie działa
A ja wierzę i nie wierzę, np z kotem, czy lusterkiem , albo kominiarzem zastanawiam się zastanawiac czy spotka mnie coś złego, czy pech.
OdpowiedzUsuńCzyli podobnie jak ja - wybiórczo :)
UsuńPrzyznam, że to zależy. Na widok kominiarza zawsze chwytam za guzik, kotami się nie przejmuję. Jeśli chodzi o zgagę w ciąży to moja mama miała straszną i urodziłam się z bujnymi, czarnymi włosami. Pielęgniarki jeszcze takich nie widziały :)
OdpowiedzUsuńCzyli z tą zgagą to jak się uda... :) I przesądna też jesteś wybiórczo :)
UsuńNie, po prostu NIE wierzę, a już te wszystkie głupoty około ciążowe po prostu podnoszą mi ciśnienie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Natalie :)
http://czytanieprzykominku.blogspot.com/2015/03/natalii-5-razy-2.html