Dzisiaj autor odpowiedział na 5 moich pytań, które dotyczą tylko i wyłącznie trylogii. Zapraszam do lektury, ponieważ wypowiedzi autora są naprawdę ciekawe.
Rafał Lewandowski: Po prostu w przypadku pisania książek nie chciałem być tak bardzo schematyczny, ciągle szukałem nowych rozwiązań i pomysłów. Między innymi dlatego też cała moja twórczość jest dość różnorodna, nigdy nie chciałem ograniczać się tylko do jednego gatunku i być autorem, np. wyłącznie kryminałów. Po pierwsze, szybko znudziłbym tym samego siebie i czytelników zapewne też. Po drugie i chyba najważniejsze, zawsze tym pisaniem starałem się coś udowadniać, że potrafię, że mogę, że jestem wszechstronnym autorem, że żaden typ powieści nie jest mi straszny, że z każdym dam sobie radę. Przyznaję, że w przypadku tej takiej literackiej uniwersalności wzorem był dla mnie amerykański autor Dean Koontz, który pisał powieści kryminalne, sensacyjne, horrory, bajki dla dzieci, wiersze, nie bał się też sięgać po motywy z gatunku fantastyki. Zawsze wydawał mi się takim twórcą, który z długopisem potrafi zrobić dosłownie wszystko. Między innymi to właśnie lektura jego książek zainspirowała mnie do stworzenia własnego cyklu. Poza tym uświadomiłem sobie, że wielu z tych autorów, których tak sobie cenię (np. Coben, Nesbø, Nesser czy Koontz właśnie), ma na swoim koncie jakąś serię, która zazwyczaj przynosiła im większy rozgłos niż ich pojedyncze powieści. Doszedłem do wniosku, że też chciałbym zrobić coś takiego, stworzyć jakiś własny cykl, traktowałem to w kategorii wyzwania. Byłem jednak świadomym swych możliwości i ograniczeń realistą, więc od razu wiedziałem, że nie ma co porywać się na jakiś długi cykl, zdawałem sobie sprawę, że nie dam rady uciągnąć dziesięciotomowej serii takiej jak np. ta o komisarzu Van Veeterenie Håkana Nessera. Uznałem, że idealną formą będzie trylogia. Zresztą, wiele literackich serii, które przypadły mi do gustu, było właśnie trylogiami, np. „Millenium” Stiega Larssona. Dziś, kiedy mój cykl został już w całości wydany, jestem pewien, że ta trzytomowa forma była w tym przypadku rozwiązaniem optymalnym i mam nadzieję, że wszyscy, którzy czytali „Niemą Trylogię”, byli nią w pełni usatysfakcjonowani.
ejotek: Ja byłam! :) W poprzednim wywiadzie wyznałeś, że w przypadku trylogii najpierw stworzyłeś bohatera i ułomność jaką postanowiłeś mu podarować, czyli bycie niemym a dopiero potem wymyśliłeś jego przygody. Czy nie bałeś się, że akurat ta przypadłość znacznie utrudni Ci pracę – mam na myśli tu głównie działania Rafaela w „Dziedzicu”, które byłyby diametralnie inne gdyby mówił?
Rafał L.: Oczywiście, że miałem tego typu obawy. Zastanawiałem się, czy będę w stanie napisać choćby jedną powieść, w której główny bohater nie będzie mógł powiedzieć ani słowa, nie mówiąc już o całej trylogii. Przez to trochę zwlekałem z rozpoczęciem prac nad realizacją tego projektu, rozważałem, czy jest sens to zaczynać. Właściwie niewiele brakowało, żeby właśnie przez to, ten cykl w ogóle nie powstał. Miałem już taki moment, że chciałem odpuścić i zabrać się za pisanie czegoś innego, czegoś prostszego. Jednak pomysł na tę trylogię wciąż gdzieś tam tkwił w głowie, nie dawał mi spokoju, coś tam jęczał z wyrzutem: „Co, nie napiszesz? Nie dasz rady? Przerasta cię to?”. W końcu postanowiłem spróbować, uznałem, że przecież w każdej chwili, na każdym etapie prac, będę mógł to przerwać, że w najgorszym razie po prostu nic z tego nie wyjdzie, że warto podjąć próbę, nawet jeśli okaże się nieudana. Oczywiście mógłbym pójść na skróty, wybrać łatwiejszą drogę, czyli obdarzyć bohatera jakąś inną przypadłością, mniej utrudniającą pisanie i prowadzenie akcji. Nie chciałem jednak tego robić, zdawałem sobie sprawę, że takie rozwiązanie finalnie byłoby dla mnie mało satysfakcjonujące, gdybym tak zrobił, to zaliczyłbym pierwszą porażkę praktycznie już na samym starcie trylogii, być może nawet całkiem straciłbym ochotę do jej pisania. Zresztą, gdyby główny bohater nie był niemy, to ta trylogia wyglądałaby zupełnie inaczej, wypadłoby z niej wiele wątków i żartów sytuacyjnych związanych z niedoskonałością Rafaela Wellsa. Może ich miejsce zajęłyby jakieś inne, ale czy lepsze? Wątpię. Jeśli zaś chodzi o same działania niemego bohatera (w całej trylogii, nie tylko w „Dziedzicu”), to były one obmyślane właśnie pod kątem jego ułomności, wręcz inspirowane nią, nawet nie brałem pod uwagę, nie zastanawiałem się nad tym, jak wyglądałyby jego kolejne posunięcia, gdyby jednak potrafił normalnie porozumiewać się z innymi ludźmi. Jego brak mowy stanowił dla mnie punkt wyjścia do stworzenia wszystkich części tej trylogii. Gdyby nie to, to chociażby cała intryga kryminalna nakreślona w „Dziedzicu” (a zwłaszcza samo jej rozwiązanie, którego tu oczywiście nie zdradzę, przeczytajcie książkę, to dowiecie się, jak to wszystko się skończyło) musiałaby zostać rozpisana od nowa, powstałaby z tego zupełnie inna książka. Krótko mówiąc, gdyby Rafael Wells nie był niemową, to nie byłoby „Niemej Trylogii”. Prawdopodobnie nie byłoby wtedy żadnej trylogii mojego autorstwa.
ejotek: Zaczynając pisanie trylogii wiedziałeś o czym będą kolejne tomy czy pomysły pojawiały się w trakcie tworzenia?
Rafał L.: Tak, jeszcze przed napisaniem pierwszego tomu, wiedziałem, o czym będą dwa kolejne. Już na tym etapie prac miałem przygotowane wstępne wersje planów wydarzeń „Bloku” i „Dziedzica”, co wcale jeszcze nie jest równoznaczne z tym, że wraz z postępem prac te konspekty nie były modyfikowane. Wręcz przeciwnie, wprowadzałem do nich sporo zmian i poprawek, dostosowywałem je do zdarzeń opisanych już wcześniej, jednak ich trzon pozostawał niezmienny. W trakcie samego pisania raczej więcej do nich dokładałem, niż wyrzucałem, chociaż to oczywiście także się zdarzało. Niektóre wątki poboczne przychodziły mi do głowy dość nieoczekiwanie, nie było ich w moich pierwotnych planach wydarzeń, ale w większości przypadków podobały mi się na tyle, że jednak postanawiałem znaleźć im miejsce w powieściach i wydaje mi się, że zawsze było to dobrym posunięciem. Dziś nawet nie wyobrażam sobie, że tych fragmentów w trylogii mogłoby nie być. Może i nie miały one znaczącego wpływu na przebieg zdarzeń w poszczególnych tomach, ale stanowią pewną wartość dodaną.
ejotek: A który z tomów najszybciej, najprzyjemniej i najłatwiej Ci się pisało? I dlaczego?
Rafał L.: Właściwie całą tę trylogię pisało mi się sprawnie i dość szybko, bez jakichś dłuższych przestojów czy nieplanowanych przerw. Myślę, że działo się tak dlatego, że dobrze rozplanowałem sobie prace nad poszczególnymi tomami i wybierałem odpowiednie momenty do tego, by na poważnie przysiąść do pisania, tak by nic mi wtedy nie przeszkadzało. Np. „Niemy” powstawał w okresie letnim, pomiędzy końcem jednego roku studiów, a początkiem drugiego, więc mogłem sobie wówczas spokojnie pozwolić na twórcze działania. Ten pierwszy tom był akurat tym napisanym najszybciej. Sądzę, że głównym powodem była jego niewielka objętość, gdyż kolejne tomy okazały się prawie dwukrotnie dłuższe. Wcale jednak nie był on najłatwiejszy, musiałem tu sporo czasu poświęcić na wyszukanie pewnych przydatnych informacji, dokształcenie się w kwestiach chociażby natury historycznej czy medycznej, by w sposób wiarygodny przedstawić je w tej książce. Zaś zdecydowanie najłatwiejszym do napisania był ostatni tom – „Dziedzic”. Wynika to zapewne z faktu, że został on utrzymany w gatunku zbliżonym do kryminału czy też powieści sensacyjnej, czyli w gatunku, w którym czuję się bardzo dobrze, zarówno jako czytelnik, jak i autor. Przeczytałem w życiu sporo takich książek, więc chociażby z tego powodu doskonale zdawałem sobie sprawę, jak powinna wyglądać taka powieść, jakie rozwiązania powinny w niej zostać zastosowane. Poza tym przy pracach nad „Dziedzicem” korzystałem ze swoich wcześniejszych doświadczeń, zarówno stworzenie „Bonusu”, jak i „Zbrodni w BTW” dobrze przygotowało mnie do napisania tomu kończącego „Niemą Trylogię”. Myślę, że gdybym w przeszłości nie wydał tych dwóch wyżej wspomnianych książek, to „Dziedzic” wyszedłby mi nieco inaczej, zapewne gorzej. Skoro powiedziałem tu już o pierwszym i ostatnim tomie, to wspomnę jeszcze i o środkowym – „Bloku”. Też dobrze mi się go pisało, aczkolwiek musiałem włożyć w niego najwięcej pracy. Wtłoczyłem w tę książkę kilka różnych historii, każda z nich wymagała głębszego przemyślenia, dopracowania szczegółów, z tego właśnie powodu (i swej objętości – najgrubszy tom serii) pisanie „Bloku” zajęło mi zdecydowanie najwięcej czasu, o wiele więcej niż na wstępnym etapie prac planowałem na niego przeznaczyć. Jednak jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało, bo pisało mi się go całkiem przyjemnie, miałem wtedy wrażenie, że bez problemu sobie z nim poradzę, że nic nie może mi w tym przeszkodzić. Podsumowując, najszybciej pisało mi się „Niemego”, najprzyjemniej „Blok”, a najłatwiej „Dziedzica”. Domyślam się, że nie takiej odpowiedzi się spodziewałaś.
ejotek: Masz rację, nie takiej. Zaskoczyłeś mnie, ale to chyba dobrze że wszystkie tomy trylogii możesz określić mianem "naj". A na koniec jeszcze dość smutny akcent – twierdzisz, że po trylogii kończysz swoją działalność jako pisarz. Wierzyć mi się nie chce, że tak nagle chcesz rzucić to co polubiłeś i czemu poświęciłeś tyle lat swojego życia, ale przyjmując że tak będzie…. Co teraz będziesz robił? Czemu poświęcisz swój czas, zapełniony dotychczas przez pisanie, korektę, wybieranie okładek i inne działania związane ze swoimi książkami?
Rafał L.: Spodziewałem się tego pytania, byłem pewien, że padnie. Tak, ta trylogia stanowi zakończenie (pozostaje mi mieć nadzieję, że udane) mojej literackiej działalności. To wcale nie jest tak, że rzucam to nagle, przez ostatnie lata wielokrotnie o tym myślałem i już parę razy naprawdę miałem ochotę z tym skończyć. Zresztą, praktycznie od samego początku zdawałem sobie sprawę, że nie będę zajmował się pisaniem w nieskończoność, że kiedyś przyjdzie taki moment, w którym albo nie będę miał czasu na to, by dalej sobie coś tam działać w tym kierunku, albo zwyczajnie stracę wszelką motywację i chęć, by nadal się tym zajmować. Akurat w moim przypadku mamy tu do czynienia z tą drugą ewentualnością. Trudno mi powiedzieć, co teraz będę robił, bo to nie jest tak, że znudziło mi się pisanie, a zainteresowało coś nowego, czemu chciałbym poświęcić czas dotąd przeznaczany na tworzenie tych powieści, nie. Nie zastanawiałem się nad tym, co zamiast. W ostatnim czasie skupiałem się głównie na kwestiach związanych z wydaniem i promocją „Niemej Trylogii”, chciałem, żeby to wszystko zostało zrobione jak najlepiej, dopracowane w każdym najdrobniejszym nawet szczególe. Podejrzewam, że ten czas niejako sam czymś się wypełni, w końcu życie nie może sprowadzać się wyłącznie do pisania. Wydałem osiem książek i to by było na tyle. Czytajcie je, myślcie o nich, pamiętajcie, przekazujcie je dalej. Chciałbym, żeby nawet za kilka czy kilkanaście lat, nadal kogoś one interesowały, nadal trafiały do nowych czytelników, bawiły, smuciły, inspirowały, wzbudzały jakieś emocje, po prostu by żyły własnym życiem. Niezależnie od tego, co będzie działo się z człowiekiem, który kiedyś je napisał.
ejotek: Ja chyba jednak po cichu liczę, że jednak jeszcze kiedyś coś napiszesz... Jak zatęsknisz ! :) Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas i jakże wyczerpujące odpowiedzi. I proszę teraz o rozstrzygnięcie konkursu, który wspólnie organizowaliśmy.
Rafał L.: Przede wszystkim to chciałbym podziękować wszystkim za nadesłaną twórczość. Najbardziej spodobały mi się dwie prace:
- jedyny pomysł "O czym mogłaby być kolejna książka Rafała Lewandowskiego?"
- wierszyk "O trylogii Lewandowskiego słów kilka..."
Jednak ustaliliśmy, że wygrywa jedna osoba, więc nagrodę - Niemą trylogię w "kubraczku" - zdobywa Edyta Chmura.
Magdalenardo za wyżej wspomniany wierszyk nagrodzę "Dziedzicem".
Zwyciężczyniom gratuluję!
I ja dołączam się do gratulacji, prosząc dziewczyny jednocześnie o adresy do wysyłki (choć właściwie to Edytę o potwierdzenie aktualności adresu), które przekażę autorowi. Jednocześnie cieszę się, że to nie ja musiałam dokonać tego wyboru, bo Wasze prace były naprawdę ciekawe.
Odpowiedź konkursową Edyty można przeczytać pod postem konkursowym, zaś Magda swój wierszyk wysłała mi mailem, publikuję zatem - za zgodą autorki:
O trylogii Lewandowskiego słów kilka...
Niejaki Rafael do Niemiec zmierza
i choć jest niemy to wiele zamierza.
Chce przodków swoich poznać,
by wątpliwości swe rozwiać.
Kilka lat później rodzinę zakłada
i w rodzinnym domu śniadania zajada.
Lecz Welssa koszmary nocne nękają,
a w głowie obrazy bloku się przewijają.
Dalsze mu lata upływają w spokoju,
i o nich zapiski trzyma w pokoju.
Jest jeszcze jedna tajemnica z przeszłości,
a sprawa Zuzanny wymaga czujności.
Lecz kim jest dziedzic, tytułowy bohater?
Możliwe odpowiedzi wywierciły mi w głowie krater!
By wreszcie poznać historię tego czytadła,
zgłaszam się do konkursu, by mi nagroda nie przepadła.
Gratulacje ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, szkoda, że taki krótki :) bardzo lubię książki pana Rafała :)
OdpowiedzUsuńAgato, w czwartym wersie jest podlinkowanie do obszerniejszego wywiadu - zapraszam :) Ponadto są w sieci inne wywiady z autorem i nie miałoby sensu powtarzanie pytań... Ja też lubię i cieszę się, że jeszcze nie wszystkie przeczytałam :)
UsuńNiby mini-wywiad, ale obszerność odpowiedzi spowodowała, że wyszedł wywiad.
OdpowiedzUsuńA laureatce gratuluję.
Dokładnie :) Mini, bo 5 pytań, ale autorowi się dobrze odpowiadało :)
UsuńPięknie dziękuję! Wspaniała nagroda :)
OdpowiedzUsuńAdres potwierdzam, przed chwilą wysłałam mail.
Dotarł, dzięki :)
UsuńDziękuję za wyróżnienie i przyznanie dodatkowej nagrody :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, pełen zaskoczeń. Laureatce gratuluję :)
OdpowiedzUsuńSama byłam zaskoczona i dowiedziałam się czegoś nowego o autorze, smuci mnie tylko finał...
UsuńŚwietny wywiad, zaskoczyło mnie to, że autor kończy karierę pisarską. Chociaż odpowiedź na pytanie "dlaczego?" wydaje mi się dość enigmatyczna :) Może jednak pewnego dnia wena będzie tak silna, że autor zostanie zmuszony do działania. Tego Tobie i innym wiernym czytelnikom życzę :)
OdpowiedzUsuńA zwyciężczyniom gratuluję :(
Dzięki :)
UsuńPowiem Ci, że mnie też to zaskoczyło, jednak liczę - jak Ty - że za czas pewien coś napisze :)
Gratuluję zwyciężczyniom, a wywiad świetny.
OdpowiedzUsuń