piątek, 29 maja 2015

Blogowa przerwa zdrowotna

Jak mówi tytuł posta, będzie mała przerwa w blogowaniu. Lekarz stwierdził u mnie zapalenie spojówek. Czuję się kiepsko i zastosuję się do zaleceń mówiących o ograniczeniu laptopa i tv i nieco czytania.
Nie mam przygotowanych recenzji, zatem chwila ciszy nastanie. Będę się kurować.

Linki do Pod hasłem nadal przesyłajcie oraz zgłoszenia do konkursu. Wszystko aktualne :)


Do przeczytania.

"Moje książeczki. Księga pierwsza" - antologia




Autor: antologia
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 20 maja 2015
Liczba stron: 240
Oprawa: twarda
Wiek odbiorców: 0-6
Seria: Moje książeczki








Wydawnictwo Nasza Księgarnia zaszczepiło miłość do bajek, czytania i literatury ogólnie już wśród osób z pokolenia mojej mamy. Swoje dzieciństwo pamiętam jako pełne książek i książeczek z serii "Poczytaj mi, mamo" oraz "Moje książeczki". Teraz na tych samych egzemplarzach (które się zachowały) wychowuje się moja córka. Wydawnictwo wychodząc naprzeciw potrzebom małych czytelników wydało najpierw kolekcję "Poczytaj mi, mamo" a po jej sukcesie - niniejszą księgą pierwszą - rozpoczyna wydawanie kolejnej serii.
dzieło Zbigniewa Rychlickiego

W tomie pierwszym nowo wydanej serii "Moje książeczki" znajdują się następujące tytuły:
Helena Bechlerowa "Koniczyna pana Floriana" z ilustracjami Krystyny Witkowskiej
Adam Bahdaj "Podróż w nieznane" z ilustracjami Marii Mackiewicz
Anna Świrszczyńska "O wesołej Ludwiczce" z ilustracjami Janiny Krzemińskiej
Ada Kopcińska "Prawie wszystkie przygody Zuzanny" z ilustracjami Mirosława Pokory
Helena Bechlerowa "Zajączek z rozbitego lusterka" z ilustracjami Hanny Czajkowskiej
Adam Bahdaj "Wielki wyścig" z ilustracjami Ignacego Witza
Hanna Januszewska "Złoty koszyczek" z ilustracjami Bożeny Truchanowskiej

A biografie pisarzy i ilustratorów znajdują się na końcu książeczki.


Piotruś z mamą
Mały człowiek poznaje na początek dwa koniki: Białogrzywka i Kasztanka. Każdy z nich ma inne marzenia, jakże odmienne od siebie. Konie najchętniej zamieniłyby się miejscami, bowiem ich własne życie wydaje się nudne. Aż pewnego dnia konik z karuzeli znika...
W kolejnej historii Ania i Janek puszczają stateczek z kory, który odpływa dalej niż przypuszczali a na dodatek z cennym ładunkiem. Los chciał, że statek - a zwłaszcza jego towar - znalazła myszka Kundzia i odpłynęła na środek jeziora niesiona przez fale i wiatr. Jakie miała przygody i czy wróci do domu?
Mała Ludwiczka bardzo przypomina moją córę: śpiewa, podskakuje i nie płacze kiedy trzeba wziąć lekarstwo. Ale jak na małą dziewczynkę przystało jak coś wymyśli, to czasem ciężko ją odwieść od - nawet absurdalnego - pomysłu. I właśnie Ludwiczka wymyśliła sobie, że chce mieć przyjaciela. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że miał nim zostać król z piernika. Poszła więc w świat go szukać...
tęczowy zajączek
Zuzanna jest dogiem a właściwie pięciomiesięcznym żółtym szczeniakiem. Zuzia (nawiasy mówiąc to nie lubię, gdy psom nadaje się imiona ludzkie) ma
też mamę (Sonię) i tatę (Arko). Piesek, podobnie jak mały człowiek, chce poznać otaczający go świat. W związku z tym przeżywa śmieszne, i nie tylko, przygody, które nie zawsze kończą się szczęśliwie. Jak w życiu ludzkich dzieci, kiedy to muszą wszystkiego dotknąć i spróbować.
Odnaleziona mama
Z zestawu siedmiu bajek pamiętam z dzieciństwa jedynie tę o tęczowym zajączku. Jej bohaterem jest Piotruś, który lubi słuchać opowiadań mamy. Jednak teraz jego młodsza siostra Basia jest chora i to jej mama częściej poświęca wolny czas opowiadając bajki. Jednak Piotruś prosi, by mama nie opowiadała małej najukochańszej historii, czyli o zajączku mieniącym się wszystkimi kolorami tęczy. Chłopczyk bezskutecznie poszukuje go w całym mieszkaniu. Ale przecież zajączek nie przychodzi ot tak sobie...
Kiedy Piotruś ze złości i zazdrości narozrabiał (uderzył psa skakanką, strącił doniczkę a wraz z nią lusterko mamy), jego mama wzięła szal i wyszła z domu. Piotruś próbował naprawić lusterko, jednak kiedy ta próba się nie powiodła pojawił się zajączek... Czy mama wróci?
Król z córką
Jest też bajka o wyścigu ślimaków, który to wywołuje wśród innych zwierząt wiele emocji a wręcz skandal. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że wygra ten, kto ostatni przekroczy linię mety. Jak pójdzie ślimakom?
Na koniec przemierzymy świat wraz z Jankiem-Doboszem, który na polecenie Króla wyruszy na poszukiwanie złotego koszyczka. A po mu takie cudo? Otóż znudzona już całą gamą zabawek Królewna, marzy właśnie o złotym koszyczku. Jasiu-Dobosz otrzymał złotą monetę i udał się na poszukiwanie koszyczka. Kogo spotka po drodze a kto pomoże mu w poszukiwaniach? Czy zakończą się sukcesem?


Jasio-Dobosz
Czytając córci poszczególne bajki, przeniosłam się w krainę wyobraźni, marzeń oraz dziecięcych zabaw. Przeniosłam się w przeszłość i przypomniałam sobie jak to było, kiedy byłam dzieckiem. Bo przecież bajki zawarte w tej antologii nie są nowoczesnymi opowieściami, nie mają komputerowych obrazków... Wielobarwne, choć proste ilustracje wpływają na rozwój dziecka, pomagają mu wyobrazić sobie sytuacje przedstawione w tekście, bowiem nie każde słowo są jeszcze w stanie zrozumieć ze słuchu. Dzięki różnorodności tematycznej maluch poznaje przygody ludzi i zwierząt, uczy się odróżniać dobro od zła i tego, że trzeba słuchać mamy :)

Książka jest przeznaczona dla dzieci do lat sześciu, choć po stopniu zainteresowania mojej niespełna pięciolatki stwierdzam, że niektóre bajki są dla niej za trudne lub za długie, nie była bowiem w pełni zaciekawiona.



Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję bardzo Pani Dagmarze z


środa, 27 maja 2015

Krystyna Mirek "Francuska opowieść" - przedpremierowo




Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: planowana na 17 czerwca 2015
Liczba stron: 350











Znajomość czterech powieści Krystyny Mirek oraz widok przecudnej okładki najnowszej powieści (Filia, 2015) z pagórkami i rzędami winorośli sprawiły, że nie mogłam nie poznać "Francuskiej opowieści". Prawda jest taka, że dopóki nie zaczęłam czytać nie wiedziałam, że jest to kontynuacja "Szczęścia all inclusive". Tym milej zagłębiłam się w dalsze losy Beaty, Kacpra, Oliwii i Jakuba. Do powieści - jak zdradziła autorka - w ostatniej chwili wkradł się również Aleks i wprawdzie zburzył nieco dotychczasową pracę, ale uważam że dodał jej klimatu. Ale po kolei...

Po roku spędzonym na Krecie Beata wraca do Polski. Jej wymarzone wakacje stały się wprawdzie ciężką pracą sprzątaczki w hotelu, ale czas ten pozwolił jej na zdystansowanie się do pewnych spraw, poznanie świetnej przyjaciółki Agnieszki a nawet swojego przyszłego narzeczonego - Jakuba (ówczesnego partnera Oliwii).
Jednak Jakub nie czeka na ukochaną na lotnisku, bowiem siedzi w domu i usiłuje pisać artykuł życia... Beata nie tego się spodziewała, ma ogromne wątpliwości co do trwałości i przyszłości tego związku, raz już przez to przechodziła z Kacprem a tu "powtórka z rozrywki". Czemu to ona ma być wciąż filarem związku i jego zarabiającą częścią? Dlaczego trafia na facetów, którzy chcą pisać i nawet niepowodzenia nie są w stanie odciągnąć ich od tego zawodu? Czy ślub z tym mężczyzną to dobry pomysł? Czy nie będzie żałowała tego kroku? Przecież chciałaby dla siebie małżeństwa bardziej zgodnego niż jej rodzice...

Już od dłuższego czasu Jakub planował wyjazd do Francji, by tam napisać książkę. Młodzi zgodnie z planem udają się do winnicy na południu tego malowniczego kraju, gdzie ciągle świeci słońce a kiście winogron stają się pysznym winem. Mają tam wynajęty domek a w winnicy zagwarantowaną pracę. Jej właścicielem jest pewien hrabia, który skrywa tajemnicę z przeszłości a zamek w którym mieszka dodaje powieści nutkę niesamowitości. Wystarczy tylko, by ten piękny obraz zamku i winnicy z równymi rzędami winorośli ukazał się w naszej wyobraźni a powieść będzie wręcz ucztą dla ciała i ducha.

Pikanterii całej historii dodaje fakt, że wraz z Beatą i Jakubem do Francji udali się Oliwia i Kacper. Oliwia zamierza napisać artykuł o tajemniczym hrabim i powodzie jego samotności, zaś Kacper ma być jej asystentem. Co wyniknie z obecności tej dwójki w winnicy? Czy Oliwia odkryje sekret hrabiego? Dlaczego Kacper nie będzie chciał opuszczać miejsca, w którym się zatrzymali? Czy taki asystent spełni wszystkie wymagania kobiety sukcesu jaką jest Oliwia? A może w ogólnym rozrachunku obecność żądnych wrażeń i weny twórczej dziennikarzy wyjdzie na plus dla - przynajmniej niektórych - bohaterów?

To może jeszcze napiszę co nieco o bohaterze, który wdarł się do powieści przebojem i w ostatniej chwili - Aleksie. Jest on zarządcą winnicy hrabiego, jego prawą ręką. To na nim spoczywa odpowiedzialność za dobry zbiór a w rezultacie za niezwykły smak wina. Ten skrywający wiele sekretów Polak mieszka z Marie, świetnie gotującą i często smutną Francuzką. Ale czy są ze sobą szczęśliwi? Aleks dostał niedawno list z kraju, nosi go wciąż ze sobą i "gryzie" go sumienie. Nie może liczyć nawet na własną matkę i siostrę, ponieważ obie mają zupełnie inny pogląd na najważniejsze sprawy jego życia niż on sam. Czy najbliższy czas przyniesie mu rozwiązanie tej trudnej sytuacji, jaką jest podjęcie się opieki nad dziećmi? Czy los w swych pokręconych planach ma jakąś pomocną dłoń, którą ktoś może podać temu pognębionemu człowiekowi?

Muszę przyznać, że nie wiem jakby wyglądałaby ta powieść bez niespodziewanego bohatera - Aleksa Sadowskiego. Tajemniczy facet, który siedzi na kamiennym murze, spluwa i rozmyśla o szczurach, przygotowaniu domku dla najemców i nadchodzących zbiorach musi wnieść do powieści coś niezwykłego. I to nie tylko tajemnice, ale i .... Nie zdradzę.

O bohaterach pierwszego planu (Beata, Oliwia, Kacper, Jakub) wiemy już całkiem sporo (po przeczytaniu "Szczęścia all inclusive"), ale gwarantuję Wam, że czytając powieść nie można się nudzić. Po pierwsze dlatego, że są to osoby z dużym zapasem energii i głowami pełnymi pomysłów. A po drugie - autorka wprowadziła nietuzinkowych bohaterów planu drugiego. Marie jest piękną i niespełnioną kobietą, która oczarowała Kacpra. Tylko jak się porozumieć skoro jedno mówi po polsku a drugie po francusku? Czy wystarczy mowa ciała? Aleks jest nieco wrednym typem, nie do końca dbającym o innych ludzi z własnego otoczenia. Bardziej obchodzą go chyba winogrona... Ale powodu jego zachowania można dopatrywać się w rodzinnej tragedii sprzed kilku lat i jej skutkach, które wciąż mocno wpływają na jego życie. Wspomnienia i niepodjęte decyzje trzymają go w żelaznym uścisku, oczekując na konkretne zachowanie i właściwe kroki. Czy Aleks będzie w stanie podjąć się tego, czego wymagają od niego polskie obowiązki? Czy pokieruje się sercem czy umysłem?
Jest też hrabia Reudefort - człowiek, który ma tak wiele a jednocześnie nie doznał tego, co w życiu sprawiłoby mu największą radość. Widać, że tegoroczne winobranie nie jest dla niego priorytetem i zapowiada wręcz zmianę właściciela. Dlaczego? Co musiało się stać, że ktoś kto pracował na sukces latami teraz z niego rezygnuje i to w tak opanowany sposób? Jest jeszcze kwestia spełnienia marzenia Beaty oraz wspomnienie hrabiego sprzed wielu lat...

Kolejna powieść Krystyny Mirek napisana z doskonałym przygotowaniem do tematu Francji, charakteru i wyglądu winnicy, uprawy winorośli oraz procesu tworzenia wina. Autorka potrafi w gustowny sposób opisać emocje i uczucia targające bohaterami, a także oddać smaki, zapachy i klimat miejsca, w którym osadza akcję swojej książki. Książki pełnej ciepła i mądrości życiowej. Książki z morałem. Książki z trudnymi wyborami. Ale też z miłością w tle. Jak zakończą się francuskie pracujące wakacje bohaterów? Czy wyjadą z Francji szczęśliwsi? Czy może bardziej zadumani i niepewni swojej przyszłości? Tego już musicie dowiedzieć się sami, czytając "Francuską opowieść" i przeżywając magiczne chwile w urokliwym miejscu.
A jeśli zakończenie pozostawi w Was niepewność, złość czy nurtujące pytanie "co dalej", mogę zdradzić chyba, że ... autorka pracuje nad ciągiem dalszym :)







Książka przeczytana w ramach wyzwań: Czytelnicze marzenia 2015, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję bardzo Pani Oldze z


a przede wszystkim Autorce :)

poniedziałek, 25 maja 2015

Agatha Christie "Karaibska tajemnica"




Tytuł oryginalny: A Caribbean Mistery
Tłumaczenie: Magdalena Gołaczyńska
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2013
Liczba stron: 224
Seria: Klasyka kryminału









Agatha Christie stworzyła w swoich książkach dwie najsłynniejsze postacie detektywów w literaturze: Herculesa Poirota oraz Jane Marple. To właśnie sympatyczna starsza pani jest bohaterką niniejszej książki. Panna Marple udaje się na wyspę St. Honore na Morzu Karaibskim, by odpocząć nieco od surowego angielskiego klimatu oraz nabrać sił, po tym jak pewnej zimy zaniemogła na zapalenie płuc. Opiekujący się nią Raymond West, postanowił skorzystać z zaleceń lekarzy i wysłać ciocię w słoneczne miejsce. Wybór padł na hotel Złota Palma prowadzony od niedawna przez młode małżeństwo Molly i Tima Kendalów.

Panna Marple miała swój bungalow, miłą obsługę, dużo słońca oraz miejsc idealnych do robótek ręcznych. A i towarzystwa do rozmowy jej nie brakowało: ekscentryczny starszy milioner (pan Rafiel), doktor Graham, pastor Prescott z siostrą, major Palgrave, niezbyt miła wczasowiczka z Hiszpanii. W hotelu mieszkali również: sekretarka milionera i jego masażysta oraz dwa małżeństwa, które pasjonowały się obserwacją owadów.

Z pozoru niewinna rozmowa Jane Marple z majorem Palgreve'em o jego przygodach i wspomnieniach z frontu zmienia jednak kierunek i starszy pan zaczyna opowieść o zdjęciu, które nosi w portfelu. Według niego jest na nim uwieczniony morderca, któremu fotografia została zrobiona niejako przez przypadek. Ale w momencie kiedy zamierza pokazać wizerunek mordercy pannie Marple, kątem oka dostrzega kogoś i chowając zdjęcie zmienia szybko temat bardziej donośnym głosem. Kogo przedstawia zdjęcie? Czy Jane Marple uda się go zobaczyć? Bynajmniej nie następnego dnia, mimo iż starsza pani miała taki plan... ponieważ właśnie wtedy zostaje odnalezione ciało majora.

Wstępne oględziny sugerują przedawkowanie leków na nadciśnienie, major zostaje pochowany i wypoczynek hotelowych gości toczyłby się swoim torem (choć w nieco gorszym nastroju), ale na jaw wychodzą kolejne dziwne wydarzenia, podsłuchane rozmowy, podrzucone dowody a nawet pojawia się kolejne morderstwo. Kto zginie tym razem? Co odkryje panna Marple? Czy jej podejrzenia okażą się słuszne? Czy uda jej się doprowadzić do ekshumacji ciała majora? Wszak dla niej śmierć Palgreve'a nie jest przypadkiem...

Autorka tradycyjnie już mnie zaskoczyła. Podobnie jak bohaterowie "Karaibskiej tajemnicy" z Jane w roli pani detektyw-amator, miałam zupełnie inne podejrzenia, inne typy wskazujące na mordercę. Christie umiejętnie dawkuje kolejne fakty z życia bohaterów i nowe szczegóły, które mają pomóc do wyjaśnienia tajemniczych zgonów na wyspie.
Dla urozmaicenia karaibskiego klimatu poznajemy tajemnicę testamentu milionera, historię pewnego romansu i wiążącą się z nim zagadkę morderstwa. Czy to właśnie ten morderca grasuje teraz na wyspie? Pojawia się też problem choroby psychicznej, zazdrości, próżności oraz kąśliwości, która tak naprawdę prowadzi do wyjaśnienia morderczych zapędów jednego z bohaterów.

Książka jest typowym dziełem Christie, ten sam styl, te same zagadki zaciemniające prawdziwy obraz wydarzeń aż wreszcie ta sama zaskakująca puenta. Na jednym morderstwie się nie kończy, zatem czytelnik ma szansę odrzucić kolejnych prawdopodobnych morderców, jednak czy to pozwoli na szybkie wytypowanie sprawcy? Nic bardziej mylnego. Przynajmniej ja osobiście dałam wodzić się dość długo za nos... I właśnie dlatego uważam niniejszą publikację za kolejną bardzo dobrą lekturę kryminalną. Polecam






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Na tropie Agathy, Grunt to okładka, 52 książki
Baza recenzji Syndykatu ZwB

Indywidualne wyzwanie czytelnicze #13


Licząc, że trzynasta odsłona będzie szczęśliwa i pociągnie sukces awioli w zaliczonych zadaniach, wyzywam dziś kolejną osobę a właściwie zapraszam do zabawy :)

Może okres wakacyjny, który się zbliża będzie bardziej sprzyjał czytaniu :)

Gosiu, podejmujesz rękawicę? :)
Wprawdzie wolisz mocniejsze książki, ale napisałaś kiedyś, że autorki nie znasz  ale chętnie poznasz (nie tymi słowy, ale o to chodziło :)






Na czym polega wyzwanie?

Wyzwana: Gosia B.
Cel: przeczytać dowolną książkę Gabrieli Gargaś
Termin: 13 lipca 2015 roku

Rozliczenie: pochwal się linkiem do swoich wrażeń - powodzenia!

niedziela, 24 maja 2015

Awiola zaliczyła Indywidualne!

Kiedy otrzymałam dziś link do recenzji od Wioli poczułam ulgę. Dlaczego? Ponieważ ostatnie wyzwane nie ukończyły wyzwania i poczułam, że to chyba klęska. Ale teraz mam nitkę nadziei, że jeszcze może kilka odsłon uda się zorganizować.
12 wyzwanych. 3 nie zostały ukończone.
 


Awiola miała za zadanie poznać twórczość Kasi Michalak. Wprawdzie jak dla mnie na początek powinno wybrać się Sklepiki lub serię owocową, ale padło na "Bezdomną".
Gratuluję!!!

Idealnie nie było, ale mam nadzieję, że Wiola sięgnie po inne powieści i będzie bardziej zadowolona.


Bawimy się dalej? Chcecie tego wyzwania? Pytam, ponieważ w tej chwili nikt nie walczy i mogę podjąć jakieś decyzje...

piątek, 22 maja 2015

Ejotkowe postrzeganie 6. Warszawskich Targów Książki 2015


Wszyscy już opisali swoje wrażenia z targów... Ale może i moje ktoś poczyta :) Zalecam zrobienie sobie herbatki - długi post.


To niespodziewane zjawisko, że pojawiłam się w Warszawie w ten majowy weekend. Wszak bywam na książkowych targach, ale u siebie, w Krakowie.
Jednak jak wiecie śniadanie z Cecelią Ahern odmieniło moje cztery dni...
Dlaczego cztery?
W czwartek - organizacja i planowanie
W piątek - gotowanie obiadu dla dziecka na sobotę oraz pakowanie jej i siebie (jak spakować się na 2 dni mieszcząć się w plecak i torebkę?)
Oraz sobota i niedziela w Warszawie

Pociąg z Krakowa wyruszył o 7 rano w sobotę. Nie był to Pendolino a na dodatek zmarzłam w nim :( Większą część podróży (2h36min) czytałam Agatkę Christie.

Kiedy już wyłoniłam się z podziemi Warszawy Centralnej na powierzchnię ujrzałam słonko oraz :


Najpierw musiłam kupić bilet na tramwaj (w Krakowie nie kupuję, więc byłam z siebie dumna, że szybko udało mi się zrozumieć jak kupić bilet za 1,70) a potem udałam się w stronę Kruczej. Nie mogłam się oprzeć i po drodze zza szyby robiłam zdjęcia:







Idąc na ul. Szpitalną (gdzie miało być spotkanie z Cecelią) z instrukcją dojścia od Darii (organizatorki spotkania) mój zachwyt wzbudziły:



Do spotkania było jeszcze 50 minut, więc wykorzystałam je na... fryzjera :P

Relację ze śniadania w Pijalni Czekolady Wedel możecie przeczytać TUTAJ
Miałam okazję poznać tam kilka blogerek znanych mi z blogosfery: awiola (Wiola), Antykwariat z ciekawą książką (Asia) i Lustro rzeczywistości (Andżelika).
Były też osoby, których nawet w blogosferze nie miałam okazji poczytać jak Michalina z Książek Meme, Patrycja, Ania (Scathach), Diana.
Po spotkaniu w pięcioosobowym składzie udałyśmy się londyńczykiem na Stadion Narodowy. Przywitało mnie milion schodów (ledwie po nich weszłam, szkoda że nie zamieszczono informacji gdzie jest lepsze wejście, przystosowane dla niepełnosprawnych) i gigantyczna kolejka do kas. Przynajmniej tam czekała na mnie miła niespodzianka, bowiem okazało się, że z moją legitymacją mogę wejść za darmo :)

A potem... zaczęły się tłumy, tłok, ścisk i gorąc. Sobota była szaleństwem. Niewiele zobaczyłam. Przepychałyśmy się z Michaliną i Joanną poprzez liczne korki i kolejki, by dotrzeć na spotkania z autorami z naszych list.

Z Lilianą Fabisińską - autorką z mega poczuciem humoru
Specjalnie wiozłam z domu swój egzemplarz "Córeczki", by ją podpisać, ponieważ to genialna książka. Autorka zdradziła swoje plany wydawnicze i ... czekam!


Z Magdą Witkiewicz
Mam już kilka fotek z Magdą i autografy, ale jak to...spotkać się  i nie mieć nowego uśmiechniętego zdjęcia? :)

Z obiema autorkami porozmawiałam na temat początku "Córeczki" i "Pierwszej na liście" oraz ich wątkach wspólnych oraz nawiązujących.  Jednym słowem stoisko Filii rządziło (również w niedzielę, ale o tym później).

"Biegnąc" na kolejne stoisko zrobiłam szybko zdjęcie Ewie Ewart







I tak dotarłam do kolejki Magdy Kordel. Nasza długa znajomość była dotychczas tylko internetowa, wypadało się wreszcie spotkać :) (Na krakowskich  targach nie zgrałyśmy godzin, ostatnio w Matrasie na Rynku nie mogłam być).
W kolejce spotkałam Panią z "Uroczyskiem" w rękach. W żartach powiedziałam, żeby trzymała mocno, bo ukradnę i ... zaproponowała, że odsprzeda mi książkę, ponieważ ma dwie. Zdziwienie, radość i lęk, jaką poda cenę (w sieci "chodzą" po 70-80zł), a tu słyszę 30 złotych! No to kupiłam.
Mina Magdy jak zobaczyła mnie i to jeszcze z "Uroczyskiem" - bezcenna :)








Drugą autorką, którą udało mi się zaskoczyć swoją obecnością w Warszawie, była Kasia Michalak. Najnowszą książkę z dedykacją i autografem dostałam akurat pocztą, ale że ostatni raz na żywo widziałyśmy się 3 lata temu to nie mogłam nie zajrzeć :) Początkowo kolejka była gigantyczna, ale w okolicach 16-stej mogłam postać już te 10 czy 15 minut :) Zresztą przeznaczając je na rozmowę z ochroniarzem. A potem dyskusja z Kasią:


I uścisk na pożegnanie, bo jak się okazało po Targach ,Kasia wkrótce wyjeżdża na dłużej


I jeszcze zamieniłam kilka słów z Przemkiem Kossakowskim, pozdrawiając go od Krakowa. Nie znam jego książki, więc występowałam wyłącznie w roli fotografa dla Michaliny (Książki Meme), która brała autograf dla siostry (Autor narysował nawet serduszko).




I na tym zakończyłam działania sobotnie. Bolały mnie nogi i nikt ani nic już nie zdołałyby mnie namówić na cokolwiek. Poza tym czułam głód, bo od spotkania z Cecelią nic nie jadłam... Michalina musiała zdążyć na pociąg o 18-stej a ja do tej godziny musiałam zameldować się w hotelu zatem zrzuciłyśmy się na taksówkę i po wielu przygodach i "wyznaniu miłości kierowcy" dotarłyśmy na miejsca o czasie :)

W hotelu chwilkę odpoczęłam, odświeżyłam się i ruszyłam upolować coś do jedzenia. Zamiast szukać po omacku postanowiłam, udać się do Złotych Tarasów, bo tam na bank karmią. Do tego widząc ten dach w telewizji marzyłam, by zobaczyć go na żywo :)


Nie sądziłam, że w środku jest tyle poziomów... Na szczęście wzięłam plan i nie zbaczając z kursu (na sklepy rzucałam tylko jednym okiem, bo żołądek wygrywał serenady) dotarłam do miejsca docelowego. Po nabraniu sił pstryknęłam jeszcze kilka fotek a potem ruszyłam na zasłużony wypoczynek. Marzyłam o prysznicu i łóżku, a jeszcze chciałam zweryfikować plany na niedzielę (u których autorów muszę być a których mogę odpuścić) i zdać relację na bieżąco magdalenardo :) [o dzięki ci tablecie i internecie hotelowy]









Niedziela przywitała mnie deszczem a chwilami nawet ulewą. Ale po śniadaniu i porannej toalecie, spakowałam się i ruszyłam na Stadion. W planie było wreszcie obejście całości stoisk, bez tłumów. Udało mi się dotrzeć przed otwarciem, z samego rana było pusto. Był dzięki temu czas na zdjęcia. I jeszcze plan graficzny stoisk pobrałam. O zakupach nie wspomnę... :)



Makieta Stadionu

Szkoda, że nie dało się wejść na trybuny i płytę

Fotka zamkniętego dachu dla męża
Tak wyglądały puste korytarz na targach :P

Pierwsi autorzy, których chciałam spotkać pojawić się mieli dopiero od 11-stej, zatem w godzinę spokojnie obeszłam stadion wokoło i zrobiłam zdjęcia nie tylko książkom...

Już w sobotę mnie zauroczyło ułożenie książek - Michalina pamiętasz?

 W niedzielę trafiłam akurat na układanie :)

I literówkę znalazłam, co zaowocowało przemiłą rozmową o poezji z jej autorem Robertem

Nie samymi książkami żyje mol/bloger

Jak to się ma do laptopów...hmm...

Targi nie targi kosić trzeba...

Kawałek trybun uwieczniony podczas przerwy
Pierwszą osobą z którą posiedziałam przy autorskim stoliku była Maja Popielarska, która zajmuje się ogrodami w telewizyjnych programach (prowadzi też pogodę). Moja mama uwielbia jej programy a ja zdobyłam autograf w książeczce dla Patrycji :)

Z Mają Popielarską



W sobotę nie miałam szans spotkać się z Kasią Zyskowska-Ignaciak, ponieważ była przed południem. Ale już w niedzielę bez problemu odnalazłam stoisko MG, zakupiłam najnowszą książkę Kasi "Upalne lato Gabrieli" i poplotkowałam z autorką. Spędziłam u Kasi prawie godzinę. W trakcie naszej rozmowy przyszła polska blogerka mieszkająca w Irlandii - Czytająca mama, a także Natasza Socha (wtedy tego jeszcze nie wiedziałam) i Magda Witkiewicz. To była bardzo miła rozmowa - dzięki Kasiu.



Ciąg dalszy licznych spotkań w Filii. Gdyby nie wskazanie, to nie wiedziałabym, że to Natasza Socha. Dopiero kupując jej książki dowiedziałam się, że to ona :) No cóż, na swoją obronę mam to, że nie znam jeszcze wszystkich polskich autorek i to zarówno książkowo, ale i wizualnie.


Z Nataszą Sochą i Andżeliką z bloga Lustro rzeczywistości

Od lewej: Agnieszka Walczak-Chojecka, ja, Natasza Socha

Nataszy Sochy zakupiłam dwie książki, nie znam jeszcze twórczości autorki, ale to czas chyba... Zresztą Agnieszki Walczak-Chojeckiej mam poziomkową książkę i ... jeszcze nie czytałam. Chyba obiecam sobie ją przeczytać w tym roku :) Zwłaszcza, że autorka podarowała mi bezpłatny fragment powieści, która ukaże się w lipcu w Serii z tulipanem :) [Muzyka, Włochy, flecistka i znany Maestro]




Magdalena Zimniak


Autorka książki "Białe róże dla Matyldy" została zostawiona niejako na deser. Podobno powieść jest dobra a ja jej nie znam... Moje zakupy nie były ogromne a polskim autorkom nie potrafię sobie odmówić (nawiązała do tego zresztą Liliana Fabisińska w dedykacji) i kupiłam książkę uzyskując od razu dedykację.
A potem było pożegnanie z Targami, Warszawą i powrót (tym razem Pendolino:) do Krakowa, do córci :) Która oczywiście czekała na prezenty :)

Gratis od Ateneum


Po miłości do Liczypiesków, Bobik był ogromnym marzeniem Pati...
Dostała nawet z autografem, dedykacją i doklejonym przez autorkę kociakiem




Targi bez Franklina???

Są też zakładki różnej maści, również naukowe:




A oto moje zdobycze targowe:

"Życie ma smak" dostałam w gratisie od Filii. Zatem tak naprawdę kupiłam 5 książek.
"365 stron życia" kupiłam za 1 złoty (słownie: jeden, czyli się nie liczy). Szkoda, że taka to ciężka książka, bo kupiłabym więcej. To swoisty rodzaj kalendarza, z przepisami i inną wiedzą ogólnożyciową i miejscami na notatki.










Autografy zdobyte w stolicy:









Nie zdobyłam autografu Schmitta, mimo że wiozłam książkę, ale najważniejsze punkty programu zostały wykonane :)




Targi to nie tylko książki. Oprócz blogerek poznanych podczas sobotniego śniadania na Stadionie miałam okazję spotkać znane mi już dziewczyny: Aine, Sardegna, Agnes oraz nowe twarze Beti G. i Czytająca mama.


Nie będę porównywać imprezy warszawskiej do krakowskiej, ponieważ na wilu blogach zostało to już uczynione. Ale nie mogę napisać swoich odczuć i spostrzeżeń z Warszawy:
Zaskoczyły mnie wysokie ceny. Na stoisku Naszej Księgarni były książki po 10zł, sporo po 19, poza tym bez szału... a liczyłam na promocje.

Zauważalny był problem szatniowy, musiałam wszystko nosić... albo zimno (w miejscach gdzie wiało na przestrzał stadionu) albo gorąco (tam gdzie tłok i ścisk) i przywiozłam z Warszawy... katar.
Ale przede wszystkim ładunek wrażeń, emocji, który wystarczy mi do października :)

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że był to weekend, który na długo pozostanie w mojej pamięci! :)



^^^^^^^^^^
Korzystając też z okazji, że mnie czytacie zachęcam do wzięcia udziału w konkursie urodzinowym. To właśnie dziś mój blog obchodzi 3 urodziny!
28 nagród książkowych czeka na Was. TUTAJ wszystkie szczegóły. Nie bójcie się, piszcie, twórzcie. Ja te książki chcę rozdać :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...