Strony

sobota, 14 grudnia 2013

"Pośród złudzeń" raz jeszcze, czyli wywiad z Autorką! - wywiad #3



W październiku opublikowałam recenzję książki „Pośród złudzeń”. Dziś chciałabym czytelnikom mojego bloga przybliżyć osobę Autorki. Julia Deja z cierpliwością i sympatią odniosła się do moich pytań.

 
Ejotek: Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki w tej dziedzinie?

Julia Deja: Myślę, że wszystko zaczęło się, kiedy byłam w pierwszej klasie podstawówki. Pojechaliśmy wtedy z klasą do kina na pierwszą część Harry’ego Pottera. Później przeczytałam książkę, w której się zakochałam – właśnie wtedy zaczęło się moje zainteresowanie literaturą. Najwcześniejsze wspomnienie dotyczące pisania pochodzi z okresu, gdy miałam osiem lat; pisałam wówczas „książkę” pt. „Jak pogodzić te dwie?”. Miałam w owym czasie dwie koleżanki, które się nawzajem nie lubiły i tym sposobem próbowałam jakoś zakopać topór wojenny. Na początku moje pisanie polegało głównie na spisywaniu w formie opowiadania odcinka serialu lub obejrzanej bajki.

E: Czyli pisałaś te opowiadania tylko i wyłącznie do szuflady czy może pozwalałaś komuś je czytać?

JD: Długo nie pozwalałam nikomu przeczytać swoich prac, za bardzo się… wstydziłam? Chyba tak to należy nazwać, bo nie liczę szkolnych wypracowań. Otworzyłam się dopiero po założeniu pierwszego bloga.

E: A kiedy przeniosłaś pisanie na bloga?

JD: Pierwszy z nich powstał w 2008 roku i w sumie jest to przełomowy moment dla mojego pisania. Dopiero dzięki blogowej twórczości uzmysłowiłam sobie, jak bardzo lubię to robić, więc zaczęłam wiązać z tym pewne plany na przyszłość.

E: Czy „Pośród złudzeń”, z racji objętości, uważasz bardziej za swój debiut literacki niż opowiadanie „Anioł Stróż”?

JD: Zdecydowanie tak. Lubię „Anioła Stróża”, mam sentyment do tego opowiadania, ale to „Pośród złudzeń” jest według mnie prawdziwym debiutem. Pierwsza historia, którą odważyłam się nazwać powieścią.

E: Czy książka od początku była powieścią i to z bohaterami iście angielskimi? Skąd taki pomysł by miejsce akcji nie było zlokalizowane w Polsce, jak to robią z reguły polscy pisarze?

JD: Właśnie w tym rzecz, że nie, bo początkowo PZ było po prostu kolejnym opowiadaniem blogowym, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby spróbować je wydać. Dlatego też stworzyłam angielskich bohaterów. Spodobało mi się imię Mia, więc nadałam je głównej bohaterce, a co za tym idzie, umieściłam akcję w angielskim miasteczku. Później, kiedy historia się rozrosła, nie chciałam już na siłę naginać fabuły do polskich realiów, ponieważ bałam się, iż książka utraci przez to na naturalności (która i tak jest moim problemem, zwłaszcza w dialogach).

E: Pisząc książkę już na starcie wiedziałaś jakie będzie zakończenie czy może bohaterowie sami popchnęli Cię do odpowiednich decyzji?

JD: Zakończenie znałam od samego początku. Rzadko się zdarza, bym nie wiedziała, jak będzie wyglądał ostatni rozdział, chociaż czasem zmieniam pierwotną wersję.

E: Ciekawość nakazuje mi zadanie następnego pytania. Co było impulsem, by rozpocząć starania o wydanie „Pośród złudzeń”?

Julia Deja
JD: Być może od samego początku gdzieś w mojej podświadomości błąkała się taka myśl, ale dopiero sugestia mojej koleżanki – Katarzyny Stachowiak, autorki cyklu „W kolorze krwi” – sprawiła, że zaczęłam poważniej o tym myśleć. Od tego momentu przykładałam się do PZ jeszcze bardziej, zdecydowana na to, by spróbować w wydawnictwach.

E: Autorzy mają różne źródła inspiracji do pisania. W jakich miejscach najbardziej lubisz pisać i czy kierujesz się całkowicie wyobraźnią czy może czerpiesz pomysły z życia swojego, przyjaciół?

JD: Do pisania najlepsze jest domowe zacisze, przynajmniej dla mnie. Lubię zamknąć się w pokoju i mieć czas tylko dla siebie, to właśnie wtedy wena najbardziej mi sprzyja. Wyobraźnia odgrywa główną rolę w tworzeniu poszczególnych wydarzeń, ale sporo rzeczy czerpię ze swojego otoczenia, własnych doświadczeń czy po prostu obserwacji ludzi, z którymi mam bliżej do czynienia. Przykładowo Alyssa, bohaterka „Pośród złudzeń”, ma naprawdę wiele cech mojej przyjaciółki.

E: Jako początkująca autorka spotykasz się zapewne z wieloma różnorodnymi opiniami – pochwałami i krytyką. Jak się do nich odnosisz?

JD: Pochwały są bardzo miłe i chociaż często im niedowierzam, zwykle dodają mi skrzydeł. Jeśli zaś chodzi o krytykę, staram się brać ją sobie do serca, by w przyszłości uniknąć wytkniętych błędów. Oczywiście nie uznaję komentarzy w stylu „jesteś beznadziejna”, najlepsza krytyka to taka, która dokładnie mówi, co zrobiło się źle. Dzięki niej mogę się czegoś nauczyć. Złe słowa czasem odciskają na mnie spore piętno, ale prędzej czy później się z tego otrząsam.

E: Czy kolejna książka będzie wydana w formie elektronicznej czy będziesz dążyć do jej standardowego, papierowego wydania?

JD: Bardzo bym chciała zobaczyć swoją drugą książkę na półce w księgarni, więc uczynię wszystko, aby zainteresować tradycyjne wydawnictwa. Jeśli się nie powiedzie, to prawdopodobnie znowu skorzystam z formy elektronicznej.

E: Czyli jak rozumiem pisze się kolejne „dziecko”?

JD: O tak. Jakiś czas temu zaczęłam intensywnie pracować na drugą powieścią; początkowe rozdziały, powstałe przed paroma miesiącami, zostały zastąpione nowymi, ponieważ wcześniej nie byłam zbytnio zadowolona z efektu. Póki co projekt jest jeszcze w początkowej fazie (zwłaszcza, że ta historia będzie raczej dość obszerna), nie mam też zbyt wiele czasu, ale będę konsekwentnie dążyć do jego ukończenia.

E: Widzę, że będzie to kolejna literacka uczta dla miłośników powieści. A jaką literaturę lubisz czytać dla przyjemności?

JD: Chyba właśnie taką, jaką sama tworzę, czyli obyczajówki, romanse, fantasy. Ale często sięgam również po kryminały czy horrory. Mam zróżnicowany gust, nigdy nie wiem, czy jakaś książka mi się spodoba :)

E: Jakie jest Twoje największe marzenie?

JD: Marzeń mam nieskończenie wiele i trudno jest mi wybrać to największe. Myślę jednak, że najważniejsze z nich to te, by mojej rodzinie i przyjaciołom nigdy niczego nie zabrakło :)

E: Jeśli zaś chodzi o Twoje marzenia jako pisarki?

JD: Chciałabym być w pewnym sensie rozpoznawalna, nie chodzi mi o typową sławę… Po prostu marzy mi się, żeby moje nazwisko było kojarzone z dobrymi książkami, takimi, które skłaniają do refleksji, czegoś uczą czy po prostu zapewniają rozrywkę. Żebym jakoś zaznaczyła swoje miejsce w literaturze.

E: W takim razie życzę z całego serca spełnienia marzeń i weny twórczej, byśmy mieli co czytać :)
Dziękuję bardzo za poświęcony czas.

JD: Ja również dziękuję.

4 komentarze:

  1. Książkę czytałam, więc tym milej czytało mi się wywiad;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To już drugi wywiad z tą pisarką, na jaki udało mi się natknąć. Kolejny bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wywiad, a po książkę na pewno kiedyś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.