poniedziałek, 23 marca 2015

Eva Janikovszky "Gdybym był dorosły"



Tytuł oryginalny: Ha én felnőtt volnék
Tłumaczenie: Aleksandra Muranyi
Ilustrator: László Réber
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2015
Liczba stron: 36
Wiek odbiorców: 0-6 lat





Eva Janikovszky to słynna węgierska autorka książek dla dzieci i dorosłych, dziennikarka oraz autorka scenariuszy. Za swą twórczość otrzymała liczne nagrody i wyróżnienia. Została uhonorowana również Orderem Uśmiechu w 1988 roku. Studiowała w Budapeszcie psychologię i filozofię. Pracowała w ministerstwie, wydawnictwie (kariera od korektorki do redaktorki naczelnej), działała w organizacjach propagujących czytelnictwo i dobrą literaturę dla dzieci. Zadebiutowała w 1957 roku opowiadaniem fantastycznym "Csip-csup" (Czip-czup). Napisała ponad trzydzieści książek, wiele z nich zostało przetłumaczonych na języki obce. Charakterystyczne cechy jej twórczości to humor, ironia, doskonała znajomość psychiki i problemów życia dzieci.

Książeczka "Gdybym był dorosły" skusiła mnie swoim tytułem, ponieważ moja czterolatka często powtarza (w odpowiednich dla siebie sytuacjach), że jest dorosła. Chciałam poznać wizję bycia dorosłym przez bohatera książki. Uznałam również, że mojemu dziecku lektura może się spodobać. Może rzadziej będą się zdarzały sytuacje, że będzie chciała być dorosła, kiedy zrozumie, że to wcale nie jest łatwe? Czy tak było?

Bohaterem książeczki jest mały chłopiec, który z całą dziecięcą mocą stwierdza, że o wiele przyjemniej i zabawniej jest być niegrzecznym niż grzecznym, bo bycie grzecznym jest przecież takie nuuuudne..... Spotykając się z kilkulatkami, nie jest to zbyt
trudne do zaobserwowania :) Chłopiec podaje przykłady, jakie zachowania mimo, że z pozoru pozytywne i wymagane od dziecka, tak naprawdę wcale takie nie są. Bohater wymienia też wyrażenia, które dorośli uwielbiają powtarzać do dzieci: "Uspokój się", "Słuchaj starszych" czy "Bądź grzeczny". A już zupełnie dziecko nie rozumie, dlaczego wciąż powtarzamy, żeby cieszyło się "byciem dzieckiem"! Przecież już najmłodsze dzieci wiedzą, że lepiej jest być dorosłym.

W tym miejscu autorka zaprasza nas na cały szereg przykładów - świetnie zilustrowanych - co może robić dorosły a czego nie wolno dziecku. Wiecie? Dorośli mogą sami wybrać sobie ubrania, wychylać się przez okno, pić wodę gdy są spoceni czy nie kłaść się spać, kiedy w telewizji są najciekawsze programy. 

Dorośli wciąż tylko dziecko napominają, zwracają uwagę, wciąż czegoś chcą. Co jest zresztą całkowicie odmienne od zdania i wizji dziecka. A co słyszy dziecko, gdy nie słucha? Zdań rozpoczynających się od "Ile razy mam powtarzać...?", które dorośli potrafią powtarzać wielokrotnie i w rezultacie dziecko wykona prośbę czy polecenie. Tylko nie rozumie, dlaczego przyjemność nam sprawia tylko dobre zachowanie malucha.

I tutaj rozpoczyna się ta część książki, które i mojemu dziecku i mnie podobała się najbardziej. A mianowicie nasz mały bohater stwierdza, że byłby zupełnie innym dorosłym niż jesteśmy my. I cieszyłyby go zupełnie inne
rzeczy: jedzenie tabliczki czekolady przed każdym obiadem, klęczenie na krześle, hodowanie palmy daktylowej w kubku do mycia zębów, głaskanie bezdomnych kotów czy chodzenie po ulicy tyłem. Prawda, Drodzy Dorośli, że to byłoby ciekawsze życie? Bohater podaje wiele interesujących pomysłów, do których dołącza też jego żona i dzieci. A co takiego będzie się jeszcze działo w jego dorosłym życiu? Uwierzcie, wiele ekscytujących rzeczy. 

Proste rysunki ilustratora, które wyglądają jakby rysowane ręką dziecka są dużym plusem książeczki. Użyto jedynie najprostszych barw, bez zbędnego
Żyrafa wywołała u mojego dziecka najwięcej śmiechu

"paćkania", co mogłoby utrudnić kilkulatkom odbiór. Tekstów jest stosunkowo mało, są wydrukowane dużą czcionką, różnymi stylami a pustej, białej przestrzeni jest bardzo dużo. Dzięki temu dziecko lepiej się skupia na wrażeniach wizualnych i werbalnych, czyli czytaniu przez rodzica. Moja córa zapytana czy książka się jej spodobała, powiedziała że jest fajna. Po jej reakcjach wiem, że to naprawdę ciekawa pozycja dla odbiorcy w wieku czterech lat, który jest w stanie zrozumieć teksty a nawet dobrze się przy tym bawić. Najlepszym tego przykładem jest też komentowanie czytanych przeze mnie słów i śmiech czy zdziwienie. Bardzo fajna pozycja na rynku wydawniczym, polecam.



Wszystkie fotografie opublikowane tutaj pochodzą z niniejszej książeczki (fot. ejotek)



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze

10 komentarzy:

  1. Z literaturą węgierską jestem na bakier (polecam Szabo!), a z literaturą dziecięcą węgierską to już w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przy wyborze lektury zupełnie nie kieruję się pochodzeniem autora. Sprawdziłam w etykietach - odkąd prowadzę blog przeczytałam tylko Kertesza z węgierskiej

      Usuń
  2. Podoba mi się, że tekstu jest mało i rysunki na pewno zainteresują dzieci. To bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstawowe kolory, prosta kreska, humor - sprawdziłam w praktyce, że to dobra lektura

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Czterolatce się spodobała a i ja miałam dobrą zabawę

      Usuń
  4. Pierwszy raz widzę tę książeczkę, ale z przyjemnością poznałabym bliżej jej treść. Pamiętam, jak marzyłam o byciu dorosłym - tak mi się do niej spieszyło... ale tylko do czasu, kiedy ukończyłam 18 lat, bo od tej pory czas zaczął lecieć tak błyskawicznie, że chętnie powróciłabym do wcześniejszych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle tak jest, że najpierw pragniemy dorosłości a kiedy już świętujemy 18 to jakoś pragniemy, by wiek się cofał...

      Usuń
  5. Sama bym przeczytała. A te ilustracje to strzał w 10!

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...