Tytuł oryginalny: When Rainbows End
Tytuł pierwszego wydania: "Na końcu tęczy" (2013)
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: grudzień 2014
Liczba stron: 512
Wielokrotnie z różnymi blogerkami wymieniałam uwagi dotyczące tego, że czasem trudno jest opisać wrażenia po przeczytaniu książki. Tak jest i w tym przypadku... Powieść wywołała we mnie tak dużo różnorodnych emocji, że nie wiem od czego zacząć, by recenzja nie była chaotyczna i dała Wam pełny obraz tej uczty, której dostąpiłam...
O tym jak ważna jest przyjaźń, mimo iż czasem przez ocean, pisałam niedawno. O tym, że miłość i poświęcenie matki dla dziecka nie znają granic, wie każda kobieta, która jest mamą. A że los czasem bywa okrutny a nawet złośliwy, wie niemal każdy. Dlaczego o tym piszę? Otóż ta książka opowiada właśnie o tym.
Rosie i Alex mieszkają w Dublinie i od wczesnego dzieciństwa łączy ich przyjaźń. Poznałam ich życie od chwili, gdy Rosie obchodziła swoje siódme urodziny. Przyjaciele dzielą ze sobą wszystkie dobre i złe chwile, wysyłają kartki z wakacji, zapraszają na uroczystości rodzinne, siedzą nawet w jednej szkolnej ławce. Razem chodzą na wagary i razem zostają zawieszeni. Ich więź jest tak silna, że wszyscy wokół im zazdroszczą. Jest wprost sielankowo, aż do chwili gdy ojciec Alexa dostaje ofertę pracy w ... USA. Siedemnastoletni chłopak nie ma wpływu na decyzję rodziców i musi wraz z nimi wyjechać. Pomimo swojej rozpaczy z powodu pozostawienia przyjaciółki. Obiecują sobie dalszą korespondencję przez ocean a Rosie planuje pójść na studia właśnie w Stanach. Jednak przewrotny los staje im na drodze - Alex nie pojawia się w Irlandii z powodu problemów z lotem i na bal szkolny Rosie idzie z innym chłopakiem. Chwila zapomnienia powoduje, że dziewczyna musi odwołać wyjazd za granicę, ponieważ nie da się studiować tak daleko od domu, od rodziców kiedy za kilka miesięcy ma się zostać matką. Macierzyństwo wymaga od Rosie wielu wyrzeczeń, wielu nieprzespanych nocy, pojawiają się problemy z pracą, mieszkaniem, emocjami. Jak poradzi sobie osiemnastoletnia dziewczyna, która musi sama wychować córkę? Jak pogodzi bycie matką i obowiązki na niej ciążące ze swoimi marzeniami o pracy w hotelu a najlepiej swoim własnym? Czy kiedykolwiek uda jej się przeskoczyć przez "kłody" rzucane pod nogi przez los? Czy jej przyjaźń z Alexem przetrwa przez liczne próby: małżeństwa, dzieci, zdrady, tajemnice i niewyjaśnione sytuacje? Czy to możliwe, że tych dwoje łączy tylko przyjaźń? Odpowiedzi znajdziecie już w powieści.
Autorka przeprowadza czytelnika przez prawie pięćdziesiąt lat życia bohaterów. Fabuła jest w całości opisana dość nietypowo - nie spotkałam się jeszcze z takim rozwiązaniem - w formie listów, e-maili, treści kartek okolicznościowych, czatów, zaproszeń. To właśnie z nich dowiadujemy się o upływie czasu oraz o kolejnych wydarzeniach: ślubach, pogrzebach chrzcinach, urodzinach. Dzięki tej formie czytelnik ma szansę na poznanie myśli i uczuć wszystkich bohaterów, gdyż poznaje ich punkt widzenia, kiedy piszą o zdarzeniach do innych. Zapisy pozwalają również na to, że czytelnik jest lepiej poinformowany niż bohaterowie, którzy nie są w stanie powiedzieć czy napisać sobie o swoich wzajemnych uczuciach, jednak zwierzają się przyjaciołom czy rodzeństwu.
Ponadto niniejsza listowo-mailowa forma książki powoduje, iż czytelnik nie czuje się znudzony zbytecznymi opisami (gdyż ich tu nie znajdzie) a w tempie ekspresowym przewraca kolejne kartki. Powieść jest napisana lekkim i przystępnym językiem, zawiera różnorodne wątki (studia medyczne, czat dla rozwiedzionych, poszukiwanie więzi ojciec-córka po latach, praca ze znienawidzoną niegdyś osobą) a nawet zwroty akcji. Jak w dobrej sensacji.
Powieść dostarczyła mi wielu pozytywnych i negatywnych chwil. Wzruszałam się, śmiałam, płakałam, cieszyłam, ale również denerwowałam i "mruczałam pod nosem" nie mogąc pojąć wielu decyzji Alexa czy Rosie. Były momenty trudne, kiedy to złorzeczyłam na los utrudniający ludziom bycie szczęśliwymi. Chciałam wtedy rzucić książką w kąt, ale ... nie mogłam. Pragnienie poznania zakończenia było silniejsze. Warto było? Oczywiście! Finał opowieści nie do końca jest bowiem tak oczywisty. Można mieć miliony wątpliwości jak autorka zakończy historię Rosie. Czy pozwoli jej wreszcie na pełnię szczęścia? Czy zdobędzie wymarzony hotel? Czy odnajdzie miłość po wyjeździe Alexa i po zdradzie męża? Jak potoczy się jej życie z dorastającą Katie, która w wielu przypadkach idzie dzielnie w ślady matki? Podpowiem tylko jedno - to właśnie Katie uświadomi Rosie najważniejszą rzecz w życiu.
Muszę przyznać, że nie przeczytałam debiutanckiej książki autorki "P.S. Kocham Cię", mimo że stoi na mojej półce oraz że czytałam mnóstwo pozytywnych opinii (zamierzam to nadrobić). Ale na szczęście dla mnie, po raz kolejny posłuchałam intuicji i kiedy otrzymałam propozycję recenzji "Love, Rosie" nie wahałam się. To była świetna decyzja! Jeśli macie szansę, również nie powinniście zwlekać. Każdy kto choć kilkakrotnie odkrył, że jego gust czytelniczy jest podobny do mojego, powinien przeczytać powieść. Ja jestem bardzo zadowolona z tej ciepłej, wzruszającej i niesamowitej lektury.
Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję bardzo Pani Darii z
oraz Wydawnictwu
Mam w planach film, a nad książką się jeszcze zastanawiam ;)
OdpowiedzUsuńFilm jest cudowny! Bardzo ciepły i zabawny. Lily jest po prostu rozkoszna!
UsuńNad filmem się nie zastanawiałam, jakoś psują mi obraz stworzony podczas czytania... Ale skoro taki super, to pomyślę :)
UsuńEwelinko, czyli rzadko oglądasz ekranizacje? Ja nie miałabym tak silnej woli! :P
UsuńOglądałam np. ekranizację Picoult "Bez mojej zgody" tylko dzięki temu, że koleżanka ze Śląska wysłała mi sms, że właśnie nadają. To było gdzieś z rok temu chyba. Książek autorki nie czytałam.
UsuńOglądałam ekranizacje klasyków (Potopy, Ania z Zielonego Wzgórza itp.), Bridget Jones (2 części). Poza tym to nie kojarzę, żebym coś oglądała, w sensie ekranizacje. Jakbym zobaczyła jakąś listę to może i skojarzę, ale nie miewam w zwyczaju. Tak jak napisałam, psuje mi to obraz stworzonych w wyobaźni miejsc i bohaterów.
Wolę też przeczytać coś nowego, niż poznawać inną wersję znanej już historii. Jestem dziwna? :D
Chętnie przeczytam "Love, Rosie" a Tobie polecam "P.S. Kocham Cię". Przyjemna lektura.
OdpowiedzUsuńO tak "P.S. ...." patrzy na mnie z półki i zazdrości niniejszej powieści... :D
UsuńI mój egzemplarz "P.S. Kocham Cię" leży na półce od trzech lat i... nadal czeka. :P
UsuńPotrzebujemy chyba odpowiedniego wyzwania :P
UsuńCzytałam tę książkę, gdy jeszcze nie było o niej tak głośno. Całkiem przypadkiem kupiłam ją w taniej księgarni i ...zakochałam się:) Mam teraz to nowe wydanie i muszę przyznać, że okładka jest śliczna:)
OdpowiedzUsuńZatem nie wiem jak to się stało, ale ja nie znałam dotychczas tej historii. Widać teraz była dla mnie TA chwila :)
UsuńLubię powieści zawierające listy oraz e-maile, wtedy czyta mi się je wręcz błyskawicznie. "Love, Rosie" poznam na pewno, bo koleżanka zakupiła swój egzemplarz, więc mi podrzuci. :)
OdpowiedzUsuńCzyli tę książkę przeczytasz jeszcze szybciej :)
UsuńJestem więc ogromnie ciekawa Twojej opinii
Ha!, przeczytam szybko, bo wczoraj książka przyszła mi do recenzji! :D
UsuńCzekam więc na Twoje wrażenia :) Miłej lektury, bo wiem że tak będzie :)
UsuńKsiążkę kupiłam już w grudniu, ale planuje zabrać się za nią dopiero w lutym :)
OdpowiedzUsuńLuty już niebawem, obyś miała równie miłe przeżycia i wspomnienia co ja :)
UsuńCzytam, czytam i zastanawiam się skąd znam tą historię. Wracam do tytułu, czytam jeszcze raz i już wiem! Czytałam pierwsze wydanie "Na końcu tęczy" i bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie umieściłam ten tytuł :) Domyślałam się, że może ktoś zna historię pod tamtym tytułem. Cieszę się, że mamy podobne zdanie :)
UsuńDzięki temu, że podałaś tytuł oryginału, okazało się, że mam tę książkę na półce - nie pamiętam jak do mnie trafiła, ale When Rainbows End czeka na półce z "wyspiarskimi" lekturami :))
OdpowiedzUsuńDla każdego coś miłego, czyli oryginalny tytuł (zawsze przy zagranicznych podaję) i ten z poprzedniego wydania :)
UsuńMiłej lektury zatem! :P
Czytałam dwie książki Cecylii Ahern i podoba mi się jej styl pisania, choć po raz drugi w życiu spotkałam się z tym, że film - "P.S. Kocham cię!", jest o niebo lepszy niż książka, na której podstawie został nakręcony. Książka mnie znudziła, a film pokochałam i mogę go oglądać w nieskończoność! Pierwszy raz zdarzyło mi się to z "Angielskim pacjentem". Film rewelacja, książka - dla mnie rozczarowanie!
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po "When rainbow ends", zachęciłaś mnie Ewelinko swoją recenzją:)
Pozdrawiam ciepło!
M.
Cieszę się Moniko, że zachęciłam Cię do lekturki :)
UsuńAle że P.S. Cię znudziło?? Hmmm.... muszę koniecznie w najbliższym wolnym momencie po nią sięgnąć i się przekonać. Tyle że z filmami na podstawie książek robionymi to jestem nie do końca na TAK. Psują mi wyobrażenia. Ale zobaczymy :D
A którą drugą autorki czytałaś?
pozdrawiam :)
Czytałam tę powieść całe lata świetlne temu, jeszcze pod starym tytułem "Na końcu tęczy" (taką okładkę miała: http://last-sacrifice.blog.onet.pl/files/2013/08/na-ko%C5%84cu-t%C4%99czy.jpg). Podobała mi się wówczas. Ciekawe, czy dziś odebrałabym ją równie pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńOkładka poprzedniego wydania przyznam szczerze, że mało zachęcająca.
UsuńJa jestem pozytywnie zakręcona po tej książce, więc z kolei jestem ciekawa jak kiedyś, w przeszłości, bym na nią zareagowała.
Mam trochę ochotę na tę książkę, bo opis brzmi interesująco. Tej autorki znam tylko"P.S. Kocham Cię" właśnie.
OdpowiedzUsuńDo P.S. nie porównam, bo nie znam, ale uważam, że to warta uwagi lektura.
UsuńDo tej pory przeczytałam tylko jedną książkę tej autorki - Zakochać się. Jestem ciekawa jek dalszych dokonań :)
OdpowiedzUsuńTej książki to nawet nie mam.... Ale skoro recenzowana mi się spodobała, to jak czas pozwoli będę sięgać po inne :)
UsuńMam na swoim stosiku i zapewne niedługo przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo szybko się czytające ciekawa powieść :)
UsuńCzytałam już kilka książek autorki i każda bardzo mi się podobała, mam nadzieję że i ta uda mi się przeczytać i również mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńJa mam takie samo zdanie tylko w przeciwnym kierunku - to znaczy, że spodobają mi się pozostałe :) poza tą
UsuńDokładnie tak :)
OdpowiedzUsuń