Tytuł oryginalny: The Dogs of Christmas
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 9 listopada 2017
Liczba stron: 296
Czasami żyjemy z dnia na dzień rozpamiętując przeszłość i starając się czerpać radość z każdej chwili. Jednak wystarczy iskra, moment, rozbłysk czy wydarzenie, które mimo naszej początkowej niechęci zmieniają nasze podejście do tego, co jeszcze nas czeka.
Zajrzymy do małego miasteczka Evergreen, położonego za zachód od Denver, u stóp Gór Skalistych. W domu na zboczu mieszka dwudziestoośmioletni Josh Michaels, którego życie w ciągu najbliższych trzech miesięcy ma się diametralnie zmienić. Oczywiście on nie ma o tym pojęcia a początkowo jest nawet oburzony i zły... Ale może po kolei.
Pierwszego października w domu Josh'a dzwoni telefon. To sąsiad - Ryan - z prośbą o zaopiekowanie się psem swojej byłej dziewczyny - Luzakiem, bowiem on musi polecieć do Francji, ratować brata. Josh jest przeciwny, nie doszedł do siebie po odejściu Amandy, nigdy nie miał psa i nie ma pojęcia jak się to stworzenie 'obsługuje'. Niespodziewanie okazuje się, że Luzak to Lucy i na dodatek oczekuje szczeniąt! Josh nie ma szans, bowiem Ryan ucieka a psia mordka rozmiękcza serce... Jak mężczyzna sobie poradzi? Wszak jego wiedza o psach ogranicza się jedynie do tego, że jak głaskasz to merda ogonem :)
Na szczęście doskonałą pomoc znajduje w osobie Kerri, pracownicy pobliskiego schroniska. Ta znajomość rozświetla mu znacząco tematykę nie tylko świata zwierząt, ale i ludzi. A z każdym dniem jego uporządkowane, choć samotne dotychczas życie, ulega gwałtownym zmianom... Dom przemienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki a życie... Josh nie może pogodzić się z tym, że nie wszystko w jego przeszłości było pozytywne. Rozpacza nad rozstaniami, stworzył istne muzeum z ołtarzykiem swojej byłej dziewczyny co nie przysparza mu nowych znajomości czy sympatii.
Każdy kolejny dzień w domu na stoku dostarczył mi nowych wrażeń. Miałam szansę poznać bohatera z wielu stron - jego zachowanie wobec rodziny, znajomych, obcych oraz zwierząt. Jego początkowy lęk, strach i panika pod wpływem psich oczu przemieniły się w opiekuńczość. Dzięki Lucy przestał być samotny a oblodzony karton spowodował niezłe zamieszanie.
Powieść Bruce'a Camerona to lektura przepełniona szczęściem, tęsknotą, próbą odcięcia się od przeszłości oraz tego, co złe. Jest doskonałym dowodem na to, że życie staje się lepsze kiedy ma się psa. Przeżywamy wtedy bardziej wartościowe chwile i lepiej czerpiemy pozytywy z każdego dnia. To właśnie czworonożni przyjaciele przekazują nam istotną naukę, że powinniśmy cieszyć się tym co mamy a kiedy trzeba - powinniśmy iść dalej...
Arika |
Podczas lektury wciąż miałam przed oczami suczkę Arikę, która chodzi już po łąkach w innym świecie... Ale kiedy mieszkałam u rodziców była cudownym przyjacielem, opiekunką świnki morskiej, matką trzech miotów szczeniąt. Była z nami przez wiele lat i to ja bardziej przeżywałam oddawanie jej szczeniąt niż ona sama... Może dlatego lepiej odczuwałam historię Lucy... Może dlatego bardziej przeżyłam tę opowieść... Wzruszałam się, złościłam, rozczulałam i śmiałam. Fantastyczna!
"Bo towarzyszenie nam, ludziom, to sens życia psów (...)" *
Podsumowując -"Psiego najlepszego" to cudowna opowieść o ratowaniu Bożego Narodzenia, miłości człowieka do psa i psa do człowieka oraz konieczności i umiejętności pożegnania się z przeszłością. Piękna, pełna wzruszeń historia suczki, która odmieniła życie wielu ludzi. Ale też książka o mężczyźnie, który szukał sensu życia, tylko potrzebował kogoś, kto mu go wskaże.
* W. Bruce Cameron, "Psiego najlepszego", Wyd. Kobiece, Białystok 2017, s. 245
Szczenięta Ariki - miot I |
A ta gromadka to miot III |
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, Wspomnienia z wakacji, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
Mi wystarczy "Był sobie pies" Camerona... Zwłaszcza, że szczenięta w domu miałam już nie raz i zapewne widziałabym w tej ksiązce więcej błędów, niż w poprzedniej ksiązce Camerona xD
OdpowiedzUsuńTo na pewno ciepła i przyjemna książka, w sam raz na przedświąteczny czas :)
OdpowiedzUsuńDla mnie była bardzo klimatyczna i idealna na ten czas :)
UsuńTo książka, którą mam na liście i jestem jej bardzo ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie mam jej w planach ): Szczenięta Ariki cudne :D
OdpowiedzUsuńTo dopisz :)
UsuńPrawda, że sympatyczne gromadki :) tylko nie wiem dlaczego nie mam fotki z drugiej partii dzieciaków...
Cudowna :) ja też tę książkę odebrałam bardzo osobiście
OdpowiedzUsuń:) witaj w klubie
UsuńCudowna :) ja też tę książkę odebrałam bardzo osobiście
OdpowiedzUsuńCudowna :) ja też tę książkę odebrałam bardzo osobiście
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała przeczytać. Poprzednia książka autora dosłownie mnie rozczuliła.
OdpowiedzUsuńPoprzednia jeszcze jest mi nieznana... Kiedyś... Ale cieszę się, że Tobie się podobała i rozczulała - dobrze wróży :)
UsuńByłam zachwycona powieścią "Był sobie pies" i myślę, że ta również przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńKolejny pozytywny głos za tym, żeby poznać 'Był sobie pies' :) Niniejsza bardzo mi się podobała, była lekka, przyjemna i zaskakująca :) A jednocześnie niosąca przesłania
UsuńCudne szczeniaczki. :)
OdpowiedzUsuńPoprzednia książka Camerona mi się podobała, więc myślę, że i z tą będzie podobnie.
Znacznej większości się podobało a ja nie znam, za to czytałam niniejszą powieść :) Czas odwrócić role... ja czytam Psa a Wy psie święta :)
UsuńUrzekła mnie bardzo ta historia. Jest idealna na święta :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
UsuńUwielbiam psy, ale przyznaję, że nie przepadam za książkami, gdzie sporym tłem są zwierzęta. Właśnie z czułością wspomniałam, jak nasza suczka miała takie maluchy - och, było bardzo wesoło, ale na szczęście był to jednorazowy incydent, bo później wysterylizowaliśmy Lorę. :)
OdpowiedzUsuńSylwuś, taaakie spore tło naprawdę rozczula :) Nie można obok tej powieści przejść obojętnie
UsuńU nas też miała być sterylizacja, ale tata wciąż był w pracy a nikt inny nie chciał się podjąć jazdy z Ariką do weterynarza...
Miała 3 mioty i za każdym razem pieski szybko znalazły nowe domy :)