poniedziałek, 27 maja 2013
Richard Aellen "Eksplozja"
Tytuł oryginału: Flash Point
Tłumaczenie: Aleksander Glondys
Wydawnictwo: Absolut & Aramis
Data wydania: 1993
Liczba stron: 310
Katherine Cahill piętnaście miesięcy temu przeżyła rozwód. Odkryła, że mąż zdradza ją z agentką z biura podróży i nie chciała nadal żyć w trójkącie. Jej radością była teraz trójka dzieci: Allison, Jeff oraz Joey. Na brak pieniędzy nie narzekała, jednak widziała ogromną lukę w składzie osobowym rodziny, głównie podczas różnych świąt i uroczystości. Z byłym mężem, Glenem, mieli ustalone kto i kiedy spędza wakacje z dziećmi. Jednak pewnego poranka Glen poinformował Katherine telefonicznie, że chcieliby z Marią zabrać dzieci na dwa tygodnie do Włoch w sierpniu. Mimo, że sytuacja komplikowała dotychczasowe plany urlopowe, zostały one przeorganizowane i cała piątka spędziła urlop na południu Europy.
Dwa tygodnie później stęskniona Katherine jechała w sporych korkach na Lotnisko Kennedy'ego, by ucałować swoje pociechy. Gdy dotarła na miejsce, okazało się, że lot Alitalli numer 67 z Włoch ma opóźnienie a wszyscy, którzy na niego oczekują proszeni są o zgłoszenie się do przedstawiciela linii. To co wszyscy zgromadzeni usłyszeli było szokiem... Samolot rozbił się. Nikt nie przeżył. Wcześniej doszło do eksplozji. Do mózgu Katherine docierały krótkie i tragiczne wiadomości, jednak ona wiedziała, że nie ma już nadziei. Już nigdy nie usłyszy śmiechu swoich dzieci i nie będzie ich mogła przytulić.
Wraz z matką wyruszyła do Sieny w Toskanii, by po raz ostatni zobaczyć dzieci i je zidentyfikować. Było to bardzo trudne przeżycie, serce pękało jej z bólu, ale jako matka musiała się z nimi pożegnać, musiała osobiście stwierdzić, że one odeszły...
Do zamachu na samolot Alitalii przyznał się Imad Tayib, założyciel ruchu Rih Asfar, czyli Żółty Wiatr. Kiedy dowiedział się, że w Górach Antylibańskich stoi opuszczony Zamek Raqba, założył tam swój sztab. Imad szkolił tam uczniów a zarazem zwolenników swojej idei do służby Allachowi.
Kiedy Katherine dowiedziała się, że to Imad Tayib stoi za katastrofą samolotu obiecała sobie, że skoro wszyscy na świecie są bezradni i nie potrafią schwytać tak złego człowieka, ona sama go zabije. Poczyniła w tym celu ogromne przygotowania, planowała, sprzedawała, zamawiała, pisała, zapraszała... Wszystko po to, by ulżyć sobie w cierpieniu po stracie dzieci.
Książka w miarę przewracania kolejnych stron staje się coraz bardziej intrygująca. Pojawia się wątek zamieszanego w wiele niejasnych spraw młodego człowieka - Mike'a Winna, są też agenci CIA, którzy planują zasadzkę, są porwania i pościgi, poniżanie kobiet w krajach arabskich oraz sporo trudnych tematów związanych z tamtym rejonem świata. A co dodaje książce dodatkowego smaku? Tajne nagrania, wybuchy, kryptonimy i wszechobecne tajemnice.
Czytając "Eksplozję" miałam zupełnie inną wizję tego, jak autor rozwinie akcję. To, co odkrywałam w tej historii na kolejnych jej stronach, było dla mnie zaskoczeniem. Oczywiście pozytywnym. Książka nie była przewidywalna w żadnym momencie a każdy kolejny, nowy wątek wzbudzał we mnie jeszcze większe zainteresowanie lekturą.
Malutkim minusem książki jest kilka literówek oraz błąd rzeczowy w opisie na okładce. Widnieje tam bowiem informacja, że samolot leciał "do Włoch" a prawdą jest, że jego trasa w chwili eksplozji była dokładnie odwrotna.
"Eksplozja" jest chyba bardzo mało znaną pozycją, ponieważ nawet na bardzo znanych portalach książkowych nie znalazłam recenzji tej książki, choćby najkrótszej. A szkoda, bo naprawdę jest warta przeczytania. Fascynująca i dobrze napisana sensacja!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Od A do Z, Z literą w tle, Book z nami (1,5 cm), Z półki, 52 książki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Recenzja skłania do szukania tej książki
OdpowiedzUsuńMasz rację. Mało znana pozycja... Recenzja świetna, ale raczej książeczki nie przeczytam
OdpowiedzUsuńTeraz nikt nie chce czytać takich starych książek. Ja ją czytałam już wieki temu i pamiętam, że również mocno mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńksiążka nie jest taka stara, ja właśnie skończyłam książkę, która się ukazała w roku 1977 - "Pętla bieszczadzka" Mariana Łohutki :D
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie ta książką, rozejrzę się za nią w bibliotece, wiem że takie roczniki tez mają :)
OdpowiedzUsuńJa także nie słyszałam o tej książce, ale czuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuńależ mnie cieszy Wasza chęć sięgnięcia po książkę :) to miód na moje uszka, jak czytam że recenzja wnosi coś w blogosferę :) Książka trzyma w napięciu i dostarcza wielu emocji
OdpowiedzUsuń