czwartek, 18 lipca 2013

Sara Fawkes "Na każde jego żądanie" - recenzja gościnna



Tytuł oryginału: Anything He Wants
Tłumaczenie: Barbara Kwiatkowska
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2012
Liczba stron: 320











Okładka kusi: 
1. miejsce na Amazonie w kategorii erotyka 
2. miejsce na Amazonie w kategorii erotyka: najbardziej oczekiwane książki Bestseller "New York Timesa" i "USA Today". 
Dodatkowo na okładce widnieje jeszcze jedna zachęta: Więcej akcji, więcej erotyki niż w "Pięćdziesięciu twarzach Greya". 

Greya nie czytałam, ale jego sukces znany jest chyba każdemu. "Na każde jego żądanie" jest moim drugim erotykiem i chyba śmiało mogę już przyznać, że nie jest to do końca gatunek, który mi podpasował. O czym zatem jest ten "rewelacyjny" erotyk? 

Młoda i niedoświadczona Lucy zaczyna pracę tymczasową w wielkiej korporacji. Praca biurowa nie jest jej wymarzonym zajęciem - Lucy bowiem miała zostać prawnikiem. Śmierć rodziców rzuciła cień na jej szczęście, plany, marzenia. Zmuszona do sprzedania swojego rodzinnego domu, przenosi się do Nowego Jorku i tam próbuje ułożyć sobie życie od nowa. Każdego dnia na korytarzu mija "nieznajomego" - mężczyznę, który jest ucieleśnieniem jej marzeń - seksowny, o obłędnych zielonych oczach, zawsze gustownie ubrany. Lucy codziennie w myślach układa sobie różne scenariusze z nieznajomym w roli głównej - niekoniecznie myśli te należą do tych "grzecznych". Pewnego dnia, kiedy to dziewczyna po raz kolejny "przypadkowo" wpada na niego w windzie - winda staje, a między nimi dochodzi do dość intymnej "konfrontacji". Zaraz potem akcja nabiera tempa - nieznajomy okazuje się Prezesem owej korporacji, a Lucy z pracownika biurowego awansuje na jego prywatną asystentkę, która ma być dostępna i "chętna" na każde jego żądanie. Praca asystentki może przynieść jej olbrzymie pieniądze, ale czy gra będzie warta świeczki? Jeremiah, bo tak nieznajomemu na imię - wciągnie ją nie tylko w wir namiętności i mrocznych fantazji erotycznych, ale i w międzynarodową grę szpiegostwa korporacyjnego... 

Muszę przyznać, że przeczytanie tej książki to było naprawdę wyzwanie. Napisana jest prostym językiem, którego prostota aż razi. Już na drugiej stronie rzucił mi się w oczy "babol" i co jakiś czas byłam zaskakiwana kolejnym kwiatuszkiem. Nawet mój mąż, z którego humanista jest taki, jaki ze mnie matematyk - śmiał się razem ze mną z każdej głupoty( bo tak to niestety trzeba nazwać), którą dane mi było odkryć (a kilka pewnie przeoczyłam). Połowa książki to opisy erotycznych ekscesów - ok, wiem że to erotyk, ale ilość seksu (w tym głównie brutalnego) po prostu mnie przytłoczyła. Niedawno czytałam inny erotyk i tam, choć seksu było dużo - czytałam go z dużo większą przyjemnością, bo oprócz seksu - była ciekawa treść. 

Postać Lucy jest po prostu tragiczna. Facet traktuje ją - nie oszukujmy się - jak Panią lekkich obyczajów (czego nie ukrywa - ich relacje są dla niego czysto "biznesowe"), a ona po 2 dniach gotowa jest wyznać mu miłość i żyć z nim do końca świata (a najlepiej o jeden dzień dłużej). Po kilku tygodniach gotowa jest niemal oddać za niego życie. Kiedy ktoś próbuje ją zabić - ta nie ma oporów żeby jeszcze tego samego dnia zostać skrępowaną na życzenie swojego "Pana" i oddać mu się na milion różnych sposobów (oczywiście czerpiąc z tego olbrzymią przyjemność). Nieważne, że ktoś czyha na ich życie - Pan każe - głupiutka Lucy wymazuje strach w kilka sekund i spełnia życzenie Pana. 

Książka słabiutka. Język zbyt prosty, słownictwo ubogie i wulgarne, niemal co chwilę powtarzane są te same słowa, opisy. Sceny erotyczne nie wywołały u mnie żadnych reakcji - spłynęły po mnie jak po kaczce. Oczekiwałam po książce (rzekomo lepszej od światowego bestsellera) zdecydowanie wyższego poziomu. Jedyny plus, to końcowe sceny akcji. Małe zamieszanie, zagadkowe porwanie, próby zabójstwa - tylko dzięki temu dobrnęłam jakoś do końca... 
 
 
Aneta Kęska


Książka przeczytana w ramach wyzwania "Pod hasłem"

10 komentarzy:

  1. po pierwsze nie lubie ksiazek erotycznych wiec pierwsza rzecz mnie zniechecila ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam, że ta książka jest jednak lepsza.. No cóż, szkoda, ale pewnie i tak dam jej szansę, ponieważ koleżanka zakupiła "Na każde jego żądanie", więc skorzystam z okazji, aby na własnej skórze przekonać się o wartości tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś książki erotyczne, których w ostatnim czasie jest dość duży wysyp mnie nie pociągają, po tę również raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i tak nie bardzo lubię erotyczne, więc z czystym sumieniem zrezygnuję:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra recenzja. Anetko kiedy wreszcie założysz swojego bloga?
    Obiecuję, że będę czytelniczką nr 1 (choć pewnie na równi z Ejotkiem).

    OdpowiedzUsuń
  6. to bardzo miłe, że miałabym wiernego "czytelnika" :) ale pewnie zanim się zabiorę, to miną lata świetlne :P ale jeszcze dzisiaj wproszę się na Twojego bloga :) myślę, że dam radę być aktywną podczytywaczką ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też byłabym dzielnym czytelnikiem bloga :)
    Wiele lat już nie czytałam żadnego erotyku, zwłaszcza porządnego... muszę to w końcu zmienić... i coś przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  8. oj Drogie Panie ,a nie jest tak ,ze po prostu wstydzicie sie o tym pisac ,bo w każdej osobie drzemie cos tam z chęci bycia jedna z bohaterek takich książek.
    Aja sie przyznam,że i takie ksiązki czasami sie czyta ,a chociażby dla odskoczni od życia codziennego szarego pełnego nienawisci ludzkiej zazdrosci .Pozdrawiam E.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze nie jest to książka wysokich lotów, ale nie jest też najgorsza. Czytałam 2 części. Jak dla mnie 7/10.
    Pozdrawiam.
    Zapraszam do mnie.
    http://najlepszeharlequinyiksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...