W październiku opublikowałam recenzję książki
„Pośród złudzeń”. Dziś chciałabym czytelnikom mojego bloga
przybliżyć osobę Autorki. Julia Deja z cierpliwością i sympatią odniosła się do moich pytań.
Ejotek: Jak
zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Jak wyglądały Twoje
pierwsze kroki w tej dziedzinie?
Julia
Deja: Myślę, że wszystko zaczęło się, kiedy byłam w pierwszej
klasie podstawówki. Pojechaliśmy wtedy z klasą do kina na pierwszą
część Harry’ego Pottera. Później przeczytałam książkę, w
której się zakochałam – właśnie wtedy zaczęło się moje
zainteresowanie literaturą. Najwcześniejsze wspomnienie dotyczące
pisania pochodzi z okresu, gdy miałam osiem lat; pisałam wówczas
„książkę” pt. „Jak pogodzić te dwie?”. Miałam w owym
czasie dwie koleżanki, które się nawzajem nie lubiły i tym
sposobem próbowałam jakoś zakopać topór wojenny. Na początku
moje pisanie polegało głównie na spisywaniu w formie opowiadania
odcinka serialu lub obejrzanej bajki.
E:
Czyli pisałaś te opowiadania tylko i wyłącznie do szuflady czy
może pozwalałaś komuś je czytać?
JD:
Długo nie pozwalałam nikomu przeczytać swoich prac, za bardzo się…
wstydziłam? Chyba tak to należy nazwać, bo nie liczę szkolnych
wypracowań. Otworzyłam się dopiero po założeniu pierwszego
bloga.
E:
A kiedy przeniosłaś pisanie na bloga?
JD:
Pierwszy z nich powstał w 2008 roku i w sumie jest to przełomowy
moment dla mojego pisania. Dopiero dzięki blogowej twórczości
uzmysłowiłam sobie, jak bardzo lubię to robić, więc zaczęłam
wiązać z tym pewne plany na przyszłość.
E:
Czy „Pośród złudzeń”, z racji objętości, uważasz bardziej
za swój debiut literacki niż opowiadanie „Anioł Stróż”?
JD:
Zdecydowanie tak. Lubię „Anioła Stróża”, mam sentyment do
tego opowiadania, ale to „Pośród złudzeń” jest według mnie
prawdziwym debiutem. Pierwsza historia, którą odważyłam się
nazwać powieścią.
E:
Czy książka od początku była powieścią i to z bohaterami iście
angielskimi? Skąd taki pomysł by miejsce akcji nie było
zlokalizowane w Polsce, jak to robią z reguły polscy pisarze?
JD:
Właśnie w tym rzecz, że nie, bo początkowo PZ było po prostu
kolejnym opowiadaniem blogowym, nawet przez myśl mi nie przeszło,
żeby spróbować je wydać. Dlatego też stworzyłam angielskich
bohaterów. Spodobało mi się imię Mia, więc nadałam je głównej
bohaterce, a co za tym idzie, umieściłam akcję w angielskim
miasteczku. Później, kiedy historia się rozrosła, nie chciałam
już na siłę naginać fabuły do polskich realiów, ponieważ bałam
się, iż książka utraci przez to na naturalności (która i tak
jest moim problemem, zwłaszcza w dialogach).
E:
Pisząc książkę już na starcie wiedziałaś jakie będzie
zakończenie czy może bohaterowie sami popchnęli Cię do
odpowiednich decyzji?
JD:
Zakończenie znałam od samego początku. Rzadko się zdarza, bym nie
wiedziała, jak będzie wyglądał ostatni rozdział, chociaż czasem
zmieniam pierwotną wersję.
E:
Ciekawość nakazuje mi zadanie następnego pytania. Co było
impulsem, by rozpocząć starania o wydanie „Pośród złudzeń”?
Julia Deja |
JD:
Być może od samego początku gdzieś w mojej podświadomości
błąkała się taka myśl, ale dopiero sugestia mojej koleżanki –
Katarzyny Stachowiak, autorki cyklu „W kolorze krwi” –
sprawiła, że zaczęłam poważniej o tym myśleć. Od tego momentu
przykładałam się do PZ jeszcze bardziej, zdecydowana na to, by
spróbować w wydawnictwach.
E:
Autorzy mają różne źródła inspiracji do pisania. W jakich
miejscach najbardziej lubisz pisać i czy kierujesz się całkowicie
wyobraźnią czy może czerpiesz pomysły z życia swojego,
przyjaciół?
JD:
Do pisania najlepsze jest domowe zacisze, przynajmniej dla mnie.
Lubię zamknąć się w pokoju i mieć czas tylko dla siebie, to
właśnie wtedy wena najbardziej mi sprzyja. Wyobraźnia odgrywa
główną rolę w tworzeniu poszczególnych wydarzeń, ale sporo
rzeczy czerpię ze swojego otoczenia, własnych doświadczeń czy po
prostu obserwacji ludzi, z którymi mam bliżej do czynienia.
Przykładowo Alyssa, bohaterka „Pośród złudzeń”, ma naprawdę
wiele cech mojej przyjaciółki.
E:
Jako początkująca autorka spotykasz się zapewne z wieloma
różnorodnymi opiniami – pochwałami i krytyką. Jak się do nich
odnosisz?
JD:
Pochwały są bardzo miłe i chociaż często im niedowierzam, zwykle
dodają mi skrzydeł. Jeśli zaś chodzi o krytykę, staram się brać
ją sobie do serca, by w przyszłości uniknąć wytkniętych błędów.
Oczywiście nie uznaję komentarzy w stylu „jesteś beznadziejna”,
najlepsza krytyka to taka, która dokładnie mówi, co zrobiło się
źle. Dzięki niej mogę się czegoś nauczyć. Złe słowa czasem
odciskają na mnie spore piętno, ale prędzej czy później się z
tego otrząsam.
E:
Czy kolejna książka będzie wydana w formie elektronicznej czy
będziesz dążyć do jej standardowego, papierowego wydania?
JD:
Bardzo bym chciała zobaczyć swoją drugą książkę na półce w
księgarni, więc uczynię wszystko, aby zainteresować tradycyjne
wydawnictwa. Jeśli się nie powiedzie, to prawdopodobnie znowu
skorzystam z formy elektronicznej.
E:
Czyli jak rozumiem pisze się kolejne „dziecko”?
JD:
O tak. Jakiś czas temu zaczęłam intensywnie pracować na drugą
powieścią; początkowe rozdziały, powstałe przed paroma
miesiącami, zostały zastąpione nowymi, ponieważ wcześniej nie
byłam zbytnio zadowolona z efektu. Póki co projekt jest jeszcze w
początkowej fazie (zwłaszcza, że ta historia będzie raczej dość
obszerna), nie mam też zbyt wiele czasu, ale będę konsekwentnie
dążyć do jego ukończenia.
E:
Widzę, że będzie to kolejna literacka uczta dla miłośników
powieści. A jaką literaturę lubisz czytać dla przyjemności?
JD:
Chyba właśnie taką, jaką sama tworzę, czyli obyczajówki,
romanse, fantasy. Ale często sięgam również po kryminały czy
horrory. Mam zróżnicowany gust, nigdy nie wiem, czy jakaś książka
mi się spodoba :)
E:
Jakie jest Twoje największe marzenie?
JD:
Marzeń mam nieskończenie wiele i trudno jest mi wybrać to
największe. Myślę jednak, że najważniejsze z nich to te, by
mojej rodzinie i przyjaciołom nigdy niczego nie zabrakło :)
E:
Jeśli zaś chodzi o Twoje marzenia jako pisarki?
JD:
Chciałabym być w pewnym sensie rozpoznawalna, nie chodzi mi o
typową sławę… Po prostu marzy mi się, żeby moje nazwisko było
kojarzone z dobrymi książkami, takimi, które skłaniają do
refleksji, czegoś uczą czy po prostu zapewniają rozrywkę. Żebym
jakoś zaznaczyła swoje miejsce w literaturze.
E:
W takim razie życzę z całego serca spełnienia marzeń i weny
twórczej, byśmy mieli co czytać :)
Dziękuję
bardzo za poświęcony czas.
JD:
Ja również dziękuję.
Książkę czytałam, więc tym milej czytało mi się wywiad;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńTo już drugi wywiad z tą pisarką, na jaki udało mi się natknąć. Kolejny bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, a po książkę na pewno kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuń