Tytuł oryginału: Above All Things
Tłumaczenie: Jarosław Włodarczyk
Wydawnictwo:
Bukowy Las
Data wydania: 11 października 2013
Liczba stron: 400
Nigdy nie interesowałam się zbytnio tematyką zdobywania szczytów górskich. Wiedziałam o istnieniu Korony Ziemi, słyszałam o wyprawach, lawinach, tragediach oraz udanych próbach. Ale nie pogłębiałam swojej wiedzy do tego stopnia, by dowiedzieć się kto i kiedy podejmował próby zdobycia szczytów oraz jak to wygląda z technicznego punktu widzenia. Książka Tanis Rideout, wielokrotnie nagradzanej poetki i pisarki, urodzonej w
Belgii a zamieszkałej w Toronto, to powieść która pozwoliła mi poznać ten temat z zupełnie nowej perspektywy. Człowiek uczy się podobno całe życie, ja dzięki tej lekturze nauczyłam się dużo o wspinaczce.
Głównym bohaterem powieści, której akcja toczy się w latach trzydziestych dwudziestego wieku, jest angielski wspinacz George Mallory. Jego sława sięga najdalszych krańców świata i każdy kto interesuje się wspinaczką stawia go sobie za wzór. Jego upór i miłość do wspinaczki przewyższają nawet ogromną miłość do pięknej żony Ruth oraz trójki dzieci: Clare, Berry oraz John'a. Mężczyzna niedługo po ślubie a nawet w oczekiwaniu na narodziny kolejnych dzieci nie potrafił zrezygnować, z jakże przecież niebezpiecznej pasji, jaką jest wspinaczka wysokogórska.
Autorka skupia się w książce na roku 1924, kiedy to planowana jest trzecia próba zdobycia najwyższego szczytu Ziemi - Mount Everestu. Mimo wcześniejszych nieudanych wypraw, ofiar w ludziach oraz dużych kosztów,
Anglicy chcą zdobyć szczyt, a także związane z tym honory. George Mallory obiecywał już nie tylko sobie, ale i żonie, że wyprawa z 1922 roku była ostatnią. Jednak jego wola słabnie z każdym dniem jaki ma na podjęcie decyzji, czy weźmie udział w wyprawie. W tajemnicy przed żoną zgadza się ponownie wyruszyć do stóp góry, która już wcześniej go pokonała.
Kolejne rozdziały książki to doskonałe studium zachowań ludzi w trudnych sytuacjach, nie zawsze zależnych od nich samych. W jednej chwili jesteśmy w Anglii, w domu Państwa Mallory, by już w następnym rozdziale przenieść się w zasypane śniegiem Himalaje. Będąc w Cambridge poznajemy codzienne życie matki, która samotnie wychowuje trójkę swoich dzieci. Każdego dnia tłumaczy im gdzie jest ich tata, piszą wspólnie listy do niego, rozmawiają, by jakoś ukoić tęsknotę. Ruth opowiada czytelnikowi historię swojej miłości do George'a, o tym jak się poznali, jak wyglądał ich ślub, podróż poślubna, a także jak swoje piętno na ich życiu wycisnęła wojna. Chwile spędzane w domu pod nieobecność męża sprawiają, że kobieta, która początkowo była dumna z męża, cieszyła się jego pierwszym powołaniem go grupy idącej na Mount Everest (1921 rok), teraz nie potrafi pogodzić się faktem, że rodzina nie wystarcza George'owi do zapewnienia pełni szczęścia.
Ruth z każdym dniem, który powinien przybliżać jej męża do celu, martwi się coraz bardziej brakiem wiadomości od niego. Chciałaby już wiedzieć, że szczyt został zdobyty a on, cały i zdrowy wraca do domu, do niej i dzieci. Jednak nie tak łatwo było przekazać wiadomości z Himalajów w tamtych czasach. Dlatego też najprostsze czynności wykonywane przez Ruth stają się tylko i wyłącznie mechaniczne. Żyć przecież trzeba.
Z książki dowiedziałam się wnikliwie jak wygląda zdobywanie szczytu. Do tej pory byłam przekonana (a nie było to w żaden sposób potwierdzone), że cała wyprawa po prostu zmierza do góry, ku szczytowi. Nic bardziej mylnego. Autorka szczegółowo opowiedziała o podróży do Azji, potem poprzez lodowiec aż do stóp Mount Everestu. Jednak do chwili, gdy ktokolwiek będzie mógł podjąć się zdobywania szczytu jeszcze daleka droga. Trzeba stworzyć sześć obozów, położonych na różnych wysokościach, w których muszą znajdować się zapasy żywności oraz sprzęt. Uczestnicy wyprawy mają ściśle określone zadania, a dowodzący wyprawą decyduje kto, kiedy i do którego obozu ma się udać. Poznajemy walkę tych ludzi z przyrodą, z górą, ze śniegiem, zimnem i zbliżającym się monsunem, który odbierze im szansę dalszych prób zdobycia szczytu. Ile trzeba mieć siły, samozaparcia, nadziei oraz chęci do spełnienia swojego marzenia o zdobyciu góry, by przetrwać tak trudne warunki. W żaden sposób nie mogę zrozumieć faktu, że czasem za wszelką cenę ktoś próbuje ten szczyt zdobyć, nie bacząc na czekającą rodzinę, na śmierć współtowarzyszy, byle odnieść sukces.
O tym jak przebiegała wyprawa nie da się opowiedzieć w krótkich słowach recenzji. Nie odda to niesamowitego klimatu książki. Opisów góry, przyrody, zmagań członków wyprawy, trudności jakie musieli pokonywać każdego dnia.
Czy udało im się zdobyć Mount Everest nie zdradzę. Dam jednak wszystkim czytającym recenzję radę - nie czytajcie informacji w Internecie na temat zdobywania Himalajów, przed przeczytaniem książki - zepsujecie sobie przyjemność przeżywania wydarzeń.
Książka Wydawnictwa Bukowy Las jest świetną lekturą dla osób lubiących poznać przyrodę niedostępną nam na co dzień oraz dla tych, którzy uwielbiają czytać coś innego niż kryminały, romanse czy fantastykę. Gorąco polecam "Ponad wszystko", bo to piękny przykład życia dwojga kochających się ludzi, dla których priorytetami są jednak zgoła inne ideały dzielących ich w codziennym życiu.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Book z nami (2,8 cm), Trójka e-pik (lipiec), Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki
dziękuję bardzo