Autor: Joanna Tlałka-Stovrag
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Branta
Data wydania: 2007
Liczba stron: 168
"Jeszcze żyję..." to wyjątkowa książka. Bowiem nie jest to powieść obyczajowa z fikcyjnymi bohaterami, której akcja dzieje się w realnym miejscu z prawdziwym tłem historycznym. Nie! Tutaj właściwie mogę śmiało napisać, że to literatura faktu, że to autobiografia, że tu wszystko jest na serio. Prawdziwa krew, prawdziwi ludzie, prawdziwe ludzkie dramaty i w czasie lektury nie można siedzieć z obojętnym stosunkiem w fotelu z kubkiem herbaty...
Zanim zacznę swoją recenzję, chciałabym najpierw przybliżyć Wam nieco konflikt bałkański. Dlaczego? Wiadomo, że żadna wojna nie jest mile widziana, że żadna nie niesie nic dobrego. Każda niesie śmierć i cierpienie ludzi, jednak dla mnie ta na Bałkanach jest "inna niż inne". Zapewne myślicie dlaczego tak uważam... Ponieważ zupełnie nie rozumiem dlaczego (magiczne słowo "dlaczego" wciąż się pojawia w mojej wypowiedzi) wybuchła.
Jaki był sens i cel... Możecie szukać odpowiedzi w Wikipedii, w licznych opracowaniach historycznych z tego okresu, które prezentują czasami różniące się między sobą wersje. Inny pogląd na przyczyny wybuchu wojny mają bośniaccy Muzułmanie, inny bośniaccy Serbowie a jeszcze inny bośniaccy Chorwaci. Choć przecież wszyscy byli stronami tego konfliktu.
Autorka nie chce zajmować stanowiska w tej sprawie, nie zamierza oceniać czy analizować, ale kiedy poprosiłam ją o kilka słów wstępu, zacytowała słowa swojego sarajewskiego profesora:
"(...) wielu moich przyjaciół również nie spodziewało się, ani nawet nie przeczuwało zbliżającego się koszmaru. Nawet kiedy w 1991 r. wybuchła 10-dniowa wojna w Słowenii - na skutek odłączenia się tej republiki od Jugosławii, nawet kiedy straszne dni nastały również dla pragnącej niezależności Chorwacji i został zrównany z ziemią chorwacki Vukovar, zniszczony Dubrownik..., w Sarajewie nikt nie przypuszczał, że wojna ogarnie również Republikę Bośni i Hercegowiny.
Bośniacy, w przeważającej części - z wyjątkiem bośniackich Serbów, chcieli dalej żyć w wielokulturowej, wieloreligijnej, ale niezależnej i suwerennej Bośni i Hercegowinie. Nie chcieli walczyć, wierzyli, że nic podobnego jak w Chorwacji u nich się nie zdarzy. Twierdzili, że aby prowadzić wojnę, potrzeba chętnego do walki, a oni nie chcieli rozlewu krwi.
A jednak wojna, wcześniej zaplanowana przez polityków-kryminalistów - jak nazywał ich mój sarajewski wykładowca, który doskonale znał historię i podkreślał, że marzeniem Serbów od dawien dawna było stworzenie Wielkiej Serbii, a Chorwatów - Wielkiej Chorwacji - wybuchła. Kiedy zabrakło Tity - dyktatora, który trzymał sztuczny twór, jakim była Jugosławia w całości, propagandowe media podporządkowane ówczesnym rządzących podsycały nacjonalizmy. I tak nieszczęście stało się faktem - wojna nie ominęła Bośni i Hercegowiny i jej mieszkańców, którzy tam od wieków żyli razem i nadal chcieli tak żyć... Nie chcieli, by Bośnia i Hercegowina zniknęła z mapy, chcieli, by była niepodległa i samodzielna, więc nieprzygotowani do walki, byli zmuszeni jej bronić".
Joanna jest studentką - młodą, piękną dziewczyną z marzeniami, by kiedyś w dorosłym życiu móc biegle posługiwać się językami bałkańskimi. W ramach stypendium naukowego wyjeżdża do Sarajewa, by na tamtejszym Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu zdobywać wiedzę. Jednak oprócz chwil spędzanych na zajęciach Joanna chłonie klimat miasta po swojemu - zwiedza, słucha muzyki, poznaje sarajewian i ich gościnność, szczerość odkrywając, że to bardzo wylewni ludzie... Kraj, w którym się znalazła i jego kultura, zaczął ją fascynować a nawet zaskakiwać, gdyż czymś normalnym były tam koce i erotyka, niedostępne wtedy w PRL-owskiej Polsce. Stała się wręcz entuzjastką Sarajewa, to miasto ją przenikało i rodziła się miłość... Najpierw do miejsca a potem do bośniackiego Muzułmanina - Seja. To uczucie zrodziło się w ułamku sekundy, choć jeszcze wtedy oboje tak do końca nie zdawali sobie z tego sprawy... Czuli, że jest między nimi coś pięknego, wyjątkowego, pewne porozumienie dusz i serc. Młodzi spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, jednak przyszedł czas, gdy Joanna musiała wrócić do Polski. Jej studencki czas w Sarajewie dobiegł końca.
Joanna i Sejo - Sarajewo - przed wojną |
W wakacje 1992 roku Sejo miał przyjechać do Krakowa, by poznać rodzinę ukochanej dziewczyny. Jednak nie mieściło się w to planach LOSU. Ten miał inne, swoje własne i nie do końca radosne... Na Bałkanach wybuchła wojna. Sarajewo - a wraz z nim i Sejo oraz wielu innych znajomych młodej Polki - zostało odcięte od świata... Przestała działać poczta, telefony, w mieście brakowało prądu, wody i gazu, nie wspominając o żywności. Nikt nie mógł być pewny swego losu, gdyż trwały ostrzały a budynki rozsypywały się jak domki z kart... Nie wspomnę jak rozdzielano rodziny, jak śmiałkowie próbowali wydostać się z oblężonego miasta... To po prostu nieludzkie! Okropnie to przeżyłam... Piekło na ziemi rozdzieliło rodzącą się miłość. Sądzę, że wielu ludzi po prostu by sobie darowało, odpuściliby takie uczucie, jakże niepewne dnia jutrzejszego. Ale nie ONA, nie Joanna...
akredytacja z 1995 r. |
To nie jest powieść obyczajowa, dlatego śmiało mogę napisać, że obecnie Joanna i Sejo są małżeństwem. Jednak droga do chwil szczęścia, radości i posiadania rodziny, była długa i wyboista. Istotą tej książki jest miłość, która "góry przenosi", która nie boi się niczego i jest tak ogromną siłą napędową, że potrafi pokonać strach, ból, odległość, lęk o bliską osobę, śmiercionośne żniwo wojny... Lektura jest ogromnie poruszająca. Podczas czytania nie mogłam ukrywać wzruszenia i emocji towarzyszących podróży Joanny do ogarniętego wojną Sarajewa. To było szalone! Nieprawdopodobne, niezwykłe a zarazem piękne. Jeśli ktoś przeczyta "Jeszcze żyję..." bez choćby jednej chwili wzruszenia, bez podniesionego ciśnienia to z pełną stanowczością stwierdzę, że ma kamienne serce. Bo nie da się przejść wobec tej historii obojętnie!
Nie przeszedł zresztą sam - nieżyjący już - Waldemar Milewicz - dziennikarz telewizyjny i korespondent wojenny, który o miłości tej pary na tle konfliktu w Sarajewie, nakręcił film "Zwykła historia". Na kartach książki pojawia się wiele informacji o dziennikarzu i kulisach kręcenia tego filmu. Mam ogromną ochotę, by go obejrzeć.
autorka w Mostarze (stolica Hercegowiny) |
Ja ze swej strony gwarantuję Wam ogrom emocji, uczuć a nawet łzy wzruszenia czy wściekłości. Książka jest niezwykłym świadectwem miłości, która pokonuje wszelkie postawione jej na drodze przeszkody. Nawet wojnę! Pozostaje pozazdrościć takiego uczucia... Wiary i nadziei też...
Kilka słów o autorce - rodowita krakowianka, absolwentka slawistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Część wykształcenia zdobywała na Uniwersytecie w Sarajewie, gdzie wyjechała na stypendium naukowe. Ukończyła podyplomowe studium dla lektorów języka polskiego jako obcego. Z zawodu i zamiłowania zajmuje się przekładem i nauczaniem języków południowosłowiańskich: chorwackiego, bośniackiego i serbskiego. Jest tłumaczem przysięgłym tychże języków na Liście Ministerstwa Sprawiedliwości.
Strona internatowa autorki - KLIK
Wszystkie fotografie dzięki uprzejmości autorki
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce
Trudna historia, tego nie da się przeczytać od tak, po kawałku, w wolnych chwilach.
OdpowiedzUsuńTo nie jest książka jakich wiele, choć podobne losy co bohaterowie dzieli wiele osób, nie tylko na Bałkanach...
Trudno uwierzyć, że dochodzi do coraz to nowych wojen. Liczy się tylko polityka, nikt nie przejmuje się życiem cywilów.
Masz całkowitą rację, wiele osób choć o tym nie pisze, przeżywa miłość którą rozdziela wojna... A tam nie liczy się nic, wszystkie chwyty dozwolone...
UsuńTo lektura bardzo szczególna, bo prawdziwa, nie ma tu fikcji literackiej...
Uwielbiam Bałkany był czas, kiedy szukałam książek o wojnie w Sarajewie. Na tą się nie natknąłem. Zapiszę sobie tę pozycję na kiedyś.
OdpowiedzUsuńMyślę, że będzie Ci się zatem baaardzo podobała :) Polecam też wspomnianą na końcu posta Sagę bałkańską :)
UsuńChciałabym ją przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam, nastaw się na ogrom emocji!
UsuńCzytałam. To niezwykła historia. Cieszę się, że mogłam ją poznać. Wywołuje wiele emocji.
OdpowiedzUsuńTak, książka opisuje niesamowitą historię miłości, godną pozazdroszczenia i wywołującą ogrom zróżnicowanych emocji...
UsuńLubię takie propozycje, sięgnę po nią z pewnością
OdpowiedzUsuńJeśli to Twój typ to będziesz zadowolona :) Ja jestem nadal i będę zapewne długo pod wrażeniem...
UsuńPiękna i mądra opowieść, którą napisało życie.
OdpowiedzUsuńTakie prawdziwe historie najbardziej do czytelnika przemawiają.
OdpowiedzUsuńNiezwykła książka. Dobrze, że będzie wznowienie połączone z rozszerzeniem tekstu.
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie :) Na razie nic jeszcze nie mogę zdradzać, ale zapraszam w Nowym Roku na bloga, będzie co nieco o książce :)
Usuń