czwartek, 9 kwietnia 2015
Kate Morton "Strażnik tajemnic"
Tytuł oryginalny: The Secret Keeper
Tłumaczenie: Magdalena Koziej
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2013
Liczba stron: 560
"Strażnik tajemnic" jest drugą w kolejności książką Kate Morton, którą miałam okazję przeczytać. W lutym poznałam "Dom w Riverton", debiutancką powieść autorki, jednak do tej pory jej nie opisałam. Dlaczego? Otóż napotkałam wiele opinii o twórczości tej australijskiej pisarki i wszystkie ogromnie wychwalały jej pióro. Mnie lektura pierwszej książki nie powaliła na kolana (a tego oczekiwałam po tych opiniach), ale postanowiłam poczekać na kolejne spotkanie (nastało dość szybko za sprawą wyzwania do pojedynku przez Aine) z twórczością i wtedy dopiero wyrobić własne zdanie. Zapraszam dziś na moje wrażenia ze "Strażnika tajemnic" a może kiedyś napiszę i o wydarzeniach w Riverton... Dziś pozostaje mi przeprosić Was za długą recenzję, miałam wenę twórczą :)
Powieścią rządzą trzy kobiety: Laurel, Dorothy i Vivien. Laurel jest aktorką i córką Dorothy a jako szesnastolatka siedząca w domku na drzewie zobaczyła coś, co na długo zapadło jej w pamięć. W dniu urodzin najmłodszego dziecka państwa Nicolson - Gerry'ego - na ich podwórzu pojawia się tajemniczy i złowróżebnie wyglądający mężczyzna. Laurel widzi doskonale wymianę zdań między nim a matką, która na ręku trzyma chłopca a w dłoni nóż do tortu. Mężczyzna zostaje nim zabity a psychika Laurel i Gerry'ego już na zawsze będzie nosiła ślad tego wydarzenia. Skąd matka znała tego człowieka? Dlaczego go zabiła? Po co odszukał Dorothy po dwudziestu latach? Czego chciał? By się tego dowiedzieć, pięćdziesiąt lat później Laurel rozpoczyna potajemne śledztwo, zwłaszcza że leżąca w szpitalnym łóżku matka wypowiada imię Vivien i każe sobie przynieść z kufra na strychu książkę z dedykacją i zdjęcie. Kim dla niej była Vivien? Matka twierdziła, że przyjaciółką, czy aby na pewno?
Autorka pokazując osobę Dorothy cofnęła się do jej dzieciństwa i młodości, która wypadła w czasie wojny. Poznajemy Dolly podczas pracy, służby w domu lady Gwendolyn i fabryce amunicji. Wraz z nią poczujemy smak miłości, rozczarowania a przede wszystkim brak perspektyw na przyszłość. Nie spodobała mi się jej postać od początku. Nie po tym jak traktowała Jimmiego i jego miłość, nie po tym jak odrzuciła jego zaręczyny, nie po tym jak wciąż myślała o kłamstwach, pieniądzach i szantażu. Owszem nie miała łatwego życia, ale wielu jej działań to nie usprawiedliwia. Dolly była naiwna, rojąca sobie rzeczy czy sytuacje, które nie mają pokrycia w prawdziwym życiu a jedynie w jej wyobraźni na przykład przyjaźń z Vivien czy spadek po lady Gwendolyn.
Vivien natomiast początkowo była dla mnie damą z wyższych sfer, niedostępną i dumną. Niewiele o niej konkretnych informacji w początkowej części książki - pochodząca z Australii, aktualnie żona pisarza, pomagająca innym w trudnym wojennym czasie. Jednak nie do końca szczera z mężem, zapadająca na tajemnicze choroby, które przymuszały ją do pozostania w domu. Czemu Vivien tak okrutnie potraktowała Dorothy, kiedy przyszła oddać jej medalion? Dlaczego ukrywała przed ludźmi swoją działalność?
Dopiero w miarę wyjaśniania się kolejnych wydarzeń z przeszłości, które w 2011 roku odkrywa rodzeństwo Nicolson ujrzałam prawdę o tej kobiecie. Czy to sprawiło, że polubiłam ją bardziej? Chyba tak. Powiem chyba nawet, że czułam do niej większą sympatię niż do zachowań Dorothy.
Może nie wszystko układa się w naszym życiu po naszej myśli. Może nie zawsze jest kolorowo i radośnie. Często najpierw trzeba przeżyć trudny czas, zgrzeszyć, cierpieć i pozwolić innym wyrządzać sobie krzywdę. Wszystko po to, by odkupić winy z przeszłości. By wymazać z serca tą winę za czyjąś śmierć, za czyjeś zachowanie albo za swoje. Czy Dorothy odkupiła już swoje winy zakładając rodzinę, kochając męża i dając mu piątkę dzieci? Sprawdźcie!
Fakt, że lubię dobre powieści nie jest dla nikogo, kto zagląda na mojego bloga, tajemnicą. Nie stronię od grubszych woluminów. Jednak historia z kart książki powinna wciągać od początku, trzymać w napięciu, dawkować wydarzenia, wzbudzać emocje i nie nudzić. Pewnie wiele osób będzie oburzonych moją opinią (trudno, cenię sobie wolność słowa), ale twórczość autorki nie pochłania mnie całkowicie, tak jak bym tego oczekiwała. Owszem opisywane zdarzenie z 1961 roku jest dramatyczne, ma wpływ na wielu ludzi, zmusza ich do pewnych skrajnych decyzji. Jest też przyczyna tego zachowania, którą po czterdziestu latach próbują wyjaśnić dzieci sprawczyni. Autorka, jak wielu przed nią i po niej, opisuje też wojnę, jak wyglądała ona w Wielkiej Brytanii, w Londynie. Bombardowania, zaciemnienia, pomoc innym czy racjonowanie żywności, ale czegoś mi zabrakło. A może to przesyt zbyt barwnym językiem? Odczuwam zmęczenie zbyt dużą ilością zdań, które - moim zdaniem - mogłyby zostać przesiane nieco i czyniły lekturę bardziej emocjonującą. Trudny był dla mnie początek powieści - przez trzy pierwsze wieczory czytałam po zaledwie pięćdziesiąt stron. No nie byłam w stanie więcej, zasypiałam... Dopiero kiedy akcja nabiera tempa, kiedy poszczególne wydarzenia się wyjaśniają, kiedy Laurel zdobywa nowe informacje, gdy działa wręcz jak doskonały detektyw (czyta pamiętniki, listy, odwiedza londyńskie miejsca występujące w tej historii), wtedy książka zaczęła być świetna i nie mogłam się oderwać. Obniżam jej jednak ocenę za ten nudnawy początek.
Ja lubię bogate w treści i pięknie napisane powieści, ale przesada też nie jest wskazana. A to właśnie ma miejsce w tym przypadku. Zbyt upiększone opisy sytuacji chwilami mnie nużyły i odciągały od chęci poznania dalszej części historii Dorothy i jej dzieci, które tropiły przeszłość matki. To druga w ostatnim czasie książka (wcześniej był "Smak tulipanów" A. van Heugten), która pokazuje jak bardzo tajemnice z przeszłości rodziców mają wpływ na życie dzieci. Dlaczego musi dojść do tragedii, by te szokujące fakty mogły znaleźć światło dzienne? Jak głęboko i daleko trzeba sięgnąć, by dowiedzieć się wszystkiego? I czy się uda? Jak prawda wpłynie na los rodziny? Czy pozostałe siostry poznają prawdę o matce? Czy Laurel uda się porozmawiać z matką jeszcze przed jej śmiercią?
Jedno muszę przyznać na pewno - autorka wręcz "zabiła" mnie zakończeniem. Pozytywnie. Czegoś takiego się nie spodziewałam, choć domyślałam się nieco wcześniej niż zostało to ujawnione. Ten finał przypomniał mi końcówkę książki "Trzynasta opowieść" D. Setterfield. Ale nie zdradzę dlaczego.
Podsumowując moje luźne spostrzeżenia dotyczące powieści stwierdzam, że Kate Morton pisze szczególnie. Ma dar barwnego wyrażania swoich myśli i układania ich w poetyckie zdania, akapity i rozdziały. Rozumiem, że nie każdy lubi tak napisane powieści, całkowicie podpisuję się pod petycją, by tak odrobinkę okroić upiększanie fabuły. Zawsze daję książkom szansę, nie rzucając ich po trzydziestu stronach, tak było i w tym przypadku. Naprawdę warto poznać twórczość autorki, tylko trzeba cierpliwie przeczekać dwieście stron. A może to ja jestem przewrażliwiona i początek nie jest nudny? Może, każdy ma prawo do własnej opinii. Moja jest taka. Aczkolwiek, chętnie sięgnę po inne tytuły Morton.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Wyzywam Cię na pojedynek, Pod hasłem, 52 książki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niezłe tempo! Gratulacje!! :)
OdpowiedzUsuńNiezłe to w ostatnich dwóch dniach, bo wcześniej to myślałam, że nie dam rady...
UsuńDziękuję :)
Ciekawa jestem Twojego zdania
Ja też przeczytam, ale już nie będę się spieszyć. ;)
UsuńA czytasz już?
UsuńJa teraz muszę odczytać recenzyjne, bo ciut mnie Strażnik przetrzymał :P
Zaczęłam, ale na czytniku czytam równolegle Ogrody Księżyca, więc to najpierw skończę. I mam ogromną ochotę na Motylka K. Puzyńskiej, więc może zmienię kolejność :)
UsuńCierpliwie czekam więc na Twoją opinię :)
UsuńCzyli trzymanie wielu sroczek nie popłaca, hmmmm.... u mnie nie popłacają kolejki jedynie :) Zrobiła się taka na 8 ksiażek :( Nie licząc tej co czytam... I jednej już przeczytanej czekającej na opisanie...
Jak zawsze twoje opinie są bardzo zachęcające i już nie raz były bodźcem do wyboru kolejnej książki. Tym razem też bardzo chętnie dopiszę tę pozycję do książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńDziękuje i pozdrawiam
Cieszę się, że do czegoś się przydaję :)
Usuńmiłej lektury...kiedyś :)
Czytałam jej "Zapomniany ogród" i "Milczący zamek". Obie powieści mi się bardzo podobały:) Nieraz tak jest, że wszystkim się podoba a Ty czytasz i się zastanawiasz, czy to z Tobą coś nie ta, czy z innymi:D
OdpowiedzUsuńGosia mnie rozumie :) Trafiłaś z tym zdaniem w sedno.
UsuńBo to nie jest tak, że mi się nie podobało. Ale z powodu początkowej nudy - po prostu nie w moim guście - nie mogę się zachwycić, uwybitnić itp. Bardzo dobra i kropka.
Przydługie opisy mogą rzeczywiście nużyć. Ale mimo wszystko mam ochotę na tę powieść.
OdpowiedzUsuńW podstawówce nużyły mnie opisy przyrody a teraz wiem, że w powieściach dla dorosłych mogą nudzić opisy nie tylko przyrody, ale i za długie opowiadanie o czymś co nie ma znaczenia (zbyt duża chęć napisania większej ilości zdań?). Ale powieść i tak warta uwagi
UsuńKusi mnie twórczość tej autorki, ale trochę ostudziłaś mój zapał;)
OdpowiedzUsuńKasiu, tak jak napisałam pasjonatce książek poniżej - to moja opinia. Wiele osób się zachwyca. Owszem, powieść jest świetna, dobrze napisana, końcowe strony to bomba, ale... mnie znużył początek i nic na to nie poradzę. Rzadko zasypiam nad książkami i to 3 wieczory z rzędu.... A tutaj tak było do niemal 200 strony. Musisz chyba sięgnąć po jedną powieść autorki i ocenić czy to Twoja bajka czy nie.
UsuńChyba coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozostaje życzyć miłej lektury :)
UsuńJeszcze nic nie czytałam tej autorki i chyba chwilowo się wstrzymam )-;
OdpowiedzUsuńWiesz, to moja opinia. Jest mnóstwo takich, które pieją z zachwytu i nic nie piszą o nudzie na początku...
UsuńSuper recenzja, a ksiazke kiedys przeczytam na pewno!!
OdpowiedzUsuńDziękuję i życzę miłych wrażeń, zwłaszcza na końcu :)
UsuńWiem, że z pewnością kiedyś sięgnę po jakąś książkę autorki. Jestem ciekawa własnej opinii
OdpowiedzUsuńTeż tak podchodzę do wielu autorów, chcę mieć własne zdanie.
UsuńPoznam tę książkę, tym bardziej , że jest na stanie mojej biblioteki.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury, chętnie poznam Twoje zdanie.
UsuńO tak, tajemnice z przeszłości potrafią odcisnąć piętno nie tylko na samych zainteresowanych, ale również na wiele osób z bliskiego otoczenia. Przeczytałam Twoją recenzję i doszłam do wniosku, że jednak istnieje zdecydowanie więcej książek, które pragnę przeczytać, że za tą nie będę się zabierała, bo podejrzewam, że nie zauroczy mnie tak, jakbym tego oczekiwała.
OdpowiedzUsuńJa od jakoś czasu mam jakiś dziwny pęd do książek, które mają w opisie czy etykiecie magiczne słowo "tajemnica" :P
UsuńTwoje ostatnie zdanie jest super! Idealnie określa dla mnie Wardę i tę tutaj... Ludzie zachwyceni a mnie... czegoś brakuje do pełni szczęścia. Choć obie są dobre, czy ta nawet bardzo, ale bez szału noooo...
Gratuluję Ewelinko!
OdpowiedzUsuńJesteś wielka!
W tym przypadku odpuszczę sobie chyba całą twórczość autorki. Wiesz jak długo czytam książki, a przy tak nużącym początku to zanim skończyłabym ją czytać, to nie wiedziałabym co było wcześniej...
Wielka to nie bardzo :P (sama sprawdziłaś stojąc obok hihi) ale dziękuję :)
UsuńPoczątek naprawdę - dla mnie - masakrycznie nudny, ale pasowało wygrać wreszcie jakiś pojedynek :D Choć przez te nudy bałam się, że przegram. Dobrze, że potem robi się super.
Może tak całkiem nie skreślaj, bo książka ciekawa, tylko jakoś włącz turbo na początku :P
Mówisz?
UsuńTak ogólnie to mam jakąś książkę autorki tylko nie wiem czy akurat ten tytuł :p
Książka akurat chodzi po ludziach, więc się nad nią nie skupiałam :p
Ciekawa jestem, który to tytuł :D
UsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki, ale słyszałam o nich trochę, osobiście mnie nie ciągnie do książek autorki - może kiedyś.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje rozterki, generalnie gdyby nie początek to namawiałabym Cię usilnie na czytanie a tak, tylko mogę napisać tak: jeśli nie boisz się nudy na wstępie to potem będziesz pochłaniać, bo ciekawa to lektura :)
UsuńNie znam autorki, a tematyka tej książki też nie należy do mojej ulubionej. Wydaje mi się trochę podobna do "Matka Pearl", ale nie pamiętam teraz nazwiska autorki. Jedyne co mnie urzekło, to okładka, która jest boska.
OdpowiedzUsuń"Matki Pearl" nie czytałam, choć mam, także nie porównam w tej chwili. Ogólnie tematyka książki ok, uwielbiam rozwiązywanie zagadek i odkrywanie tajemnic. Tylko trochę za dużo tam słów... i mnie to zmęczyło.
UsuńA okładka faktycznie - urocza
Chyba warto przemęczyć nudny początek dla tego zabójczego zakończenia ;)
OdpowiedzUsuńTajemnice z przeszłości kuszą, mimo tego niemrawego początku.
OdpowiedzUsuń