sobota, 29 kwietnia 2017

Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na zapomnienie"




Autor: Agnieszka Walczak-Chojecka
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 384
Seria: Saga bałkańska tom 2



Polecam czytanie tej książki dopiero po lekturze tomu pierwszego tej sagi




Wojna. To bardzo trudny i bolesny temat. Nie da się o niej spokojnie mówić, pisać czy czytać. A co dopiero żyć w kraju objętym działaniami zbrojnymi. W ostatnich dniach przeżyłam literacko dwie wojny - II światową i bałkańską. Żal serce ściska kiedy pomyślę ilu ludzi zginęło, ile łez zostało wylanych po ich stracie. Ile dzieci zostało osieroconych, ilu rodziców straciło dzieci. Musieli zabijać, bo im kazano. Musieli, by sami mogli przeżyć.


lata 90. XX wieku
Bałkany
Świat odgrodził się murem obojętności od bratobójczej walki. Wszelkie próby złagodzenia konfliktu kończą się fiaskiem. A w Alei Snajperów wciąż giną ludzie... Ataki w Bośni i Hercegowinie prowadzone są z większym  entuzjazmem w miejscach, gdzie gromadzą się ludzie jak parki, teatry czy bazary, bo przecież liczba ofiar jest wtedy większa.
Jasmina powoli dochodzi do siebie po traumie jaką przeżyła w domu Ivana, jednak jeszcze długo pod zamkniętymi powiekami będzie się pojawiał wizerunek jego twarzy. Dziewczyna jednak wciąż myśli o ukochanym Draganie wierząc, że chłopak żyje. Nie ustaje też w poszukiwaniu ojca. Dlatego postanawia opuścić matkę i rodzinny dom, by wyruszyć jego tropem. Dzięki pomocy dobrych ludzi udaje jej się wydostać z Sarajewa, ale czy dotrze do upragnionego celu? W drodze czekają na nią liczne niespodzianki, duchy przeszłości będą ją prześladować a wraz z pewnym Bośniakiem będzie musiała uciekać przed zastraszającymi go bandytami. Może w tej uciecze tkwił głębszy sens? Widać los chciał, by usłyszała ważne słowa przepowiedni ciotki.



Polska
Katarzyna jest zmęczona i załamana. Życie na żadnym polu nie układa się po jej myśli. Edward wciąż bierze nadgodziny lub wyjeżdża w delegacje i kobieta zaczyna go podejrzewać o romans. Przypuszczenia nabierają mocy, gdy małżonkowie coraz bardziej się od siebie oddalają, żyją obok siebie oraz zapominają o wspólnych chwilach we dwoje, które przez wiele lat były ich rytuałem. Zaś godziny spędzane w pustym mieszkaniu tylko potęgują rozpaczliwe myśli dotyczące braku informacji o Draganie. Czy jej syn jeszcze żyje? Co się z nim dzieje? Gdzie jest i dlaczego się do niej nie odzywa? Kaśka też ucieka w pracę, by zająć czymś ręce i umysł. Tylko czy jako matka nie powinna podjąć bardziej radykalnych kroków, by uzyskać jakiekolwiek informacje o losie Dragana?


Drugi tom sagi bałkańskiej Agnieszki Walczak-Chojeckiej ponownie zabrał mnie w świat, gdzie rozlew krwi stał się codziennością. Pokazał okrucieństwo wojny, bezduszność, walkę o każdy dzień i nadzieję na wolność. Powróciłam do Sarajewa i do znanych mi już bohaterów, by znów zaciskać kciuki o ich przetrwanie. Komu autorka pozwoliła przeżyć a kto musiał zostać przeze mnie opłakany?
 
Bardzo urzekła mnie postawa Jasminy, która pomimo traumatycznych przeżyć bardziej dba o los bliskich sobie osób. Napaść, szpital, ucieczka, nieudana próba odnalezienia ojca aż wreszcie podsłuchane oskarżenia przeciwko niej... Mimo to, wciąż myśli o Draganie i wierzy w miłość, która na powrót pozwoli im być razem. To daje jej siłę, zwłaszcza że ma teraz kogo kochać...

W książce nie brakuje irytujących postaci, "czarnych charakterów", bandytów czy oszustów. Są też bohaterowie, którzy nie mówią całej prawdy, dzięki czemu powieść jawi nam się jako intrygująca i zaskakująca. W życiu nie uwierzycie jakie niespodzianki przygotowała autorka dla wykreowanych przez siebie postaci. Kilka sytuacji przewidziałam, ale inne bardzo długo były zagadkami z niespodziewanym finałem :)

Bardzo podobały mi się opisy zmieniających się za oknem krajobrazów, zwłaszcza wschód słońca na Hvarze, który okazał się pewną metaforą. Do myślenia zmuszały również niezwykłe wizje ciotki Jasminy - Drazenki. Powieść oprócz samego zabijania, walki o żywność i przetrwanie, doskonale zwraca uwagę na motyw czekania - Ci, którym udało się uciec z Sarajewa obiecywali swoim drugim połówkom, że będą myśleć, kochać i czekać. Jednak nie zawsze obietnica złożona ukochanej osobie była wiążąca - jeden z bohaterów miał okazję się o tym przekonać, niestety.

Walczak-Chojecka bardzo umiejętnie ułożyła z puzzli tę opowieść. Dlaczego z puzzli? Bowiem niektóre elementy z pozoru do siebie nie pasowały, wydawały się zbędne i tylko opóźniające drogę do emocjonującego finału. Jednak z każdą kolejną stroną przekonywałam się, że tu każdy z puzzli jest ważny, bo tylko dzięki wszystkim wyłoni się całkowity obraz drugiej części tej historii. Autorka uwielbia podsuwać czytelnikowi zawoalowane informacje, które mogą naprowadzić na rozwiązanie wątków, lubi kluczyć, zbaczać z drogi i wprowadzać w ślepe uliczki. To same zalety tej powieści, bowiem dzięki temu nijak nie można się spodziewać co zdarzy się za chwilę. Kiedy myślisz, że już-już "dogoniłaś króliczka", okazuje się magik Agnieszka wyciągnęła z rękawa nową niespodziankę. Pamiętajcie też podczas lektury, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda a tak jak w prawdziwym życiu, zdarzają się odcienie szarości a nie tylko biel i czerń.

"Nie czas na zapomnienie" zabiera do świata wojny, bólu i cierpienia, ale również pokazuje, że warto wierzyć i czekać. Warto prawdziwie kochać i z radością tlącą się - choćby na dnie serca - wypatrywać lepszego jutra. Autorka w lekki sposób opisała trudny czas, okraszając książkę poezją, piosenkami i sztuką, pozostawiając jednocześnie czytelnikowi czas na refleksję. Z ogromną radością i niecierpliwością oczekuję na następny tom tej sagi. 




"Nie czas na miłość"
"Nie czas na zapomnienie"
"Nie czas na pożegnanie"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce

czwartek, 27 kwietnia 2017

Magiczne pudełeczko z czereśniami...

Wczoraj po wielu trudach i cierpieniach odebrałam z poczty sympatyczne pudełko. Było w drodze - uwaga!!! - 2 tygodnie...

Zawartość wynagradza czekanie :)








DZIĘKUJĘ!!! :)

środa, 26 kwietnia 2017

"Słoneczna przystań" Agnieszki Krawczyk ma dziś premierę...







... ja już mam a TY?

Kto ma?
Kto zamówił?
Kto już przeczytał?
A kto zamierza? :)


Nie mogę doczekać się rozstrzygnięć, 
wszak to trzeci tom :)

wtorek, 25 kwietnia 2017

Adrian Grzegorzewski "Czas burzy" - przedpremierowo




Autor: Adrian Grzegorzewski
Wydawnictwo: Między słowami / Znak
Data wydania: planowana na 26 kwietnia 2017
Liczba stron: 416
Seria: Czas tęsknoty tom 2



Książkę można czytać samodzielnie, bez znajomości "Czasu tęsknoty". Jednak polecam chronologiczność




W lutym 2015 roku miałam przyjemność poznać "Czas tęsknoty" Adriana Grzegorzewskiego. Generalnie nie czytam powieści historycznych, ale jak wiadomo czasami każdy robi wyjątki. Zwłaszcza, że to nie była książka z pięknymi sukniami, balami i ciągłymi romansami czy knowaniami znudzonej śmietanki towarzyskiej. To poruszająca opowieść o czasie wojny, który rozdzielił rodzące się uczucie między Swietą i Piotrem. Grzegorzewski zakończył "Czas tęsknoty" w takim momencie, że niejeden czytelnik, ze mną na czele, miał mordercze myśli... Na szczęście jest "Czas burzy", który rekompensuje tamten finał...

"Czas burzy" przenosi nas ponownie do roku 1943, kiedy do Bedryczan dociera Marta, wdowa po Janku Marciniszynie. Liczyła, że wracając do domu wyleczy swą duszę z ran i zastanie tu matkę... Niestety... Nic dobrego tu na nią nie czeka. Jedyną osobą, która okazała jej sympatię jest kościelny Witalij, wciąż załamany po ogromnej tragedii jaka spotkała jego rodzinę ze strony Jegora i jego ludzi. Oboje mają wspólny cel - Wołyń i postanawiają się tam udać - szukając wsparcia albo zemsty.

Z kolei w Warszawie śledzimy losy Swiety, której udało się odnaleźć ukochanego Piotra. Tylko czy na długo? Czy jest im pisane szczęście? Bowiem nasz polski cichociemny, porucznik AK - Piotr Ochocki - wciąż wystawia ich miłość na ogromną próbę. Nie dość, że musi walczyć z wrogiem i swoim bólem po stracie kolejnych towarzyszy broni to jeszcze dla dobra narodu powinien nawiązać romans z pewną Niemką - tylko jak to zrobić mając Swietę? A kiedy dodać do tego jeszcze strzały oddane do niego podczas zamachu na dowódcę SS Franza Kutscher'ę, zwłaszcza że nie można było odnaleźć ciała dzielnego porucznika....  Istny dreszczowiec!

Jak Adrian Grzegorzewski poprowadzi losy bohaterów podczas wojennej zawieruchy? Tego nie zdradzę, ale możecie mi wierzyć, że u Swiety, Marty, Witalija i Piotra dzieje się dużo. Już same działania wojenne wielokrotnie powodowały szybsze bicie serce, łzy w oczach czy złość pomieszaną z podziwem dla tych, którym udało się przeżyć. Naszym fikcyjnym bohaterom kibicowałam z całych sił, by nie tylko przetrwali piekło niemieckie i sowieckie, ale również potrafili później jakoś ułożyć sobie codzienność. Kto z nich przeżyje? Gwarantuję Wam dużo emocji podczas czytania końcowych stron.

Wszechobecne okrucieństwo, krew, pot, zmęczenie i wołanie o pomoc - choć czasem nieme - to cechy charakterystyczne tej książki. To czyste świadectwo zbrojnych działań ludzi przeciw ludziom o innej narodowości. Powieść jest doskonałym dowodem na to, że lata wojny pozbawiają wrażliwości, inaczej odbiera się rzeczywistość, uczucia innych a własne nie do końca są zrozumiałe. Wielokrotnie po wojnie ludzie stają się pustymi skorupami, zobojętniałymi na otaczającą rzeczywistość. Nie są w stanie skupić się na normalności, wciąż powracają myślami do upiornych chwil, kiedy walczyli o każdy dzień życia w bardzo trudnych warunkach. Byli poranieni emocjonalnie i zniszczeni psychicznie. Nie dziwi mnie to zresztą, bo jak czuje się człowiek, który w pewnej chwili swego życia staje się maszynką do zabijania.

"Czas burzy" to niełatwe życiowe wybory osadzone w trudnym okresie dla naszych ojczystych ziem. Krwawy czas nie sprzyja miłości, zakładaniu rodziny czy jej powiększaniu. Trzeba walczyć o każdy dzień, kromkę chleba, oddech. Najważniejsze jest bezpieczeństwo najbliższych i wiara w lepsze jutro. Grzegorzewski idealnie i przystępnym językiem wpisał historię fikcyjnych bohaterów w czas II wojny światowej. Pokazał nam zakleszczenie Polaków między niemieckim wojskiem, sowiecką partyzantką a ukraińskimi bandami.


Ta lektura to dla mnie wiele wyjątkowych chwil: wzruszające pożegnanie Marty z ziemią kryjącą jej męża, napięcie podczas zaskakującego spotkania w kawiarni U Aktorek, które potem rozładowała scena z Pancerniakiem, prawda wyznana przez Hucuła w Anglii... Wojenna rzeczywistość z batalionem Zośka, ukrywaniem się w lasach, gwałtami i nalotami oraz padającymi posterunkami w roli głównej przeplatana losami czwórki naszych bohaterów to powieść, która zapadnie Wam na długo w pamięci.
Jako ambasadorka "Czasu burzy" serdecznie polecam, nie tylko wielbicielom powieści historycznych.




"Czas tęsknoty"
"Czas burzy"

 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję


poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Chcecie konkurs urodzinowy? Potrzebna Wasza pomoc :)

źródło

Kochani,

wielkimi krokami zbliża się wielki dla mnie dzień!
Dzięki Wam 22 maja Ejotkowe postrzeganie świata będzie obchodziło swoje 5 urodziny! To dla mnie naprawdę dużo znaczy, nie sądziłam bowiem, że założony przeze mnie kilka lat temu kawałek blogosfery będzie tak długo funkcjonował i to z sukcesami :)
DZIĘKUJĘ!

Jak co roku planuję zorganizować konkurs. Jednak z powodów zdrowotnych córy, o których pisałam kilkukrotnie, nie miałam jeszcze czasu usiąść do przygotowań.

Dlatego mam do Was kilka pytań - bo nie wiem czy właściwie będą chętni... Odpowiedzcie proszę w komentarzach na blogu a jeśli ktoś nie ma możliwości a chciałby wziąć udział, może wypowiedzieć się mailem lub na FB (priv lub pod postem). Bardzo zależy mi na Waszej opinii oraz pomysłach - jak chcecie by konkurs wyglądał w tym roku. Na pewno nie będzie to losowanie na zasadzie "zgłaszam się".
Przypominam, że rok temu był to konkurs 3-etapowy.

1. Czy weźmiesz udział w konkursie urodzinowym?
2.  Czy wolisz konkurs z etapami czy jednym zadaniem? A może kilka zadań ale opublikowane w pierwszym poście?
3. Jakiego typu zadania lubisz najbardziej?
4. Jakie zadania odstraszają Cię od konkursu?
5. Jakie tytuły z aktualnej oferty nowości/zapowiedzi widziałabyś w puli nagród?
6. Jeśli masz pomysł na zadanie konkursowe to podrzuć, może wykorzystam :)


Będę wdzięczna za odpowiedzi :) Przydadzą mi się również przyszłościowo :)

sobota, 22 kwietnia 2017

Kerry Drewery "Cela 7"




Tytuł oryginalny: Cell 7
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Wydawnictwo: Sonia Draga / Młody Book
Data wydania: 29 marca 2017
Liczba stron: 472
Seria: Cela 7 tom 1








W obecnej rzeczywistości jesteśmy przyzwyczajeni do systemu, w którym zbrodnia jest poddana karze. Każdy zły uczynek wymieniony w odpowiednim kodeksie skutkuje tym, że musimy za niego w różny sposób zapłacić - grzywna, areszt, więzienie, prace społeczne... Dlatego "Cela 7" Kerry Drewery wywołała ogromne poruszenie na rynku wydawniczym - jeszcze przed premierą w Wielkiej Brytanii prawa do tytułu sprzedano do trzynastu krajów. Czy cieszy mnie, że czytelnicy w Polsce otrzymali szansę poznania tej historii? Zapraszam na moją recenzję.

Jackson Paige był gwiazdą reality show, celebrytą oraz wielbionym przez tłumy darczyńcą. Został zastrzelony na Crocus Street w biednej części miasta... Co tam robił? Komu i czym zawinił? Czy to była przypadkowa śmierć czy może zaplanowane morderstwo?

Na miejscu zbrodni policja zatrzymuje szesnastoletnią Marthę Honeydew, która wciąż trzyma pistolet oraz przyznaje się do winy. Zgodnie z prawem Siedmiu Dni Sprawiedliwości dziewczyna zostaje osadzona w Celi śmierci numer 1. Dziesięć lat temu wprowadzono system publicznego głosowania i zlikwidowano sądy. Teoretycznie każdy człowiek może zdecydować o winie oskarżonej, ale praktycznie tylko Ci, których na to stać, bowiem głosowanie nie jest całkowicie bezpłatne.

Oko za oko

Każdego dnia w programie telewizyjnym Sprawiedliwością jest śmierć widzowie mogą śledzić relację z cel śmierci, przysłuchiwać się rozmowom z zaproszonymi gośćmi mającymi za zadanie pomóc w podjęciu właściwej decyzji (rozmowy bywają zmanipulowane) oraz zobaczyć relację z miejsca zbrodni. Program w głównej mierze skupia się na celi Marthy i jej sprawie - jest przecież pierwszą nastolatką poddaną pod osąd widzów, ale można zapoznać się też z historiami innych więźniów.
Marcie zostaje przydzielony doradca z urzędu - Eve Stanton - która ma ją wspierać, ale dziewczyna na to nie pozwala. Twierdzi, że jest winna i w żaden sposób nie zamierza powiedzieć prawdy o tamtej nocy. Dlaczego zabiła Paige'a? Albo może raczej dlaczego moim zdaniem tego nie zrobiła? Dlaczego zatem przyznała się winy? A może nie mam racji i to zrobiła? Dlaczego nie chce powiedzieć prawdy twierdząc jednocześnie, że siódmego dnia wyzna pewną tajemnicę.




CELA 1
Martha czuje się samotna i odizolowana. Żałuje, że nie ma z kim porozmawiać, tęskni za Isaakiem, ale nie żałuje tego co się stało

CELA 2
W celi spędza aż dwadzieścia trzy godziny. Jedna godzina doby to rozmowa z doradcą. Cele są coraz mniejsze a widzom uświadamia się, że szare nie istnieje a jedynie czarne lub białe.

CELA 3
Radość sprawia jej patrzenie na drzewo za oknem celi, które swą zielenią symbolizuje życie a na jego gałęziach siada ptak. Czy dla normalnie funkcjonujących ludzi byłaby to aż taka frajda? Coraz więcej tajemnic pojawia się w słowach Marthy.

CELA 4
W celach zostały zamontowane kamery przekazujące obraz na żywo do studia - czy to zmieni głosy widzów? W sprawie nastolatki pojawiają się "smaczki" - informacje, które zmieniają postrzeganie Marthy. Czytelnik dowie się też o pewnej dokumentacji - tylko dlaczego wie o niej mała garstka osób?

CELA 5
Isaak wyznaje, że ma dowody przeciwko Jackson'owi, tylko tak naprawdę jest nikim, zatem nawet zgromadzone dowody nie mogą mu w walce przeciw władzy

CELA 6
Dla urozmaicenia życia osadzonych zostaje cofnięta możliwość rozmowy z przydzielonymi doradcami a ich miejsce zajmuje Wirtualny Doradca - rozbawiły mnie jego teksty

CELA 7
Poprzednie cele nie były zbyt dobrze wyposażone - łóżko było luksusem, z każdym dniem stawały się coraz mniejsze i ciemniejsze. Jednak teraz do Marthy dociera brutalna prawda - chcą usiąść musi skorzystać z krzesła, które wieczorem zostanie podpięte do prądu... Czy wybierze podłogę a może będzie się przyzwyczajać? Czy w ostatnich godzinach postanowi wyznać prawdę?



Z każdym dniem, z każdą zmianą celi emocje u czytelnika - podobnie jak u Marthy, Eve, Isaaka i kilku innych bohaterów - wzrastają. To bardzo nietypowa książka o niezwykle oryginalnym systemie kar, która mocno zapada w pamięć. By dodatkowo podnieść ciśnienie autorka zmierza do kolejnych cel powoli ubarwiając każdy rozdział różnymi typami narracji. Dzięki temu poznajemy punkt widzenia kilku osób, które w różnym stopniu są zaangażowane w sprawę oskarżonej, jest też narracja samej Marthy oraz zapisane w formie scenariusza wydarzenia ze studia programu Sprawiedliwością jest śmierć.

Kolejne dni przynoszą nam liczne niespodzianki i to nie tylko w zakresie wydarzeń w celach. Martha wspomina bowiem swoją przeszłość i to co straciła tej pamiętnej nocy... Zastanawia się jak poradzi sobie bez niej Pani B. czy Isaak oraz czy jest jakieś życie po śmierci. Jednak jeśli myślicie, że poznacie prawdę dotyczącą śmierci Paige'a przed końcem lektury to się mylicie. Autorka wraz z główną bohaterką są w zmowie milczenia! :) I tak kluczą, owijają i komplikują, że lektura kolejnych stron tylko podsyca emocje u czytelnika. Nie ma tu zbędnych opisów, nudnych dialogów, niepotrzebnych fragmentów. W "Celi 7" każde zdanie i każdy akapit mają znaczenie w danym rozdziale i mają namącić nam w głowach, byśmy zbyt szybko nie dotarli do prawdy.

Autorka poprowadziła nas poprzez różne momenty życia człowieka, który ma przed sobą możliwą egzekucję. Do ostatniej chwili bowiem nie wiadomo, jaki jest wynik głosowania. Siedem dób życia, które pozostało skazanej to cały wachlarz emocji, wrażeń, przemyśleń i niepokoju. Jak najlepiej je wykorzystać? Czy będzie możliwość wykonania ostatniego telefonu? Zjedzenia wymarzonej ostatniej kolacji? Rozmowy z najbliższą osobą...?

Co czeka na nas, drogi czytelniku w finale tej książki? Czy Martha będzie stracona? Czy jej poświęcenie będzie warte celu, do którego dążyła? Powieść została pierwotnie skierowana do młodszych czytelników, ale myślę że dorośli będą nią równie usatysfakcjonowani jak ja. Autorka poruszyła bowiem wiele tematów, które rządzą w naszym świecie - władza, pieniądze, sława, oszustwa, kłamstwa i manipulacja.

"Cela 7" to przerażająca, ale jednocześnie bardzo realistyczna historia, którą Kerry Drewery mnie kupiła. Sama tematyka wywołała szok i byłam ogromnie ciekawa jak się to skończy... Dlatego z czystym sumieniem mogę Wam polecić niniejszą publikację, bez ograniczania wieku odbiorcy jedynie do młodzieży.


"Cela 7"
"Dzień 7"
"Finał 7"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 12 u Wiedźmy, Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję



środa, 19 kwietnia 2017

Podyskutujemy? #5

Święta już za nami...
Emocje ze sprzątaniem, pieczeniem i gotowaniem opadły, lodówka nie jest już przepełniona...

W chwili, gdy czytacie te słowa jestem jeszcze zapewne na Śląsku, w szpitalu z córą (w kwestiach moich zobowiązań proszę o wyrozumiałość), ale że dawno nie było u mnie nic z tego panelu postanowiłam w wieczór świąteczny przygotować ten post, by blog nie świecił pustkami podczas mojej nieobecności a ja przy okazji zaspokoję ciekawość w temacie jedzenia :)

Dla mnie nie ma Wielkanocy bez babki, buraczków z chrzanem, gotowanych jajek oraz kiełbasy wiejskiej. Oczywiście są też inne potrawy - w zależności gdzie spędzamy święta i kto gotuje :P - ale wymienione powyżej to obowiązkowe smaki. Gdy zabraknie któregoś elementu (jak barszczu z uszkami na Boże Narodzenie) to jakoś moje podniebienie nie czuje świąt... I nie zaradzą temu nawet najcudowniejsze ciasta, sałatki, żurki czy biała kiełbasa...

Ciekawa jestem co u Was pojawia się na świątecznym stole, jakie są regionalne tradycje oraz jakie potrawy są dla Was kwintesencją tych świąt. Czekam na Wasze komentarze :)

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Anna Dąbrowska "W rytmie passady" - przedpremierowo





Autor: Anna Dąbrowska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: planowana na 24 kwietnia 2017
Liczba stron: 392











Z twórczością Anny Dąbrowskiej miałam już do czynienia kilkukrotnie, ale to dopiero druga jej książka pod własnym nazwiskiem. "Nakarmię cię miłością" było wyśmienitą ucztą, zaskoczeniem i miałam po niej czytelniczego kaca. Przed lekturą "W rytmie passady" trochę się zastanawiałam co autorka wymyśli tym razem... Czy ta książka ma szansę być lepsza po takim hicie? Chcecie wiedzieć jak ją odebrałam? Zapraszam na recenzję.

Julita Poll to przyszła maturzystka. Wraz z najlepszą przyjaciółką a zarazem kuzynką Olą Zawadzką, chodzi dwa razy w tygodniu na treningi zumby w starym magazynie. Pewnego dnia okazuje się, że ich dotychczasowa trenerka - Karolina - złamała nogę i zastąpi ją przystojniak Kuba. Od samego początku zawiesza swój wzrok na Juli, którego ona nie może znieść. Nie wie też, że wnikliwa obserwacja nowego instruktora będzie skutkowała pojawieniem się w jej życiu pewnego mężczyzny... Tylko w jakim celu i czy ona sobie z tym poradzi... Wszak często zachowuje się dziwnie a nawet irracjonalnie. Czas wolny lubi spędzać z książkami lub kolorowankami. Unika imprez i dyskotek, trzyma się raczej na uboczu, stara się też nie zawierać nowych znajomości, zwłaszcza z płcią przeciwną. Już z daleka pachnie mi tu trudną przeszłością... Co takiego wydarzyło się w życiu tej dziewczyny trzy lata temu, że nadal czuje ból, wstyd oraz smak krwi w ustach a każda stresowa sytuacja sprawia, że wstrząsają nią torsje? Prawdę zna tylko Ola. Nikt więcej. Nawet matka...   [Ach, no tak... jeszcze autorka, ale ona każe bardzo długo czekać na ujawnienie tajemnicy]

Wielkimi krokami zbliża się studniówka a Jula nie umie poloneza, nie ma partnera, jest tylko pośmiewiskiem wśród rówieśników. Najchętniej w ogóle by tam nie poszła... Demony przeszłości nie pozwalają jej cieszyć się z tej uroczystości. Nawet myśl o Sopocie, gdzie spędziła siedemnaście lat swojego życia, napawa ją lękiem.


Marcel Rucki jest nauczycielem tańców latynoamerykańskich. Nie zawsze brał życie na poważnie podejmując właściwe i słuszne decyzje. Stawiał na spontaniczność nie przejmując się uczuciami innych. Popełnił kilka błędów, ale od kiedy dowiedział o poważnej chorobie matki - wydoroślał. Kuba jest jego dobrym (?) kumplem i wpadł na pomysł jak pomóc mu w zdobyciu pieniędzy dla matki. Marcel musi wystartować w konkursie tańca z amatorką. Jednak kizomba to intymna gra dwóch ciał... Czy Jula zgodzi się takie wyzwanie? Czy pokona swoje lęki i nauczy się tego tańca w trzy miesiące jeśli pozna cel przyświecający Marcelowi? Czy będzie potrafiła rozluźnić się, zaufać partnerowi i znieść jego dotyk? Czy wyzna mu prawdę o swojej przeszłości?


Dla Julity i Marcela rytm passady ma być lekiem, choć dla każdego ma inne znaczenie. Oboje potrzebują spokoju. Oboje muszą pozbyć się swoich lęków. Oboje muszą na czas treningów zapomnieć o problemach i skupić się na sobie, na bliskości ciał, na zmysłowych ruchach, na płonących oczach. Czy ta nietypowa terapia im pomoże? Czy pomogą sobie nawzajem?


"W rytmie passady" to kolejny stopień, na który wspięła się Anna Dąbrowska na początku swojej pisarskiej kariery. Ta książka jest jeszcze lepsza niż poprzednia i mam nadzieję, że Ania utrzyma wysoki poziom. Jak sama wspomina na swoim profilu, najważniejsze są dla niej emocje. Doskonale widać to w powieści. Bieżąca fabuła nie jest rollercoasterem, toczy się w miarę leniwie, serwując nam kolejne lekcje tańca, reakcje Julity na bliskość czy wiadomości ostanie zdrowia matki Marcela. Z pozoru spokój, prawda? Jednak książka aż kipi od emocji! Byłam zaintrygowana, zainteresowana, zmartwiona, przepełniona nadzieją i oczekiwaniem. Trzymałam kciuki za relacje bohaterów, za ich wygraną, za zdrowie pani Ruckiej. Zaś każdy okruszek wiadomości dotyczących traumy Juli sprzed lat burzył moją krew. Nie mogłam doczekać się ujawnienia prawdy - a kiedy ją poznałam... zamarłam. Po policzkach potoczyły się łzy, serce znacząco przyspieszyło, ciśnienie wzrosło... Książkę musiałam na chwilę odłożyć, bowiem historia Julity mnie przerosła... Jej fragmenty są jakże podobne do pewnych wydarzeń z mojej własnej przeszłości... Nie spodziewałam się tego! Choć od początku miałam pewne przypuszczenia czego może dotyczyć lęk Juli... Wprawdzie nie do końca udało mi się odgadnąć co przygotowała autorka, ale to podobieństwo spowodowało, że historię tej dziewczyny przeżywałam podwójnie i wyjątkowo. Odebrałam ją strasznie osobiście i rozumiałam odczucia oraz zachowanie bohaterki... Sama bowiem musiałam wiele zmienić w życiu, bo przeszłość wciąż mnie prześladowała...

Jednak jeśli myślicie, że przeszłość Julity to jedyny moment kiedy autorka mnie zaskoczyła i potrząsnęła moimi wyobrażeniami o losach bohaterów to się mylicie. Wiedziałam, że w finale raczej nie będzie sielankowo, ale to co zaserwowała Dąbrowska to... no nie mam słów! Szok i niedowierzanie. Nie tego się spodziewałam! [już to chyba pisałam prawda? No ale nie można użyć innych słów...taka jest po prostu prawda]. Tak zagrać na nosie czytelnika...

Mimo, że od chwili gdy czytałam powieść (w styczniu) minęło już kilka miesięcy, to ta historia nadal we mnie żyje. Wciąż nie potrafię zapomnieć o przełamującej lody zmysłowości czy o okrutnej prawdzie skrywanej przez nastolatkę. Trudno jest opisać moje wrażenia, bowiem sądzę, że każdy odbierze książkę inaczej, w zależności od tego jak wyglądało jego życie i na ile wczuje się w problemy bohaterów. Jeśli chodzi o język, dialogi czy płynność wypowiedzi to chyba nie mam się do czego przyczepić, bowiem nie zwróciłam uwagi na nic, poza snutą opowieścią... W ogóle nie zwróciłam uwagi na nic poza nią. Fabuła zwyczajnie mnie wciągnęła. Ale to chyba najlepsza rekomendacja, prawda? :)
Tylko to zakończenie... mimo, że to nie do końca mój ulubiony trend to przyznaję - inne zakończenie by tutaj nie pasowało.

Ania Dąbrowska doskonale "namalowała" słowa w tej historii dwojga poturbowanych przez los ludzi.  Zwróciła uwagę na kruchość życia, na bycie chorym czy skrzywdzonym i że powinniśmy mieć obok siebie kogoś bliskiego, kto wysłucha, poda chusteczkę, przytuli i zrozumie. Udowodniła jednocześnie, że zawsze mamy szansę, by małymi kroczkami powrócić do normalności, do radości wypełniającej nasze serca każdego dnia. Bo komuś trzeba zaufać, kogoś trzeba do siebie dopuścić, by pomógł nam wyjść ze skorupy. Bardzo emocjonalna i trafiająca do serca człowieka lektura.



Książka przeczytana w ramach styczniowych wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce

sobota, 15 kwietnia 2017

Wpadajcie na FB - trwa konkurs




Na lewym pasku bocznym znajdziecie link kierujący na FB, gdzie trwa konkurs. Można wygrać prezentowaną książkę.
Konkurs znajdziecie tylko na FB, tak jak obiecałam po 300 polubieniach :)

Zapraszam do udziału :)

piątek, 14 kwietnia 2017

"W rytmie passady" Anny Dąbrowskiej - zapowiedź

24 kwietnia 2017 roku będzie miała swoją premierę najnowsza książka Anny Dąbrowskiej, która podbiła serca czytelników w ubiegłym roku wydając "Nakarmię cię miłością".

Teraz skupiła się na emocjach i zmysłowym tańcu... Już niebawem przeczytacie moją przedpremierową recenzję "W rytmie passady".



[z noty wydawcy]

Julita, uczennica warszawskiego liceum, w niczym nie przypomina typowej nastolatki. Nie chodzi na imprezy ani na randki, nie spotyka się z przyjaciółmi. Żyje w cieniu wydarzenia z przeszłości, które nie pozwala jej zachowywać się tak jak klasowe koleżanki. Pewnego dnia otrzymuje propozycję, która może jej pomóc przełamać strach. Jedyne, co musi zrobić, to zatańczyć w konkursie kizomby.

Marcel jest tancerzem i instruktorem, który zaraża swoją pasją innych w szkole tańców latynoamerykańskich. Jego życie ulega całkowitej przemianie, kiedy dowiaduje się o chorobie matki. Światełkiem w tunelu okazuje się konkurs tańca, w którym mężczyzna postanawia wystartować. Wygraną chciałby przeznaczyć na pomoc matce.

Dwoje obcych sobie ludzi zaczyna łączyć jedno pragnienie, chociaż każde z nich postrzega zwycięstwo w zupełnie innym wymiarze. Wydaje się, że Julitę i Marcela dzieli przepaść, której nie można pokonać, a jednak…

W tańcu i miłości wszystko może się zdarzyć. 



Kto chce poznać kolejną powieść Ani z gatunku New Adult?

czwartek, 13 kwietnia 2017

Liliana Fabisińska "Zielarnia nad Sekwaną"




Autor: Liliana Fabisińska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 11 kwietnia 2017
Liczba stron: 544
Seria: Jak pies z kotem tom 3



Książkę należy BEZWZGLĘDNIE czytać dopiero po tomie pierwszym i drugim





Twórczość Liliany Fabisińskiej jest mi bardzo dobrze znana - "Córeczka", "Śnieżynki", "Sanatorium pod Zegarem" oraz "Weranda na Czarcim Cyplu" - to powieści, które miałam przyjemność czytać. I właściwie już po pierwszym spotkaniu wiedziałam, że będę sięgać po kolejne. A czy po - aktualnie - pięciu przeczytanych książkach można powiedzieć, że ktoś jest ulubionym pisarzem, idealnie trafiającym w gust? Nawet jeśli teoria na to nie pozwala, to ja mogę tak napisać :) Liliana Fabisińska doskonale wpasowała się w ten mój i mając pewność dobrze spędzonego czasu sięgam po kolejne tytuły.

"Zielarnia nad Sekwaną" jest trzecim tomem serii Jak pies z kotem i pozwala stęsknionemu czytelnikowi na kolejne spotkanie z Niną oraz Natalią - bardzo nietypowo dopasowanymi przyjaciółkami. Każdy kto przeczytał wcześniejsze tomy cyklu wie, że autorka uwielbia robić niespodzianki, zaskakiwać zwrotami akcji a wyjaśnienia zagadek kryminalnych i tajemnic z przeszłości sprawiają, że można zbierać szczękę z podłogi. Co przygotowała tym razem?

Po wyjaśnieniu sprawy śmierci Doroty w tomie drugim, nasze bohaterki zajęły się swoimi sprawami. Pełna poczucia humoru i spokoju Natalia wróciła na Hel, do Wiktora, Maksa, Adeli i "Mewy". Nadmorską sielankę burzy Stefan zapraszając Natalię do Szwecji. Z tego powodu Wiktor częściej wyjeżdża a swoje towarzystwo oferuje jej Mikołaj, który akurat teraz przyjechał w odwiedziny. Może jego obecność pomoże bohaterce odgonić się od tłumu dziennikarzy....?
Nina wraz z siostrami wciąż prężnie rozwija SIS-4, ale byłoby zbyt spokojnie, więc w ich relacje wkradają się tajemnice. Nie interesująca się sprawami firmy - tak jak inne panny Drop - Kostka wychodzi z inicjatywą wyjazdu do Paryża w celu przejęcia pewnej fabryki. Jednak nie zdradza żadnych szczegółów - po prostu cała czwórka ma spędzić tydzień we Francji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dotychczas nie zostawiały firmy jednocześnie, zwłaszcza by pojechać do miasta uznawanego za życiowe upokorzenie. To przez Paryż straciły matkę i stały się smutnymi dziewczynkami w czerni, wysłuchującymi jej tyrad o monarchii. Z przekory nie znają też języka francuskiego, choć opanowały wiele innych.

W Paryżu czekają na Ninę liczne niespodzianki. Zostaje uwikłana w całą sieć dziwnych zdarzeń, zbiegów okoliczności i oczywiście - jak można było przypuszczać - znajdzie się za kratkami... Co się wydarzy, gdy odkryje jaki był prawdziwy powód jej przyjazdu do Paryża? Co zaplanowały siostry? A może lepiej to określić - co uknuły? Jednak w ich plan wkradły się kradzież, strzały i zdjęcia ze spotkań, których nie było sugerujące, że Nina jest morderczynią... Tylko kto nie żyje...? Czy to ona zabiła? Kto stoi za paryskim zamieszaniem?
Z uwagi na dobro śledztwa Ninie zostaje odebrana możliwość kontaktu z siostrami oraz firmą, zostaje jej przydzielony bardzo specyficzny adwokat a z odsieczą na francuską ziemię przybywają... Zgadniecie kto?
Teraz dopiero będzie się działo :)

Jak pokazuje znajomość tej powieści, czasami nawet pobyt na komisariacie może przynieść coś pozytywnego. Niedaleko posterunku Nina znalazła bowiem tytułową zielarnię, która okazała się niezwykle ważnym elementem w życiu... Natalii. Niespodziewane spotkanie z właścicielką przyniosło również wyjaśnienie pewnych zagadek z przeszłości. Szczerze mówiąc to byłam w szoku! Głowę daję, że Wy również nie spodziewaliście się takiego rozwoju wydarzeń... Długo nie mogłam się pozbierać po wyznaniu prawdy dotyczącej tragedii na morzu oraz... Mikołaja. Choć w tym drugim przypadku miałam nieco więcej szczęścia w domysłach.

Jeśli chcecie się dowiedzieć co słychać u znanych nam już bohaterów to koniecznie musicie sięgnąć po powieść. Nina, Natalia, siostry Drop, Wiktor czy Stefan a także Maks i Szprot nie pozwalają na spowolnienie akcji. Każdy dorzuci swój element układanki składającej się na wyśmienitą lekturę. Jak to się stało, że kroki bohaterów autorka skierowała z Paryża wprost do jednego z polskich uzdrowisk - znanego mi zresztą doskonale, bo korzystam z tamtejszych kąpieli leczniczych? Dlaczego zginął Olek? Czy Natalia i Wiktor wezmą ślub? Jakie jest wyjaśnienie mądrości Maksa-psa? Czy Nina odpuści trochę siostrom i sama podda się nieco magii uczucia? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w "Zielarni nad Sekwaną".

Więcej nie napiszę, bowiem każdym zdaniem mogłabym popsuć Wasze delektowanie się tą historią. A jest ona deser z najlepszej cukierni - pucharek wypełniony ulubionym smakiem lodów, okraszony bitą śmietaną, zrównoważony owocami i podkręcony posypką czekoladową, zaś na szczycie wisienka (czyli finał powieści :D).

Czarująca, intrygująca, odrobinę sensacyjna, ogromnie urokliwa, z mnóstwem tajemnic a przede wszystkim magicznie paryska i zaskakująca - taka jest ta powieść. Napisana cudownym językiem, który sprawia, że książka ma tylko jedną wadę - pomimo ponad pięciuset stron kończy się zdecydowanie zbyt szybko!
Pani Liliano, ja bardzo proszę o czwarty tom :)

Chyba się uzależniłam od tej serii! Recenzując "Werandę na Czarcim Cyplu" pisałam, że oczekuję fajerwerków w kolejnym tomie... I ja naprawdę je miałam! :)



"Sanatorium pod Zegarem"
"Weranda na Czarcim Cyplu"
"Zielarnia nad Sekwaną"



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję



środa, 12 kwietnia 2017

"Czas burzy" Adriana Grzegorzewskiego - zapowiedź


Dwa lata temu - w lutym 2015 roku - miałam przyjemność czytać "Czas tęsknoty" Adriana Grzegorzewskiego. Książka mocno mnie poruszyła. Moją recenzję możecie znaleźć TUTAJ.

Z radością przyjęłam wiadomość, że 26 kwietnia nakładem Wydawnictwa Znak literanova ukaże się kontynuacja losów Swiety i Piotra. Książka już czeka na mojej półce, nie mogę się doczekać, by zajrzeć do świata bohaterów i poznać ich dalsze losy.
Zwłaszcza, że zostałam Ambasadorką tej książki!


Czy ktoś czeka ze mną na tą premierę? :)



Za grafiki dziękuję wydawcy :)

wtorek, 11 kwietnia 2017

Dziś premiera "Zielarni nad Sekwaną" Liliany Fabisińskiej!

Kochani,
myślałam że zdążę dziś podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury trzeciego tomu serii Jak pies z kotem, czyli "Zielarni nad Sekwaną" Lliliany Fabisińskiej, ale nie zdążyłam. Dziś wieczorem kończę czytać książkę...

Jest fantastyczna! Jestem w tej chwili na 370 stronie i czytam dosłownie jednym tchem - to jest powieść z gatunku tych, które uwielbiam najbardziej :) Oj, dzieje się :)

Polecam gorąco a na recenzję zaproszę w najbliższych dniach.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Bogna Ziembicka "Droga do Różan"




Autor: Bogna Ziembicka
Wydawnictwo: Jak
Data wydania: 2017
Liczba stron: 310
Seria: Różany. Wydanie kompletne tom 1, powieść "Droga do Różan"










Różana seria Bogny Ziembickiej rozpoczynająca się książką "Droga do Różan" była od kilku lat moim ogromnym wyrzutem sumienia (mowa tutaj o poprzednich wydaniach tej książki). Na półce stały niektóre tomy a podczas krakowskich targów książki miałam dwukrotnie przyjemność pogawędzić z autorką i uzyskać wpis do powieści. Jednak przez cały ten czas nie sięgnęłam po serię. Dlaczego? No właśnie - to jest dobre pytanie! Powodów jest kilka, ale chyba najbardziej czuję się pokonana... przez małą czcionkę. Dlatego z radością przyjęłam propozycję Wydawnictwa Jak, które z kolei bardzo chętnie chciało mi pomóc w pozbyciu się wyrzutów sumienia... :) Tak oto rozpoczęłam swoją przygodę z bohaterami... Jakie są moje wrażenia? Przeczytajcie


początek XX wieku
W sielsko-anielskim otoczeniu przyrody podkrakowskiego majątku Różany poznajemy prawie trzydziestoletnią bohaterkę - Zosię Borucką. Młoda kobieta jest z wykształcenia i zamiłowania ogrodniczką i zajmuje się głównie uprawą ekologicznych roślin z ogrodu i sadu na sprzedaż. Jej ojciec - Stanisław - dba o interesy, choć prawdą jest, że nie zawsze wychodzi na plus w rozliczeniach. Wraz z nimi we dworze mieszka też niania - Zuzanna Hulewicz, obecnie ponad osiemdziesięcioletnia podpora rodziny Boruckich. Poznajemy też przyjaciółkę Zosi - Mariannę, która walczy o dobre traktowanie psów, nie przejmuje się jutrem, pracuje zdalnie w domu i za nic nie chce zdradzić prawdziwych powodów oddalenia od matki. Kobieta jest nieco starsza od Zosi i często służy jej radą a jej błyskotliwość i cięty język od razu skradły moje serce. Nie mogę zapomnieć również o Eryku - artyście-malarzu, który skrycie podkochuje się w Zosi a otwarcie musi godzić się z jej uwielbieniem dla innego. I to właśnie w chwili przyjazdu do Różan "innego", czyli Krzysztofa - miłości Zosi jeszcze z czasów, gdy mieszkali w krakowskiej kamienicy - ma odmienić się ich los...

Z konieczności muszą zamieszkać ponownie w Krakowie, co początkowo wywołuje w Zosi niechęć do życia, do świata i do wychodzenia z domu. Nie wie co ma zrobić, by być szczęśliwą... Jaki obrać cel... Mimo krzywdy jaką jej wyrządził Krzysztof, nadal pragnie wspólnej przyszłości. Jednak pewien deszczowy dzień sprawia, że w życiu Zosi dużo się zmieni a choroba przyczyni się do konieczności podejmowania pewnych decyzji.

Naprzemiennie z historią Zosi mamy szansę zapoznać się ze wspomnieniami Zuzanny dotyczącymi jej dzieciństwa, pierwszej miłości czy pobytu w szkole w Kornwalii. Bardzo zaintrygowała mnie miłość do latania oraz sprawa listów, które miały jej uratować życie. Ogromne wrażenie wywarł na mnie moment, gdy historia jej życia na zawsze splotła się z rodziną Boruckich. Byłam w szoku! Zresztą chwilami to opowieść o przeszłości Zuzanny interesowała mnie bardziej niż problemy Zosi.


Książkę zaczęłam czytać w bardzo niefortunnym momencie mojego życia, co sprawiało że miałam na czytanie bardzo mało czasu i byłam potwornie zmęczona. Dlatego początek bardziej mnie nużył niż interesował i zupełnie nie mogłam się wciągnąć w historię opowiedzianą przez Bognę Ziembicką. Potem jednak nic już nie stało mi na przeszkodzie, by pomimo problemów codzienności zmierzać do końca "Drogi do Różan". A wiecie dlaczego? Bo to wyśmienity debiut! Akcja przyjemnie się rozkręcała na dwóch płaszczyznach, bohaterowie zaskakiwali, sporo się działo a i wybuch wojny (historia Zuzanny) trzymał w napięciu.


Autorka poruszyła tutaj cały wachlarz życiowych problemów, które dotykają każdego z nas - utrata bliskich, choroby, romanse, źle ulokowane uczucia i konieczność zadecydowania czy zgodzimy się na małżeństwo z rozsądku czy może wybierzemy samotność. Są też trudne relacje rodzinne, zwłaszcza na linii przybrany rodzic-pasierb oraz niespodzianki czekające na nas w pracy, choćby "podkładanie komuś świni" z zazdrości. Bogna Ziembicka sporo miejsca poświęciła przyjaźni i miłości a różnorodny wachlarz charakterów opisanych w powieści bohaterów (nie tylko opisanych wcześniej pierwszoplanowych, bo i Ci z drugiego planu potrafią zyskać sympatię lub antypatię) nie zezwala czytelnikowi na nudę.


To książka o kobietach i dla kobiet. Spodoba się czytelniczkom w każdym wieku a sprawi to bliskość problemów i otaczającej rzeczywistości różnych pokoleń bohaterek. Są to bowiem kobiety silne i odważne, które starają się samodzielnie zadbać o siebie i najbliższych. Walczą o szczęście, miłość i marzenia udowadniając swoją ambicję i wrażliwość. Na własnej skórze przekonują się słuszności wyborów, skutkach zamiłowań oraz potrzebie bycia romantyczną lub praktyczną.

Możecie być pewne, że jak już zaczniecie lekturę to Wasze myśli będą wciąż krążyć wokół rodziny Boruckich i powiązanych z nią przyjaciół. Jestem pewna, że każdy komu podobają się powieści przeze mnie polecane, będzie zadowolony również z serii o Różanach. Dodatkowym atutem tej pozycji jest niewątpliwie akcja rozgrywająca się częściowo w Krakowie. Uwielbiam wraz z bohaterami kroczyć znanymi ulicami, jeść posiłki w lokalach, gdzie miałam okazję być (lokal na Stolarskiej, gdzie jadłam kilkukrotnie śniadania), ale również odkrywać nieznane zakątki "mojego" miasta.

"Droga do Różan" to wielowątkowa powieść, która czaruje pięknym językiem autorki i zapachem prowincji. Ziembicka stworzyła książkę jak wytrawny aptekarz, który z precyzją odmierza składniki, by produkt finalny był skuteczny. Tak, powieść ta jest skutecznym lekiem na oderwanie się od rzeczywistości dzięki idealnemu połączeniu wątków obyczajowych z elementami historii i sagi rodzinnej. Opisane tutaj losy bohaterów dają nadzieję, że mimo licznych zakrętów napotykanych na swojej drodze, mimo problemów, rozczarowań, odrzuceń każdy z nas ma szansę na szczęście. Tylko czasem mu troszkę pomóc.


Podsumowując - "Droga do Różan" intryguje, rozkochuje, wzrusza, czaruje i nęci. Kolejne rozdziały stanowią ogromną tajemnicę, bowiem nie sposób odgadnąć co autorka skrywa przed czytelnikiem. Ta powieść pachnie, smakuje i cieszy wzrok bajkowymi krajobrazami... nie tylko Krakowa czy Różan... Z całego serca polecam!




poprzednie wydania:





















"Droga do Różan"
"Wiosna w Różanach"
"Tylko dzięki miłości"
"Bądź przy mnie"
"Na zawsze Różany"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

sobota, 8 kwietnia 2017

Helena Haraštová "Wielka księga ciemności"



Tytuł oryginalny: Velka kniha tmy
Tłumaczenie: Piotr Salewski
Ilustracje: Jiří Franta
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 28 + 5 rozkładanych plansz
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy: 6+







Kiedy mrok zaczyna otulać Ziemię... Nie, to brzmi jak bajka :) Gdy zapada zmrok dzieci kończą oglądanie dobranocek, myją zęby i idą spać... Moja córa przed snem czyta w łóżku jeszcze rozdzialik książki. Na osiedlach gasną światła w oknach, ulice pustoszeją... Ludzie zmierzają na zasłużony odpoczynek, by o poranku podjąć się nowych wyzwań. Ale przecież nie wszyscy idą spać. I to nie tylko ludzie...

"Wielka księga ciemności" przybliża dzieciom świat i jego funkcjonowanie nocą. Co dzieje się w najbliższym otoczeniu oraz w szerszej perspektywie, gdy ono smacznie śpi? Mały człowiek nie zawsze jest tego świadomy, bo przecież funkcjonuje głównie w dzień (w nocy tylko mamie spać nie daje :P). 

Książka nie jest nudnym, jednolicie wydrukowanym tekstem, który zanudzi nawet dorosłych! Każdy zespół dwóch (lub czterech) stron zawiera inny wycinek wiedzy dotyczący ciemności. Na początek dowiemy się co to w ogóle jest ta ciemność - jak wygląda Ziemia w nocy, czym jest światło... Później sprawdzimy naszą wiedzę w zakresie sztucznych źródeł światła (moja córa naocznie sprawdziła, że opowieści babci Heleny o zadaniach domowych przy świeczce czy lampie naftowej to prawda) - a jakie źródła Wy znacie? Kolejno mamy rozkładane strony, które przenoszą nas do świata przyrody - dowiemy się, że las nigdy nie śpi, bowiem żyją w nim stworzenia będące "nocnymi markami" na przykład nietoperze, świerszcze, wilki, żaby i inne. Ciekawostką jest fakt, że nie wszystkie polują w ciemności - niektóre mają po prostu... inne zajęcia :) Są też miejsca, gdzie tak naprawdę zawsze jest ciemno - to oceaniczne głębie. Żyje tam niemal sześć tysięcy stworzeń, których niewątpliwie warto się bać. We mnie strach budzi już choćby kałamarnica czy mątwa a co dopiero brzydsze i groźniejsze istoty.


Ogromnym zainteresowaniem córy cieszyły się strony poświęcone transportowi nocnemu, zachwyt i długie rozmowy dotyczyły głównie lotniska. Musiałam snuć opowieści jak wygląda prawdziwy samolot, lot, lotnisko, odprawa i przewożenie bagażu czy poszukiwanie go na taśmie.






Zagłębianie się w temat poskutkowało ze strony Pati poniższym dziełem:




Książeczka opisuje halę przylotów, wieżę kontroli lotów, terminale, hangary czy pasy startowe. Ale przecież transport nocny to nie tylko samoloty - dlatego znajdziemy tutaj również informacje o pociągach. Wspomniano też, że istnieje Biuro Rzeczy Znalezionych, co wywołało euforię u córki, bowiem jakieś dwa miesiące temu dzwoniłyśmy do takiego, tyle że dotyczącego krakowskich tramwajów.

Autorka roztoczyła przed dzieckiem również świat ciemności w mieście oraz na wsi. Różnica ogromna! Miasto nawet w nocy tętni życiem - działają służby ratunkowe i szpitalne oddziały ratunkowe, restauracje, komunikacja miejska oraz taksówki, teatry i drukarnie. Co jeszcze?
Zaś na wsi jest spokojniej - nocne zwierzęta korzystają z ciszy, piekarze dbają byśmy na śniadanie mieli pieczywo; strażacy czuwają a gwiazdozbiory są doskonale widoczne gołym okiem. W domach trwają przygotowania do odpoczynku nocnego po zrobieniu obrządku w stajniach i oborach.

Na koniec dostajemy jeszcze nieco wiedzy o samym Księżycu i jego fazach, czyli kształtach.





"Wielka księga ciemności" to bardzo ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Krótkie i prosto sformułowane informacje w każdym rozdziale są przystępne dla poziomu zrozumienia młodego czytelnika a moja sześciolatka samodzielnie mogła je przeczytać. Ciekawe ilustracje, doskonały pomysł z rozkładówkami, interesująca tematyka, która powoduje szereg pytań i rozmowy na tematy znane rodzicowi a poszerzające wiedzę dziecka o otaczającym go świecie. 

Na każdego kto sięgnie po księgę czeka też niespodzianka! Nasz egzemplarz najpierw "za karę" leżakował na parapecie a potem został zamknięty w łazience :) Efekt musicie sprawdzić sami! Radość w każdym razie była dla całej rodziny :) Polecamy!


 



Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki.


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania
dziękujemy Pani Ewie 

piątek, 7 kwietnia 2017

Wyniki konkursu z Różanami

Organizowałam już wiele konkursów... Czasami wybór zwycięzców był nieco łatwiejszy, innym razem trudniejszy...

Konkursem z Różanami strzeliłam sobie niejako "samobója" - już w trakcie konkursu kiedy spływały odpowiedzi wiedziałam, że to nie będzie łatwe... A nagroda tylko jedna...

Dlatego poprosiłam o pomoc w byciu jurorem samą autorkę - Bognę Ziembicką! :) Pani Bogna się zgodziła i myślałam, że co dwie głowy to nie jedna... Pomyślicie, że było łatwiej? Nie! Obie miałyśmy problem... Wasze odpowiedzi były cudowne!

Zwycięzca może być tylko jeden i jest nim..... Oblicza Róży!
Gratuluję :) Poproszę o Twój adres na mojego maila (w zakładce współpraca)

Oto zwycięska wypowiedź:
Długo marzyłam o swoich Różanach, dopieszczonych, skrupulatnie zaplanowanych i co najważniejsze...moich :) Takie miejsca nie powstają ot tak, po prostu. Potrzebna była nie tylko praca fizyczna, ale i ten specyficzny pierwiastek NAS, aby nadać pustym ścianom duszę i cegiełka po cegiełce tworzyć klimat, dzięki któremu zawsze będziemy czuć się tu bezpiecznie i spokojnie :) To COŚ powstawało, gdy córka piszczała z radości i zaszkliły jej się oczka, bo jej pokoik pomalowany jest na fioletowo, tak jak chciała, kolorem wskazanym przez jej mały paluszek w katalogu. I jak przez godzinę zastanawiałam się nad typem świeczek, które miały być ozdobą półki w łazience ;) Przeprowadziliśmy się tam niedawno, pogoda nie pozwalała na wypróbowanie wygody drewnianej ławy, puchowej poduszki i kojącej ciszy, którą mogą się cieszyć ci, którzy zamieszkali na końcu wsi tuż przy rozległych lasach :) Chciałabym tu odpoczywając, poznać prawdziwe Różany, wpuścić między kartki zdrowe czyste powietrze, pokazać bohaterom piękny widok na porośnięty zielenią staw sąsiada i poczuć się jak w domu :)
Cudne jest mieć takie swoje Różany :]



Na koniec jeszcze słowo od Bogny Ziembickiej:
Sędziowanie w konkursie to trudne zadanie. Robiłam to po raz trzeci, tym razem jednak było najtrudniej, bo podobały mi się wszystkie wypowiedzi.
Długo się zastanawiałyśmy i naradzałyśmy. Gratuluję Pani piszącej pod pseudonimem "Oblicza Róży" i życzę, żeby mieszkanie w domu na końcu wsi było spełnieniem marzeń o własnym miejscu na ziemi. Pozdrawiam serdecznie Bogna Ziembicka


Dziękuję wszystkim za udział i zapraszam niebawem, bowiem w przygotowaniu kolejne konkursy! :)

czwartek, 6 kwietnia 2017

O spotkaniu autorskim Joanny Stovrag słów kilka





Wczoraj w Klubie Dziennikarzy "Pod Gruszką" tuż koło krakowskiego rynku miało miejsce spotkanie autorskie Joanny Stovrag. Przy wejściu na salę poznałam męża p. Joanny - Seja, który okazał się być ogromnie miłym człowiekiem. Podczas krótkiej wymiany zdań czułam, jakbym znała go od lat. Serdecznie pozdrawiam!










Przed spotkaniem podziwiałam sufit...







Póki nie zostały sprzedane...






Pani Joanna poznała mnie z kilkoma osobami i mimo, że byłam w Klubie po raz pierwszy to dzięki rozmowom z sympatycznymi ludźmi nie czułam się obco. Podczas spotkania miałam przemiłą towarzyszkę tuż obok - Angelikę z bloga Tylko magia słowa :)




Autorkę złapałam w kadr jeszcze przed tłumami i spotkaniem...






Pani Joanna mówiła jak zawsze ciekawie i ciepło. O ludziach, którzy pomagali jej w trudnych chwilach, zwłaszcza kiedy przymusowo była rozdzielona z Sejem. Opowiadała co urzekło ją na Bałkanach: kontrast gór z morzem, muzyka, otwartość ludzi oraz punktujące towarami sklepy, bo w Polsce wtedy można było kupić tylko ocet. Prowadzący zapytał też o rzecz najważniejszą - o miłość co wywołało w autorce falę wspomnień dotyczących ciężkich chwil, rozdzielenia, ale podkreśliła jednocześnie, że przetrwali ten trudny czas, by teraz cieszyć się sobą i rodziną w Krakowie. Pani Joanna odpowiedziała też na pytanie, dlaczego napisała swoją książkę po latach... Nie od razu, nie na bieżąco... Książka to świadectwo, że po tych latach właśnie nadal są razem, mimo innych kultur, religii, bo dla miłości nie ma przeszkód.
Dużo czasu autorka poświęciła wspomnieniom o braku kontaktu z mężem - o próbach porozumienia listownego i telefonicznego; opowiedziała jaki obraz ukochanego Sarajewa zastała w 1995 roku podczas swojego wyjazdu. Nie zabrakło również myśli skierowanych do Waldemara Milewicza.



Najważniejszym zdaniem wypowiedzianym przez autorkę - choć było ich wiele - jest dla mnie zacytowane poniżej:

"Proste pytania są najtrudniejsze"

Na spotkaniu był obecny o.Leon Knabit, który powiedział kilka słów od siebie, czym zresztą rozbawił wszystkich obecnych. Wspomniał między innymi, że podziwia język Joanny, opowiedział o zawodach miłosnych i miłości jako wielkim wydarzeniu w życiu człowieka. Czym zresztą dał dowód na to, że mimo iż jest księdzem to i tak wie sporo o miłości.

Pani Joanna zadbała o niespodzianki dla uczestników - została przeprowadzona loteria - do wygrania było siedem nagród. Niestety nic nie wygrałam...



Na koniec uczestnicy mieli chwilę czasu na wyrażenie swoich uczuć i emocji po lekturze "Chwili na miłość" oraz zadawanie autorce pytań.

To było naprawdę wzruszające spotkanie. A kolejka po autografy ciągnęła się przez.... hmmm.... na pewno długo :) Na szczęście mam w książce wpis i nie musiałam w niej stać. Wyszłam na rynek pachnący niedawną burzą i pełen kałuż...



Pani Joanno - dziękuję za książkę i za możliwość uczestniczenia w jej drodze w świat oraz za to spotkanie :)


Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa - bardzo proszę o nie kopiowanie.

środa, 5 kwietnia 2017

Michelle Cuevas "Wyznania zmyślonego przyjaciela"




Tytuł oryginalny: Confessions of an imaginary friend
Tłumaczenie: Anna Nowak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 208









Każdy potrzebuje przyjaciela - czy to dorosły czy dziecko... Chcemy, by ktoś nas dostrzegał, czytał nam w myślach, spełniał nasze prośby, pragnienia i marzenia. Chcemy być akceptowani pomimo wad. Pragniemy powierzać komuś nasze sekrety mając pewność, że są bezpieczne. Jest tak, prawda?
Dorośli brak przyjaciela starają się zastąpić jakimś hobby albo niedozwolonymi substancjami. A dzieci? Zajrzyjmy do "Wyznań zmyślonego przyjaciela".

Fleur i Jacques są bliźniętami. Mieszkają z mamą, tatą i znienawidzonym przez chłopca jamnikiem. Dzieci dzieliły się wszystkim: wspólne łóżko, wspólna kąpiel w wannie, wspólne desery bananowe a nawet guma do żucia. Później Fleur udało się przekonać rodziców do zakupu piętrowego łóżka. Teraz więc Jacques'a można określić tak: śpi na piętrowym łóżku, ma swoje nakrycie przy stole, tylko czasami odnosi wrażenie, że jest niewidzialny! Nikt go nie zauważa... Ani rodzice, ani nauczyciele, ani rówieśnicy, ani kierowca szkolnego autobusu. Dlaczego tak się dzieje? Choć nie wiadomo jak zwracał na siebie uwagę to jest ignorowany przez otoczenie. Tylko z Fleur rozumieją się wyśmienicie, bez słów.

Pewnego dnia na placu zabaw Jacques poznaje prawdę... Kowbojka na Rolkach naprowadza go na trop - a kiedy sam dojdzie do wniosku, że jest wymyślonym przyjacielem Fleur a nie jej bratem... doznaje szoku! Jego życie całkowicie się zmienia. Zaczyna mieć samodzielne marzenia oraz pomysły. Jacques chciałby być żywy i wolny, tylko jak się uwolnić? Tą tajemnicę zdradza mu Straszydło, tylko czy będzie zadowolony ze zmian, które go czekają? Jak będzie się czuł, gdy zrozumie że wolność oznacza opuszczenie Fleur a przecież można trafić znacznie gorzej... Czy Klub Anonimowych Zmyślaków pomoże mu zrozumieć jego nowe życie?



"Wyznania zmyślonego przyjaciela" to bardzo mądra bajka. Czytelnik wyrusza z bohaterem w podróż poprzez kolejne jego przemiany, a która przynosi wiedzę na ważne życiowe tematy. Towarzyszą temu humor, samokrytyczne spojrzenie na siebie i własne problemy oraz świadomość, że w trudnych chwilach warto mieć bliską osobę. Historia chłopca, który wciąż nie wie kim chciałby być i otrzymuje losowo wybrane tożsamości zmyślonego przyjaciela to dowód na to, że każdy z nas powinien uwierzyć, iż jest wyjątkowy. Tylko sami musimy odkryć to, co jest w nas samych wartościowe i niepowtarzalne. Wykreowane w bajce Zmyślaki mają nam udowodnić, że nawet kiedy zmienia się nasz wygląd zewnętrzny, nasza powierzchowność to i tak jesteśmy sobą. Wymyśleni przyjaciele nawet gdy otrzymywały nowe wcielenie powodujące zmianę wyglądu i tak się poznawały... bowiem nie liczy się wygląd. Najważniejsze jest wnętrze, to jacy jesteśmy, co sobą reprezentujemy, jakie wartości są dla nas ważne.

Dzięki książeczce napisanej przez Michelle Cuevas odkrywamy fantastyczny świat, do którego może przenieść się każdy, gdy tylko użyje wyobraźni. Poznamy plusy i minusy posiadania zmyślonego przyjaciela oraz jaki wpływ może mieć jego obecność na nasze dziecko.

Jest to pozycja doskonale przygotowana do samodzielnego czytania przez dzieci w wieku sześciu czy też siedmiu lat. Dość krótkie rozdziały, duża czcionka a dodatkowo symboliczne ilustracje, obrazujące najciekawsze postacie lub momenty z opowieści.



"Wyznania zmyślonego przyjaciela" to historia pełna emocji, uczuć oraz morałów. To opowieść o przemianach, dorastaniu oraz istocie przyjaźni, którą każdy z nas musi zgłębić samodzielnie. Jednak na tym nie kończy się poszukiwanie przesłań płynących z tej lektury... jest ich o wiele więcej, ale myślę że każdy odnajdzie coś innego i odbierze ją nieco inaczej. Bo to tylko pozornie bajka... tak naprawdę to brutalna rzeczywistość "ubrana" w bajkową otoczkę.




Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...