czwartek, 31 marca 2016

Agata Mańczyk "Huczmiranki. Rumianek i mięta"




Autor: Agata Mańczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: luty 2016
Liczba stron: 448
Seria: Huczmiranki tom 2



Czytanie serii polecam we właściwej kolejności






Świat magii, smaków, zapachów i dźwięków, które otaczają, uwodzą, pomagają, ale i niszczą. To właśnie klimat serii Huczmiranki, po której drugi tom miałam okazję sięgnąć i znów czuję się jak po wybornej uczcie... Ale może nie wyprzedzajmy faktów.


1919. Erwina
Po śmierci Lindy i Lucyny na czele rodu staje Erwina próbująca sprostać nowej rzeczywistości, która po I wojnie światowej zupełnie przerasta bohaterki. Huczmiranki chcą wrócić do dawnego życia, dlatego przyjeżdżają z Radomia do Warszawy. Erwina zakłada bar mleczny, ma problemy z młodszą córką Korą, wydaje za mąż Melisę, musi stoczyć boje właściwie z każdą kobietą ze swojej rodziny, bowiem wolą oddawać się przyjemnościom niż poddawać surowym regułom i zasadom wyznaczonym wiele lat wcześniej przez ich prababki. Zdaniem bohaterek wszelkie tragedie dotykające rodzinę to zemsta Gwidona, syna Lindy. Ale czy to prawda? Czy same nie są sobie winne, że ród się rozpada, oddala a one same są nieszczęśliwe? Czy Erwinie uda się pokonać kryzys?

1966. Daria

Daria w sposób bardziej wyrazisty niż pozostałe samotne matki wśród Huczmiranek, musi radzić sobie z prowadzeniem domu i dwoma maleńkimi córeczkami. Dlaczego? Zoja nie znosiła Almy i okazywała coraz więcej złych cech, co poskutkowało również nienawiścią sąsiadów. Daria ogromnie dużo poświęciła, by wzmacniać i ratować ród, tylko sama była nieszczęśliwa a przyjaźnie musiała ukrywać. Wróciła też do prowadzenia kawiarni, licząc na pomoc innych w opiece nad dziećmi a życie zaskoczyło ją częstą koniecznością oceny - kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Że już nie wspomnę o obiektach uczuć, bo w tej kwestii doznałam pewnego szoku!
Według matki miała być rozsądna, przewidująca, waleczna i mądra. Czy takie cechy pokazała w tym tomie? Czy była taka jak chciała matka czy może celowo i słusznie się jej sprzeciwiała? Biorąc pod uwagę główny powód utarczek między kobietami (Darią i Mariną), czyli Zoję, stwierdzam, że cokolwiek by nie zrobiły w tej sytuacji to i tak nie byłoby dobrze. Bo nieszczęście tylko czyhało w ukryciu.
W tomie tym wyjaśnia się wreszcie dlaczego mieszkańcy kamienicy odnoszą się do Darii z niechęcią a ona sama bywa dwulicowa w sprawach dotyczących kolejnych pokoleń.

2013. Nina
Nina przez wiele lat wierzyła w sztuczny świat stworzony przez Darię. Nie znała odpowiedzi na ważne pytania dotyczące rodu a przynajmniej część z nich odnalazła na spotkaniu Kaczatów. Wierzy im, że u Huczmiranek dzieje się dużo złego, jednak po szczegóły udaje się do Darii - chce poznać prawdę o ojcu, matce i mężu. Czy je uzyska?
Kobieta nadal prowadzi drogerię, jej trójskładnikowa moc pojawia się coraz częściej a ona jest dzięki temu odważniejsza i chce stawić czoło wyzwaniom: zamierza odnaleźć ojca i syna. Poznać przyczyny zniknięcia Almy (matki). Co wniesie w jej życie spotkanie z ojcem? Czy rozjaśni ono nieco mętlik w jej głowie, który pogłębia się po spotkaniach z Eleonorą, Modestą oraz kochanką męża? Czekają ją trudne decyzje, będzie nawet szantażowana! Czy zbliży się do wyjaśnienia sprawy Jeremiasza, swojego zaginionego syna?

Duży format książki i małe marginesy to dwa powody, dla których czytałam tę książkę dłużej niż powinnam. Zwyczajnie dużo w niej tekstu, bowiem sama treść... Fabuła mnie wciągnęła od pierwszych stron, bowiem byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterek od chwili, gdy zakończyłam przygodę z tomem pierwszym. Ponownie dałam się porwać magii, która otacza Huczmiranki, kobiety silne i dumne, ale jakże często nieszczęśliwe. Niejedna z nich wolałaby żyć krócej, ale kochać i być kochaną. To kobiety, które ponad wszystko stawiają dobro całego rodu, niż swoje własne. Ich zadaniem jest urodzić córkę (co potem czyni życie matki całkowicie zależne od dziecka i stanowi dla nich sens, mimo intryg i tajemnic), nic więcej się nie liczy. Relacje między bohaterkami nie zawsze należy zaliczyć do pozytywnych, często muszą uciekać się do zawierania paktów z siostrą czy kuzynkami, by razem stawić czoło silniejszym i starszym przywódczyniom. Czy dzięki tym paktom mają szansę na zmiany? Czy już zawsze bycie Huczmiranką będzie oznaczało wyrzeczenia, tłumienie emocji oraz słuchanie głosu rozsądku i rodu?

Jedyne co mi przeszkadzało w książce to brak wskazania kto co mówi w prowadzonych dialogach, przy większej liczbie rozmówców i dłuższych tekstach, zdarzało mi się zgubić.
Bo fakt, że zamiast słowa kosmyków (włosów) mamy kosmetyków*, Alma staje się córką Kaczata ** a młoda Alma jest równocześnie w szkole i na rękach u Darii*** to już mimo wszystko drobnostki. Ja jestem wyczulona na wyłapywanie takich rzeczy, ale i tak nie obniżę za to książce oceny! Przy tak wielkim wkładzie pracy, ogromie uwagi jaką musiała poświęcić autorka (a potem redakcja i korekta), by nie pogubić się w bohaterkach, zależnościach, kto kiedy jest młody a kiedy należy do starszyzny... To istny majstersztyk! Wiem ile razy ja sama musiałam kartkować lekturę, powracać do niektórych fragmentów, zerkać na drzewo genealogiczne rodów lub zatrzymać się na chwilę i przemyśleć pewne informacje, by całość była dla mnie taką samą ucztą jak dla autorki. Bo to, że czuje Huczmiranki i otaczającą je aurę całą sobą to widać.
Pani Agato, dziękuję i trzymam kciuki!

Magia i uczucia. Zasady i emocje. Poruszająca i porywająca. Okraszona mnóstwem intryg i tajemnic, które nawet jeśli się wyjaśniają to pociągają za sobą następne, rodzące się pytania. Czytelnik wciąż na coś czeka, nie ma czasu na nudę, nie znajdzie też w powieści zbędnych opisów. Tak mogłabym w ogromnym skrócie opisać powieść Agaty Mańczyk. Przeczytane przeze mnie dwa tomy opowiadające o silnych kobietach, które mają też chwile słabości a ich wybory wydają nam się czasami pozbawione skrupułów i uczuć to niezapomniana lektura. Moje myśli wciąż podążają do wojen i rozejmów, paktów i sekretów, które miałam okazję poznać na kartach książki. Serdecznie polecam!



Podobnie jak w tomie pierwszym, będę Was kusić zapachami Huczmiranek:
Kora - kminek i łubin
Alma - wanilia i akacja
Erna - lilie i mech
Juta - eukaliptus i paczula
Klara - konwalie i czosnek
Erwina - tuberoza i siano
Sabina - hiacynt i pleśń
Sonia - rum i winogrona
Milada - rozmaryn i szałwia
Zoja - żywica i kminek
Róża - róża i mleko
Luiza - bazylia i kawa


Ten tom - bardziej niż pierwszy - zwrócił moją uwagę na dźwięki Bergonów:
kroki, dzwoneczki, śmiech, wodospad, gra na fortepianie czy końskie kopyta


A także smaki Kaczatów:
kakao i cytryna
papryka i pieprz
mięta i herbata rumiankowa


* s. 254
** a jest córką Bergona, s. 202
*** to Pola powinna być na rękach, s. 409

Huczmiranki. Eukaliptus i werbena
Huczmiranki. Rumianek i mięta



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Cztery pory roku, Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze z


środa, 30 marca 2016

Katarzyna Bajerowicz-Dolata "Miodowy blok rysunkowy"



Autor/ilustrator: Katarzyna Bajerowicz-Dolata
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 6-14








Naszą (córa i ja) trzecią marcową propozycją dla małych odkrywców jest "Miodowy blok rysunkowy", który po lekturze "Opowiem ci, mamo, skąd się bierze miód" jest pozycją obowiązkową. Książeczka dostarcza głównie wiedzy, zaś niniejsza lektura - rozrywki. Ale po kolei...


"Miodowy blok rysunkowy" to liczne i zróżnicowane pomysły na zabawę dla kilkulatka. Nawet techniki jakimi należy wykonać zadania są różnorodne: kredki, farby, flamastry. Kolejne strony zaskakują dziecko, bo któż spodziewa się wykonania pszczoły czy kwiatów kciukiem umoczonym w farbie? Albo że kilkulatek narysuje portret pszczoły?
Są też strony z typowym kolorowaniem lub rysowaniem, dorysowywaniem części ciała pszczołom, sprawdzaniem ścieżek prowadzących do celu, liczeniem pszczół czy szukaniem różnic. Łączenie punktów, poruszanie się po śladzie bez odrywania ręki czy pomoc pszczółce w opanowaniu różnych torów lotu mają z kolei pomóc maluchowi w przygotowaniu do działań szkolnych... Ale jakie to sprytne, prawda?
Niektóre zadania są typowe dla rozwijania kreatywności i wyobraźni, gdyż znajduje się na nich jedynie mały zaczątek a dziecko ma dowolność w stworzeniu całości pracy (tworzenie etykiet, mozaiki czy rysowanie lub ozdabianie potraw).

portret pszczoły


W nagrodę za każde wykonanie zadanie na odwrocie strony znajdziemy ciekawostkę z życia pszczół. Tak, dobrze to ujęłam... bowiem każda kartka tej książeczki zawiera zadanie tylko z jednej strony i wprawdzie papier jest dość gruby, ale dzięki temu nie ma obawy, że pisaki czy farby popsują nam zadanie na drugiej stronie! Doskonały pomysł. Na końcu znajdziemy, podobnie jak opisywanych przeze mnie wcześniej "Księżniczkach", tekturową kartę, która pomaga w zabawie w każdej sytuacji.



Podsumowując stwierdzam, że to doskonała propozycja dla kilkulatków, która nie tylko bawi, ale i uczy. Rozwija zmysły, motorykę i wyobraźnię poprzez malowanie, rysowanie, klejenie i wycinanie a zróżnicowane zadania sprawiają, że dziecko nie odczuwa nudy a jedynie zainteresowanie co znajdzie na kolejnej stronie. Polecam!





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z

Złap licznik!

Dziś jest dla mnie szczególny dzień, więc pomyślałam, że i Wam mogę go uczynić szczególnym... :) Niby kobiety nie lubią kiedy im lat przybywa (a przybywa przecież i bez obchodzenia tej okazji), ale kto nie lubi życzeń a tym bardziej prezentów, prawda? :) Choć w tym roku jeszcze sobie prezentu nie kupiłam, czekam na tak zwaną okazję :D

Licznik blogowy zbliża się do 300 000 i dlatego ogłaszam szybkie łapanie tej właśnie liczby. Komu się ta sztuka uda, proszony jest o przesłanie do mnie zrzutu ekranu na maila (w zakładce współpraca).
Jest jedna uwaga! Zrzut musi być tak zrobiony, żeby było widać, że to mój blog!


Mnie udało się upolować taką śliczną liczbę :)


Na szczęśliwca czeka nagroda-niespodzianka. Książkowa niespodzianka. Sam ją wybierze spośród kilku zaproponowanych przeze mnie z mojej biblioteczki.

Zatem życzę wszystkim powodzenia! I uciekam na wycieczkę z grupą przedszkolną mojego dziecka na wycieczkę :)

Słonecznego dnia!

wtorek, 29 marca 2016

Torey L. Hayden "Dziecko"


Tytuł oryginalny: One Child
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Wydawnictwo: Hachette
Data wydania: 2013
Liczba stron: 284
Cykl: Dziecko tom 1
Seria: Historie prawdziwe








Autorka książki a zarazem jej dorosła bohaterka - Torey L. Hayden - od wielu lat pracuje z dziećmi cierpiącymi na zaburzenia emocjonalne. Ma ogromne doświadczenie i mimo trudności, stara się wciąż o nowe pomysły, by dotrzeć do swoich podopiecznych. "Dziecko" to zapis jej rocznej pracy w klasie specjalnej obejmującej ósemkę (a od stycznia dziewiątkę) dzieci z różnorodnymi schorzeniami, dla których nigdzie nie znaleziono innego, lepszego miejsca. A czy mała, ciasna salka, z której Torey musiała wystawić ławki, by wszyscy mogli się swobodnie poruszać, jest odpowiednia? Musi im wystarczyć...

Dziecięcą bohaterką książki jest Sheila, sześciolatka "po przejściach". Matka urodziła ją mając czternaście lat a kilka lat później porzuciła dziewczynkę na autostradzie i ... tak naprawdę uciekła na zawsze z jej młodszym bratem. Sheila wciąż zadaje sobie pytanie dlaczego mama jej nie kochała? Dlaczego jej nie zabrała? Dlaczego zabrała tylko brata? O utratę żony obwinia małą nawet ojciec, topi smutki w alkoholu, znęca się nad nią, nie pozwala przyjąć żadnych prezentów czy darów, by miała się w co ubrać. Zdarzają mu się też odsiadki w więzieniu. Sheila mając 6,5 roku zdążyła już trzy razy być na posterunku policji a jej największym przewinieniem było podpalenie trzyletniego chłopca. To właśnie z tego powodu oczekuje na miejsce w szpitalu a klasa Torey ma być swego rodzaju przechowalnią.

Sheila jest dzieckiem zaniedbanym, nieczesanym, niemytym, w spodniach śmierdzących moczem. Nie chce wykonywać poleceń nauczycielki, miewa napady agresji a wtedy działa jak tornado, ma niszczycielską moc. Przez sześć lat swojego życia była niekochana, niechciana, ignorowana, bita i nie chce otworzyć się w szkolnej klasie. Ma również silne poczucie zemsty, które objawiło się na przykład zdemolowaniem klasy czy wydłubaniem oczu rybkom. Nie widzi też potrzeby robienia zadań pisemnych. Jednak kiedy Torey udało się przełamać pierwsze opory i bariery dziewczynki, powoli dawała się oswoić (według lektury "Małego Księcia", którą wspólnie czytały). Jak się okazało potrafi czytać, pisać, liczyć i ma niezwykły poziom inteligencji - według testu Stanforda-Bineta - jej wynik wyniósł 182.
Dziewczynka patrzy na świat oczami dorosłych, chłonie wiedzę, ale i pragnie uwagi. Często powraca do tematu porzucenia przez matkę i Torey tu właśnie upatruje przyczyny jej działań destrukcyjnych.

Muszę przyznać, że Torey jest stworzona do tej pracy. Potrafiła poradzić sobie z grupką dzieci od sześciu do dziewięciu lat, które cierpią na różne schorzenia, od napadów agresji, poprzez zachowania klasyfikowane jako autyzm, schizofrenię dziecięcą czy liczne fobie aż do podwójnej próby samobójczej a na niewidomym dziecku skończywszy.
Pomimo rozczarowań, zniechęcenia i słabości Torey każdego kolejnego dnia stawia się rano w pracy pełna sił i uśmiechu oraz wyrozumiałości dla swoich szczególnych uczniów. Jak zakończy się ich wspólny rok szkolny? Kto odniesie korzyści? Jakie zmiany czekają na te dzieciaki?

Podsumowując - "Dziecko" to trudna książka i dlatego nie napisałam tu nic o języku, dialogach czy stylu, gdyż to sprawa drugorzędna w tym przypadku. To lektura nietypowa, oparta na faktach, na którą patrzy się inaczej, przez pryzmat bystrych obserwatorów - dzieci. Autorka poruszyła liczne problemy kilkuletnich bohaterów, które często ściśle wiążą się z ich chorobami. Jest też alkoholizm, bieda, molestowanie seksualne nieletnich czy temat aktualny ostatnio, czyli emigranci. Jeśli macie ochotę na prawdziwą historię o podłożu psychologicznym to polecam.






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, Mini czelendż 2016, Pod hasłem, 52 książki

poniedziałek, 28 marca 2016

Magda Wosik "Wytęż wzrok! czyli ukryte obrazki"



Autor/ilustrator: Magda Wosik
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: luty 2016
Liczba stron: 96
Wiek odbiorcy: 0-10 (wg wydawnictwa)









Marzec stał się w naszym domu ogromnym wyzwaniem umysłowym dla mojej pięciolatki, dostała bowiem aż trzy książeczki od Naszej Księgarni, które wymagają skupienia, chęci, logicznego myślenia oraz spostrzegawczości. Na drugi ogień poszedł tytuł "Wytęż wzrok! czyli ukryte obrazki", który proponuje dziecku dwa rodzaje rozrywki.

Na dwudziestu czarno-białych ilustracjach należy odszukać przedmioty lub zwierzęta, które zamieszczono na sąsiedniej stronie. To co zostało ukryte jest tak sprytnie wkomponowane w obrazek, że naprawdę chwilami jest to trudne zadanie. Czasami moja pięciolatka prosiła o podpowiedź czy na dole czy po lewej... Ale były takie ilustracje, gdzie ja miałam problemy a ona jak mały bystrzak odnajdywała pierwsza większość elementów.
I to był pierwszy etap naszych prac a efekty poszukiwań zaznaczałyśmy kredkami. By odznaczały się ładnie i prezentowały na zdjęciach:



Ilustracje wraz z elementami do odszukania są posegregowane tematycznie (przed każdym nowym rozdziałem znajdziemy rymowany wierszyk):




Zawsze przed zadaniem znajduje się strona wstępu i jedna z nich urzekła moją córę, zatem wykorzystała na niej drugi rodzaj oferowanej przez książeczkę rozrywki, czyli kolorowanie:


Na stronach z wytężaniem wzroku oprócz tego, że należy rozpracować ukryte detale to należy użyć kredek lub pisaków i pokolorować całość. Jednak na chwilę obecną ogromnym zainteresowaniem cieszy się samo wyszukiwanie i nijak nie udało nam się nic ubarwić w stu procentach :)

Ale zabawa jest świetna i polecam wszystkim, nie tylko małym. To naprawdę ciekawa i pomysłowa rozrywka, przy której można spędzić sporo czasu wspólnie z dzieckiem. Dzięki tej lekturze można ćwiczyć wzrok, trzymanie kredki w rączce, kolorowanie w obrębie przedmiotu a także współpracę z rodzicem oraz rozróżnianie stron kartki (góra, dół, lewa, prawa - w przypadku podpowiedzi od rodzica).

Zróżnicowana tematyka ilustracji sprawia, że dziecko nie odczuwa nudy jednym rodzajem zadania, czyli poszukiwaniem ukrytych obrazków. Książeczka otrzymała nagrodę "Najpiękniejsze premiery książek dla dzieci w 2016" i całkowicie się zgadzam z tym uhonorowaniem jej. Uwielbiam takie pozycje z literatury dziecięcej, które bawią i uczą zarazem.

A może sami spróbujecie? Na końcu książeczki znajdują się podpowiedzi, jednak jeszcze z nich nie korzystałyśmy!





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z


niedziela, 27 marca 2016

"Sanatorium pod Zegarem" Liliany Fabisińskiej - zapowiedź

Po świetnej lekturze "Córeczki" i jeszcze znamienitszej "Śnieżynek" Liliana Fabisińska wpisała się na listę moich ulubionych polskich pisarek. Długo trzeba czekać na kolejną książkę, ale liczę że i tym razem będzie to uczta... Uczta, która wynagrodzi ten czas oczekiwania i przebierania niecierpliwie nóżkami :D

Już w kwietniu (dokładnie 13) nakładem Filii ukaże się najnowsza powieść z niesamowitą okładką:



Już nie mogę się doczekać! A dlaczego?

Tak wygląda oficjalna zapowiedź tej powieści:

Nina i Natalia nie znoszą się od pierwszego wejrzenia. Gdyby mogły, nie spotkałyby się nigdy więcej. Ale nie mają wyjścia… Los (oraz siostra przełożona, z którą się nie dyskutuje) sprawia bowiem, że trafiają do tego samego ciasnego pokoiku w sanatorium w Ciechocinku. Najbardziej niedopasowana para, jaką można sobie wyobrazić, skazana na siebie przez cztery długie tygodnie.
Gorzej być nie może, prawda?

Ależ może! Ukochany Niny wyjeżdża samotnie w podróż, która miała być ich poślubną, po czym dziwnym trafem przestaje odbierać telefon i odpisywać na maile, a firma pod jej nieobecność zaczyna dryfować ku przepaści. Z kolei Natalia musi w tajemnicy przed siostrą przełożoną zniknąć z Ciechocinka na 36 godzin, by wykonać najważniejsze zdjęcie w swoim życiu.

W dodatku w sanatoryjnym basenie pływa nieboszczyk, którego nazwiska nie zna nawet wszystkowiedząca siostra przełożona.

Wszystko wskazuje na to, że zabić go mogły tylko Nina i Natalia. Czy przełamią niechęć i odeprą zarzuty, wspólnie rozwiązując tę zagadkę?

Ta powieść zadaje kłam stereotypom i przełamuje niejedno tabu. Ani pogodna staruszka, ani zimna bizneswoman nie są takie, jak się wszystkim wydaje.

A ich relacja zmienia się jak w kalejdoskopie.



Uwielbiam takie klimaty! Fabuła zapowiada się wybornie :)
Macie ochotę? Kogo skusiłam? Znacie i lubicie twórczość autorki?
Pamiętajcie, że premiera "Sanatorium..." już w kwietniu!

sobota, 26 marca 2016

Michalina Miśka kolejną uczestniczką na plusie!

Na plusie, czyli z pozytywnym wynikiem Michalina ukończyła Indywidualne wyzwanie. Gratulacje!

Michalina przeczytała "Tylko Ty" Gabrieli Gargaś a recenzję możecie przeczytać TUTAJ
Sama mam jeszcze tą książkę przed sobą, czeka i czeka a ja ją przesuwam w czasie z uwagi na inne zobowiązania.

Michalino - brawo!


.Ze swoim wydłużonym terminem walczy jeszcze ami :)

U pozostałych uczestników (którzy mieli niejasne sytuacje do tej chwili), w związku z tym, że straciłam już nadzieje na pozytywne ukończenie, wpisuję BRAK. Zawsze mogę go zamienić na link do lektury, wszak to zabawa.

Jako że wyzwanie trochę przystopowało, mam do Was pytanie, a raczej dwa.
Czy macie jeszcze ochotę na jego kontynuację?
Kto chciałby zostać zwerbowany?



Wesołych Świąt Wam życzę!

piątek, 25 marca 2016

Agnieszka Antoniewicz "Księżniczki. Rysuj, zgaduj, koloruj"



Autor/ilustrator: Agnieszka Antoniewicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 0-10 lat (wg wydawnictwa)






Czy to bajka czy nie bajka? Teoretycznie wygląda jak blok rysunkowy, według tytułu można sądzić, że to zeszyt z zadaniami a w praktyce? W rzeczywistości zaczyna się tak:


Zapraszam Was zatem do Stubarwnego Zamczyska, które obecnie cierpi na brak barw, co może być wynikiem eksperymentów maga Anzelma. Koordynatorem prac i głównym wykonawcą projektu przywrócenia kolorów w królestwie jest moja pięciolatka. Jednak do jej zadań należy również rozwiązanie zagadek czekających na kolejnych stronach: wytypowanie właściwej wieży według opisu, dopasowanie imion do księżniczek oraz ich wygodnych łóżek. Są również zadania, które wymagają od dziecka spostrzegawczości (poszukiwanie pierścionków czy pantofelków), kreatywności (stworzenie potraw czy wymyślenie tytułów książek) oraz logicznego myślenia (przejście labiryntu). Jednak najczęściej zabawa w Stubarwnym Zamczysku ma polegać na odszukiwaniu zaginionych przedmiotów oraz kolorowaniu.

Moja córa swoją przygodę rozpoczęła od pomocy nadwornemu cukiernikowi, który tworzył tort na podwieczorek:


Później pięciolatka udała się na bal, gdzie nie tylko odnalazła osiem zaginionych bucików, ale również sprawiła, że zrobiło się weselej:



A po balu zaczęła już sprzątanie:



Wprawdzie mała koordynatorka nie działa według ścisłego planu, czyli we właściwej kolejności stron, jednak sięga po te zadania, które mają sprawić jej największą radość. Jak widać jest typową małą dziewczynką, która zaczyna od słodkości oraz pięknych sukienek :) Myślę, że kolorowanie detali oraz wzorów ułożonych w różnych kierunkach dodatkowo pomoże w ćwiczeniu jej rączki, choć czeka nas jeszcze rok "zerówki".

Niniejsza propozycja jest świetnym pomysłem dla kilkuletnich dziewczynek. Rozwija, uczy a przede wszystkim bawi poprzez zróżnicowane zadania. Najbardziej podoba mi się fakt, że wreszcie córa dopuściła mnie do wspólnego kolorowania :) Jest tutaj tak dużo drobnych szczegółów, że dziecko może często zmieniać kolory (moja królewna do tej pory nie do końca lubiła kolorowanie, a jeśli już to najlepiej było zrobić wszystko jednym kolorem), bo jakże to suknię wymalować jednym?? Ta pozycja to wiele stron doskonałej i twórczej zabawy w kreatora mody, bo łatwiej sobie wyobrazić, że te sukienki należą do małej dziewczynki i chcąc, by z szafy wyglądały pięknie to trzeba zadbać o to już podczas kolorowania.

Na koniec jeszcze kilka szczegółów technicznych, które są równie ważne, jak zawartość malowanki. Kartki są grube i wytrzymają mocniejsze dociskanie kredkami lub nieprzebijanie pisaków. Tuż przed końcową okładką jest bardzo gruba tekturowa "strona", dzięki której można korzystać z uroków tej lektury w każdym miejscu, choćby nieprzystosowanym do kolorowania (na kolanach czy w poczekalni). Dodatkowym plusem jest też sposób połączenia poszczególnych stron - są one klejone i można choćby je wyrwać, bez niszczenia całości albo swobodnie rozłożyć na podłodze czy stoliku.

Podsumowując: ogromnie polecam Wam tę propozycję dla małych księżniczek. Fabuła łącząca poszczególne zadania, dbałość o szczegóły, obietnica długich chwil spędzonych przez dziecko na rozwijaniu swoich zdolności i kreatywności podczas kolorowania sukienek, długich włosów czy sal balowych, bardzo dobrze dostosowana grubość papieru i atrakcyjna cena - to wszystko sprawia, że jestem na "tak". Warto podarować małej dziewczynce taki prezent.





Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z



czwartek, 24 marca 2016

Pamiętacie o czytaniu w ramach wyzwania "Mini czelendż 2016"?

Lada dzień kończy się pierwszy kwartał naszej walki z 5 tytułami zgłoszonymi do mojego najmłodszego wyzwania, czyli Mini czelendż 2016.

Przypominam, ponieważ aż 18 osób nie zgłosiło jeszcze żadnego linku... Kochani, do boju! :)
Może książki te zostały przeczytane, tylko linki nie przysłane?
Zachęcam do mobilizacji - czekam na linki w zakładce wyzwania.

Sama mam za sobą prawie dwie lektury z tej piątki ("prawie", bo druga właśnie się czyta), czyli nie jest źle :)

A Wy jesteście dumni ze swoich osiągnięć? Cieszycie się z udziału? Dało to lepszą motywację?

Przypominam, że wśród tych, którzy z sukcesem ukończą wyzwanie zostanie rozlosowana nagroda.

Jak nam idzie można podglądać w zakładce wyzwania TUTAJ.

środa, 23 marca 2016

Małgorzata Strzałkowska "Skarb Arubaby"




Autor: Małgorzata Strzałkowska
Ilustracje: Mikołaj Kamler
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2014
Liczba stron: 48
Seria: Czytam sobie. Poziom 2: składam zdania
Wiek odbiorcy: 5-7 lat






O książeczkach z serii "Czytam sobie" dowiedziałam się dzięki blogosferze (Książki Sardegny) i napędzana tym odkryciem nabyłam kilka tytułów, by móc zaprezentować mojej pięciolatce nową formę nauki czytania. Bo ileż można czytać w kółko Elementarz Falskiego?


Ola i Tomek to kuzyni, którzy uwielbiają spędzać u wujka Anatola wakacje. Sielankowe lipcowe chwile mąci jednak tajemnicza kartka, która spada z gałęzi klonu. Okazuje się, że jest to zaszyfrowany tekst i trzy głowy muszą odnaleźć klucz do jego odczytania. Gdy już uda im się odczytać tajemne zapiski, rozpoczynają fascynującą przygodę mającą na celu odnalezienie skarbu. Jednak czy im się to uda? Jakie przeszkody ich czekają? Czy wskazówki okażą się być łatwe i pomogą im w poszukiwaniach? Jak zakończy się ten niesamowity i pełny wrażeń dzień?


 

Po przetestowaniu poziomu pierwszego, który okazał się zbyt łatwy a opowieść za szybko się kończyła (jak dobrze, że kupiłam tylko jedną pozycję z tego poziomu), przeszłyśmy do poziomu drugiego. I ten jest ewidentnie właściwy dla aktualnego poziomu czytelnictwa mojego dziecka. Każda strona to ogromne ilustracje, które przyciągają wzrok obrazując to, co dziecko czyta (choć chwilami zapatrzone w obraz zapomina gdzie skończyło czytać, urywając choćby w połowie zdania) a duże litery nie męczą młodziutkich oczu i nie zniechęcają do zagłębiania się w dalszą lekturę. Tekst zajmuje zwykle kilka wersów na stronie a te niecałe pięćdziesiąt stron opowieści mija nadspodziewanie szybko.

Jest to wprawdzie dopiero drugi tytuł, po który sięgnęłyśmy z córą z tej serii - oczywiście nie ostatni - ale już na tej podstawie mogę śmiało stwierdzić, że ta seria to doskonały pomysł! Wszystko jest idealnie wyważone, dopasowane do kilkuletniego czytelnika i doskonale się bawiłyśmy podczas czytania. Były emocje, zniecierpliwienie, ekscytacja, śmiech. "Skarb Arubaby" to dodatkowo rozwiązywanie zagadki ukrytego skarbu, a przecież każdy mały człowiek marzy, by być odkrywcą, co objawia się choćby w grach i zabawach podwórkowych.

W ramkach znajdujących się na niektórych stronach znajdują się słowa, na których możemy ćwiczyć sylabizowanie. Na końcu książeczki znajdują się zaś ćwiczenia, które sprawdzają czy dziecko czytało ze zrozumieniem i ile zapamiętało z tekstu. Jest też układanie wyrazów w zdanie czy wykreślanka. W nagrodę maluch może otrzymać naklejki oraz dyplom!

Podsumowując przyznaję, że nasza przygoda z serią "Czytam sobie" szybko się nie skończy (prędzej fundusze na kolejne tomy), bowiem zróżnicowana tematyka kolejnych tytułów oraz chęci do samodzielnego czytania sprawiają, że będziemy poznawać książeczki z poziomu drugiego a później zapewne i trzeciego.
To doskonała propozycja dla młodych czytelników, która jest przystosowana dla nich nie tylko pięknem obrazu, ale przede wszystkim odpowiednim stopniem trudności tekstu, średnio długimi zdaniami, elementami dialogów oraz samą historią, często zabawną. Ogromnie polecam!




Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, Pod hasłem, 52 książki

wtorek, 22 marca 2016

Grażyna Jeromin-Gałuszka "Magnolia"




Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2013
Liczba stron: 384
Cykl: Magnolia tom 1








Twórczość Grażyny Jeromin-Gałuszki przez długi czas należała w moim życiu do kategorii "chcę poznać, ale czasu brakuje". Jest bowiem tak wiele świetnych pisarzy, tyle doskonałych obyczajówek, które uwielbiam poznawać... Jednak wreszcie ta chwila nastała - sięgnęłam po "Magnolię" i ... Co myślę o piórze autorki? Czy sięgnę po inne jej powieści? Zapraszam na słów kilka dotyczących moich wrażeń.

Czasami człowiekowi wydaje się, że jest szczęśliwy. Ma wszystko: wygodny apartament, pracę w której się spełnia i żonę, która czeka na jego powroty. Tak właśnie wygląda życie Filipa Spalskiego, który ma czterdzieści trzy lata, jest pilotem na trasie Warszawa-Nowy Jork a kiedy wraca do swojego luksusowego mieszkania, zastaje tam dopełnienie swojego szczęścia, czyli żonę. Od osiemnastu lat jego życie jest ogromnie poukładane, wręcz schematyczne. Jednak Filip nie zdaje sobie sprawy, że to tylko pozorne szczęście, że żyje w złudnej sferze. A kiedy nadejdzie ten jeden dzień, dzień w którym ten poukładany świat się zawali, Spalski na huśtawce w podwórzu dostanie zawału serca... Dlaczego? Rutynowe badania wykazały, że stan jego zdrowia nie pozwala na dalsze podniebne chwile a po powrocie do domu żona obwieściła, że odchodzi, bo ma dosyć czekania na jego powroty a tym bardziej na dziecko czy chwile prawdziwego bycia razem z mężem. Dosyć i basta.

Tak właśnie w jeden dzień Filip stracił wszystko, co do tej pory stanowiło o jego stabilizacji i poczuciu normalnej egzystencji na tym padole. Tylko czy życie zaczyna się dla niego czy kończy po czterdziestce? Spalski wsiadł do samochodu i wyruszył przed siebie, w nieznane. Droga doprowadziła go do wsi na końcu świata, w Bieszczadach, gdzie na dworcowej ławce spotkał podobnego sobie mężczyznę z problemami, który chciał uciec od dotychczasowego życia. Filip kupił od niego... podupadły pensjonat o pięknej nazwie Magnolia, co odmieniło jego życie. Co Spalski zastanie na miejscu? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy pogodził się już ze stratami w swoim życiu i podoła nowym obowiązkom?

Historię poznajemy dzięki opowieści, którą snuje Filip dokładnie w rok później od zakupu pensjonatu, siedząc na tej samej dworcowej ławce i opowiadając wydarzenia ostatniego roku nieznajomemu mężczyźnie. Mówi o czterech kobietach i dziewczynce, które spotkał w Magnolii. Każda z nich ma swoje tajemnice, sekrety, życiowe problemy. Każda szczególny charakterek i inne marzenia. Jednak wszystkie razem i każda z osobna wywarły ogromny wpływ na naszego bohatera. Zachowywały się niekonwencjonalnie i choć początkowo bardzo Filipa irytowały, to ich wariactwa stawiały go na nogi po kolejnych kryzysach i później zaczął się nawet o nie martwić. Zdał sobie nawet sprawę, że każda z nich znalazła się tu z konkretnego powodu, każda to dokładnie przemyślała i tak wybrała skrywając głęboko w swoim sercu i sumieniu dramaty, nie obarczając nimi nikogo wokoło.

Czesia to kobieta rozważna i doskonale gotująca w Magnolii; Olga - piękna i doświadczona nieszczęściami istota, która stara się nie poddawać; Marlena jest kobietą po czterdziestce, która imała się w życiu różnych profesji, jednak teraz znalazła się z dala od cywilizacji ukrywając prawdziwy tego powód; i jeszcze Doris, która zjawia się w pensjonacie niespodziewanie z torbami pełnymi niespodzianek i wprowadza niezwykłe zamieszanie. Jest też Tuśka (chcecie trochę prywaty? na moją córę mówimy czasami Tuśka, co wynika z przekształceń imienia), dziewczynka z sekretami łamiącymi serca czytelniczek, miłośniczka historii z przeszłości. Nie mogę zapomnieć też o Absurdzie :)

Początkowo myślałam, że to książka jakich wiele. Bardzo schematyczna i przewidywalna: ot, kolejna powieść gdzie bohater z problemami znajduje się na prowincji i tam próbuje wieść nowe, inne sielankowe życie. I nagle poczułam wielkie "łuuuup", jak obuchem w głowę, bowiem ta historia nijak taka nie jest. Nie tego się spodziewałam. Autorka zrobiła ogromny krok poza schematyczność, wyszła poza przewidywalność co sprawia, że ta opowieść jest zupełnie nieporównywalna do książek z podobną fabułą.
A co mnie zaskoczyło? Przede wszystkim zachowanie bohatera. Nie polubiłam go, ponieważ spodziewałam się po nim innego nastawienia do świata, czekałam na jego działania, na czynne włączanie się w pracę pensjonatu a tymczasem musiałam wciąż czytać o jego nałogu.

Mała wieś gdzieś w Bieszczadach przyniosła mi wizję mieszkańców, którzy i owszem martwią się wieloma rzeczami, czekają na małe radości, ale wystarcza im przeczytanie gazety sprzed tygodnia, by orientować się w wydarzeniach. Wszyscy mieszkają w bliżej nieokreślonym kierunku "tam", pokazywanym palcem, a dni mijają czasem do siebie bliźniaczo podobne. Czesia czeka na wyjawienie tajemnicy przez umierającą babkę, Olga na cud, Doris i Marlena na ... długo nie wiadomo na co tak naprawdę czekają. Autorka nie skupiła się tylko i wyłącznie na życiu Filipa, mogłabym śmiało powiedzieć, że równouprawnionymi bohaterkami są kobiety, które pojawiły się w tej historii a co za tym idzie mamy temat zemsty, odbijanie narzeczonych, ciąże, choroby, samotność, szantaże i zdrady. A wisienką na tym torcie niech będzie historia miłosna sprzed dwudziestu lat opowiadana przez małą Tuśkę.

Podsumowując muszę przyznać, że "Magnolia" to powieść napisana w lekkim stylu, z docinkami i uroczym humorem, która obfituje w sekrety skrywane przez bohaterów. Niektórych nie sposób się domyślić a kiedy wychodzą na jaw z gardła wydobywają się "ochy". Początkowo czułam się nieco znudzona i zastanawiałam się o co tyle szumu z tą książką, aż do czasu gdy zaczęłam poznawać szczegółowo przeszłość bohaterów. A wydarzenia finałowe.... to dopiero jest wielkie "wow". Niezwykłe zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Jeromin-Gałuszce należy się za to ukłon. I co dalej? O tym trzeba się już przekonać sięgając po "Długie lato w Magnolii", czyli kontynuację niniejszej powieści.



"Magnolia"
"Długie lato w Magnolii"
"Bardzo długie przebudzenie"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Czytelnicze marzenia Ejotka, Gra w kolory II, Pod hasłem, 52 książki

poniedziałek, 21 marca 2016

Dorota Sumińska "Dlaczego hipopotam jest gruby?"



Podtytuł: Sekrety nie tylko świata zwierząt
Autor: Dorota Sumińska
Ilustracje: Joanna Żero
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 124
Oprawa: twarda








Po przeczytaniu książeczki z uśmiechniętym hipkiem na okładce, przyszły mi do głowy słowa Janusza Korczaka, które ostatnio wciąż powtarza moja pięciolatka, nauczona ich przez babcię:
 "Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat"

Nasunęło mi się też pytanie: czy kiedy dziecko pyta to ten świat potrafi odpowiedzieć... Hmmm... Moim skromnym zdaniem? Nie zawsze. Jednak po lekturze książeczki Doroty Sumińskiej czuję się mądrzejsza, bo przecież niejednokrotnie z ust maluchów padają pytania, na które dorośli - bez posiłkowania się źródłami - nie potrafią odpowiedzieć. A dzieciaki kontynuują artykulację "dlaczego", "czemu", " po co" czy "co to".

Książeczka zawiera ponad sto pytań - wraz z odpowiedziami - dotyczących głównie świata zwierząt. Pytania, dzięki zróżnicowanej kolorystyce są doskonale widoczne na każdej stronie. Ja przeczytałam książeczkę w całości, co stało się powodem wielu rodzinnych dyskusji, zaś moja pięciolatka sama czytała sobie pytania i wtedy decydowała czy było na tyle dla niej interesujące, by poznać odpowiedź czy też czytała następne (dzięki temu będzie do czego wracać). Jeśli jakieś pytanie ją rozbawiło, zaintrygowało czy zdziwiło to czytała również odpowiedź - albo tylko pierwsze zdanie albo cały tekst (duże litery, o których informacja widnieje na okładce, faktycznie sprawiły, że kilkuletnie dziecko nie zniechęca się i samo podejmuje próby poznania tekstu). Pozycja ta dostarczyła nam nie tylko mnóstwo wiedzy, ale i okazji do omawiania zawartych w niej wiadomości.

A czego się dowiedziałyśmy? Dziób tukana jest głównie jego klimatyzacją a koty śpią po szesnaście godzin na dobę. Istnieje żaba, która ma zęby a płaska i szeroka głowa stworzenia o nazwie rekin młot, działa jak wykrywacz metalu, tyle że na ryby. Książeczka wyjaśnia, że nietoperze nie wkręcają się we włosy a stonoga ma tylko czternaście nóg (moja córa nijak nie może się z tym zgodzić, bo przecież nazywa się stonoga, czyli ma ich sto). A wiedzieliście, że ludzie pocą się po to, by się ochłodzić? Ciekawymi odpowiedziami były te dotyczące strusi, które nie chowają głów w piasek, kukułek afrykańskich, które nie podrzucają swoich jajek oraz węży hibernujących się na zimę. Zaintrygowani? Mam nadzieję, że tak. Dodam jeszcze, że ta edukacyjna pozycja dostarczy sporo wiedzy w zakresie języka zwierząt oraz poda fakty z dziedziny "naj", czyli kto najszybciej biega, pływa czy lata, kto jest najbardziej leniwy albo kto porusza się najwolniej.

Co jeszcze znajdziemy w tym gąszczu ciekawostek? Odpowiedzi na pytania: dlaczego pingwiny noszą jajko na stopach, dlaczego niedźwiedzie polarne nigdy nie zapolują na pingwiny, dlaczego kura nie lata albo dlaczego krew jest czerwona... Jest też odpowiedź na pytanie dlaczego wujek jest łysy. Serio! Dlaczego pchły skaczą, po co koń ma grzywę albo dlaczego bocian stoi na jednej nodze... Ciekawa jestem kto zna odpowiedzi na te wszystkie pytania a przecież przedstawiłam Wam tylko malutki fragment... Uczciwie przyznaję, że spora ilość wiadomości zawartych w tej pozycji była dla mnie nowościami i czuję się teraz bardziej wyedukowana, ale przecież biologię miałam dawno temu, prawda? :)

Na końcu książeczki znajduje się również skorowidz nazw zwierząt, o których informacje możemy znaleźć na poszczególnych stronach pozycji. Całość jest pięknie okraszona trafnymi i barwnymi ilustracjami Joanny Żero, co w połączeniu z wyjaśnieniami napisanymi w sposób przystępny dla kilkulatka sprawia, że jest to lektura idealna dla przedszkolaków... i nie tylko. Wiadomości są podane w formie zabawy a jak wiadomo, wtedy najłatwiej wchodzą do głowy. W naszym przypadku wiedza przydała się ekspresowo w sobotnie popołudnie, kiedy składaliśmy kolejne części dużego globusa i umieszczaliśmy figurki we właściwych miejscach... Kiedy przyszła pora na pingwina i niedźwiedzia wiedziałam gdzie szukać podpowiedzi kto na którym biegunie ma się znaleźć :)

Podsumowując, serdecznie zachęcam do sięgnięcia po "Dlaczego hipopotam jest gruby?", która powstała w wyniku sukcesu poprzedniczki "Dlaczego oczy kota świecą w nocy?" (której nie miałyśmy okazji poznać), jednak ranga sukcesu jest zrozumiała. To naprawdę świetna nauka poprzez zabawę, możliwość przyswojenia wiedzy, zbliżenia się i poznania świata zwierząt i ludzi. Szansa na odkrycie niezwykłych informacji, napisanych prostym językiem. Polecam nie tylko dzieciom!






Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Magdzie z

sobota, 19 marca 2016

Wiosenny KONKURS u ejotka

Jeśli pragniecie wiosny tak samo jak ja to serdecznie zapraszam Was do udziału w konkursie! Może przyspieszymy tym jej nadejście? :)


Krótko: 
3 nagrody = 3 zwycięzców
nagroda książkowa ma ponad 500 stron
łatwe zadanie konkursowe


W grudniu 2014 roku zamieściłam na blogu przedpremierową recenzję debiutu Elżbiety Wardęszkiewicz - "Klucz".

Dzisiaj do wygrania będą 3 egzemplarze najnowszej powieści autorki, która premierę miała pod koniec ubiegłego roku.
"Bez czci i bez wiary" to według opisu wydawnictwa powieść, która: "... przedstawia dalsze losy dorosłej już Melanii, której dramatyczne dzieciństwo opisuje powieść pt. „Klucz”. Czytelnik spotyka bohaterkę ponownie podczas jej podróży do Francji. Mela odrzuca właśnie awanse zamożnego arystokraty polskiego pochodzenia, by powrócić do kraju, w którym czeka na nią ukochany Marcin i córka z pierwszego małżeństwa, Jola. Powieść krok po kroku ukazuje koleje niełatwego życia niekochanej przez córkę matki, która na przekór przeciwnościom losu odnajduje jednak szczęście w powtórnym związku, czerpie satysfakcję z pracy zawodowej i cieszy się pięknem odwiedzanych podczas licznych podróży miejsc."



BANER:




ZASADY:


  1. Organizatorką konkursu jest właścicielka bloga Ejotkowe postrzeganie świata, czyli ja - Ejotek a Sponsorem nagród Wydawnictwo Novae Res
  2. Oświadczam, że nie odnoszę żadnych korzyści materialnych wynikających z organizacji konkursu
  3. Nagrodami w konkursie są nowe egzemplarze, o których mowa w punkcie 5 
  4. Konkurs  kończy się 28.04.2016 r. o północy
  5. Zwycięzców będzie trzech - każdy otrzyma po jednej książce - "Bez czci i bez wiary" Elżbiety Wardęszkiewicz. Zwycięzców wybierze autorka.
  6. Wyniki ogłoszę w ciągu 7 dni.
  7. Jeśli zwycięzcy w ciągu 3 dni od dnia publikacji posta z ogłoszeniem wyników nie podadzą adresu do wysyłki nagrody, wybiorę kolejne osoby.
  8. Nagrody zostaną wysłane przez Wydawnictwo Novae Res
  9. W konkursie mogą wziąć udział tylko osoby zamieszkałe na terenie Polski (lub polskim adresem korespondencyjnym).
  10. Co zrobić by wygrać ? 
  • wpisz w komentarzu "zgłaszam się"
  • [nieobowiązkowo, ale byłoby nam miło] zaobserwuj mojego bloga, polub profil bloga na FB, polub profil Novae Res
  • umieść na swoim blogu podlinkowany do tej notki baner (powyżej) - napisz gdzie go znajdę (można też umieścić informację na FB czy w innym miejscu)
  • podaj swój e-mail 
  • mini zadania konkursowe (do wyboru):  
  1. Napisz w max 3 zdaniach (nie więcej!) co najbardziej intryguje Cię (wg dostępnych opisów lub recenzji) w powieści "Bez czci i bez wiary" i dlaczego chcesz ją przeczytać. 
  2. Zadaj autorce pytanie! Każda osoba może zadać max 3 pytania. Pani Elżbieta wybierze pytania, na które zechce odpowiedzieć. Zostaną one dodane do wywiadu, który przeprowadzę z autorką. Proszę o niepowielanie pytań!

Wzór zgłoszenia:

zgłaszam się
obserwuję jako:
polubienia jako:
baner tutaj:
e-mail:
odpowiedź:



 Życzę powodzenia jednocześnie licząc na Wasz liczny udział!

piątek, 18 marca 2016

Jørn Lier Horst "Zagadka hien cmentarnych"




Tytuł oryginalny: Gravrøvergåten
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Wydawnictwo: Smak Słowa
Data wydania: styczeń 2016
Liczba stron: 160
Seria: Clue tom 4


Polecam czytanie tomów we właściwej kolejności




Ogromnie wciągająca, pełna zagadek i napięcia - tak mogłabym w telegraficznym skrócie opisać serię CLUE. W każdym tomie trójka przyjaciół Cecilia, Une i Leo (oraz pies Egon) rozwiązuje inną kryminalną sprawę a we wszystkich częściach dodatkowo pojawiają się kolejne informacje dotyczące zniknięcia i śmierci matki Cecilii. Lektura Zagadki salamandry , Zagadki zegara maltańskiego oraz Zagadki dna morskiego udowodniła mi, że kryminały skierowane do młodzieży, dorosłych też mogą porywać.

Czwarty tom opowieści znad Zatoki Okrętów wita czytelników dość mrocznym klimatem, bowiem tym razem nasi bohaterowie będą prowadzili śledztwo na ... cmentarzu. Młodzi detektywi odkryli, że na miejscowym cmentarzu, tuż obok starego kościoła ktoś rozkopał groby. No tak, pomyślicie że to przecież normalne w takim miejscu, bo grabarze wciąż rozkopują groby do kolejnych pochówków. Ale w tym przypadku chodzi o cmentarz, który jest nieużywany od ponad pięćdziesięciu lat. Kto i czego poszukiwał w grobie matki i córki?
Cecilia, Une oraz Leo odkrywają, że to nie jedyny świeżo przekopany grób, zaczynają snuć teorie w tej sprawie, typują podejrzanych a nawet spędzają noc w namiocie, by mieć ich na oku. Tylko czy ten trop jest właściwy?

Dzięki odkryciom dzieciaków, których dokonali w tomie trzecim serii, policja wznawia śledztwo w sprawie matki Cecilii, jednak brakuje im podejrzanych oraz motywu. Bo fakt, że nie był to nieszczęśliwy wypadek został już potwierdzony. Jednak nie zdradzę nic więcej, sami musicie się przekonać jakie nowe informacje pojawiły się w tej sprawie.

"Zagadka hien cmentarnych" to jednak nie tylko rozkopane groby. Młodzi bohaterowie mają ręce pełne roboty a ich mózgi pracują na zwiększonych obrotach, bowiem muszą zmierzyć się z tajemnicą organisty kradnącego złoto Niemcom, włamaniem do kościoła, podejrzaną firmą remontowo-budowlaną i skarbem z zatoniętego statku. Przemierzą też tajne korytarze odkrywając w sobie nowe pokłady odwagi, ale nie pozbędą się uczucia strachu podejmując kolejne ryzykowne kroki. Czy ich trud się opłaci? Czy zapiszą na swoich kontach następny sukces?

Młodzi, zdolni, inteligentni, odważni i żądni przygód - tacy są bohaterowie książek norweskiego pisarza, który w każdym tomie podarował czytelnikom inną sensację z ich udziałem. Wątek główny i wątki poboczne, sprawy bieżące i te z przeszłości. Wszystko to opisane z ogromną pasją, dzięki czemu czytelnik odczuwa wydarzenia jakby był ich uczestnikiem. W każdym tomie serii autor zwraca też naszą uwagę na fakt, że filozofia jest obecna w naszym życiu, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tym razem w roli głównej występuje duński filozof - Kierkegaard, który udowodnił, że zawsze mamy wybór "albo albo". Każdego dnia dokonujemy wyborów, które mają wpływ na nasze dalsze życie. W zależności od tego co postanowimy, którą pójdziemy ścieżką napotkamy kolejne rozdroża, kolejne wybory.

Podsumowując - świetny styl, prosty ale dobry język, dynamiczna akcja, ciekawe dialogi i intrygująca fabuła - to wszystko sprawia, że to idealna lektura dla wielbicieli kryminałów. Upieram się jedynie przy tym, by czytać tomy we właściwej kolejności, by nie zepsuć sobie dobrej zabawy i poczuć stopniowane przez autora napięcie :)





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki
Baza recenzji Syndykatu ZwB





Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Ani ze

środa, 16 marca 2016

Wasza pomoc w zakresie kolorystyki... niezbędna!

Przybywam dziś do Was z niecodzienną prośbą, która dotyczy wyzwania Gra w kolory a dokładniej jego drugiej odsłony.

Matka-Założycielka - Magdalenardo - wymyśliła, że we wrześniu czytamy książki ze złotymi i srebrnymi okładkami... No właśnie... nie mam bladego pojęcia jakie to mogą być...

Wstępna analiza mojej biblioteczki wypadła bardzo słabo, wprawdzie nie obejrzałam każdej okładki, ale te które poddałam oglądowi, nie odpowiadają wytycznym. 

Pomożecie? Podpowiecie?
Może trafiły/trafią Wam się takowe?
Wiem, że to jeszcze sporo czasu (muszę się przygotować, czyli książki zdobyć), ale w każdym momencie możecie zostawić mi pod dowolnym postem informację o pasującej książce.

Kolor srebrny (lub w drugim przypadku złoty) musi zajmować dużą powierzchnię okładki. Jeśli okładka ma dwa kolory to połowę a jeśli trzy kolory to 1/3.

Będę wdzięczna za pomoc (nie tylko ja zapewne :P)  i podanie linków, tytułów, pomysłów :)


EDIT  05.06.2016
Magdalenardo akceptuje następujące książki jako te ze złotymi okładkami:
http://www.granice.pl/ksiazka,zlota-dama,5486061
http://www.proszynski.pl/Do_trzech_razy_sztuka-p-34660-1-30-.html
http://www.granice.pl/ksiazka,ciekawosc-zakazana,5487273
http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/dwadziescia-siedem-snow/

EDIT 15.06.2016
Mam kolejną zaakceptowaną złotą okładkę: "Płyń z tonącymi" Lars Mytting  (wyszukana na blogu Jenah :)

poniedziałek, 14 marca 2016

Laurelin Paige "Uwikłani. Obsesja" - przedpremierowo




Tytuł oryginalny: Found in You
Tłumaczenie: Monika Pianowska
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: planowana na 16 marca 2016
Liczba stron: 376
Seria: Uwikłani tom 2








Mam ostatnio "fazę" na erotyki i to niekoniecznie w uwielbianej przeze mnie właściwej kolejności czytania poszczególnych tomów. W przypadku serii Uwikłani, postanowiłam poznać tom drugi pomimo tego, że nie znam pierwszego. Dlatego moja recenzja dotyczy tylko i wyłącznie Obsesji i nie będę w związku z tym nic porównywała, nie do końca też mogę stwierdzić czy fakty z przeszłości bohaterów zostają wspomniane tu po raz pierwszy czy była już o nich mowa w Pokusie. Moim głównym celem będzie ocena tylko i wyłącznie tego tytułu i potraktuję go jako odrębną całość.

Alayna Withers jest młodą, piękną i seksowną pracownicą klubu nocnego. W przeszłości miewała już kontakty z mężczyznami,  jednak trudno nazwać je miłością, gdyż dziewczyna im nie ufała... Było to raczej działanie obsesyjne, polegające na osaczaniu, śledzeniu i w jednym z przypadków zakończyło się nawet sądowym zakazem zbliżania się. Alayna pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym, jednak stara się coś w życiu osiągnąć. Uwielbia książki i filmy, ma nawet swoje wymarzone listy, według których zamierza poznawać te dzieła, jako godne uwagi.

Życie bohaterki zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni w chwili, gdy poznaje ona Hudsona Pierce'a - miliardera jeżdżącego limuzynami, właściciela lub udziałowca wielu firm, również klubu nocnego w którym ona pracuje. Oczywiście on oprócz tego, że jest niesamowicie bogaty, jest też oszałamiająco przystojny i seksowny. Początkowo oboje odgrywają coś na kształt przedstawienia, którego widzem jest matka mężczyzny. Udają, że są razem i starają się ukryć tą mistyfikację przed resztą świata. Jednak z czasem okazuje się, że ten fikcyjny związek przeradza się w uczucie i namiętny seks, już tak naprawdę, bez gry. Tylko czy tajemnice z przeszłości obojga nie przykryją tego co właśnie się rodzi, mgłą nieporozumień? Czy ich ze sobą nie poróżni? Na ile będę w stanie sobie zaufać i wyznać grzeszki, dotąd starannie ukrywane?

W chwilach największego zwątpienia i problemów zwalających się na głowę bohaterki jak lawina górska, sięga ona po telefon do Celii Werner - wieloletniej przyjaciółki Hudsona, mimo iż obiecali sobie, że nie będą się z nią kontaktować w pojedynkę. Czy Celia zaprzyjaźni się z Alayną? Czy jest szczera w próbie pomocy? Czy na pewno nic nie czuje do Pierce'a? Jedno jest pewne... z tej znajomości kobiet wyniknie niezła afera, której zupełnie się nie spodziewałam. A do tego w jej trakcie wyjdzie na jaw wiele innych tajemnic z przeszłości a część zagadek wreszcie ujrzy - niekoniecznie szczęśliwe - zakończenia. Jednak wybiegłam za bardzo w przyszłość...

Książka jest bardzo schematyczna: ona - szara myszka i on - bogacz. Ona jest dziewczyną z problemami, on też niejedno ma "za uszami". Alayna stara się podejmować poważne i dorosłe decyzje, ale do końca udaje jej się zachowywać dojrzale, często porównywałam ją do rozpuszczonej małolaty, której seks tylko w głowie. Jest zafascynowana światem pełnym pieniędzy, władzy, luksusu. Nie podobała mi się jej całkowita uległość apodyktycznemu, wyrachowanemu i dominującemu Hudsonowi (choć nie miałabym nic przeciw, by poddać się jego ustom czy dłoniom). Mężczyzna bowiem uwielbia kontrolować innych (zwłaszcza swoją kobietę), dyktować im warunki i ustawiać życie, często dając takie możliwości wyboru, gdzie z góry można przewidzieć co wybierze "ofiara" - propozycję znacznie bardziej intratną, czyli tę po myśli Pierce'a.
I wszystko to co dzieje się między bohaterami zdołało rozpalić się z iskierki, zaledwie w tydzień czy dwa od chwili poznania... Zadziwiające, prawda? Może dlatego, że nasi bohaterowie są bardzo nietypowi i specyficzni. Każde z nich przeżyło niejedno i teraz wiedzą czego pragną...?

Jak przystało na erotyk, "Uwikłani. Obsesja" zawiera wiele scen seksu: dłuższych czy krótszych, nieśpiesznych i tych gwałtownych, w miejscach bardzo prozaicznych jak i nietypowych. Sceny te są bardzo realistyczne, nie ma udziwnionych pozycji czy nienaturalnych zachowań. Nie czułam się zniesmaczona, ale i same akty nie wywołały we mnie burzy emocji czy wypieków na twarzy. Powieść nie pozwala czytelnikowi się nudzić, bowiem oprócz wspomnianych ognistych zbliżeń (bohaterowie są nienasyceni w tym zakresie) jest też konkretna fabuła, choć może nie u szczytu możliwości poziomie to jednak miło jest poczytać, że w życiu Alayny, Hudsona czy innych osób z ich otoczenia, zdarzyło się coś poza miłością cielesną. Pojawiły się bowiem demony przeszłości, które kilkakrotnie pukają do drzwi, za którymi nasi bohaterowie usiłują być szczęśliwi. Zdarzenia i ludzie upominają się o prawdę (czytelnik w trakcie lektury ma trudne zadanie, bo musi sam próbować ocenić kto mówi prawdę a kto tylko udaje - czy nasz wersja zgodzi się z wizją autorki?), choć sami niekoniecznie trzymają się prawdziwych wersji wydarzeń, co spowodowało nawet, że poczułam zaskoczenie...
Moją największą sympatią spośród bohaterów cieszyła się siostra Hudsona - Mirabelle. Dlaczego? Nie powiem, dowiedzcie się sami jaką rolę odegrała w tej historii.

Autorka na przykładzie trzech rodzin (Withersowie, Pierce'owie oraz Wernerowie) pokazała, jak wiele niespodzianek potrafią skrywać ich członkowie i jak bardzo te sekrety mogą niszczyć życie ich oraz kolejnych pokoleń. Czym kierują się bogacze? Czy mają skrupuły? Czym jest dla nich rodzina? Dlaczego nie wiedzą czym jest zaufanie i wciąż knują za plecami tej drugiej osoby?
Zakończenie nie było do końca przewidywalne, zwłaszcza od momentu dziwnego spotkania w apartamencie Hudsona miałam wątpliwości, jak potoczą się dalsze losy dwójki głównych bohaterów. I faktycznie, po faktach które wtedy ujrzały światło dzienne muszę przyznać po raz kolejny, że związek Alayny i Hudsona jest dziwny, nieco odrealniony a chwilami miałam wrażenie, że to gra pozorów i wszystko w jednym momencie okaże się farsą stulecia. Chyba muszę się o tym przekonać w przyszłości, kiedy nastanie czas dalszego ciągu, czyli kolejnego tomu tej serii. Czy Hudson okaże się prawdziwie zakochany? Bo to właśnie co do niego mam najwięcej wątpliwości... Znam zbyt mało jego myśli, pobudek i powód takich a nie innych decyzji.


Podsumowując stwierdzam, że drugi tom Uwikłanych to książka z dość prężną akcją, fabułą zawierającą sporo niespodzianek, nie tylko z zakresu seksu oraz bohaterami, którzy znacznie różnią się charakterami i celami życiowymi. W książce odnajdą się zarówno wielbiciele miłości, namiętności jak i mocniejszego seksu, a także fani burzliwych związków i zagadek z przeszłości. Nie zabraknie kłamstw i intryg, tajemnic i trudnych relacji rodzinnych. Najtrafniejszym określeniem tej lektury jest chyba słowo "dobra".




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Martynie z


sobota, 12 marca 2016

Marta Wiktoria Kaszubowska "Brakujące ogniwo"




Autor: Marta Wiktoria Kaszubowska
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015
Liczba stron: 328










W lutym ubiegłego roku miałam przyjemność poznania kolejnego polskiego debiutu - "Zapachu tytoniu" Marty W. Kaszubowskiej. Byłam mile zaskoczona, zwłaszcza że nie stronię od sięgania po debiuty, co dla mnie różnie się kończy, bo czasem niestety doznaję rozczarowania. Ale nie w przypadku Kaszubowskiej, której różne aspekty miłości  mnie wtedy zaintrygowały. Dlatego po przeczytaniu krótkiego opisu drugiej powieści autorki, postanowiłam po nią sięgnąć. Z jakim wynikiem? Czy młoda pisarka i tym razem mnie porwała? Zapraszam na moją recenzję.

Eulalia Zamojska, zwana Lalką, ma dwadzieścia siedem lat i pracuje w szczecińskiej korporacji, która swoją centralę ma w Zurychu (może i teraz dla Ciebie, drogi czytelniku ten fakt jest bez znaczenia, ale lada chwila to się zmieni). Bohaterka ukończyła studia historyczne, była w Austrii, ma dwa certyfikaty językowe, gra na pianinie (sama nawet tworzy utwory). Ot, jednym słowem jest kobietą sukcesu. Starannie dobiera sobie facetów, wspomina o nieudanych związkach a przede wszystkim twierdzi, że nie istnieje dla niej seks bez miłości... To dlaczego pewnego dnia zaprasza do mieszkania kolegę z pracy, by wkrótce po upojnych chwilach po prostu go wyrzucić? Jak widać bohaterka jest bardzo sprzeczną osóbką. Czasami ma słomiany zapał, chciałaby czegoś dokonać, ale ustaje w połowie drogi, nie potrafi być konsekwentna, nie potrafi też gotować, przez co wciąż reklamuje posiłki z Turysty lub pierogi z Biedronki. Lalka uwielbia być w "gorącej wodzie kąpana" i zdarza jej się powiedzieć za dużo. Nie potrafi powściągnąć zapędów i zachować czegoś dla siebie i może dlatego życie stawia na jej drodze nowego szefa z tajemnicami z przeszłości... Jak odniesie się do nich Lalka?

Lalka pokazała jednak upór w jednej kwestii - kiedy 17 września dwa lata wcześniej jej brat bliźniak Konrad (zbuntowany i pragnący wolności), opuścił ich wspólne mieszkanie i dosłownie rozpłynął się w powietrzu, to ona staje się tą, której najbardziej zależy na jego odnalezieniu. Tylko Lalka wierzy w to, że Konrad żyje (choć wyrzuca sobie, że to przez ich ostatnią kłótnię, właśnie tamtego dnia, jej brat zaginął). Rozwiesza plakaty, robi weekendowe objazdy po mieście, prowadzi stronę internetową, dzwoni na policję dopytując o postępy. Rodzice już dawno postawili kropkę w sprawie swojego syna. Uważają, że on nie żyje i z pozoru nie robią zupełnie nic. Czy aby na pewno? Jak się można przekonać podczas lektury to rodzina, która uwielbia nosić "maski", żyć na pokaz albo jak w teatrze a w sercu nosić coś innego. Dlaczego ukrywają swoje działania? Po co im ta gra pozorów? Dlaczego każdy z Zamojskich zbudował wokół siebie mur? Rozumiem, że taką tragedię każdy musi odreagować na swój sposób (Lalka ucieka w imprezy i muzykę, matka w buddyzm i medytacje a ojciec... cóż to już zostawię Wam jako niespodziankę, która zresztą ogromnie mnie zdenerwowała, ale to chyba z powodów osobistych, może Wam dostarczy innych reakcji.

Temat zaginięcia Konrada ogromnie przypomniał mi o książce "Ostatni dzień roku" Katarzyny Misiołek, której tematem przewodnim również było poszukiwanie (Moniki przez jej siostrę). Wiele elementów działań bohaterek było podobnych, choć to Kaszubowska pokazała dosadniej jak bardzo nieudolna jest policja. Autorka poruszyła ważny problem, który chyba zawsze będzie na czasie, bowiem w Polsce (i nie tylko) wciąż znikają ludzie. Nijak mówienie o tym nie powinno nam się znudzić, bowiem może dzięki temu odnajdzie się chociaż jedna osoba. Może działania bohaterów powieści podsuną nam pomysł jak i gdzie szukać? Bliscy zawsze w takich sytuacjach stawiają sobie jedno podstawowe pytanie "czy żyje?". Później pojawiają się następne, które mają pomóc w ustaleniu czy było to porwanie, ucieczka, wypadek z utratą pamięci; czy ten ktoś przebywa gdzie dobrowolnie czy jest przetrzymywany siłą... Jak jest w przypadku Konrada? Czy żyje i uda się go odnaleźć? Przyznaję, że autorka ciekawie poprowadziła ten wątek, na samym końcu mnie zaskoczyła parę razy. Jaki jest finał nie zdradzę, ale sprawa ta jednoznacznie się wyjaśnia i nie trzeba snuć domysłów.
Kaszubowska uzmysławia również, że czasami nawet znani na cały kraj ludzie z doskonałymi wykształceniami nie potrafią zastosować się do tego, co sami głoszą i co wpajają innym. Mam tu na myśli podłoże psychologiczne kontra rozpoznanie osób i ich motywów, które nie zawsze są takie, na jakie wyglądają...

Niewątpliwym plusem powieści jest już przy pierwszym kontakcie tytuł, który intryguje, zachęca, nęci i przyciąga. Ogromnie byłam ciekawa co takiego kryją te dwa, jakże proste słowa "brakujące ogniwo". Nie będę jednak zdradzać tego, do czego się odnoszą, bowiem napisałabym zbyt wiele o fabule, psując niespodziankę tym, którzy zamierzają po powieść sięgnąć. Jednak powiem tyle, że Lalka w doskonały sposób wyjaśnia o co tak naprawdę chodzi z tym ogniwem.

Niestety, muszę też wspomnieć o minusach książki, które bardzo mnie drażniły. Autorka ma w zwyczaju ocenianie tego, o czym pisze, choć przecież powinna osądy pozostawić czytelnikowi (w przypadku kiedy nie są to opinie wyrażone przez któregoś z bohaterów). Na przykład zbyt daleko posuniętą opinią jest nazwanie "idiotycznym" programu telewizyjnego "Mali giganci", który - jak dla mnie - jest przyjemną wieczorną rozrywką, pozwalającą na lekkie oderwanie się od problemów całego dnia. Zwłaszcza, że jak wiadomo dzieciaki potrafią bawić i wzruszać.
Zamiast wysnuwania takich teorii Kaszubowska powinna się skupić na rozbieżnościach, które serwuje, bowiem jeśli bohaterka pojechała do salonu tatuażu taksówką, ponieważ była po wypiciu wina na firmowej Wigilii to jakim cudem z tegoż salonu wychodzi, wsiada do samochodu i odjeżdża?

Gdybym mogła to podzieliłabym ocenę książki na dwie części - prywatne życie bohaterki i korporacja. Prywatna część to rewelacja, zaś służbowa - niestety klęska. Dlaczego? Ilekroć pojawiały się wątki dotyczące pracy Zamojskiej to nie potrafiłam się wciągnąć w czytanie. Lubię kiedy w czytanej lekturze jest jasne co kto robi i dlaczego, a tutaj tak naprawdę nie czuję satysfakcji, ponieważ nie wiem czym tak naprawdę zajmowali się pracownicy DYP. Zawsze było opisywane to dość oględnie, chwilami miałam wrażenie, że ważniejsze są dla nich zebrania i testy niż sama praca. Dialogi pracowników były rażąco proste, chwilami wręcz prostackie na poziomie nastoletnich podrostków, którzy nie mają poczucia estetyki w wypowiedziach i używają niewyrafinowanych słów, cytując przy tym fragmenty piosenek. Ponadto wymiana wypowiedzi między osobami z DYP (i nie tylko) często odbywa się w językach angielskim i niemieckim, które to teksty nie są tłumaczone. No przepraszam, coś tam liznęłam w życiu tych języków, ale nie na tyle by zrozumieć o czym mówią bohaterowie, przez co czułam się niepotrzebna i pominięta. To taki zamysł, że czytelnik nie ma zrozumieć wszystkiego? Nie jestem poliglotką i nie jest to dla mnie przejaw lingwistycznych zdolności autorki, bynajmniej, tylko lekceważenia mojej - i nie tylko - osoby. A co jeśli ktoś uczył się swoim życiu wyłącznie języka rosyjskiego? Wtedy nie zrozumie korporacyjnego bełkotu, obcojęzycznych dialogów czy zdań, które czasami w połowie są po polsku zaś w połowie w języku obcym. Już pomijam ciągłe używanie nazw "silent room", "team leader", wykonywanie "calli" czy ustawianie "auto reply"... Może to i kreatywne, ale nie do końca przemyślane. A wystarczyłoby tłumaczenie na dole strony czy uzmysłowienie czytelnikowi, iż to firma zatrudniająca obcokrajowców, ale dialogi mogły być po polsku. Dobrze, że Hindus Vijay nie popisał się tu częstszym używaniem swojego języka...

Podsumowując: "Brakujące ogniwo" to książka, która wywołała we mnie sporo emocji, niejednokrotnie podnosiła mi ciśnienie i to nie tylko w sprawie Konrada, ale również zachowań jego ojca, tajemnic Jurka, intryg Mocnej Skały czy Marysi, relacji Lalki z Karolem i Vijay'em. Sporo się dzieje, bowiem autorka nie skupiła się tylko na pierwszoplanowych postaciach, wszystkie mają w sobie to "coś". Mimo minusów, które dostrzegłam w powieści, uważam że jest dobra i nie żałuję poświęconego jej czasu. 





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce oraz
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...