Tytuł oryginalny: The Marble Collector
Tłumaczenie: Agnieszka Lipska-Nakoniecznik
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: maj 2016
Liczba stron: 416
Każdy człowiek ma jakieś hobby, jakąś pasję, której poświęca czas (a jak nie ma to koniecznie powinien się o to postarać, dla zdrowia psychicznego!)... Jedni czytają książki, inni zagłębiają się w genealogię rodziny, jeszcze inni nabijają kilometry biegając, jeżdżąc czy pływając... Można coś zbierać lub podróżować. Możliwości jest ogrom i każdy z nas w tej jednej szczególnej dziedzinie czuje się spełniony, hobby daje nam radość i "minutkę" zapomnienia o realnym życiu i jego problemach. Zdarzają się jednak sytuacje - jak dla mnie dziwne i niezrozumiałe - kiedy najbliższe nam osoby ukrywają przed nami swoje pasje... Kryją się z marzeniami, pragnieniami, prowadzą podwójne życie... Wstydzą się?
Przedstawiam Wam Fergusa Boggsa, człowieka przed sześćdziesiątką, który z powodu skutków przebytego udaru (niedowład prawej strony) przebywa w domu opieki. Mężczyzna stracił częściowo pamięć - doskonale przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, ale zupełnie nie potrafi określić co działo się w ostatnich dwóch latach przed udarem. Nie pamięta też swojej największej pasji, choć zaczęła się gdy miał pięć lat. Dlaczego? Czyżby z jakiegoś powodu wyparł ją z podświadomości? A może to ciemny pokój i ojciec Murphy, czyli niejako przyczyna tego hobby, są jednak zbyt negatywnym wspomnieniem...
Sabrina jest córką Fergusa. Ma męża i troje dzieci, pracuje jako ratowniczka na basenie. W dniu zaćmienia Słońca ma dzień wolny - od pracy i od rodziny, bo Aiden zabrał chłopców na wycieczkę. I co powinna zrobić kobieta, która otrzymała od losu tak rzadki prezent? Fryzjer, kosmetyczka, długa kąpiel i nieograniczony sen? Otóż nie, bowiem Sabrina zostaje wezwana do szpitala ojca, gdzie zostały dostarczone pudła z jego rzeczami. Mieszkanie Fergusa zostało sprzedane, rodzice rozwiedli się gdy miała piętnaście lat, więc teraz kobieta musi zająć się dobytkiem ojca.
Bohaterka nie zdaje sobie sprawy, że gdy otworzy pudło to tak jakby otworzyła Puszkę Pandory.... Nie wie, że zwyczajna z pozoru czynność może odmienić jej życie całkowicie. A już na pewno ogromnie je zagmatwać... W części pudeł Sabrina odkrywa bowiem marmurki - w puszkach, woreczkach, pudełeczkach... Gliniane, plastikowe, porcelanowe, stalowe lub szklane... W pierwszym momencie nie wie nawet z czego są zrobione, bo tak duża jest kolekcja... Jednak jej wzrok przykuwa skoroszyt ze spisem i wyceną zbiorów a co najważniejsze - w pudłach brakuje dwóch najcenniejszych zestawów. Kobieta czuje się w obowiązku odkrycia prawdy - co stało się z zaginionymi kulkami? Czy ktoś je ukradł? Dlaczego pudła przez długi czas przechowywał prawnik ojca? Dlaczego matka kłamała w sprawie relacji ojca z jego braćmi? A przede wszystkim dlaczego tata przez całe życie okłamywał żonę i córkę? Dlaczego nie powiedział im o swojej pasji jaką jest gra w kulki? Dlaczego nie wyjawił prawdy o tym, że uwielbia grać i zbierać te maleńkie i piękne marmurki?
Ta książka to milion pytań i próba znalezienia odpowiedzi na nie. Przed Sabriną trudne zadanie, wiele tajemnic do odkrycia a jej początkowy cel jakim jest odnalezienie kulek zmienia się w poszukiwanie prawdy o ojcu a nawet o sobie. Bo przecież Fergusowi nie było łatwo, pasja a raczej jej ukrywanie, zmusiła go do prowadzenia podwójnego życia i szczęście jakie kiedyś dawały mu kulki, zamieniło się w ucieczkę od problemów. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść, tylko wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy i nie czuł na siłach, by nagle, po latach, wyznać to co skrywał przed światem - swoje drugie ja. To właśnie wtedy najukochańsze hobby stało się dla Fergusa pułapką. Do czego był zdolny, by nikt nie odkrył jego wielkiej miłości?
Autorka przeplata w powieści teraźniejszość z przeszłością. Poznajemy dzień z życia Sabriny i kolejne etapy jej poszukiwań naprzemiennie z opowieściami z dzieciństwa i młodości Fergusa. Dzięki temu bieżące wydarzenia rozumiemy lepiej i możemy oceniać decyzje podejmowane przez bohaterów. Ahern całą teraźniejszość fabuły zawarła w 24 godzinach. Jakże bogate w wydarzenia są te godziny, ile tajemnic wyszło na jaw, ile udało się odkryć, niektóre pytania zrodziły kolejne pytania, ileż osób znanych i nieznanych mogło wyjawić fakty z życia Fergusa, które czasem jak grom z jasnego nieba spadały na Sabrinę... Jak zakończy się batalia o zaginione kulki? Czego dowie się bohaterka i jak wykorzysta swoją wiedzę?
"Miłość i kłamstwa" to moje trzecie spotkanie z twórczością autorki - po genialnej "Love, Rosie" czytałam jeszcze "Kiedy cię poznałam", ale to była już tylko dobra lektura. Jak oceniam niniejszy tytuł? Niewątpliwie recenzowana dziś powieść jest bardziej zbliżona do drugiej z wymienionych książek, choć tutaj więcej się dzieje (odkrywanie spraw z przeszłości jest ciekawsze) a i temat marmurków jest bardzo oryginalny. Akcja jest równie niespieszna a wystarczyłoby nadać fabule chwilami żywszy bieg. Choć wiem, że celem było skupienie się na relacji ojca z córką, co wymaga zagłębienia się w uczucia, emocje i "zrzucanie skorupy". Czytając "Miłość i kłamstwa" miałam wrażenie, że po raz drugi autorka jest kimś innym niż podczas pisania "Love, Rosie". To zupełnie był inny styl...
Jednak książka o grze w kulki jest dla mnie w pewnie sposób szczególna - bowiem podczas śniadania blogerek z Cecelią Ahern, które miało miejsce w maju 2015 roku w Warszawie a w którym miałam okazję uczestniczyć - autorka zdradziła, że właśnie taka książka ukaże się niebawem :) Że będzie dotyczyła relacji między córką i ojcem oraz "marble", czyli kulek... Po prostu musiałam się przekonać jak ten pomysł został wykorzystany w powieści. Książki o takiej tematyce wcześniej nie znałam, to bardzo oryginalny temat!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
To dla mnie też szczególna książka, z tego samego powodu, jak dla Ciebie. Będę ją czytać niebawem.
OdpowiedzUsuńTakie skojarzenia pozostają w pamięci :) Ciekawa jestem Twojej opinii.
UsuńZ jednej strony, fabuła brzmi ciekawie (zbieranie marmurków to dość oryginalny pomysł), ale ja jakoś nie mam przekonania do tej autorki. Choć mam ochotę na "Love, Rosie" właśnie.
OdpowiedzUsuńTak, tematyka jest niezmiernie ciekawa :) Dla mnie po LR już nic autorki nie jest tak cudne :) Choć zdania są podzielone i niektórym bardziej podoba się to co mnie mniej...
UsuńSpotkałam tak dużo pozytywnych recenzji książek Ahern a sama nie miałam jeszcze okazji poznać się z jej twórczością. Pomysł na ten tytuł wydaje się bardzo ciekawy i jak tylko w końcu znajdę czas na pewno zdecyduje się na lekturę :)
OdpowiedzUsuńMagdo, ja też znam wiele pozytywnych recenzji o różnych autorach, ale czas się nie rozciąga i nie poznałam jeszcze wszystkich których chcę... także rozumiem :) Oczywiście warto wyrobić sobie własną opinię, choć zdania bywają podzielone
UsuńUwielbiam Ahern. Tak dobre książki po prostu trzeba umieć pisać - a nikt nie tworzy tak ciepłych i pięknych historii jak ona. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to tylko Love Rosie, pozostałe książki, które czytałam pozwalają na tylko "lubię" :) Ale nie wszyscy mamy ten sam gust... Ale to nie wina historii, bo ona są ciekawe tylko raczej stylu.
UsuńKsiążkę wygrałam w konkursie i nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej i życzę miłej lektury! :)
UsuńNie ciągnie mnie do tej książki, ale nie mówię ''nie'' :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest stron - kilk!
Każdy musi sam zdecydować, na ile to jego "bajka' :)
UsuńNa razie czytalam tylko wspomnianą genialną "Love Rosie". Mam jeszcze P.S Kocham Cię oraz Sto imion, jednak żadnej jeszcze nie czytałam, więc ciężko mi stwierdzić czy w innej książce autorka mnie porwie. Chcę jednak jej dać szansę, a ten tytuł wydaje się być ciekawy :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy ma inny gust i sam powinien sprawdzić, które książki bardziej mu się podobają... Nie każdy ma takie zdanie jak ja :) PS też mam i Sto imion i jeszcze Pamiętnik... Ale jeszcze przede mną...
UsuńTę autorkę " znam " tylko z powieści PS. Kocham cię. Chyba pora to zmienić i nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńTego tytułu to akurat nie czytałam, choć posiadam... kiedyś... :) Warto poznać nowsze tytuły autorki i sprawdzić rozwój warsztatu, skoro znasz debiut :D
UsuńMnie "Love, Rosie" również poruszyła, za to "Kiedy cię poznałam" wynudziła przeokropnie. Spodziewałam się właśnie, że ta lektura jest bardziej zbliżona do tego drugiego tytułu, więc podziękuję jej.
OdpowiedzUsuńTak pamiętam :) I wiedziałam, że akurat Ty zwrócisz uwagę na to moje porównanie :D
UsuńCiekawe co autorki powinnyśmy przeczytać, by mieć taką satysfakcję jak po LR :)
Książka mnie jakoś w ogóle nie pociąga.
OdpowiedzUsuńA do "Love, Rose" robiłam kilka podejść, nie byłam w stanie przebrnąć przez pierwsze 20 stron, więc sobie darowałam.