poniedziałek, 31 lipca 2017

Natalia Sońska, Agata Przybyłek "Przyjaciółki"






Autor: Natalia Sońska & Agata Przybyłek
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: czerwiec 2017
Liczba stron: 336













Prawdziwa przyjaźń to towar deficytowy. Oczywiście nie twierdzę, że to niemożliwe, ale przyjaźnie od czasów dzieciństwa czy młodości często nie są w stanie przetrwać próby czasu i odległości. Wiem o tym doskonale, gdyż każdą szkołę kończyłam w innym mieście i kontakt na odległość - choć sporadyczny - przetrwał do dziś tylko z jedną osobą.

Jak bardzo potrzebny nam w życiu codziennym przyjaciel przekonujemy się każdego dnia - gdy chcemy dzielić swe smutki i radości. Możemy wysłuchać, służyć dobrą radą, przytulić, pocieszyć, ale i sprowadzić "na ziemię". To właśnie o tym jest ta powieść - o przyjaźni. Poznajmy główne bohaterki.

Anna i Ludmiła poznały się na studiach. Ich pierwsza rozmowa nie należała do tych z górnej półki, ale bardzo szybko relacja się pogłębiła i stały się nierozłączne. Chociaż czasami różniły się w niektórych kwestiach to nie zdarzały im się kłótnie. Los sprawił, że nawet swoich mężów poznały tego samego dnia. A jak w rzeczywistości wygląda teraz ich życie?

Anka jest szczęśliwą matką i żoną Kamila. Ich maleńka córeczka - Basia - każdego dnia wywołuje uśmiech na twarzy i pozwala złagodzić ból tęsknoty za mężem-marynarzem. Wiedziała, że czekają ją długie miesiące rozłąki, ale miłość była tak wielka, że wydawało jej się, że da radę. Jednak pływający od prawie dziesięciu lat w marynarce handlowej Kamil, stara się uspokoić żonę i kiedy tylko statek znajduje się na wodach Zatoki Adeńskiej telefonuje do niej. Somalijscy piraci nie mają jednak litości i tym razem ich wybór pada właśnie na jednostkę Kamila. Część załogi zostaje zastrzelona, część porwana... Telefon od pracodawcy wywołuje szok u Anki. Nie do końca wierzy w to co się stało. Jest załamana brakiem wiadomości o losach męża. Na kogo będzie mogła liczyć w trudnych chwilach? Czy Miłka stanie na wysokości zadania i wesprze przyjaciółkę? Jaki los spotkał Kamila?

Ludmiła prowadzi wraz z mężem Piotrem restaurację. Starają się jak mogą, by przekazany im przez jego rodziców interes prosperował dobrze, jednak doskonale widać, że każde z nich chciałoby robić coś innego. Miłka marzy o fotografowaniu, jednak odsunęła swe pragnienia na bok, by nie psuć małżeńskiego szczęścia połączonego wspólną pracą. Tylko czy na pewno to związek idealny? Czy nie lepiej podążyć za marzeniami? Piotr wciąż stara się dogodzić żonie, pokazać jak bardzo ją kocha. Dzięki kumplowi załatwia Miłce wymarzoną pracę i... co dostaje w zamian? Ona nawet nie potrafi mu wyznać miłości! Co zmieni w ich życiu problem Anny oraz wyjazd Ludmiły do Toskanii?


Dwie kobiety, dwa małżeństwa, dwa kryzysy. 
Na przykładzie historii Anny autorki pokazały, jak bezpieczna przystań jaką jest dom może zmienić się w miejsce kojarzące się tylko i wyłącznie z kłótniami, problemami, żalem i bólem. W bohaterce nawarstwiły się same negatywne uczucia dotyczące Kamila oraz Ludmiły. Dwie dotychczas najbliższe jej osoby ofiarowały wsparcie i stabilizację a w tak krótkim czasie została sama... Czy rzuci wszelkie kłopoty i zmieni miejsce pobytu czy zacznie walczyć? Wszak uzyskać pomoc w instytucjach ku temu stworzonych jest - wbrew pozorom - trudno a ona od zawsze wierzyła w nierozerwalność małżeństwa.

Zaś wkraczając w codzienność Miłki i Piotra uzyskujemy opowieść jakich wiele - są razem, choć tak naprawdę osobno. On ją kocha, schyla niebo a ona tego nie dostrzega i wciąż marzy o innym życiu podliczając kolumny cyfr. Szansa na odmianę pojawia się niespodziewanie właśnie dzięki mężowi, jednak czy gdyby wiedział jak to się skończy to czy podjąłby taką samą decyzję? Po powrocie żony jest jeszcze gorzej, brakuje szczerości a za fasadą radości i chęci wspólnego wyjazdu kryje się tajemnica kobiety. Czy Piotr zareaguje tak samo jak Anna?

"Przyjaciółki" to powieść o bliskości i przyjaźni oraz ich obecności w naszym życiu. To dowód na teorię o tym, że w najtrudniejszych sytuacjach potrzebujemy wsparcia, ale jednocześnie że bliskim pęka z bólu czy żalu serce a nie są w stanie pomóc, często "ślepi" na prawdziwe problemy czające się obok. Wtedy konieczna jest analiza uczuć kogoś z zewnątrz, kto otworzy nam oczy i z dystansu spojrzy na sytuację. Bez zbędnego balastu emocjonalnego uzmysłowi nam wtedy jakie kroki należy podjąć, by ratować swoją przyszłość.

Anna i Ludmiła nie przypuszczały, że mogą znaleźć się równocześnie na życiowym zakręcie. Nie sądziły, że po tak wielu latach po raz pierwszy się pokłócą. Czy dla ich przyjaźni wyjdzie jeszcze słońce? Czy przetrwają ten życiowy sztorm? Jaki finał przygotował dla nich los? Czy będą szczęśliwe?

Narracja jest wprawdzie trzecioosobowa, jednak losy głównych bohaterów poznajemy z perspektywy całej czwórki, dzięki czemu możemy sytuację ocenić bardziej obiektywnie - ogromnie ucieszyło mnie to rozwiązanie.

Duet Sońska-Przybyłek poradził sobie z napisaniem tej obyczajówki na tyle dobrze, iż nie jest łatwo odkryć która pisarka opisała losy konkretnej bohaterki. To wspaniała powieść o przyjaźni i miłości - pokazuje jak bardzo idealne życie może się poplątać pod wpływem chwili a o miłość niektórzy walczą a inni ją niszczą.
Jednak autorki nie uniknęły nużących fragmentów, które niewiele wnosiły do treści i wciąż powtarzały to, co już było wiadome. Również kilka faktów nie do końca - moim zdaniem - pasuje do treści, jak choćby somalijski szpital dla kogoś kto ma traumę w stosunku do somalijskich piratów! Moją uwagę zwróciło również kilka mało prawdziwych szczegółów w scenach dotyczących porwania statku i dryfującej łodzi, ale nie będę pisać o konkretach, by nie zdradzać zbyt wiele.

Podsumowując - jeśli macie ochotę na lekką powieść z odrobiną adrenaliny to sięgnijcie po "Przyjaciółki". Jestem ciekawa, którą bohaterkę obdarzycie sympatią a która będzie musiała unieść ciężar Waszej irytacji jej postępowaniem. Poznacie też teorię o tym, że małżonkowie to świetni gracze...



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

niedziela, 30 lipca 2017

Wróciłam i ... przedłużam konkurs!

Kochani Czytelnicy!

Melduję iż z urlopu wróciłam (nawet pranie już w szafach:)).
Miałam dwa tygodnie odwyku od blogosfery i internetu, bowiem w pokoju nie miałam połączenia z internetem, nawet w telefonie. Ba, nawet sieć komórkowa działała mi tylko na parapecie... A podczas pobytu poza ośrodkiem nie miałam czasu na grzebanie w telefonie :)

Dlatego proszę o wyrozumiałość - chwilę potrwa zanim nadrobię zaległości. W pierwszej chwili staram się o terminowe Pod hasłem :D

Rozmów o literaturze jednak nie brakowało - w sąsiednim pokoju mieszkał bowiem mol książkowy - Kasia, z którą obgadałam niejedną polską autorkę - za wszelkie krostki na języku - przepraszamy!
A Kasię - jak się okazało moją czytelniczkę - pozdrawiam :)

Tak jak miałam w planie udało mi się też uściskać jedną z blogerek - Gosię B. Poprzeszkadzałam jej troszkę w pracy, ale cieszę się z naszej krótkiej rozmowy! Dzięki Gosia :)

Zdarzyła mi się również ciekawa przygoda z książką "Siostry" Agnieszki Krawczyk. Moja córa wypatrzyła, długie ręce męża wyciągnęły spod pomostu prowadzącego na plażę a ja napisałam ogłoszenie i tego samego dnia książkę oddaliśmy w ręce właścicielki. Choć była to książka z biblioteki i już mieliśmy plan awaryjny jak ją oddać jeśli nikt się nie zgłosi...


Ale do rzeczy!



Jako że mnie nie było i nie mogłam porządnie Wam przypomnieć na portalach o tym, że kończy się konkurs telewizyjny... PRZEDŁUŻAM TERMIN TRWANIA DO 5 SIERPNIA! Zachęcam do brania udziału :)
Szczegóły TUTAJ

czwartek, 27 lipca 2017

Konkurs telewizyjny - masz czas do północy!



Chcesz zostać współtwórcą wywiadu z Anną Mentlewicz, od lat związaną z telewizją, autorką powieści o Stelli Lerskiej?

Weź udział w konkursie - zadaj pytanie i wygraj!

Wszystkie szczegóły znajdziecie TUTAJ - macie czas do północy!

wtorek, 25 lipca 2017

Tomasz Małkowski "O Kamilu, który patrzy rękami"




Autor: Tomasz Małkowski
Ilustrator: Joanna Rusinek
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2017
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda









Kiedy przybyła do nas książeczka Tomasza Małkowskiego, już sam tytuł wywołał w mojej Siedmiolatce zdziwienie - bo jakże to ktoś patrzy rękami?? No przecież od tego są oczy! Jednak byłam twarda i zupełnie nic nie wytłumaczyłam. Odpowiedziałam jedynie spokojnie, że wszystko jest wyjaśnione w środku.... i zaczęłyśmy lekturę.

Kamil jest pięciolatkiem, który urodził się niewidomy. Nie wie jak wygląda świat, jakie ma kolory czy kształty. Choć to ostatnie akurat jest w stanie odkryć za pomocą dotyku. Chłopiec od najmłodszych lat jest traktowany poważnie i bez wskazywania jego ułomności, ma normalną rodzinę - rodziców i sześcioletnią siostrę Zuzię oraz psa - Lupiego. Kamil chodzi do przedszkola i co ciekawe - nie jest jedynym niewidomym w grupie! Ela też nie widzi, tyle tylko że od niedawna, bowiem straciła wzrok w wyniku choroby. Jak reagują na brak jednego zmysłu inne dzieci?

Ale to nie wszystko! Niewidomy pięciolatek ma nawet obowiązki! Nakrywa stół do posiłków lub ściera go po ich zakończeniu. Wyrzuca śmieci a przede wszystkim potrafi sam się ubrać oraz zjeść. Tego akurat nie potrafiła zrozumieć ciocia Helenka, która podczas odwiedzin próbowała - bardzo usilnie - nakarmić chłopca. To zresztą ogromnie interesująca postać a w połączeniu z wciąż przytakującym jej wujkiem Kazikiem tworzą wyśmienity duet.

Jestem po wrażeniem tej książeczki! Autor w doskonały sposób przedstawił małym - i nie tylko - czytelnikom, jak wygląda życie osób niewidomych, zwłaszcza dzieci. Udowodnił, że tacy ludzie chcą i potrafią żyć normalnie. Owszem potrzebują naszej pomocy; owszem popełniają błędy, ale w żadnym wypadku nie możemy ich odrzucać albo poniżać.

Pięcioletni bohater pokazał, że niewidomi też mogą jeździć na rowerze czy na nartach, kiedy całą rodziną wyruszali na wycieczkę rowerową lub na stok. Jaki jest na to sposób?

Ale zdarzają się też wpadki - z rozbitą szybą, zagubieniem w centrum handlowym,
pomyleniem pięter w bloku czy z kolejką chłopców do zjeżdżalni. Czasem potrzebna jest pomoc innych, czasem skrucha a w innym wypadku zrozumienie w oczach dzieci czy dorosłych.
Autor wiele trudnych sytuacji opisał z dużą dawką humoru, dzięki czemu Siedmiolatka mogła się uśmiechnąć a w przeciwnym wypadku mogło dojść nawet do łez. Mam tutaj na myśli sytuację z pewnym panem w ZOO albo z pracownikiem muzeum. Konfrontacje z dorosłymi wielokrotnie doprowadzały nawet mnie do irytacji na ich zachowanie względem chłopca... Jak choćby urodzinowe wyjście do restauracji całej rodziny Kamila... Oczywiście wszystkie te scenki miały finalnie pozytywny wydźwięk.


Wyśmienita książeczka dla kilkulatków, która pokazuje jak być tolerancyjnymi względem tych, którzy nie są w pełni zdrowi. Ale przecież mają tak samo ciekawe czy zwariowane pomysły jak my. Przeżywają niezwykłe przygody każdego dnia a czasami coś, co dla nas jest zwyczajne, dla nich jest wielkim wydarzeniem czy wyczynem. Brawo Panie Tomaszu - stworzył Pan mądrą, piękną, ale jednocześnie bardzo humorystyczną książeczkę edukacyjną - edukuje w dziedzinie życia. Porusza jakże ważny problem, jakim jest ułomność, w tym
przypadku brak wzroku. Pięcioletni chłopiec jest idealnym bohaterem obrazującym świat niewidomych. Mimo braku jednego zmysłu jest pogodny, samodzielny i nie znosi kiedy inni się nad nim litują. Chce po swojemu poznawać świat, choć czasami grozi to upadkiem.

"O Kamilu, który patrzy rękami" to zbiór krótkich rozdziałów, które opisują różne sytuacje czy przygody z życia rodziny. Dzięki dużej czcionce oraz przejrzystości i przyswajalności tekstu jest to lektura do samodzielnego czytania przez dzieci sześcio- lub siedmioletnie. Dodatkowym atutem są ilustracje, które świetnie współgrają z opisywanymi wydarzeniami a charakteryzują się wspomnianym już wcześniej humorem. Kolejnym plusem są dialogi: liczne, zabawne a całość - wraz z litym tekstem - przepełniona emocjami. Gorąco polecam!




Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książeczki
dziękujemy Pani Ewie

niedziela, 23 lipca 2017

Bogna Ziembicka "Bądź przy mnie"



Autor: Bogna Ziembicka
Wydawnictwo: JAK
Data wydania: 2017
Liczba stron: 212 z całości woluminu (664s.)
Seria: Różany (tom 4)
Wydanie kompletne. tom II
288str (t.3); 212 (t.4);








Po lekturze pierwszego tomu sagi autorstwa Bogny Ziembickiej myślałam, że wiem czego mogę się spodziewać... Że będzie to opowieść o losach kilku bohaterów, dość przewidywalna i właściwie to ciężko było wtedy odgadnąć co zostało opisane w kolejnych czterech tomach! Bo cóż te postacie mogą robić...?
Na szczęście pisarze mają doskonale rozwiniętą umiejętność dbania o czytelnika - o odpowiednią ilość parzonej melisy na uspokojenie czy też kawy lub coli wypijanej litrami, by dotrwać do późnych nocnych godzin.

Każdy tom sagi Różany zaskakiwał mnie czymś innym. Pisałam o tym w poprzednich recenzjach dlatego dziś skupię się na "Bądź przy mnie" - powieści stanowiącej czwartą część cyklu.

W chwili wybuchu drugiej wojny światowej Joachim znajdował się w Afryce. Jednak za radą przyjaciela postanowił uciekać, ponieważ jako Niemiec w Tanganice - podległej Wielkiej Brytanii - mógł bardzo łatwo dostać się do niewoli. Pomagająca mu w faktorii Almaz zorganizowała mu grupę ludzi, przy pomocy których miał przedrzeć się przez Kenię na tereny podległe Włochom. Ileż emocji towarzyszyło mi podczas czytania opisu tej podróży. Nie była ona łatwa ze względu na to, iż tereny nie były przyjazne człowiekowi - obce plemiona, dzikie zwierzęta...

Joachim dotrze do upragnionej Europy, uda mu się spotkać z rodziną a po wielu perypetiach również z Zuzanną. Zakochany Niemiec nie zdaje sobie jednak sprawy, że jego pochodzenie uniemożliwi mu pełnię szczęścia, na które tak długo czekał. Wszak w czasie wojny to on jest stroną wroga, najeźdźcy a Zuzia nie może się z nim pokazywać ani okazywać uczuć, gdyż sprowadzi tym samym nieszczęście nie tylko na siebie, ale przede wszystkim na małego Stasia. To sytuacja ogromnie trudna. Jak pokonać działania wojenne, by móc prawdziwie kochać? Mówi się, że miłość pokona wszystkie przeszkody, ale dwoje ludzi z przeciwnych stron barykady? Czy to może się udać? Czy Zuzia i Joachim mają szansę? Czy kiedykolwiek będą razem? Jak bardzo Ziembicka skomplikuje im życie?

Czwarta część cyklu to opowieść o okresie wojny z perspektywy mężczyzny - Joachima, który czuje się jak trędowaty. Wszyscy uświadamiają mu, że jako Niemiec jest winny wszystkich nieszczęść, bo to przecież jego naród wyrządził ludziom krzywdę. Najbardziej zabolały go jednak słowa pani von Chojnovski, babci Zuzanny, która uświadomiła mu jak wygląda wojna z perspektywy zwykłych ludzi.

W "Bądź przy mnie" autorka ujawniła kilka, nieznanych dotąd faktów z życia panny Hulewicz, których my czytelnicy, nie znaliśmy czytając poprzednie tomy. Choć oczywiście znaczna większość powieści to życie, losy, przygody wojenne i przeżycia Joachima. Ziembicka po mistrzowsku opisała przeprawę bohatera przez afrykańskie tereny. Wielokrotnie powiało grozą - ucieczka na drzewo przed lwami, spotkanie z murzyńską czarownicą a przede wszystkim chwila, gdy został okradziony i ranny. Sępy mnie przeraziły!

Pośród grozy, strachu pojawiło się jednak coś, co wprowadza do książki element rozluźnienia. Myślę, że nikt nie zdołałby odgadnąć co to jest... Pewna Niemka - Ilona - podczas działań wojennych prowadziła dziennik, wpisując tam swoje krótkie notki dotyczące różnych dni i zdarzeń. Nie przypuszczałam, że o tak traumatycznych chwilach można napisać prawdziwie, ale jednocześnie z humorem.

Autorka podarowała nam prawdziwe spojrzenie na czas wojny, nie tylko w Europie i nie tylko z perspektywy Polaków, jak to bywało dotychczas w literaturze. To naprawdę bardzo realny obraz Polski, Niemiec i Afryki w czasie, gdy nikt nie mógł być pewny kto wróg a kto przyjaciel. Gdzie wszystkie chwyty były dozwolone a za odpowiednią liczbę pieniędzy można było sprzedać czy kupić wszystko i każdego.
A w plątaninie uczuć i strachu, pośród wystrzałów i nalotów kwitła miłość Polki i Niemca. Wyśmienicie wykreowani bohaterowie i jakże szczegółowo przedstawione ich myśli oraz uczucia targające zakochanymi sercami. Kogo słuchać? Jakie decyzje podejmować? I jeszcze list mający zaważyć na ich przyszłości...

I to już koniec czwartego tomu sagi z Różanami w tle... Tomu przepełnionego wojną, cierpieniem, głodem, ale i miłością, zdradą i poczuciem odpowiedzialności. Przede mną już tylko piąta - finałowa - część, po którą zamierzam sięgnąć już jutro. Jestem ogromnie zaintrygowana, bowiem nie mam pojęcia co tym razem przygotowała Bogna Ziembicka a nie ukrywam, że jak dla mnie to kilka wątków pozostało jeszcze do wyjaśnienia.






Poprzednie wydanie:




"Droga do Różan"
"Wiosna w Różanach"
"Tylko dzięki miłości"
"Bądź przy mnie"
"Na zawsze Różany"



Książka przeczytana w ramach majowych wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


piątek, 21 lipca 2017

Podsumowanie mojego czytelnictwa - czerwiec 2017

Bardzo późno w tym miesiącu to podsumowanie, ale wciąż coś publikowałam i jakoś tak odkładałam publikację, że wylądowała dziś :)


W czerwcu miało być więcej niż w maju, ale nie wyszło... Pokonał mnie czas poświęcony konkursowi i zakończeniu zerówki u córy :)

Ale liczę, że cały rok nie będzie tak zły jak mi się czasem wydaje...

A jak Wam poszło w czerwcu?



Liczba przeczytanych książek9
Liczba przeczytanych stron: 2 462

Co w przeliczeniu na dni daje  82  strony dziennie.
Liczba stron przeczytanych w 2017:  17 056

W ramach wyzwań:
Grunt to okładka - 1
Mini czelendż - 0
Pod hasłem  - 4
12 u Wiedźmy - 1
 
52 książki  - 9
Dla dzieci  - 3
Ebooki - 1



Przeczytałam w tym miesiącu:  

"Mati, Rafi i chomik z kosmosu" Rafał Kotek - bardzo oryginalna bajka dotycząca ekologii a w roli nauczyciela kilkuletnich bohaterów występuje... chomik z kosmosu! Super pomysł :)

"Zula i porwanie Kropka" Natasza Socha - magiczna i mądra historia o przyjaźni, chęci niesienia pomocy, w której nie brakuje również "czarnych charakterów, idealna nie tylko dla dzieci :)

"Słoneczna przystań" Agnieszka Krawczyk - nienawidzę tej książki! Tylko dlatego, że moja przygoda ze Zmysłowem i jego cudnym klimatem oraz mieszkańcami dobiegła końca... Ja nie chcę! Protestuję! Chcę jeszcze :) Nic więcej nie napiszę - bo nie... zajrzyj do recenzji

"Debiutant" SJ Hooks - to miał być ciekawy erotyk, jednak pożycie wykładowcy  i studentki nie zostało w pełni wykorzystane... On zramolały, zachowujący i wyglądający jak emeryt, ona - otwarta i wyuzdana a poza nimi... niemal nikt i nic...

"Baśń o perle" Anna Gibasiewicz - niezwykła i przepiękna opowieść o tym, co powinniśmy tak naprawdę doceniać w życiu. To nie jest współczesna opowieść naszpikowana fantastyką, lecz historia oddająca klimat dawnych, znanych nam dorosłym w dzieciństwie

"Zemsta na ekranie" Anna Mentlewicz - w  życiu Stelli Lerskiej nie brakuje zaskoczeń, intryg i podniesionego ciśnienia. Bardzo dużo się dzieje a humor poprawia niezawodna... papuga! :)

"Czerwień Jarzębin" Katarzyna Michalak - drugi tom najnowszej serii autorki; poraża i intryguje, zaskakuje i częstuje emocjami - już nie mogę się doczekać na tom 3!

"Kształt gruszki" Magdalena Kołosowska - znali się od przedszkola - jednak Igę i Pawła rozdzieliła... przyjaźń i życie. Wspólna tajemnica, o której nie wiedziało jedno z nich stanie się powodem do... no właśnie - jak zakończy się ich historia? Znakomita obyczajówka :)

"Nakarm mnie" Julita Strzebecka - oryginalny debiut, który są tematyką trafił w niszę - szczegółowo można zaznajomić się z tematyką otyłości na własne życzenie oraz zafascynowanych nią feedersów. 




Opublikowałam też:

- recenzję "Tylko dzięki miłości" Bogny Ziembickiej

- sporo postów z wynikami poszczególnych zadań konkursowych oraz finalny post z nagrodami :)


Filmy:

Inferno (2016)- 6/6
"Smerfy. Poszukiwacze zaginionej wioski" (2017) - seans kinowy z córą
"Dom w głębi lasu" (2012)  - 4/6
Serial Banshee  - cztery serie - zakończony :)

środa, 19 lipca 2017

O urlopie przyszłym i ...przeszłym :)

Taaak....
Ten post miał pojawić się w ubiegłe wakacje. Obiecywałam i Wam i sobie małe podsumowanie, ale niestety... Czas pędzi tak szybko, że nie zdążyłam napisać nic a potem uznałam, że okres zimowy nie sprzyja wspomnieniom tamtych chwil.
Ale że w przyrodzie nic nie ginie to teraz napiszę to i owo :)

Cieszycie się?
A może nie macie ochoty?
Kto nie ma niech nie czyta dalej... choć będą też fotki i spostrzeżenia osoby niepełnosprawnej dotyczące ułatwień i kosztów.

U ubiegłym roku na wakacjach byliśmy nad jednym z polskich jezior. Pogoda bywała różna - jak to w Polsce... Jednak nie samymi kąpielami człowiek żyje - zwłaszcza jeśli tak jak ja - nie potrafi pływać i radością jest wejście po pas do wody z dzieckiem w kole ratunkowym :)

Kiedy pogoda nie pozwalała na wodne igraszki mieliśmy sporo planów awaryjnych :) Zaliczyliśmy:
- parę kroków od kwatery przejażdżki konne dla najmłodszych
- park linowy i mini ZOO w Lesznie
- park rozrywki pod Poznaniem - dużo dmuchańców, zabawy w sali pod dachem, trochę miniatur, zwierząt żywych a przede wszystkim ścieżka przyrodnicza na wysokości - świetna!
- Parowozownia Wolsztyn
- Galeria Rzeźby Ptaków w niedalekiej miejscowości
- ZOO poznańskie - plus dla osób z kartonikiem za szybą samochodu - darmowy parking. Wejście na teren ZOO dla osoby z legitymacją - bilet ulgowy dla mnie oraz uwaga! dla osoby towarzyszącej :) ZOO nie zachwyciło. Duży teren, zwierząt mało, do tego dość chłodno i chwilami deszczowo było. Fragmentarycznie skusiliśmy się na jazdę ciuchcią. Co na plus - żeby nie było, że wszystko do kitu - Motylarnia i niedźwiadki :)
- okoliczny opencaching - w miejscu urlopowania i tam gdzie jeździliśmy - też uskuteczniliśmy :)

Pobyt jak to w typowej małej turystycznej miejscowości urozmaicaliśmy sobie "bujakami" (córa), kebabami/frytkami (tata) oraz węgierskimi smakołykami (mama). Na szczęście tuż obok naszej kwatery co rano swój postój miał samochód-sklep a dokładniej piekarnia, który dostarczał świeże pieczywo i drożdżówki czy ciasta :)

Nie brakowało nam też imprez plenerowych, w których córa chętnie brała udział wykonując różne zadania a otrzymywane gadżety cieszyły :)

Ogromną radością dla mnie była możliwość spotkania się z kimś dla mnie bliskim - całą rodziną przejechali wtedy spory kawałek do naszej kwatery, bo jednak byłam bliżej niż zwykle... :)

W drodze powrotnej do domu zatrzymaliśmy się we Wrocławiu, by zobaczyć tamtejsze ZOO ze słynnym Afrykarium. Warto!
Niepełnosprawni - znów mają zniżki biletowe, parking tuż przy wejściu... Tylko na trasie jedynie ławki dawały krótki odpoczynek nogom...
Polowaliśmy też na krasnale na wrocławskim Rynku, dzielna dwójka wkroczyła na most pokutnic kościoła Marii Magdaleny a potem tuż obok na jarmarku zakupiliśmy kilka włoskich przysmaków




Mój balkon po powrocie wyglądał cudnie - wykorzystuję wtedy wszystkie suszarki a nawet sznury, by korzystając pogody szybko pozbyć się zalegających brudów... Po urlopie w ciepłych krajach byłoby tego zdecydowanie mniej....








To już było....

Nastały nowe wakacje i nowy urlop... Tym razem polskie morze, jak co dwa lata...  Liczę na ciut pogody a oprócz plażowania mamy w planie mnóstwo innych atrakcji. Zamierzam też uścisnąć jedną z blogerek :)

Zanim jednak urlop to uskuteczniałam ciasta najprostsze w świecie, które może jeść mój Cukiereczek - z owocami sezonowymi:

z truskawkami

jeżynami w cieście i na żywo

oraz mix
Musiałam nawet znaleźć przelicznik form, bo zmieniłam tortownicę na większą... zbyt szybko znikało ciasto :)

Miłego urlopowania / czytania / jedzenia / szybko mijających dni w pracy!


poniedziałek, 17 lipca 2017

Czerwiec przyniósł wiele :) - stosikowo

W czerwcu przesyłki były bardzo skumulowane.

Nie przychodziły pojedynczo, tylko od razu stadkami...
Raz listonosz miał dla mnie całą tonę zaś innego dnia sama odebrałam z poczty stosik a później w domu dostałam jeszcze co nieco :)







Oto jak wyglądały stosy:




Piękny widok, prawda? :) A to napięcie zanim otworzę koperty.... :)



W czerwcu w stosikowie pojawi się coś, co książką nie jest - zamówiłam dla córy dwa nowe etui na pompę - cudne!























Pora ujawnić co skrywały paczki i paczuszki :)


Stosik nr 1

Od dołu:
  1. "Debiutant" - do recenzji od Harper Collins Polska - recenzja
  2. "Powtórka" - do recenzji od IV Strony
  3. "Nakarm mnie" - do recenzji od Autorki - recenzja
  4. "Zemsta na ekranie" - do recenzji od Autorki oraz Wyd. Melanż - recenzja
  5. "Baśń o perle" - do recenzji od Autorki - recenzja




Stosik nr 2

 Od dołu:
  1. "Kształt gruszki" - do recenzji od Feerii - recenzja
  2. "Madonny z ulicy Polanki" - do recenzji od Autorki oraz Prószyński i S-ka
  3. "Spacer nad rzeką" - do recenzji od Filii
  4. "Przyjaciółki" - do recenzji od IV Strony
  5. "Wszystko wina kota" - finalny egzemplarz od Novae Res
  6. "Stacja Jagodno. Życie jak malowane" - do recenzji od IV Strony wraz z dodatkiem do malowania sobie tegoż życia :)


Stosik nr 3 - tytuły doskonale widoczne, więc napiszę tylko, iż to zakup własny - całość za jedyne 60zł :)






Za egzemplarze recenzyjne a tym samym zaufanie - bardzo dziękuję :)



Które książki mieliście okazję czytać? Które Was zauroczyły? Które odradzacie a na które mielibyście ochotę? :)

sobota, 15 lipca 2017

Krystyna Mirek "Prawdziwa miłość" - przedpremierowo




Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: planowana na 17 lipca 2017
Liczba stron: 336
Seria: Saga rodu Cantendorf tom 3









W środę dotarła do mnie niespodziewana przesyłka - cudowna książka wraz z breloczkiem. Ucieszyłam się ogromnie, bowiem to trzeci tom najnowszej serii Krystyny Mirek a na wyjaśnienie wątków czekałam już wystarczająco długo :) Historia zawiesiła w próżni losy bohaterów w bardzo emocjonującym momencie...


Kate Milton po wstrząsających odkryciach i biegu w deszczu leży ciężko chora. Lekarz, rodzice i siostra są załamani, bowiem niewiele można zrobić. Żadne środki nie pomagają. Madame Eleonor widzi tylko jeden ratunek - potrzebna jest wiedźma Alice! Tylko, że ona akurat opuszcza miasteczko i udaje się w świat, ku lepszej przyszłości, z dala od zamku Cantendorfów i tajemnic dotyczących swojej przeszłości. Na szczęście zadziała jej szósty zmysł - Alice usłyszała wysyłane w myślach wołanie o pomoc od trzech kobiet? A kim są pozostałe dwie?
Klementynę Hammond zgubiła chęć poznania prawdy o tym, co udało się odkryć Kate jeszcze przed ślubem. Dlaczego tak szybko? Gdzie odnalazła wskazówkę nie będąc żoną... Gdy gospodyni odkryła gdzie należy szukać, los spłatał jej psikusa i zatrzasnął drzwi do skarbca z kluczem od zewnątrz. Czy jedynej strażniczce tajemnicy przyjdzie tutaj umrzeć? Czy znajdzie się ktoś, kto zechce jej szukać? Wszak wszystkich pochłonęły poszukiwania Lady Adler... To trzecia kobieta, której wezwanie na pomoc wyczuła wiedźma Alice. Czego Isabelle może pragnąć? Wygląda przecież na to, że będąc w ciąży i planując ślub z hrabią ma wszystko, na co tak długo czekała?! Tyle tylko, że zaczęło się w niej budzić sumienie i domagać sprawiedliwości. Isabelle stała się bardziej ludzka, emocjonalna i wrażliwa. Czy to przez rozwijające się w niej życie? Zaczyna poważnie rozmyślać nad tym jak pokierować swoim życiem... Czy iść za głosem serca czy rozumu... Aleksander czy Robert...
Jakich wyborów dokonają bohaterki? Możecie mi wierzyć - autorka niejednym zaskoczyła. A myślałam, że wszystko już przewidziałam i lektura będzie tylko potwierdzeniem moich domysłów...

W cieniu jakże ważnych wydarzeń, które rozgrywają się w umysłach i sercach  kluczowych bohaterów, nie można zapomnieć też o Edith, ciotce hrabiego. Panna Cantendorf ogromnie mnie zaskoczyła w tym tomie! Zwłaszcza w kwestii przeciwstawienia się siostrom i... buta :)

"Prawdziwa miłość" to trzeci tom urokliwej sagi o licznych tajemnicach w życiu pewnego hrabiego. Kto przeczytał dwie początkowe części z niepokojem i szybszym biciem serca wyczekiwał na finał. Do głowy przychodziło mnóstwo pytań, wątpliwości i niepokoju o los postaci, które zapewne - tak jak i ja - polubiliście. Choć oczywiście nie wszystkie... :) Jednak pamiętajcie, że każdemu należy dać szansę na zmianę, na podejmowanie lepszych decyzji, na porzucenie "ciemnej strony mocy".

Powieść wkrada się w nasze łaski już od pierwszych stron, ponieważ nie trzyma nas w niepewności - powracamy do bohaterów w chwili,  w której pozostawił nas tom drugi. Akcja nie biegnie jednak zbyt szybko. Niespiesznie wnikamy w historię, przeżywamy podejmowane decyzje, zniknięcie bohaterów i nietypowe akcje poszukiwawcze. Dopiero spowiedź gospodyni sprawia, że książkę wręcz się połyka, czytałam jednym tchem, nie do końca wierząc w to co czytam. Do czego ta kobieta była zdolna... To był niewątpliwie magiczny czas... dla Klementyny i dla mnie...

Jak Krystyna Mirek zakończyła Sagę Rodu Cantendorfów? Nie zdradzę ani słowa. Bo nawet gdybym napisała, czy to po mojej myśli czy też nie, domyślilibyście się finału. Wszak znacie moje gusta :) Dlatego na koniec wspomnę tylko, iż warto sięgnąć po serię. Język jest typowy dla autorki - czyta się szybko, lekko i przyjemnie a akcja osadzona w przeszłości jest przyjemną odskocznią od współczesnych historii, która kusi, nęci i nie pozwala zapomnieć o przerwie w czytaniu.

Podsumowując - jeśli nie poznaliście jeszcze opowieści o wielkiej miłości, niezwykłej tajemnicy, zagmatwanych losach, zdradzie i uczuciach to jest to idealny moment, by przeczytać trzy tomy pod rząd. Tutaj nie ma miejsca na nudę, bowiem zarówno sprawy uczuciowe jak i dotyczące przyszłości rodu Cantendorf znacznie się komplikują co odbija się na zdrowiu niektórych postaci. Gorąco polecam Wam nowy pomysł Krystyny Mirek na ciekawą powieść obyczajową. Ja jestem zachwycona!





"Tajemnica zamku"
"Cena szczęścia"
"Prawdziwa miłość"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


piątek, 14 lipca 2017

Anna McPartlin "To, co nas dzieli"




Tytuł oryginalny: The Space Between Us
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: czerwiec 2017
Liczba stron: 416









Twórczość Anny McPartlin była mi od dawna polecana przy okazji wszelakich konkursów czy też zapytań o autorów, których nie znam a warto... Jakoś nie mogłam się czasowo tak ustawić, by sięgnąć po "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" czy "Ostatnie dni Królika", ale kiedy w nowościach pojawiło się "To, co nas dzieli" pomyślałam, że to jest ten moment. Czas poznać jak pisze irlandzka autorka. Jakie są moje wrażenia?


wakacje roku 1990; Dublin
Lily Brennan i Eve Hayes są przyjaciółkami, które los rozdzielił tego lata. Lily zarabia w restauracji na czesne do college'u, gdzie wybiera się po wakacjach, zaś Eve została w rodzinnej miejscowości i podnosi na duchu chłopaka Lily. Dziewczyny piszą do siebie listy pełne tęsknoty i opowieści o tym, co u której słychać w sprawach egzaminów, pracy, pasji oraz spraw sercowych - typowe przeżycia nastolatek. Listy te zostały zamieszczone na początku każdego rozdziału książki.

To było jednak ich ostatnie wspólne lato... Przyjaźń od pieluch zakończyła się na dwadzieścia długich lat... Dlaczego? Autorka tylko sygnalizuje drobnymi wtrąceniami, że coś się wydarzyło. Że ktoś popełnił błąd. Że ktoś powiedział prawdę. Że ktoś stracił przyjaźń. Że wystarczyło porozmawiać a nie zamykać się w kokonie ciszy i izolacji.


Rok 2010; Dublin
Po wielu latach na obczyźnie, gdzie robiła karierę, Eve wraca do domu. Porządkuje dom po śmierci ojca; wspomina przeszłość i jakże szczęśliwy czas. Pod wpływem nostalgicznego nastroju poszukuje w internecie informacji o Lily, bowiem bardzo brakuje jej przyjaciółki. Zaczyna spotykać się ze swoją miłością sprzed lat - Benem, choć jest żonaty to Eve nie potrafi zapomnieć. Podczas jednej ze schadzek dochodzi do wypadku - samochód prowadzony przez pijanego kierowcę potrąca parę idącą drogą... W szpitalu Eve spotyka Lily i nagle świat się dla niej zmienia. Kobieta nie ma pojęcia co dzieje się z Benem, ale właśnie wtedy uświadamia sobie, że naprawdę go kochała. Szkoda, że tak późno...
Czy dawne przyjaciółki odbudują swoją relację? Czy będą szczere? Jak potoczą się ich losy?


McPartlin skupiła się w swojej powieści na przyjaźni. Na pierwszym planie umieściła przyjaźń Eve i Lily, dwie jakże różne osobowości. Lily zawsze była delikatna, uwielbiająca się śmiać, ciepła i troskliwa. Znajomi mówili o niej "słoneczko", bowiem zawsze była bardzo pogodna. Uwielbiała pomagać innym, nawet kosztem własnego czasu wolnego. Marzyła o medycynie, jednak ponad swoje marzenia postawiła miłość do Declana... Czy było warto? Moim zdaniem ten związek od początku był toksyczny, zabijał w niej radość życia, przytłaczał. Declan był brutalny w łóżku, nie dawał jej pieniędzy ale nie chciał też, by pracowała. Wymagał punktualnych posiłków a dwukrotne - w ciągu dwudziestu lat - spóźnienie się z kolacją wywoływało ogromne kłótnie.... Na śniadania Lily każdemu z członków swojej rodziny robiła coś innego, bo tak lubili... Żyła jak robot, ale dzięki spotkaniom z Eve znów ma energię i siły, by stać kimś, kogo sama będzie szanować. Nie chce już być na każde zawołanie, nie chce być kontrolowana, strofowana, zmuszana. Nie chce wyrzekać się przyjaciół...

Po drugiej stronie stoi Eve - zimna i wyrachowana bizneswoman, szczera do bólu, beztroska i pewna siebie. Otwarta i samolubna, nieomylna i mówiąca wprost co myśli. Jej życie było dokładnym przeciwieństwem życia dawnej przyjaciółki. Z uwagi na to, że była sama, mogła robić co i kiedy chciała. Jej codzienność była poświęcona tylko i wyłącznie pracy. Teraz wszystko się zmieniło. Jest przykuta do łóżka, zdana na łaskę innych, ale nie traci pogody ducha, stara się walczyć pomimo kolejnych ciosów wprost w serce. Brat i przyjaciele (to kolejne aspekty tej więzi ukazane przez autorkę) wciąż gromadzą się przy jej łóżku i wspierają. Dzięki temu Eve ma siłę pomyśleć też o tym, by pomagać innym.

Książka pokazuje też jak wygląda życie w krajach objętych wojną, jak są postrzegani homo- lub biseksualiści, jaki wpływ na ludzi mają toksyczne związki, dlaczego czasem trzeba ukryć zdradę pod wymyślonym kłamstwem, jaki wpływ na dorosłe życie ma przemoc rodziców względem dzieci a także jak bardzo wydarzenia z przeszłości rzutują na przyszłość. Zawsze jest jednak iskierka nadziei na lepsze jutro.

Pewnie zastanawiacie się co wydarzyło się latem 1990 roku... Tego nie zdradzę. Autorka bardzo długo ukrywała prawdę przed czytelnikami. Pojedyncze sygnały, które pojawiały się co jakiś czas dawały impuls, który rozpoczynał proces myślowy - próbowałam domyślić się prawdy... Udało mi się to w połowie... Nie do końca spodziewałam się takich rewelacji... Ale ucieszyło mnie to, że ostatecznie przydało się to czegoś innego :) Tak, wiem piszę zagadkami, ale nie mogę ujawnić Wam szczegółów... Sami musicie je odkryć.

Czy twórczość Anny McPartlin stanie się moją ulubioną po tym pierwszym spotkaniu? "To, co nas dzieli" początkowo mnie nieco nudziła, nie mogłam wciągnąć się mocno w fabułę do tego stopnia, by trudno mi było odłożyć lekturę. Nie ciągnęło mnie też, by po nią sięgnąć w każdej wolnej minucie... Dopiero kiedy akcja się rozkręciła, czułam że muszę teraz, już, natychmiast poznać zakończenie... Jest to powieść lekka, ale oparta na autentycznych wydarzeniach.
Dlatego ujmę to tak - koniecznie muszę poznać inny tytuł pióra irlandzkiej autorki, licząc jednocześnie na więcej Irlandii w irlandzkiej opowieści :)





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

czwartek, 13 lipca 2017

Wywiad z Anną Gibasiewicz, autorką "Baśni o perle" oraz wyniki konkursu - wywiad #13




Kiedy układałam pytanie do konkursu z perłą, nie przypuszczałam że otrzymam tak cudowne odpowiedzi!

Bardzo dziękuję Wam za udział i zanim przejdziemy do wyników zapraszam na lekturę wywiadu z autorką :)












ejotek: Nazwisko Anny Gibasiewicz pojawiło się na liście polskich autorów w chwili, gdy wydała swoją debiutancką książkę - „Baśń o perle”. Niewiele jednak informacji znalazłam na temat samej autorki.
Wiem jedynie, że jest Pani świeżo upieczoną doktorantką (gratuluję!). W jakiej dziedzinie?
Anna Gibasiewicz: Bardzo dziękuję:-) Tak, obroniłam doktorat z nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwo. Napisałam monografię, czyli literacką biografię o życiu i twórczości dziewiętnastowiecznego pisarza dla dzieci i dorosłych.


ejotek: Jak narodził się pomysł, by oprócz doktoratu napisać książkę?
AG: Pisałam od zawsze, odkąd pamiętam. Na długo zanim zaczęłam doktorat, napisałam opowiadanie, pt. Jesienne liście, które zdobyło wyróżnienie w konkursie pt. Miłość niejedno ma imię. Mam też w szufladzie kilka bajek. Natomiast bezpośrednią przyczyną napisania Baśni o perle były pozamykane biblioteki w czasie wakacji i przymusowy postój w badaniach:-)


ejotek: Jak długo powstawała historia perły?
AG: To nie był proces ciągły. Pierwsza część powstała w jedne wakacje, a druga i trzecia w kolejne, czyli trwało to cały okrągły rok. Samo pisanie wszystkich trzech części powstało w trzy miesiące, czyli dosyć długo jak na tak krótki tekst.


ejotek: A dlaczego akurat bajka z morałem a nie na przykład kryminał czy powieść obyczajowa?
AG: Baśnie to jeden z moich ulubionych gatunków literackich z dzieciństwa. Chciałam przekazać coś pozytywnego najmłodszym, ale też i wszystkim innym, dla których uniwersalne wartości na zawsze pozostaną ważne, jak choćby nadzieja.


ejotek: Czy to pierwsze dzieło literackie, które powstało czy może pierwsze upublicznione?
AG: Pierwszym upublicznionym opowiadaniem było wspomniane wcześniej opowiadanie pt. Jesienne liście i opublikowane w zbiorowym tomie pokonkursowym.



ejotek: Poczuła już Pani jak to jest być autorką? Apetyt na więcej rośnie? :)
AG: Odrobinę podczas spotkań z dziećmi:-) Chęć pisania jest gdzieś w środku i jest ona niezależna od okoliczności życiowych.



ejotek: Jak czytelnicy reagują na „Baśń o perle”?
AG: Pozytywnie:-) Nawet chyba bardzo pozytywnie:-)


ejotek: Kto był pierwszym szczęśliwcem czytającym tekst?
AG: Moi najbliżsi. A taką najbardziej pierwszą moja mama, potem tata no i rodzina i przyjaciele. Zanim jeszcze bajka powstała w całości, opowiadałam ją na dobranoc dzieciom w mojej rodzinie, a jest ich spora gromadka:-)



ejotek: A jakie są dalsze plany? Chce Pani pozostać przy literaturoznawstwie czy może zostać tylko i wyłącznie pisarką?
AG: Czas pokaże:-)



ejotek: Czyli jak rozumiem będzie kolejna książka?
AG: Mam taką nadzieję.


ejotek: Uchyli Pani rąbka tajemnicy co to będzie?
AG: Będzie to druga część Baśni o perle:-) Dalsze dzieje bohaterów.



ejotek: To świetna wiadomość! Jak spędza Pani wolny czas? Co sprawia, że odpływają problemy i troski?
AG: Jeżdżę na rowerze, ostatnio gram w piłkę z moimi siostrzeńcami:-), chodzę na spacery do lasu i na łąki, spotykam się z moją rodziną i przyjaciółmi.


ejotek: A czy lubi Pani czytać książki?
AG: Uwielbiam:-) W moim rodzinnym domu zawsze bardzo dużo się czytało i tak mi pozostało do dziś. Ostatnio przeczytałam 13 pięter Filipa Springera i Panią Einstein Marii Benedict.


ejotek: Na koniec moje ukochane pytanie – jakie są marzenia Anny Gibasiewicz?
A.G.: O, jest ich trochę, są małe i duże, prozaiczne i idealistyczne:-)

ejotek: Bardzo dziękuję za chwile poświęcone na wywiad a jednocześnie życzę spełnienia marzeń.
Myślę, że uczestnicy konkursu czekają z niecierpliwością na ostatni punkt programu, czyli ogłoszenie kto wygrywa „Baśń o perle”.
AG: Ja również bardzo dziękuję za rozmowę.Chciałabym jednak wcześniej odpowiedzieć na pytania Limonette

1. Dlaczego akurat baśń dla dzieci? Skąd pomysł na przybranie historii w taką, a nie inną formę?
AG: Baśń jako gatunek literacki pozwala na przekazanie uniwersalnych wartości, które może odkrywać nie tylko dziecko, ale też wciąż na nowo dorosły. Pisałam baśnie sama będąc dzieckiem:-) Poza tym literatura dziecięca i młodzieżowa na tyle mnie fascynowała, że chciałam badać ją naukowo. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w moim otoczeniu, w rodzinie i wśród przyjaciół jest dużo dzieci :-)
 


2. Jakie są Pani plany związane z pisarstwem? Czy planuje Pani następną książkę? Jeśli tak, czy będzie to coś w podobnych klimat do "Baśni o perle" czy też coś zupełnie odmiennego?
AG: Oczywiście chciałabym dalej pisać przeróżne książki. Na razie zaczęłam opowieść o dalszych losach bohaterów Baśni o perle. Mogę zdradzić, że pojawią się też nowe postaci.







Anna Gibasiewicz: A teraz pora na wyniki konkursu. Wybór był naprawdę trudny, bo każda wypowiedź miała swój urok, poruszała piękne kwestie i wzruszała. Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom konkursu za wzięcie w nim udziału. Było mi bardzo miło. Życzę wszystkim wszystkiego, co najlepsze. Trzy "Baśnie o perle" trafiają do.... magdalenardo, Badylarka Domatorka, Aga S. oraz Dagmara Kowalewska!  Tak, macie rację to cztery :) Postanowiłam bowiem przyznać jedną nagrodę więcej :)
 

ejotek: Dziewczyny, gratuluję! :)

Poproszę o Wasze adresy oraz treść dedykacji jaką chcecie w książce na mojego maila - w tytule:"Konkurs z perłą - adres" (ejotek1980[małpa]gmail.com) 
 
Nagrody zostaną przesłane przez Autorkę.


Jednocześnie przypominam Wam, że trwa Konkurs telewizyjny - zapraszam do udziału.

wtorek, 11 lipca 2017

Przemysław Piotr Kłosowicz "Zdobywcy oddechu"



Autor: Przemysław Piotr Kłosowicz
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 200











Każdy kto zna mnie i moje czytelnicze upodobania wie, że zaczytuję się w powieściach obyczajowych. Bardzo lubię książki, których miejsce akcji to Kraków. Nie stronię też od debiutów. Dlatego nie zdziwi Was fakt, iż sięgnęłam po "Zdobywców oddechu" Przemysława Piotra Kłosowicza. Jakie są moje wrażenia?


Bohaterów miało być trzech. Tak głosił opis.
Według sporządzonych przeze mnie notatek wynika, że są między dwudziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia i mieszkają w Krakowie.

Pierwszy ma czterdzieści sześć lat i nie wstydzi się swojego wieku. Mieszka na czwartym piętrze w centrum miasta, prowadzi wykłady i pisze o kobiecie imieniem Gośka. Ironizuje, szydzi ze studentek i ich matek oraz zarobków. Twierdzi, że dzień należy zacząć od oddechu (a da się inaczej?). Snuje teorie o wierności, kościele, śmierci oraz wyskakiwaniu oknem. Dopiero w toku czytania tego niby-rozdziału okazało się, że bohaterem i zarazem pierwszoosobowym narratorem jest Wiktor. Facet, który zrobił ogromny problem z jazdy autobusem i cierpi na depresję.
Język narratora jest ogromnie trudny; czasami są to bardzo krótkie zdania oderwane zupełnie od siebie nawzajem a urywane myśli nie pozwalają do końca pojąć o co chodzi. Był taki fragment, mówiący o tym, że ojciec Wiktora nie rozumiał co syn do niego mówi - pomyślałam: nie dziwię się!

Drugim bohaterem jest dwudziestosiedmioletni Piotrek, którego zaskakują profile randkowe innych. Jego początkowe wynurzenia dotyczą seksu, orgazmu, związków i rozstań. Wspomina też o Lenie oraz kimś, kogo nie potrafi zapomnieć. Nadal szuka swego ukochanego.

Zaś trzeci bohater - Zbigniew - lat dwadzieścia pięć, to krępy i niski gość z odstającymi uszami, który marzy o miłości, ale nie radzi sobie z upływającym czasem. Jego życie nie było różowe, gdyż matka była toksyczna i chciała, by nie rzucał się w oczy, zaś ojca określił mianem "wypełniacz" - wypełniał przestrzeń i polecenia... Właściwie to była dla mnie najlepsza narracja - zrozumiała, bez urywanych zdań.


"Zdobywcy oddechu" to niewątpliwie powieść, której nie można określić mianem standardowej, typowej czy zwyczajnej. To lektura przepełniona refleksjami nad życiem, choć niestety bohaterowie nie dostarczają optymizmu. Ich przemyślenia są z reguły pesymistyczne. Autor poruszył ich ustami mnóstwo tematów - jest Newton, polityka, cuda techniki, witaminy, kobiety lekkich obyczajów, czekolada Wedla i polszczyzna Miodka. Są brazylijskie seriale i przysłowia, narodziny dziecka czy radości płynące z posiadania kota. Określiłabym powieść jako "szwarc, mydło i powidło" - niczego tutaj nie brakuje. Bywa głupio i naukowo, refleksyjnie i z wulgaryzmami. A na deser jest czarny humor.

Debiut cechuje się brakiem wątków, brakiem typowej fabuły i wydarzeń, na które się czeka, kibicuje lub rozpacza. Tutaj tego nie ma! Dialogi to towar mocno deficytowy, zaś monologi są przydługawe. Całość skupia się na Wiktorze, Zbyszku i Piotrku, którzy dostarczają czytelnikowi jedynej, nazwijmy to, rozrywki. Śledzimy ich przemyślenia i choć bywają irytujący to przecież tylko na nich i ich marudzeniu możemy się skupić. Są doskonale scharakteryzowani i pokazują jak może wyglądać życie, z codziennymi problemami, jakże często ukrywanymi przed społeczeństwem.

To jednak nie wszystkie cechy szczególne, wyróżniające książkę spośród rozlicznych debiutów. Autor okazał się by magikiem słowa - postawił na oryginalny pomysł, totalnie niezwykłe wykonanie - drugiego takiego utworu nie spotkałam w literaturze. To lektura obowiązkowa dla tych, którzy lubią psychologiczne ujęcie w książkach.

Na pewno nie jest to powieść skierowana do wielbicieli obyczajówek czy w ogóle książek pisanych standardowo. Czyli na bank nie jest dla mnie! Tak, ma rozliczne plusy, o których napisałam, bo wiem że dla wielu warto. Ale to zupełnie nie moja bajka... Nie potrafiłam się wciągnąć w treść, tak jak na to zasługuje. Początek był mocno niestrawny, długo nie mogłam zrozumieć kiedy jest mowa o którym z bohaterów. Język napawał mnie strachem czy dotrwam choćby do połowy. Nudziłam się, męczyłam i nie czerpałam żadnej radości z tej książki.

Podsumowując - "Zdobywcy oddechu" to lektura specyficzna, pokazująca jak bardzo powieść może różnić się od powieści. By została doceniona musi znaleźć się w rękach nietypowego czytelnika. Lubię metafory, gry słów czy literacką żonglerkę pomysłami, ale tym razem to do mnie nie przemówiło. Może przeczytałam ją w złym momencie życia? Może Wy odnajdziecie w niej coś dla siebie. Zdecydujcie sami.





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Zatytułuj się, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorowi oraz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...