sobota, 30 listopada 2019

Daria Skiba "Nasze jutro"





Autor: Daria Skiba
Wydawnictwo: Vectra
Data wydania: wrzesień 2018
Liczba stron: 360
Seria: Uwolnij mnie tom 2


Kto nie czytał powieści "Uwolnij mnie" niech nie czyta 3 pierwszych akapitów mojej recenzji




Daria Skiba to niepozorna długowłosa blondynka, która przygodę z pisaniem rozpoczęła od bloga a aktualnie zabawia się uczuciami czytelników, mrożąc im krew w żyłach swoimi powieściami. To już moja trzecia książka młodej pisarki, koniecznie musiałam poznać dalsze losy Diany i Alana z debiutu Darii, czyli książki "Uwolnij mnie".

Osiemnastoletnia Majka wyjechała z rodzicami do Gdańska, by spotkać się na warsztatach kuglarskich z młodymi ludźmi z grupy Lumos. Od dziecka jest zafascynowana pokazami ogniowymi i marzy, by dołączyć do wrocławskiej Enigmy, dlatego na gdańskich warsztatach zamierza podszkolić swoje umiejętności. Poznani tam Kornelia i Szymon jeszcze pojawią się w jej życiu... Zwłaszcza on - tajemniczy chłopak z trudną i bolesną przeszłością, który na myśl o Majce zaczął się uśmiechać. Co zrodzi się między nimi?

Rodzice Majki mają do spełnienia w Gdańsku inną misję - zamierzają skoczyć razem na bungee z 90-metrowego żurawia. Czy Dianie uda się pokonać lęki Alana? Tak, to właśnie oni są rodzicami Majki. Minęło wiele lat od koszmaru jaki stał się udziałem Diany, od traumy jaką zafundował jej Patryk. Do równowagi dochodziła przez długi czas a mąż dzielnie ją wspierał w domu i na terapiach, jednak od czasu pobytu w Gdańsku koszmar powraca... Diana wciąż widzi Patryka i zaczyna panikować w miejscach publicznych a co za tym idzie, martwi się o bezpieczeństwo córki.
Moją uwagę zwróciła niesamowita relacja Diany z córką, świetny kontakt, przyjaźń i zaufanie.

"To ona sprawiła, że nasze jutro w ogóle miało szansę zaistnieć." * [Diana o córce]

Jednak dobra książka nie byłaby dobrą książką, gdyby wszystko układało się cudownie, pozytywnie i z uśmiechem bohaterów na twarzach. Chociaż początkowo myślałam, że właściwie to nic nadzwyczajnego się nie dzieje... Ale od czego są zaskoczenia?! I ironia losu...
Daria Skiba spokojne życie rodziny zmienia w coraz większy koszmar, choć nie funduje nam takich przeżyć jak w przypadku pierwszej części tej historii opisanej w debiucie.

"...wszystko jest możliwe, trzeba w to tylko mocno wierzyć." **


Temat choroby bliskiej osoby i świadomość, że odwiedzam ją by się właściwie już tylko pożegnać, jest mi doskonale znany i wciąż dla mnie trudny, dlatego ten wątek bardzo mocno mnie poruszył. Trudna przeszłość Szymona nie była łatwą dla osoby wrażliwej a od momentu, gdy rodzice Majki zobaczyli jej chłopaka... zaczęła się karuzela zdarzeń, która wirowała coraz szybciej. Owszem część pomysłów autorki można było przewidzieć, ale czy wszystkie? Przekonajcie się sami, obowiązkowo sięgając najpierw po "Uwolnij mnie" a dopiero później po niniejszą powieść "Nasze jutro". Gwarantuję, że emocji Wam nie braknie.

"Łzy nie są objawem słabości, a powoli odradzającej się siły, 
która została uśpiona w naszych ciałach." ***

Daria Skiba opowiedziała historię, w której przekonujemy się jak to jest, gdy czujemy się winnymi czyjejś śmierci, gdy tragedie z przeszłości znaczą naszą teraźniejszość oraz przyszłość i mimo wsparcia wcale nie jest łatwo się od nich uwolnić. Czasami kilka minut potrafi zaważyć na naszym życiu, odmienić go całkowicie a potem ponosimy konsekwencje podjętych wtedy decyzji.

Na przykładzie Diany autorka pokazała nam, że przechowujemy zdjęcia dotyczące nie tylko dobrych czy miłych chwil, ale tak naprawdę wyrzucenie ich nic nie da, bowiem znajdują się w naszych sercach i umysłach. W książce pada bardzo ważne pytanie - czy można zrezygnować z miłości, tylko dlatego, że ktoś tego od nas oczekuje. Jakie jest Wasze zdanie?


"Czasami nie tylko czyny świadczą o naszej odwadze i dojrzałości, ale nawet same słowa. Wypowiedziane w odpowiednim momencie potrafią zdziałać cuda, podobnie jak cisza, 
kiedy jest potrzebna." ****


Podsumowując - "Nasze jutro" to opowieść o pragnieniu bycia lepszym dla drugiej osoby,  kształtowaniu własnej drogi, strachu, zagubieniu i zakopanym uczuciu. O ludzkich słabościach, poranionej duszy, konieczności przezwyciężenia własnych traum dla szczęścia dziecka, poczuciu winy, walce z demonami, ale przede wszystkim o różnych odcieniach miłości - młodzieńczej w przypadku nastolatków, dojrzałej, trwałej, wieloletniej i dodającej sił w przypadku życiowego partnera oraz nierozerwalnej więzi matki z dzieckiem. Serdecznie polecam!




* D. Skiba, "Nasze jutro", Vectra, Czerwionka-Leszczyny 2018, s. 146
** Tamże, s. 35
*** Tamże, s. 219
**** Tamże, s. 284



"Uwolnij mnie"
"Nasze jutro"




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję


piątek, 29 listopada 2019

Eliza M. Domagała "Brakujące ogniwo"






Autor: Eliza M. Domagała
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2019
Liczba stron: 384






Kiedy w Polsce szaro, buro, zimno i ponuro, któż nie skusiłby się na - choćby literacką - podróż na Rodos... Podczas krakowskich targów książki do lektury swojej powieści zachęciła mnie osobiście Eliza Domagała, która akcję umieściła właśnie na tej greckiej wyspie, piętrząc tajemnice i zagadki sięgające do przeszłości.

Weronika jedzie do mieszkania ojca, by spędzić z nim jego urodziny. Jednak na miejscu czeka na nią nienaturalny wręcz porządek i liścik, w którym Aleksander informuje córkę, iż wyjechał, nie wie kiedy wróci, ma go nie szukać, nie martwić się i przesyła jej... całuski! Zmartwiona i wściekła, że ojciec jej nie uprzedził zaczyna myszkować w jego rzeczach. Odnajduje wskazówki, które naprowadzają Weronikę na możliwe miejsce pobytu ojca.

Lubiąca działać i podejmować szybkie decyzje dziewczyna bierze nagły urlop w pracy i leci na Rodos, gdzie mieszkają ludzie życzliwi, ale niezbyt zainteresowani problemami innych. Na szczęście trafia na kilkoro pomocnych i sympatycznych osób, które wesprą ją w poszukiwaniach.

Nie będzie to łatwe, bowiem na pierwszy plan wysuwa się sprawa budowy Kolosa Rodyjskiego oraz zamieszanie związane z przybyciem wielu ważnych osób na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego. Posąg ma być napędzany energią słoneczną i stanowić centrum kulturalne. Tak często jak zebrania inżynierów i architektów odbywają się tajemnicze spotkania w podziemiach kościoła... To uczestnicy Zgromadzenia próbują zebrać wymaganą liczbę uczestników do przeprowadzenia pewnego rytuału... Pierwszy architekt myśli o chwale a Zgromadzenie o klątwie!

Cudownie było podążać wraz z Weroniką przez kolejne miasta greckiej wyspy, poznawać kulturę, zwyczaje, zabytki oraz mentalność mieszkańców. Najbardziej podobało mi się w Lindos oraz w stolicy wyspy (stolicą jest miasto Rodos), gdzie działo się najwięcej, mogłam "spróbować" tradycyjnych dań, "posłuchać" muzyki, poczuć klimat tamtejszych restauracji czy kawiarni, ale również "zwiedzić" posterunek policji. 

Autorka prowadzi czytelnika poprzez kolejne strony zagadek i niezwykłych wydarzeń a ich początek sięga aż do czasów starożytnych. To właśnie tam swoje źródło miały zdarzenia, których teraz obawiają się członkowie Zgromadzenia. Czy uda im się odwrócić bieg zdarzeń? Czy tym razem ochronią ludzkie życie?

W powieści obserwujemy wielu ciekawych bohaterów drugiego planu - każdy wnosi sobą ciekawą historię, z reguły z przeszłości. Są przewodnicy z Polski - Magda i Piotr, który jednocześnie angażuje się w pomoc Christosowi, przystojny Włoch Marco kręcący się wokół Werki, jest też sam Christos oraz właścicielka wytwórni ceramiki Nikoleta. Bardzo barwne postacie, które - poza jedną - stawiają przede wszystkim na szczerość, pomoc innym i pozytywne myślenie o przyszłości wyspy.

Eliza Domagała podarowała mi coś, co bardzo lubię, czyli książkę pełną tajemnic, walk dobra z złem, prób morderstwa i niespodziewanych ciąż. Jest rodzynek w postaci "czarnego charakteru" a na deser opowieści pojawia się rytuał. I to jest chyba jedyna rzecz, które mnie nieco rozczarowała - spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Niemniej skutki już mnie zaskoczyły! Nie spodziewałam się, że taki będzie finał walki tych ludzi o życie innych. Choć po zakończeniu lektury mam wrażenie, iż Domagała zostawiła sobie furtkę, by wrócić do tej historii.


"...jeśli widzisz dla siebie okazję na coś dobrego, 
to nie odwracaj od niej wzroku, bo to nieładnie."*


Podsumowując - "Brakujące ogniwo" to opowieść o przywiązaniu do bliskich, do tradycji oraz do pamięci o przodkach, którą powinniśmy pielęgnować i doceniać oraz przekazywać kolejnym pokoleniom. Historia o przeszłości, która niespodziewanie wgryza się w teraźniejszość; syndromie wiecznych chłopców; niedomówieniach, różnych rodzajach związków, powracających uczuciach i życiowych przełomach. Gorąco polecam Waszej uwadze literacką wyprawę na Rodos!





* E.M. Domagała "Brakujące ogniwo", Wyd. Lucky, Radom 2019, s. 35




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję




niedziela, 24 listopada 2019

Nadia Szagdaj "Sprawa Pechowca"




Autor: Nadia Szagdaj
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 16 października 2019
Liczba stron: 320
Seria: Kroniki Klary Schulz  tom 1





Kryminały retro polubiłam dzięki twórczości pewnego polskiego pisarza. Później zaczęłam sięgać po ten gatunek za sprawą Nadii Szagdaj, która pokazała mi świat z początków XX wieku, w którym na dodatek bryluje kobieta-detektyw. Choć może bryluje to słowo mocno na wyrost, bowiem w pierwszym tomie tak naprawdę stawia dopiero debiutanckie kroki. Znam bohaterkę z piątego tomu serii "Nowe śledztwa Klary Schulz" - "Bella Donna", który został wydany w czerwcu 2019 roku.

IV 1910 r., Breslau (Wrocław)
Uzdolniona rysowniczka Klara Schulz wraz z mężem Bernardem, znanym chirurgiem i kardiologiem, uczestniczą w przedstawieniu operowym. Szybko okazuje się, że to będzie wyjątkowy wieczór, bowiem w trakcie występu ginie znany baryton - Emmanuel Heiss a dyrektor techniczny zauważa, że nic nie odbywało się tak, jak zwykle.

Marząca o karierze detektywa Klara szybko przekonuje się, że nie był to wypadek a doskonale zaplanowane morderstwo. Kobieta otrzymuje pierwsze w swoim życiu zlecenie, by dotrzeć do prawdy w tej sprawie. Tylko czy to będzie takie proste... Na pewno nie, bowiem śmierć ponoszą kolejne osoby a ona mimo pomocy swojego ojca - Heinricha Krencke - byłego policjanta, wciąż nie może znaleźć punktu zaczepienia.

Niebezpieczeństwo zawisa nad jej rodziną i nad nią samą a niezwykła i ryzykująca zdrowie a nawet życie Klara rusza ku coraz nowym tropom. Gdy tylko pojawia się jakaś nowa poszlaka, trop, czy hipoteza, następuje zmiana w jej myśleniu. Swoje spostrzeżenia zapisuje w formie Kronik Detektywistycznych Klary Schulz a dzięki pomocy przyjaciół (patologa i psychiatry) wciąż wyprzedza policję o kilka kroków. Czy wiedza o tatuażach, kodach, symbolach i nutach pomoże jej w odkryciu, kto jest mordercą?


Byłam mocno zaintrygowana co i w jaki sposób autorka ukryła w nutach; z zainteresowaniem śledziłam kolejne kroki myślącej logicznie, kreatywnie i abstrakcyjnie początkującej pani detektyw. Ekshumacja, wykonywanie szkiców nieboszczyka, 'przychodząca' do pięcioletniego Fritza (synka Klary) babcia Marie, która o coś go prosi; traumatyczne wspomnienia bohaterki z dzieciństwa dotyczące matki oraz potwory, które wmawiają sobie, że oczyszczają ziemię ze śmieci.

Szagdaj zaserwowała sporo zaskakujących wydarzeń, włącznie z coraz większym szokiem, gdy prawda zaczyna wychodzić na jaw... a już finał jest iście królewski. Naprawdę dużo się dzieje w tej książce a pamiętajmy, że w 1910 roku technologie różniły się nieco od obecnie stosowanych. Dlatego należy spojrzeć na zaskoczenia nieco łaskawszym okiem, nie będą tak spektakularne, jak gdyby akcja była osadzona współcześnie. Zresztą kilku szczegółów się zapewne domyślicie.

Nie ukrywam, że konstrukcja kryminału sprzyja jedynie pani-detektyw; czytelnik nie ma szans odkryć wszystkiego, bowiem nie wszystkie ślady czy informacje są mu podawane do wiadomości. Dla równowagi, mamy szansę poznać traumatyczne wydarzenia z czasów, gdy Klara miała trzynaście lat a które wciąż powracają do niej na jawie i w snach.


"Nie ryzykujesz, nie wiesz" *


Podsumowując - "Sprawa Pechowca" to kryminał retro traktujący o trudnej przeszłości, powracających koszmarach, matce pragnącej poznać prawdę o śmierci syna, nieszczęśliwych wypadkach i drugim dnie. O strachu o bezpieczeństwo bliskich, nieoczekiwanych zdarzeniach, niecierpliwości i ratunku w ostatniej możliwej chwili. Książce nie brakuje też ciekawych opisów oraz zdjęć z opisywanego okresu. Polecam Wam podróż w czasie do Breslau, czyli Wrocławia sprzed ponad stu lat.




* N. Szagdaj, "Sprawa Pechowca", Wyd. Dragon, Bielsko-Biała 2019, s. 133  [życiowe motto Klary]




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




"Sprawa Pechowca"





Za książkę dziękuję


czwartek, 21 listopada 2019

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Tylko raz w roku"





Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 30 października 2019
Liczba stron: 232





W tym roku Agnieszka Lingas-Łoniewska mocno mnie zaskoczyła, bowiem znałam ją dotychczas z dostarczania emocji raczej ekstremalnych, sensacyjnych i dramatycznych. A tu niespodzianka - autorka napisała powieść świąteczną. Jak poradziła sobie w tej scenerii 'dilerka emocji'?

XII 2013, Wrocław
Wigilia powinna być dla każdego czasem miłej i rodzinnej atmosfery oraz wyłącznie dobrych wiadomości. Niestety to szczęście ominęło licealistkę Elę Bracką, która właśnie w ten szczególny wieczór dowiedziała się, że rodzice się rozwodzą. By rozładować nagromadzone emocje i wypłakać w spokoju, zabiera psa Ramzesa i rusza na spacer koło Pergoli. Ze śniegowej zaspy ratuje ją Kamil Wysocki, student architektury, który z kolei ucieka od sztywnej, zimnej domowej atmosfery i Wigilii spędzanej z wyniosłą i oschłą matką. Między młodymi iskrzy a kolejne miesiące ogromnie odmieniają ich wspólne życie. Jesteśmy świadkami magii pierwszego pocałunku czy odkrywania wrażliwych miejsc.


kolejne Wigilie 2014 - 2019
Jednak nigdy nie jest tak, że w życiu spotykają nas tylko sukcesy, radości oraz błogie marzenia o uroczej przyszłości... Cudowną miłość Eli i Kamila zaczyna bowiem pożerać robak, zwany zazdrością, zawiścią, rozstaniem i brakiem akceptacji. Matka chłopaka nie widzi dla syna przyszłości z tą dziewczyną, wciąż szuka okazji, by ich rozdzielić. Z pomocą przychodzi znajomy architekt z Paryża, który proponuje mu pracę u siebie, jak tylko obroni dyplom. I choć według planu Ela ma dołączyć do Kamila na francuskiej ziemi to w jej życiu rozpoczyna się pasmo nieszczęść i tragedii, które niweczą te zamierzenia. Czy ta miłość może się odrodzić?

Obserwujemy dwa rodzaje ucieczki przed powracającymi wciąż wspomnieniami. Wyjazd z rodzinnej miejscowości, bo każde miejsce przypomina ukochaną osobę oraz ucieczkę w trwały związek z kimś innym. Jednak prawdziwego uczucia, nic i nikt nie jest w stanie zapomnieć. Mimo walki, ta sztuczka się nie uda. Jedynie kolejne ciosy od losu sprawiają, że bohaterowie wciąż cierpią. Czy jest szansa na świąteczny cud?


Agnieszka Lingas-Łoniewska dała radę, przekazała tą powieścią maksimum emocji. Wydarzenia pozytywne i negatywne przeplatają się ze sobą i biorąc czytelnika z zaskoczenia dostarczają mu wrażeń, wzruszeń, złości a nawet wściekłości. Tej książki nie da się przeczytać bez reagowania na fabułę. Bo jak spokojnie przejść wobec rozwodu rodziców, kłamstw matki, wyjazdu ukochanego i utraty najbliższych? Jak poradzić sobie z nauką nowej rzeczywistości z drugim partnerem rodzica czy z dobijającą diagnozą dotyczącą najbliższej osoby?

Dzięki naprzemiennej narracji Eli i Kamila doskonale odczuwamy to, co oni. Wiemy co myślą, odkrywają przed nami powody swoich decyzji - tych właściwych, ale również błędnych. Nie sposób nie kibicować ich miłości. Zwłaszcza, że historia napisana przez Lingas-Łoniewską nie jest słodką bajeczką pod choinkę, ale posiada charakterystyczną dla pisarki zwiększoną liczbę dramatów.

Przez towarzyszące nam codziennie stres, zmęczenie i zabieganie nie dostrzegamy tego, co naprawdę się liczy, czyli uczuć, rodziny oraz małych szczęść. A przecież w życiu najważniejsze jest to, by mieć cel i dążyć do niego patrząc wyłącznie w przyszłość.


Podsumowując - "Tylko raz w roku" jest Wigilia. "Tylko raz w roku" zdarzają się cuda, które zawdzięczamy magii świąt i miłości. Klimatyczna historia o utraconych nadziejach, wyrzutach sumienia, niespełnionych marzeniach, samotności, naprawianiu błędów oraz ludzkich dramatach, których życie nam nie szczędzi. A między nimi zrozumienie, wybaczenie, odzyskanie zaufania oraz wyznanie prawdy. To opowieść o rodzącej, ale i gasnącej miłości, ucieczce przed wspomnieniami a przede wszystkim pokręconych ludzkich losach. Gorąco polecam!





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję
Autorce

wtorek, 19 listopada 2019

Lucyna Olejniczak "Księżniczka"






Autor: Lucyna Olejniczak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 4 kwietnia 2019
Liczba stron: 232





Kiedy słyszę Lucyna Olejniczak, moim pierwszym skojarzeniem jest saga 'Kobiety z ulicy Grodzkiej', której sześć tomów totalnie mnie zauroczyło. Aż do tej chwili nie znałam innych powieści autorki, jednak na krakowskich targach książki otrzymałam od wydawnictwa "Księżniczkę" i postanowiłam sprawdzić autorkę w innej konfiguracji literackiej.

Lena jest laborantką i dzięki tej szpitalnej posadzie, poznała Olafa - lekarza, który jest teraz jej mężem. Młodzi postanowili wyjechać z Krakowa i zamieszkać w jego rodzinnym domu pod Warszawą, dlatego Lena odwiedza swoich rodziców w jednym z nowohuckich mieszkań. Chce się pożegnać przed wyjazdem, w jakiś sposób oddzielić swoje dotychczasowe życie od czekającej ją przyszłości. Jednak mimo swojej dorosłości bohaterce trudno jest uwolnić się spod wpływu ojca i wręcz kuli się na jego widok. Zachowuje się, jakby nadal była od nich zależna, choć ma przecież swoją małą, dwuosobową rodzinę. Mając trzydzieści lat, wciąż ma poczucie winy, że zostawia rodziców...

Podczas wizyty Lena powraca wspomnieniami do wydarzeń, na które patrzyła oczami małej dziewczynki. W rozdziałach usytuowanych naprzemiennie z teraźniejszą, dorosłą Leną, poznajemy świat z perspektywy Lenki - księżniczki tatusia. Dziewczynka opowiada o zapuszczaniu włosów do komunii, pochodzie pierwszomajowym, wizycie francuskiego generała czy radzieckiej kosmonautki. Z uśmiechem na twarzy przypomina sobie jak z ukochaną babcią poszła bronić krzyża na Osiedlu Teatralnym w 1960 roku.

Świat widziany oczami dziecka ma inne priorytety a drobiazgi urastają do rangi bardzo ważnych. Lenka opisuje swój pokój, w którym spała z siostrą Zosią. Obie kuliły się pod kołdrą, gdy tata wchodził do środka i zastanawiały się, na którą tym razem trafi. Córki molestował, żonę bił wypominając brak wykształcenia i marzył, że ze starszą już Leną zamieszka w Wiedniu jak mąż i żona. Taki z niego szanowny inżynier biorący udział w tworzeniu Nowej Huty, wciąż pod wpływem...


Powieść jest historią o jednej z krakowskich rodzin, w której nie działo się dobrze. Na tle wydarzeń politycznych i społecznych - zamach na pomnik Lenina w Alei Róż (1979), ogłoszenie stanu wojennego (1981), dokwaterowywanie obcych ludzi do mieszkań, poznajemy trudnego w obyciu Bronka i jego najbliższych. Nie stanowiło dla niego problemu poniżanie żony - podobno dla jej dobra - czy paradowanie nago w obecności córek albo niewłaściwe ich dotykanie. 

Dopiero po latach, w chwili gdy chce opuścić blokowisko w okolicach Placu Centralnego, Lena dowiaduje się, jak wielu sąsiadów wiedziało o krzywdzie małej Lenki. Tyle osób wiedziało i nikt nie zareagował... Bali się dobrze sytuowanego pana inżyniera? Lena czuje do nich nienawiść za to milczenie.
Czy krzywdy wyniesione spod rodzinnego dachu można wybaczyć? Czy miłość zakryje to, co złe? Czy socjalizm niósł tylko takie właśnie wzorce?

Lucyna Olejniczak napisała powieść trudną tematycznie, bo choć we wspomnianej wcześniej sadze problemów nie brak, tutaj są bardziej widoczne, mocniej odczuwalne, gdyż historia rozgrywa się na mniejszej liczbie stron. Dwie płaszczyzny czasowe pokazują przeżycia bohaterki w różnym wieku. Jak wydarzenia z czasów dzieciństwa ukształtowały ją, jako kobietę. Ta książka to nieliczny na rynku wydawniczym tytuł, w którym występują sami negatywni bohaterowie. Czy tak postrzegane jest polskie społeczeństwo z okresu socjalizmu?


Podsumowując - "Księżniczka" jest opowieścią o szczęśliwych, choć ulotnych chwilach z dzieciństwa, o odrzuceniu, tchórzostwie, strachu i złym dotyku rodzica wobec dziecka. O zmowie milczenia oraz alkoholu, który sprawia, że rodzina drży ze strachu, gdy ktoś pije bez umiaru. Historia o dziecku, przerażonym, zaszczutym, któremu odebrano wiele marzeń i trzymano na krótkiej psychologicznej smyczy. A jej dziecięcy bagaż doświadczeń będzie stawał się coraz cięższy... i dorosła już bohaterka będzie miała trudności z jego dźwiganiem.
Ze swej strony polecam dźwiganie tematu czytelniczo, warto.





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję


niedziela, 17 listopada 2019

Krzysztof Koziołek "Będę Cię szukał aż Cię pokocham" - zapowiedź - patronat

Mam dla Was coś extra!

Książka, od której nie można się oderwać. Oto opis z okładki:

Mijają dwa lata, odkąd Wally odszukał Kesję – miłość swego życia – i razem z Iną pokonał ludzi pracujących dla bezwzględnego koncernu Yeyland-Wutani. Teraz trójka dwudziestolatków obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami pracuje dla Międzynarodowej Agencji do Spraw Nadprzyrodzonych, pod okiem Sary Bednarz i Andrzeja Sokoła. W fabryce położonej przy granicy z Niemcami finalizują prace nad niezwykle ważnym wynalazkiem.
Niestety, związek Wally’ego i Kesji przechodzi kryzys. Na domiar złego chłopak zaczyna się interesować Iną, nie zdając sobie przy tym sprawy, że ta od dawna się w nim podkochuje. Jakby tego było mało, fabryka zostaje zniszczona w wyniku katastrofy kolejowej.
Fiasko projektu sprawia, że Sara Bednarz musi walczyć o to, aby dowodzony przez nią europejski oddział Agencji nie przestał istnieć. Problemy dotykają też Wally’ego, który wikła się w uczuciową rozgrywkę z Kesją i Iną. Sokół zaś – nie wierząc w przypadki – podejmuje własne śledztwo w sprawie wypadku kolejowego.
Wkrótce wszyscy stają na drodze spisku, który ma zmienić świat bezpowrotnie.






Premiera e-booka już 20 listopada, 25.11 książka będzie dostępna w wersji papierowej!



Jako patron medialny książki, będę miała dla Was konkurs - kto chce wygrać? :)


Wolicie odpowiadać na pytanie czy zadać swoje autorowi?











sobota, 16 listopada 2019

Martin Widmark "Tajemnica srebra"




Tytuł oryginalny: Silvermysteriet
Tłumaczenie: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Helena Willis
Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 30 września 2019
Liczba stron: 124
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy: 5+
Seria: Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai tom 26







W Valleby jest październik i trwają ferie jesienne. Lasse i Maja są bardzo ciekawi czy na wykopaliskach prowadzonych na ulicy Kościelnej znaleziono coś cennego. Zwłaszcza, że wieczorem w hotelu ma odbyć się wykład dotyczący postępu prac.

Zanim jednak dotrą na miejsce będą świadkami kilku intrygujących sytuacji. Rune Andersson wybiegnie zbulwersowany i wściekły z hotelu, gdyż posprzeczał się z właścicielem o znaczek pocztowy! W kawiarni u Sary i Dina staną się mimowolnymi świadkami rozmowy małżeństwa Barbary i Muhammeda; on narzeka na kiepskie interesy, bo z powodu zamkniętej przed wykopaliska ulicy nikt nie przychodzi do niego na zakupy. Zaś Barbara twierdzi, że w Valleby nic się dzieje, jest nudno a mąż kiepsko zarabia.

Kiedy wreszcie docierają do miejsca pracy archeolożki Sofii, pastor wzywa ich na rozmowę do kościoła. Okazuje się, że zaginęły jego nowe kalosze! Komu potrzebny był tak mały rozmiar? I dlaczego ktoś chciałby okraść duchownego? Rozmowę przerywa okrzyk znad wykopu - coś znaleziono!

Po odpowiedź na to pytanie odsyłam Was już do książeczki, która nie tylko ma większą objętość, ale wciąż jest utrzymana w kolorowej grafice. Dodatkowo plan miasteczka umieszczony z przodu zajmuje już cztery - a nie dwie - strony. Czcionka jest dość duża, zdania proste, ilustracje dokładnie odzwierciedlają treść. To pozycja idealna nie tylko dla dzieci, które potrafią same czytać, ale również dla tych, które tę umiejętność dopiero doskonalą. A że fabuła jest ciekawa, myślę z wielką chęcią każdy kilkulatek pobawi się w detektywa.

Lasse i Maja mają po raz kolejny do rozwikłania nie lada zagadkę - nie tylko muszą odnaleźć złodzieja kaloszy, ale również odkryć, kto włamał się na teren wykopalisk zostawiając liczne ślady. Dzieciaki mają trzech podejrzanych i zamierzają ich śledzić korzystając z pomocy komisarza policji. Czy znów im się uda rozwiązać sprawę, zwłaszcza że los przeszkadza w ustaleniu sprawcy?

Książeczka nie tylko uczy że nie można kraść ani oszukiwać, bo to kiedyś i tak wyjdzie na jaw; ale również opowiada o pracy archeologów. Ilustracje pokazują jak wygląda teren wykopalisk, jak powinni być ubrani pracownicy na takim terenie oraz jakich potrzebują narzędzi. Jest też wzmianka o regułach prawnych, mówiących po ilu dniach trzeba zakończyć prace, jeśli nic nie zostanie znalezione.


Patrycja (9 l.)
Książka "Tajemnica srebra" to już 26 tom serii Biura Detektywistycznego Lassego i Mai. Nie do wiary, że autor napisał aż tyle książeczek o małych detektywach. Ten tom opowiada o przyjeździe archeologów: Sofii Winge i Waldorfa Eriksona do Valleby w celu znalezienia srebra z epoki wikingów żyjących tysiące lat temu! Ciekawa akcja, duże litery i niespodziewane zbiegi okoliczności sprawiają, że czytelnik robi się coraz bardziej zaintrygowany. Idealnie napisane, krótkie rozdziały książki Martina Widmarka potrafią zdziałać cuda, a piękne ilustracje Heleny Willis wprowadzają w magiczny świat - wystarczy tylko książka, wolna chwila i oczywiście bujna wyobraźnia! Książka bardzo mi się podobała, a ilustracje były bardzo kolorowe i pasujące do opisanego fragmentu w tekście. Bez zbędnego przedłużania - książkę polecam!   



Podsumowując - "Tajemnica srebra" to kolejna przygoda dwójki małych detektywów, którym niestraszna nuda. Zawsze znajdzie się w ich małym miasteczku Valleby jakaś sprawa kryminalna do rozwiązania, a to kradzież, a to włamanie, a to znów oszustwo. Nawet dorosły czytelnik da się wciągnąć w świat szwedzkiej tajemnicy ukrytej na kartach tej historyjki.









Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki

W przygotowaniu 'Tajemnica filmu"



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki




Za książkę dziękuję




piątek, 15 listopada 2019

Radosław Gajda, Natalia Szcześniak "Archistorie. Jak odkrywać przestrzeń miast?"





Autor: Radosław Gajda, Natalia Szcześniak
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2018
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda






Książka autorstwa duetu Gajda i Szcześniak to podróż po architektonicznych perełkach świata. Autorzy bloga 'Architecture is a good idea' postanowili pokazać nam, że to co nas otacza to nie tylko przyroda, o której uczymy się od najmłodszych lat, ale również budynki wokoło. A jest ich przecież coraz więcej, budowanych według coraz bardziej interesujących projektów.

Pozycja jest podzielona na trzy części:

Część 1 - Gdzie mieszkamy?
Teoretycznie odpowiedź jest prosta: w blokach, kamienicach, domkach jednorodzinnych, apartamentach, wieżowcach. Jednak autorzy posuwają się o krok dalej i pokazują nam ciekawostki - ciekawe ornamenty, przekroje kamienic, opowiadają o pomieszczeniach oraz dawnych właścicielach. Dzięki zdjęciom czy ilustracjom możemy zobaczyć kamienice o gęstej zabudowie wnętrza kwartału, nie tylko z zagranicy, ale również z Warszawy.
Oglądamy domy szeregowe oraz takie z "rezerwuarem powietrza", blokowiska z terenami zielonymi ogólnodostępnymi, mieszkania z własnymi zielonymi tarasami (np. projekt, w którym wygląda to jak kameralne domki atrialne), czasami ułożonymi kaskadowo, "jeżowe" balkony, są monotonne domy amerykańskie rozsiane gęsto całymi stadami. Pomysłowość zleceniodawców i projektantów nie ma granic - dwa przeciwstawne dla mnie projekty to Arka w Brennej oraz Dom nad Wodospadem w Pensylwanii - chyba nie muszę mówić, który bym wybrała? :)


                  Arka w Brennej                                                         Dom nad Wodospadem































balkony "jeżowe"

kaskadowe zielone balkony

zabudowa amerykańska







Część 2 - Gdzie pracujemy?

Żeby zmieścić jak najwięcej ludzi na jak najmniejszej powierzchni zaczęto budować biurowce. Z czasem coraz wyższe (dzięki wynalazkowi windy, też coraz szybszej zresztą) i z coraz ciekawszymi bryłami. Czasem było to wymuszone kształtem działki, na której budynek miał stanąć, ale w większości pomysłem twórcy, by czymś ów wieżowiec miał się wyróżniać.


Fuller Building w Nowym Jorku, kształtem przypomina żelazko, gdyż pod takim kątem zbiegają się ulice obok


Empire State Building - Manhattan, zwieńczony metalowymi piórami, jeden z bardziej znanych budynków świata

wieżowiec Commerbanku we Frankurcie nad Menem z zielonymi tarasami


londyński wieżowiec The Shard


mierzący 310m wysokości The Shard zmienił całkowicie południową panoramę miasta




Na naszej polskiej ziemi również nie brakuje ciekawych miejsc pracy.

uznawany za pierwszy polski wieżowiec - budynek Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej w Warszawie


Autorzy wspominają o Pałacu Kultury i Nauki, Prudentialu, Oxford Tower, Warsaw Trade Tower czy poniżej pokazanym wieżowcu mieszczącym hotel Intercontinental, który miałam okazję zobaczyć w czasie wakacji. W ogóle w okolicy PKiN dużo jest dziwnych brył wieżowców.

hotel Intercontinental

wieżowiec Rondo 1
Długo by opowiadać, o jakich detalach traktuje ta pozycja - bowiem wspomina się łączniki między biurami a windami, szybach windowych, różnych koncepcjach zagospodarowania terenu czy nawet błędach. Ciekawym szczegółem, na który zwraca się naszą uwagę są zwieńczenia budynków - jak bowiem ukryć to, czego mieszkańcy czy turyści oglądać nie muszą? Czy lepiej widzieć dziwne konstrukcje na dachach czy może miliony anten, agregatów, instalacji wszelkiego typu czy urządzeń do pomiarów temperatury czy oświetlenia?


Bardziej jednak zainteresował mnie temat rzemiosła, gdyż w średniowieczu od skupisk poszczególnych grup rzemieślników w miastach nazywano ulice. Na poniższym zdjęciu są prześliczne kolorowe kamieniczki w Poznaniu - a właściwie Domki Budnicze, które były początkowo - zapewne drewnianymi - budami a z czasem średniowieczni handlarze śledziami zaczęli je rozbudowywać.






Część 3 - Co zwiedzamy?
Jeśli chodzi o zabytki, to autorzy na początku tej części wyjaśniają skąd się one wzięły - każdy ze swojej epoki. Dość nietypową decyzję podjął papież Juliusz II, który by wybudować bazylikę Św. Piotra kazał zburzyć budynek starej bazyliki mający ponad tysiąc dwieście lat!
Wiele zabytków poddało się działaniom wojennym, zostały odbudowane i trwają do dziś jak np. Zamek Królewski w Warszawie.
Autorzy próbują nam wyjaśnić jakie są różnice między zamkiem, pałacem i willą podając za przykłady Krzyżtopór w Ujeździe, pałac w Wersalu, Pałac Kultury i Nauki oraz Pałac Królewski. Zwracają też uwagę na to, że kiedy budowano zamki należało brać pod uwagę fakt, że nie tylko musiały być wygodne dla mieszkańców, ale stanowić jednocześnie niezdobyte twierdze.

Miłym wspomnieniem jest dla mnie umieszczony w książce Wersal, po ogrodach którego miałam okazję spacerować w 2006 roku.

Generalnie nie znajduję czasu i nie lubię literatury popularnonaukowej, ale z uwagi na wyzwanie LC zrobiłam wyjątek - dzięki ciekawym fotografiom i grafikom, miło spędziłam popołudnie w świecie architektury. To była podróż w czasie i przestrzeni, w miejsca znane i nieznane.


Podsumowując - "Archistorie..." to pozycja popularnonaukowa, która w ciekawy i przystępny sposób przybliża nam otaczający świat budynków z betonu, szkła i stali. To właśnie one, budynki, są świadkami naszej codzienności, towarzyszą nam całą dobę - w pracy, domu, na zakupach, w kinie... Czasami są jedynie niemymi świadkami wydarzeń z przeszłości, czasem pokazują nam eksponaty, obrazy i inne pozostałości po przodkach i historii. Starajmy się doceniać i upiększać to, co się wokół nas znajduje. Pozwalajmy projektantom na innowacyjne rozwiązania, które nie będą szpeciły am widoków z okien.




Wszystkie ilustracje pochodzą z książki



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, Wyzwanie LC, 52 książki




Za książkę dziękuję


środa, 13 listopada 2019

Magdalena Majcher "Znany szum morza"







Autor: Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 18 września 2019
Liczba stron: 400
Seria: Saga nadmorska tom 3





Magdalena Majcher wkroczyła w moje życie nagle, ale dzięki lekturze dziewięciu książek wiem, że pozostanie w moich planach czytelniczych na dłużej. Z tego właśnie powodu, sięgnęłam po trzeci tom urzekającej Sagi nadmorskiej. Jaka okazała się moja dziesiąta powieść autorki, czyli "Znany szum morza"?

"Nie mamy wpływu na to, skąd pochodzimy, ale to, dokąd zmierzamy, już zależy od nas." *

Przywędrowali z Kresów do Ustronia Morskiego, uciekali przed Rosjanami, szli tropem wracających do siebie Niemców i nad morzem szukali dla siebie lepszej przyszłości. Mowa oczywiście o głównych bohaterach sagi - rodzinie Zielczyńskich, w której wydarzyło się wiele tragedii a na domiar złego, kolejne pokolenia przekazują sobie w genach nieszczęście.

Najmłodsza latorośl - córka Gabrieli - Jagoda uważa nawet, że kobiety z tej rodziny są nieszczęśliwe, samotne i wisi nad nimi coś na kształt fatum. Dziewczyna zamierza jednak odwrócić bieg zdarzeń i wraz z ukochanym Tomkiem założyć prawdziwie kochającą się rodzinę. Tymczasowo rozdzielają ich studia chłopaka, który postanowił zdobywać wiedzę w Szczecinie, zaś Jagoda musi zdać maturę w Ustroniu. Tomek jest przekonany, że dziewczyna dołączy do niego w dużym mieście, gdyż on nie zamierza wracać do mieściny, z której pochodzi, ale Jagoda nie wyobraża sobie życia w innym miejscu. Czy są w stanie jakoś porozumieć się w tej kwestii?

Przywiązanie Cymerówny do Ustronia jest ogromne, tutaj ma mamę i babcię Marcjannę, której opowieści o dawnych czasach skrzętnie spisuje. Wspomnienia z Kresów, trudna droga w poszukiwaniu nowego domu, utrata bliskich, rodzinne tajemnice, a także życie na Ziemiach Obiecanych niezwykle pasjonują młodą dziewczynę. Ku czemu zmierza jej pasja? Czy uda jej się zrozumieć decyzje przodków i odwrócić kłamstwa nawarstwione latami?

"Dobrze, że chcesz poznawać korzenie, ale nie pozwól, żeby zbyt silne przywiązanie do przeszłości odebrało ci skrzydła." **

Na przestrzeni lat, kobiety z tej rodziny radziły sobie same. Teraz Jagoda czuje się jak one, ponieważ jej związek z Tomkiem to istna huśtawka - raz ze sobą są, raz nie... A potem okazuje się, że los zamierza złożyć na jej barki jeszcze więcej... Dziecko na które czeka będzie niepełnosprawne... Jagoda ma żal do losu, ale jej miłość do synka nie maleje. Dzielna młoda matka zamierza przemienić kolejny rodzinny dramat w coś pozytywnego - odkryjcie sami jej pomysły.

Magdalena Majcher przedstawiła w tej powieści cały wachlarz życiowych zdarzeń - pozytywnych i negatywnych. Nie pominęła odejścia bliskich, rozstań, lęku, bezsilności czy frustracji bohaterów. Podkreśliła jak często miewamy problem z kontrolowaniem emocji, kiedy złość, gniew i rozczarowanie się kumulują. Ale powinniśmy również pamiętać, że nasze potrzeby są tak samo ważne, jak innych i nie należy odkładać własnych na 'kiedyś'. Bo życie jest tylko jedno, a potem można tylko żałować.


Książka jest dowodem na to, że mężczyźni boją się silnych kobiet, które niezależnie od zadawanych sobie pytań, dlaczego to akurat ich dziecko jest niepełnosprawne, każdego dnia walczą o lepsze jutro. Nie akceptują tej sytuacji, żyją z nią, radzą sobie, ale nic ponadto. To zbyt trudne. Zbyt dużo kosztuje - nie tylko złotówek, ale też zdrowia, energii, nieprzespanych nocy i zabieganych dni.

"Starość wydaje się mniej straszna, jeśli się ma kogoś, z kim można przez nią przejść." ***

Bardzo przypadła mi do gustu ta saga, zżyłam się z bohaterkami i czytając o narzekającej na nieudaną starość Marcjannie, miałam wciąż świeżo w pamięci jej obraz z czasów, gdy mieszkała na Kresach. Trudno mi było uwierzyć, że bohaterki tak szybko przemijają, odchodzą, a kolejne pokolenia, mimo że też nie miały nudnego życia, już chyba mnie tak do siebie nie przekonały. Powieść kilkukrotnie sprawiła, że oczy mi się 'pociły', chwile wzruszeń mieszają się ze złością na pewne decyzje. W książce problemy teraźniejszości przeplatają się z klimatem przeszłości.

"Babcia Marcjanna byłaby szczęśliwa, widząc, ile poranionych serc znalazło schronienie 
w jej domu. Domu, przy którym nie było już obcych powiewów wiatru, 
a niebo nad nim nie miało zimnego koloru. Został tylko znany szum morza." ****


Podsumowanie - "Znany szum morza" to niezwykle udane zwieńczenie trzytomowej Sagi nadmorskiej. To przepełniona ogromem emocji, bólu i rozczarowania historia, jaka może spotkać każdego człowieka. Opowieść o zawiedzionym zaufaniu, ulatującej duszy, podeptanych marzeniach, toksycznych związkach oraz próbach podniesienia się po upadku. O szukaniu szczęścia w małych rzeczach, związkach na odległość, piętnie wojny i samozaparciu. A najbardziej o posyłaniu w świat dobra i chwilach, gdy czujemy, że na plecach wyrastają nam skrzydła. Gorąco polecam Wam ten tytuł!





* M. Majcher, "Znany szum morza", Pascal, Bielsko-Biała 2019, s. 76
** Tamże, s. 50
*** Tamże, s. 159
**** Tamże, s. 10





Książka przeczytana w ramach październikowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję


poniedziałek, 11 listopada 2019

Elżbieta Ceglarek "Moja asteroida"





Autor: Elżbieta Ceglarek
Wydawnictwo: rozpisani.pl
Data wydania: 2017
Liczba stron: 390











Po lekturze debiutanckiej powieści Elżbiety Ceglarek "Drugie życie Leny" przyszła pora na "Moją asteroidę". Na ile okładkowe chmury wnikną w tę opowieść?

Leon Kurczyński jest pilotem zakochanym w stewardessie Zofii Pisarskiej. Jednak w relację tych dwojga wkradła się zdrada - Leon nie wytrzymał życia w wierności, o czym dowiedziała się jego ukochana. Zosia nie potrafi przebaczyć występku, nie wierzy w zapewnienia "nigdy więcej", bo jeśli zrobił raz, nie cofnie się przed kolejnymi zdradami.

Natłok spraw służbowych i problemów osobistych sprawiły, że Pisarska źle się czuje, cierpi na bóle głowy a finalnie mdleje. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że w karetce znalazł się kardiolog, który objął kobietę szczególną opieką. Rzekłabym nawet, że przesadną. I jak można było przypuszczać między Zbyszkiem Woltarskim a Zosią rodzi się porozumienie. Choć przez dłuższy czas obserwujemy tak naprawdę 'trójkąt', bowiem Zosia nie potrafi odmówić Leonowi i tłumacząc swoją niekonsekwencję świętym spokojem pozwala sobą manipulować.

Bohaterka nie ma łatwo - najpierw zmaga się z trzema zainteresowanymi nią mężczyznami, jej samopoczucie jest coraz gorsze a szpitala się boi i nie chce pozwolić na porządne badania. Kiedy już udaje się jej doraźnie pomóc okazuje się, że... zostanie mamą. To nie będzie dla Zosi łatwa rzeczywistość. Wciąż musi wybierać: między miłością do mężczyzny, do dzieci oraz do latania. Bohaterka nie wyobraża sobie sytuacji, że musiałaby zrezygnować z pracy, bo to ona daje jej siłę i chęci do życia na ziemi. Czy uda jej się pogodzić prozę życia z marzeniami?

Los pokierował życiem Zofii w bardzo pokrętny sposób. Nie pozwolił jej cieszyć się z niczego zbyt długo - każda zbyt szczęśliwa chwila zostaje zastąpiona problemami, dylematami i nieoczekiwanymi zwrotami. Bohaterka zdobywa mocno zaskakującą przyjaciółkę, uczy się asertywności oraz próbuje odnaleźć się w swoich uczuciach.

"...człowiek nie jest sklepem, w którym możesz kupić własne lub czyjeś uczucia, pobawić się nimi, zużyć je, wyrzucić na śmietnik i przyjść po następne." *

Elżbieta Ceglarek ma bardzo charakterystyczny schemat pisania - skupia się na kilku głównych bohaterach, najbardziej na dwóch, i to wokół nich tworzy fabułę. U niej nie mnogość postaci, ale dokładne pokazanie uczuć, przeżyć, emocji i charakterów są najważniejsze. Już po raz drugi podarowała mi książkę, w której bohaterka ma kłopoty zdrowotne, ale boi się szpitala i jak na złość (dla samej bohaterki, w debiucie Leny a teraz Zosi) na jej drodze staje nachalny lekarz. 

Autorka pokazała nam ciekawych bohaterów: przystojnego, ale niepoważnego pilota, który tylko odpowiadając za ludzkie istnienia w przestworzach jest odpowiedzialny; spokojnego i ułożonego lekarza, który małymi kroczkami dąży do celu a między nimi kobietę - Zofię - która jest ogromnie niekonsekwentna, ulega wpływom silniejszych osób i nie ma odwagi mówić, co czuje.

Bardzo drażniły mnie rozmowy między poszczególnymi postaciami, były wciąż o tym samym, takie niepotrzebne przeciąganie liny. Na plus zasługują za to fragmenty dotyczące samego latania - dowiedziałam się jak wyglądają szkolenia stewardess oraz procedury przed lotem, w trakcie oraz po wylądowaniu.

"Kocham pisarzy, którzy potrafią wysypać garść miłości na ręce swojego czytelnika. Opowiedzieć świat. To takie piękne, gdy z kartek książki (...) można poczuć prawdziwe uczucie, nieudawane piękno, nieskończone pragnienie, nieugaszoną wrażliwość duszy. Gdy można tej nieskazitelnej miłości dotknąć, musnąć ustami i odebrać niezwykłe ciepło od kogoś zupełnie ci obcego." **


Podsumowując - "Moja asteroida" jest opowieścią o utracie zaufania, zdradzie i braku odwagi cywilnej, by się przyznać. To historia o wymówkach, ludzkich odruchach, ucieczce od rzeczywistości i nierozwiązanych problemów, pragnieniach, kolorach miłości a przede wszystkim o odnajdywaniu swojego szczęścia. Powieść dla tych, którzy wierzą w miłość ponad wszystko. Zachęcam do lektury.





* E. Ceglarek, "Moja asteroida", rozpisani.pl, Warszawa 2017, s. 115
** Tamże, s. 77





Książka przeczytana w ramach październikowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki





Za książkę dziękuję
Autorce

sobota, 9 listopada 2019

Agnieszka Walczak-Chojecka "Naprawdę jaki jesteś"





Autor: Agnieszka Walczak-Chojecka
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 30 października 2019
Liczba stron: 320




"Naprawdę jaki jesteś"
'Zagubiony między sobą a sobą
Prawda bywa śmiertelna'


Herman ma dwadzieścia cztery lata i należy do Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, który za cel obrał sobie oczyszczanie świata, szczególnie z Żydów i ludzi w pewien sposób odmiennych. W grupie z twardymi zasadami Herman chce pokazać jakim silnym jest facetem, ale się nim nie czuje. To głównie ojciec chce z niego zrobić wojownika i bojownika, dlatego zmienił mu nawet imię...

Chłopak podejmie wiele prób określenia siebie i swoich uczuć - nawiąże bliższą relację z piękną Marią, zmierzy się z tajemnicą ukrywaną latami w jej rodzinie, ale również z własną traumatyczną przeszłością oraz apodyktycznym ojcem. Bardzo mocno uderzy w niego nie tylko śmierć bliskiej osoby, ale również świadomość iż był ofiarą molestowania. Będzie musiał wybierać między rozkazami przełożonych a przyjaźnią z występującym w kabarecie Lucjanem, którego repertuar mocno razi w oczy nie tylko szefów Falangi.


Na kolejnych kartach powieści obserwujemy determinację Hermana w dążeniu do tego, by być sobą, choć nie jest to łatwe. Chłopak czuje, że w męskim ciele została uwięziona kobieca dusza i mocno ją to "mieszkanie" uwiera. Bohater buntuje się przeciwko swojej naturze i uważa, że w środku mieszka ktoś obcy. Bardziej fascynują go francuska szczotka, zdjęcia kobiecych ubrań w czasopismach czy perfumy nieżyjącej matki niż idee, w które wierzy ojciec. Tak naprawdę Herman nie chce uczestniczyć w działaniach Falangi, brzydzi się okrucieństwem, przemocą; nie cieszy go wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę.

Pojęcie transseksualizmu pojawiło się w 1949 roku, ale przecież ten problem dotykał ludzi już wcześniej. W latach trzydziestych XX wieku, czyli w czasach, gdy akcję swojej książki umiejscowiła Walczak-Chojecka osoby z płciowymi dylematami określano - często zresztą błędnie - mianem urningów, homoseksualistów, odpadów społecznych czy pomyłek Boga. 

W tle obserwujemy sytuację Polski, która znalazła się między młotem a kowadłem, czyli między faszyzmem a komunizmem. W fabule nie zabrakło postaci autentycznych, które Walczak-Chojecka bardzo lubi wprowadzać do swoich powieści. Książka ogromnie wciąga, zaskakuje, szokuje, niesie ze sobą ludzkie okrucieństwo, niezrozumienie i sprawia, że czytając zatracamy się w tej historii, bowiem czegoś takiego jeszcze na rynku nie było. Przynajmniej ja nie spotkałam się z tematyką transseksualizmu w literaturze obyczajowej. Książka nie nakazuje, by wybrać właściwą stronę barykady, nie zmusza, by się określać kto ma rację, po prostu idźmy za prawdą, tolerancją i żyjmy w zgodzie, nie odrzucając innego człowieka tylko dlatego, że czuje inaczej.

Agnieszka Walczak-Chojecka potrafi pisać książki różnorodne tematycznie, totalnie od siebie odmienne a tą powieścią udowodniła, że nie boi się kwestii trudnych, spornych czy kontrowersyjnych. Autorka płynnie przechodzi z twórczości lekkiej i zabawnej do poważnej, nie tracąc na jakości. Przekazuje maksimum treści, emocji z pominięciem zbędnych słów czy opisów. Potrafi również posłuchać wykreowanych przez siebie postaci i zaskoczyć czytelników oraz samą siebie tworząc taki finał, jaki otrzymał "Naprawdę jaki jesteś". Inny tu nawet nie pasuje.

Jak dla mnie najbardziej niezwykła w swej oryginalności książka Walczak-Chojeckiej, która urzekła nietypowym pomysłem na fabułę i na problemy głównego bohatera. Tak naprawdę, to chyba bardziej czekam na kolejny tak odmienny temat w twórczości autorki, niż na tradycyjną obyczajówkę, jestem bardzo na tak!


Podsumowując - "Naprawdę jaki jesteś" to nietypowa tematycznie historia o miłości, odwadze, poszukiwaniu siebie, ale też udowodnieniu czegoś sobie i innym. Opowieść, która porusza najczulsze struny ludzkiego odczuwania tym, jak wiele złego dzieje się wokół i są za to odpowiedzialni ludzie, nikt inny. Co z nienawiści potrafimy uczynić bliźnim... Sekrety, dramaty, tajemnice, wstyd, zapał i motywacja - to słowa klucze tej książki. Polecam!






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki






Za książkę dziękuję Autorce oraz


piątek, 8 listopada 2019

Ja tego nie komentuję, czyli stosikowo października



Hmmm....
No cóż... Uważam, że poniższe zdjęcia nie wymagają komentarza - wystarczy popatrzeć - Drodzy Państwo, oto moje stosy października! :)










przybyły PRZED targami

 Od dołu:
  • "Niedokończona baśń" - od Wyd. Znak - recenzja
  • "Komórki się pani pomyliły" - od Wyd. W.A.B. - recenzja
  • "Kwitnące lilie" - od wyd. IV Strona
  • "Splecione letnie sny" - jw.
  • "Szepty gwiazd" - od Wyd. Dragon - recenzja
  • "Znany szum morza" - od Wyd. Pascal
  • "Szczypta nadziei" - od Wyd. Filia
  • "Rachunek za szczęście" - jw.
  • "Niedaleko pada trup od denata" - od Wyd. Dragon
  • "Sprawa pechowca" - jw.
  • "Tajemnica srebra" - od Wyd. Zakamarki
  • "Powiedz życiu tak, Lili" - od Wyd. Filia
  • "Nieświęty Mikołaj" - od Wyd. Znak - recenzja
  • "Uwierz w Mikołaja" - od Wyd. Filia 
  • "Dwa światła" - od Wyd. Pascal



przybyły PO targach
Od lewej:
  • "Tylko raz w roku" - od Autorki
  • "Naprawdę jaki jesteś" - od Edipresse Książki
  • "Miłość z widokiem na Śnieżkę" - od Filii



targowy PIĄTEK

  • "Nasze jutro" - od Wyd. Vectra
  • "Alek i Pan Parasol" - od Wyd. Ezop
  • "Nadziana drożdżówka" - zakup własny za 5zł dla Pati


targowa SOBOTA

Od dołu:
  • "Promyczek" - zakup własny w celu zdobycia autografu autorki :)
  • "Drogi Święty Mikołaju" - od Wyd. Edipresse Książki oraz autorek
  • "Dzień, w którym cię poznałam" - od Wyd. Pascal
  • "Klątwa" - od Wyd. Filia
  • "Niezbyt tęga księga" - od Wyd. Adamada
  • "Tysiąc obsesji" - zakup własny w celu zdobycia wpisów autorów
  • "Moje serce w dwóch światach" - książka zdobyta w akcji Wyd. Znak
  • "Listy do Duszki" - loteria zdrapkowa w Wyd. Replika - los za 10zł :)
  • "Choinka cała w śniegu" - zakup własny IV Strona
  • "Kiedyś się odnajdziemy" - jw.
  • "Szczęście przy kominku" - jw.
  • "Bądź moim światłem" - jw.
  • "To będą piękne święta" - jw.




targowa NIEDZIELA
Od dołu:
  • "6" - zakup własny na Edipresse - było -50%
  • "Księżniczka" - od Wyd. Prószyński i S-ka
  • "Mów szeptem" - od Wyd. Kobiecego
  • "Brakujące ogniwo" - od Wyd. Lucky
  • "Józia Kłopotek i otchłań klęsk" - od Wyd. Adamada



Miałam rację, że komentarz jest zbędny? Jak się zapatrujecie na moje stosy? Co już czytaliście, co w planach, co chcecie dopiero kupić? Czekam na Wasze opinie :)

środa, 6 listopada 2019

Susan Mallery "Trzy Siostry"





Tytuł oryginalny: Three Sisters
Tłumaczenie: Hanna Ordęga-Hessenmüller
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Data wydania: 2016
Liczba stron: 432
Seria: Wyspa Blackberry tom 2




Kolejna książka z półki pożyczkowego wstydu to "Trzy Siostry" Susan Mallery, która przybyła do mnie od Magdalenardo. Wreszcie będę mogła oddać :)

Na urokliwej wyspie Blackberry stoją trzy wiktoriańskie domy zwane Trzema Siostrami. Do środkowego wprowadziła się właśnie Andi Gordon, która z dala od swego dotychczasowego środowiska zamierza zapomnieć o tym, że narzeczony porzucił ją przed ołtarzem! Po dziesięciu latach związku stwierdził, że nie jest gotowy. Żenujące było to, co zrobił później...

Z czasem Andi nawiązuje bliższą relację z mieszkanką prawego domu - Boston King, artystką zmagającą się ze śmiercią synka. Ucierpiało na tym jej małżeństwo, bo niby są razem, ale rozmijają się w kojeniu bólu, każde robi to na swój sposób, samotnie. Czy prośba Andi pomoże sąsiadce uleczyć duszę? Czy Boston i Zeke odnajdą jeszcze siebie?
Do tego duetu dołącza również Deanna Phillips z domu po lewej, która mając męża wciąż w delegacjach, sama wychowuje pięć córek. Jednak jej życie nie jest idyllą, bowiem rysy, które się pojawiły, powiększają się a kobieta popada w nerwicę natręctw. Małżeństwo rozpada się z powodu wzajemnych pretensji i jej apodyktyczności; Deanna ma wrażenie, że nawet córki jej nie chcą w swoim życiu...

Między sąsiadkami rodzi się nić porozumienia, żeby nie było zbyt sielankowo to ich problemy nawarstwiają się, bywają chwile załamania i rozbicia. A kiedy do worka wydarzeń dorzucimy zachowanie mężczyzn, to robi się niezły ambaras. Czasami bohaterom naprawdę trudno się porozumieć. Autorka poruszyła tą historią bardzo dużo realnych problemów: trauma po utracie dziecka, syndrom dziecka alkoholika, porzucenie w tak podniosłej chwili jaką jest ślub, wewnętrzny przymus do bycia ideałem, samotne rodzicielstwo, adaptacja w nowej społeczności, stawanie się kobietą.

Na urokliwej wyspie, w trzech kolorowych dziewiętnastowiecznych domach wcale nie jest tak kolorowo jak się początkowo wydaje. Ich mieszkańcy to zwykli ludzie, którzy doświadczają różnych emocji, zaś Susan Mallery potrafiła ich schematyczne zachowania czy wydarzenia z ich życia opisać w ciekawy i intrygujący sposób. Czy w każdym z domów zapanuje szczęście i miłość? Czy może muszą szukać go gdzieś daleko...?


Podsumowując - "Trzy Siostry" to historia o przyjaźni, trudnych relacjach damsko-męskich, pustce w sercu, bolesnej przeszłości oraz tkwieniu w skorupie. Opowieść o samotności, bólu, tęsknocie, goryczy, skatowanej duszy ukrytej za murem niedostępności, potrzebie poczucia bezpieczeństwa, samookaleczeniu, a przede wszystkim o nadziei, która obecna w życiu każdego człowieka powinna rosnąć wraz z każdym krokiem zmierzania do upragnionego celu.





Książka przeczytana w ramach październikowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


poniedziałek, 4 listopada 2019

Magdalena Kordel "Nieświęty Mikołaj" - przedpremierowo





Autor: Magdalena Kordel
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: planowana na 13 listopada 2019
Liczba stron: 400






Magdalena Kordel przyzwyczaiła swoich czytelników, że czas oczekiwania na Boże Narodzenie wypełnia nam lektura jej świąteczno-zimowej powieści. Nie inaczej jest i teraz - najnowsza książka "Nieświęty Mikołaj" już wprowadza odpowiedni nastrój i pozwala snuć przypuszczenia, kim jest tytułowy bohater.

"Coś, co przychodzi łatwo i bez wysiłku, zazwyczaj jest niewiele warte (...) Wszystko, co istotne, zazwyczaj wymaga poświęceń." *

Jaśmina (zwana Minką) ma dar do robienia cudów na drutach i szydełku a jej marzeniem było od dawna założenie swojego sklepu z włóczkami. Jednak zrezygnowała z własnych pragnień i założyła na siebie firmę, którą tak naprawdę zajmował się jej chłopak Radek. Gdyby nie przypadkowa wizyta jej przyjaciółki Bernadetty w biurze Radosława, Minka jeszcze długo żyłaby w nieświadomości... Kiedy ona liczyła, że ukochany się oświadczy, on przez małego Julka przekazał jej list, który rozerwał jej niewinne i naiwne serce na kawałeczki. Została nie tylko sama w życiu, ale stała się też bankrutem. Jak poradzi sobie z tak ogromnymi długami? Na kogo będzie mogła liczyć?

Nie dziwię się, że Jaśmina się załamała... Pod każdym ugięłyby się nogi, gdyby w jednej sekundzie zawalił mu się świat, stracił miłość, marzenia i odkrył, że jedynym co posiada to pies i długi, które trzeba spłacić. Na szczęście nad dziewczyną czuwali chyba z nieba rodzice, gdyż na ziemi pojawiły się obok niej przedsiębiorcza babcia i ciotka, które wraz z przyjaciółkami samej Minki zaczęły realizację szalonych planów ratowania jej życia. Największym skarbem człowieka są ludzie na których zawsze można liczyć, prawda?

"Trzeba zajmować się tym, na co ma się wpływ. Na resztę przyjdzie odpowiedni czas." **


Uwagę Minki od własnych problemów dość skutecznie odwraca historia małego Julka, który stara się być dzielniejszy niż dorośli. Kluczy, gmatwa, kłamie, byle tylko poradzić sobie w sytuacji, w jakiej się znalazł, żeby tata był z niego dumny. Pojawia się też nietypowy mecenas - Marian Okoń, który będąc małym chłopcem chciał zostać poskramiaczem królewiczów a stał się aniołem od spraw beznadziejnych oraz Nieświęty Mikołaj, którego tożsamość jest utrzymywana do końca w tajemnicy. A gdy już mowa o finale... jest mocno niespodziewany :)


Magda Kordel wlewa w serca czytelników niewiarygodnie dużo pozytywnych emocji. Pokazuje, że nawet gdy opuści nas ostatnia odrobinka wiary oraz cień nadziei ukryty w zapomnianym zakamarku, gdy naszymi towarzyszami są już tylko smutek lub rozpacz, zawsze jest szansa na lepsze jutro. Na zwątpienia i rozgoryczenie poddaje pomysł z malinówką albo zrobieniem długiego szala a wiedzcie, że w tej powieści nawet rzeczy zrobione przez Minkę mają własne zdanie. Ogromnie podobała mi się historia z zieloną czapką czy rękawiczkami z rudymi końcówkami palców...

Tak, to jest powieść na chandrę. Na żal, ból i odrzucenie. Uzdrawia, gdy tracimy nadzieję, podnosi na duchu, pokazuje jak wiele jest możliwe, gdy ma się obok siebie wsparcie i wspólnie wymyślony dobry plan. Powieść przywraca wiarę w dobro i zaprzecza teorii, że od przeznaczenia się nie ucieknie.

"...święta, w których dla każdego człowieka najważniejszy jest drugi człowiek, które przypominają o potrzebie wybaczania oraz o wierze, nadziei i miłości!" ***


Podsumowując - "Nieświęty Mikołaj" to historia będąca dowodem na to, że na prawdziwych przyjaciół oraz kochającą rodzinę możemy liczyć w każdej sytuacji, nawet najbardziej krytycznej. Opowieść o przywracaniu wiary, nadziei, determinacji, wytrwałości oraz splotach przypadków i magii przedświątecznego czasu. Cudownie pocieszająca, z nieodłącznym 'kordelowym' humorem, który potrafi przeprowadzić czytelnika na drugą stronę tego "mostu" najeżonego kłopotami, w sposób możliwie bezbolesny.





* M. Kordel, "Nieświęty Mikołaj", Znak, Kraków 2019, s. 113
** Tamże, s. 235
*** Tamże, s. 324




Książka przeczytana w ramach październikowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...