Tytuł oryginalny:
The Light Between Oceans
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2016
Liczba stron: 432
Świetnie ukazała życiowe dylematy pochodząca z Australii M.L. Stedman w swoim debiucie. Tak, to genialny debiut, który doczekał się ekranizacji. Uwielbiam debiuty a ten tytuł polecało mi tak wiele osób, że czułam iż to nie będzie stracony czas.
Przenieśmy się w czasie i przestrzeni na maleńką wysepkę Janus Rock, leżącą u wybrzeży Australii, tam gdzie mieszają się wody Oceanu Indyjskiego i Południowego. W 1920 roku były wojskowy Tom Sherbourne otrzymał tam posadę latarnika. Chciał zapomnieć o tym, co przeżył na wojnie i jak wielu ludzi zabił. Z czasem w jego małym królestwie pojawiła się kobieta - Isabel. Była dobrą i kochającą żoną dla tego małomównego mężczyzny, jednak nie potrafiła dać mu dziecka.
Był 27 kwietnia 1926 roku, kiedy Isabel sadziła krzew rozmarynu na trzeciej już mogile, gdy usłyszała płacz dziecka. W tym samym czasie Tom przez lornetkę dostrzegł łódź i zawołał żonę. Znaleźli martwego mężczyznę i kwilące niemowlę. Nie wiedzieli, że ta chwila całkowicie zmieni ich życie. I nie tylko ich...
Szarpani emocjami nie są pewni jaką decyzję podjąć. Czy matka maleństwa utonęła? A może gdzieś na nie czeka?
Jednak mając wizję dotychczasowych niepowodzeń i brak szans na kolejną ciążę żony, Tom ulega jej namowom i postanawia zatuszować fakt, że łódka kiedykolwiek dopłynęła na wyspę. Lata mijają, dziewczynka rośnie, ale rośnie jeszcze coś... Wyrzuty sumienia Toma, który... Nie, tego już nie zdradzę.
Napiszę tylko tyle - koniecznie musicie przeczytać tę powieść! Proponuję też przygotować chusteczki do ocierania łez wywołanych wzruszeniami.
Autorka nakreśliła wspaniały obraz wojennych bohaterów, po których bliscy jeszcze długo płaczą, samotności, której poszukują, by móc w spokoju przeżyć resztę życia oraz niespodziewane pojawienie się miłości, zmieniającej nieco plany.
Włożyła w codzienność swoich postaci ból po stracie nienarodzonych dzieci, konieczność godzenia się z kolejnymi traumami a także trud w podejmowaniu decyzji, wcale nie będącej łatwą - czy odnalezione na falach dziecko można uznać za swoje. Dar taki kochać czy też może pozbawić się tego uczucia oddając, bo przecież nie należy do nich...
Przyznaję, że to ogromny dylemat! Bardzo trudna decyzja do podjęcia. Dla obojga. Choć późniejsze wydarzenia zweryfikowały nieco moje postrzeganie ich wyboru. Czy na pewno był dobry? Kto najbardziej na nim ucierpiał? Czy były plusy wydarzeń z kwietnia 1926 roku?
Stedman powoli buduje napięcie i nie od razu dowiadujemy się kim był nieżyjący mężczyzna i maleńkie dziecko oraz jakie wydarzenia spowodowały, że znaleźli się w łodzi. Gdy się pozna ich historię to czy punkt widzenia nieco się nie zmienia? Jak potoczy się los głównych bohaterów i ich znalezionej córeczki?
Gwarantuję Wam wiele emocji, zwroty akcji jak w kryminale, wiele szczęścia i nieszczęścia ludzkiego, strach w oczach nierozumiejącego dziecka, ale najbardziej poruszył mnie sam finał. Mimo wszystko.
Podsumowując - "Światło między oceanami" cudowny i wzruszający debiut o sile miłości, o przyrzeczeniach, łamaniu obietnic, dobrych intencjach, wyrzutach sumienia, pragnieniu miłości i pełnej rodziny o poronieniach, bólu i rozpaczy oraz o podarunku od losu. To historia w której ścierają się pozytywne emocje z tymi negatywnymi. Naprzeciw podekscytowaniu i uczuciom matki wychodzą wściekłość, złe wybory a godzić je próbują granice wytrzymałości. Żal walczy z nienawiścią a ulga miesza ze smutkiem. Gorąco polecam!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki