Kto czytał tę książkę to pozna co to jest. Ale ujawniać tytułu nie muszę...nie o to chodzi...
Ale czy tylko ja tak mam, że się czepiam tego co widzę w czytanych literkach? No nie mogłam przejść obojętnie wobec tego zdania...
Ja się ciągle czepiam! I to nie tylko takich ewidentnych byków, przeoczonych przez korektę, ale też dużo mniejszych, które normalny czytelnik puściłby płazem. U mnie nie przejdą żadne literówki, teraz będę właśnie pisać recenzję książki, gdzie nawet błąd czysto techniczny znalazłam i też się przyczepię:)
Ja też się czepiam, ale tego nie zauważyłam, gdy czytałam Cukiernię. Ale bardzo mnie denerwują literówki i błędy typu: pani ma córkę i syna, ale do szkoły się spieszy, bo chłopcy już czekają.
Niestety bardzo często zauważam takie błędy. Czasami zastanawiam się, czy do nich nie napisać, że takie "kwiatki" drukują. Dotyczy to zarówno książek tłumaczonych na nasz język, jak i tych, których tłumaczyć nie trzeba ;)
Niedopatrzenie bardzo rzuca się w oczy, zwłaszcza, że to na samym początku akapitu i w ogóle na początku rozdziału. Gdzieś w środku w ferworze czytania, gdy śledzimy akcję to może by się nawet uchowało niespostrzeżone, bo prześlizgnęło by się nad tym oko ;-) To ewidentnie pozostałość przeróbek zdania, żadnej winy autorki nie ma, tylko korekta zawaliła. Najgorzej, gdy "kwiatki" są produkcji autora, typu "z wieży rozległ się hymn mariacki" ;-)
Literówki jakoś znoszę, ale najbardziej rażą mnie nielogiczności.
No niezła gafa , co prawda zdarza się najlepszym , ale taki błąd to już ewidentnie się w oczy rzuca. Mnie najbardziej irytują nagminne zdrobnienia imion.Rozumiem raz czy dwa , ale bez przesady.
To dobrze, że nie tylko ja się czepiam... U mnie czasem powstają błędy literówkowe, jak myślę szybciej niż piszę... hihi Ja tu oczywiście nie upatruję winy autorki, bo to ewidentnie wina korekty... Sama kiedyś pracowałam w miejscu, gdzie robienie korekt przed drukiem było moją działką... i pamiętam jakie to odpowiedzialne. I ile razy czytałam coś, by nie przeoczyć błędu.
Ja też jestem czepialska i nawet literówki trochę mnie drażnią. Zwłaszcza, gdy egzemplarz jest mój własny :) Kiedyś zdarzyło mi się nawet nabyć książeczkę "Oskar i Pani Róża", która to gdzieś w połowie zamieniła się w... swój początek, a końca widać nie było. Nie mam pojęcia jakim cudem takie coś w ogóle przeszło, ale cóż..
Jakoś bardzo wyczulona jestem na wszelkie "kwiatki" - szczególnie gdy jest ich w danej książce więcej. Mam wtedy wrażenie, że ktoś bardzo lekko potraktował swoją pracę przy sprawdzaniu. :)
spora porcja literówek jest w książkach serii Krew i wino Gerta Godenga... nawet nie zapisywałam stron... Ale postaram się wyłapać kilka i niedługo Wam pokazać...
przyjechał...przejechał:) brakuje jeszcze...pojechał
OdpowiedzUsuńSiadła korekta.
Toż to nawet nie kwiatuszek, a cudny kwiat ;-)
OdpowiedzUsuńcoś się omsknęło korekcie:)
OdpowiedzUsuńPrzyjechał, a potem przejechał. Logiczne ;)
OdpowiedzUsuńOj, zdarzają się i takie... Ale podaj proszę tytuł książki!
"Cukiernia Pod Amorem. Cieślakowie"
UsuńNic dziwnego, że nie poznałam ;)
UsuńNie czytałam, więc nie skojarzyłam z tą pozycją.
UsuńJa się ciągle czepiam! I to nie tylko takich ewidentnych byków, przeoczonych przez korektę, ale też dużo mniejszych, które normalny czytelnik puściłby płazem. U mnie nie przejdą żadne literówki, teraz będę właśnie pisać recenzję książki, gdzie nawet błąd czysto techniczny znalazłam i też się przyczepię:)
OdpowiedzUsuńJa też się czepiam, ale tego nie zauważyłam, gdy czytałam Cukiernię. Ale bardzo mnie denerwują literówki i błędy typu: pani ma córkę i syna, ale do szkoły się spieszy, bo chłopcy już czekają.
OdpowiedzUsuńNiestety bardzo często zauważam takie błędy. Czasami zastanawiam się, czy do nich nie napisać, że takie "kwiatki" drukują. Dotyczy to zarówno książek tłumaczonych na nasz język, jak i tych, których tłumaczyć nie trzeba ;)
OdpowiedzUsuńAaaa i ja widzę :) Czasem się zdarzają takie "incydenty" niestety.
OdpowiedzUsuńPrzecież wydawcy tej książki chcą tylko sprawdzić czujność czytelników, kwiatuszek z pewnością zaplanowany haha :D
OdpowiedzUsuń:-)
Niedopatrzenie bardzo rzuca się w oczy, zwłaszcza, że to na samym początku akapitu i w ogóle na początku rozdziału. Gdzieś w środku w ferworze czytania, gdy śledzimy akcję to może by się nawet uchowało niespostrzeżone, bo prześlizgnęło by się nad tym oko ;-) To ewidentnie pozostałość przeróbek zdania, żadnej winy autorki nie ma, tylko korekta zawaliła.
OdpowiedzUsuńNajgorzej, gdy "kwiatki" są produkcji autora, typu "z wieży rozległ się hymn mariacki" ;-)
Literówki jakoś znoszę, ale najbardziej rażą mnie nielogiczności.
hymn mariacki o coż za nowość gdzie taką nowinkę znalazłaś? .
UsuńNo niezła gafa , co prawda zdarza się najlepszym , ale taki błąd to już ewidentnie się w oczy rzuca. Mnie najbardziej irytują nagminne zdrobnienia imion.Rozumiem raz czy dwa , ale bez przesady.
OdpowiedzUsuńkwiatuszek jak nic :))
OdpowiedzUsuńPiękny ten kwiatuszek :)
OdpowiedzUsuńA też widziałam ten błąd. Często mi się taki wkrada, jak chcę coś napisać, następnie kasuję i piszę w innej formie. I zostaje jeden wyraz... :D
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się od czego w wydawnictwie są osoby odpowiedzialne za korektę...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że nie tylko ja się czepiam...
OdpowiedzUsuńU mnie czasem powstają błędy literówkowe, jak myślę szybciej niż piszę... hihi
Ja tu oczywiście nie upatruję winy autorki, bo to ewidentnie wina korekty... Sama kiedyś pracowałam w miejscu, gdzie robienie korekt przed drukiem było moją działką... i pamiętam jakie to odpowiedzialne. I ile razy czytałam coś, by nie przeoczyć błędu.
Chcecie więcej takich kwiatków?
Korektorowi już miał chyba oczopląs i zdarzyło się.)
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty tak masz. Sama często czepiam się podobnych "wpadek". I to jak najbardziej normalne u osoby czytającej :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem czepialska i nawet literówki trochę mnie drażnią. Zwłaszcza, gdy egzemplarz jest mój własny :) Kiedyś zdarzyło mi się nawet nabyć książeczkę "Oskar i Pani Róża", która to gdzieś w połowie zamieniła się w... swój początek, a końca widać nie było. Nie mam pojęcia jakim cudem takie coś w ogóle przeszło, ale cóż..
OdpowiedzUsuńto dopiero wyjątkowy egzemplarz :)
Usuńciekawa pomyłka, nie miałam jeszcze z taką dpczynienia. Zdarzały się literówki, ale takiej nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńJakoś bardzo wyczulona jestem na wszelkie "kwiatki" - szczególnie gdy jest ich w danej książce więcej. Mam wtedy wrażenie, że ktoś bardzo lekko potraktował swoją pracę przy sprawdzaniu.
OdpowiedzUsuń:)
spora porcja literówek jest w książkach serii Krew i wino Gerta Godenga... nawet nie zapisywałam stron... Ale postaram się wyłapać kilka i niedługo Wam pokazać...
Usuń