Strony
▼
wtorek, 19 stycznia 2016
Maria Konopnicka "Jak to ze lnem było"
Autor: Maria Konopnicka
Ilustracje: Bogdan Zieleniec
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 1959
Liczba stron: 24
Wiek odbiorców: 5+
Lubicie bajki? Jeśli tak, to zapraszam dziś na bajkę, a właściwie legendę o królu, który ma wielkie i piękne królestwo, gdzie nikomu niczego nie brakuje, bo lasy pełne zwierząt, sady - owoców a przy tym i kwiatów i wojska pełno. Jednak królowi czegoś brakuje... Nie jest w pełni usatysfakcjonowany zasobami swojego królestwa... Wciąż twierdzi, że brak mu złota... Musi je zdobywać w sąsiednich krainach, wymieniając za swoje towary. A przecież chciałby tylko, by jego lud był bogaty... A to jest możliwe tylko wtedy, gdy będzie mógł na swoich ziemiach wydobywać złoto.
Trochę mi się żal króla zrobiło, bo z jego słów wynikało, że nie chce złota dla siebie a dla biednych, którzy nie mają co jeść, nie mają nawet ubrań i marzną...
Życzenie króla i marzenie zarazem, zaofiarował się spełnić siwiuteńki staruszek, który miał w mieszku nasiona i obiecał, że kiedy się je na wiosnę do ziemi włoży, obrodzą złotem... Król sam ziarno do zamku zaniósł i siał go sam... A tego dnia cała z tego uroczystość powstała, zbiegli się ludzie, był baldachim i trębacze. A potem władca czekał aż złoto wyrośnie. Mijały dni, tygodnie a pola nijak złote zrobić się nie chciały. W żaden sposób król złotego koloru nie widział a jedynie zielone a potem niebieskie rośliny... Czego oczekiwał? Co rosło na polu? Dlaczego nie mógł pojąć czym obdarował go staruszek? Dlaczego czuł się oszukany?
Z wściekłości kazał pozbyć się zielska i poszukiwać staruszka, by ukarać go za poniżenie władcy i zrobienie z niego pośmiewiska. Jaki był finał tej opowieści? Co stało się ze staruszkiem? Jak skończyła się historia z niedoszłym złotem? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
Legenda jest bardzo dynamiczna, zaskakująca i przypomina mi trochę jedną z bajek dla najmłodszych o Kreciku, który marzył o posiadaniu spodni z kieszeniami. Jednak wtedy zwierzęcy bohater szukał pomocy i rady u kolejnych leśnych przyjaciół dążąc do celu a tutaj... No cóż, król okazał się nieco niecierpliwy a pewne rzeczy trzeba robić z miłością a nie w gniewie. Zamiast poszukać pomocy, dowiedzieć się najpierw o co chodziło staruszkowi, to król postąpił jak typowy władca. Wydawał rozkazy, mimo że nie zawsze były właściwe... Dobrze chociaż, że nie kazał staruszka zgładzić.
Sam przekaz tej historii, czyli opowieść o tym co to jest len i do czego służy jest bardzo ciekawy. Jednak jak pokazała praktyka, czyli próba przekazania historii pięciolatce, tak jak w zamyśle książeczki, okazało się, że sposób w jaki legenda została napisana jest bardziej przeznaczona dla dorosłych. Pięciolatka skupiała się na zadawaniu pytań o znaczenie trudnych słów (najpierwsi, onym, frasować) a nie całości historii. Zresztą się jej nie dziwię, bo mnie samą rozpraszały długie zdania i niedzisiejsze słowa. Dlatego uważam, że utwór Marii Konopnickiej zdecydowanie nie jest przeznaczony dla kilkuletnich dzieci, zwłaszcza że tekst będzie dla dziecka istnym labiryntem a kiedy się już przez niego przedrze, to sens historii odbierze zupełnie inaczej niż dorosły czytelnik.
Jedynie w kwestii czcionki czy ilustracji nie mam uwag, ponieważ kolorowe obrazy zajmują sporą część stronic książeczki, dzięki czemu zajmują uwagę dziecka. A czcionka i tak jest dostosowana wielkością dla starszych czytelników - nastolatków lub rodziców.
Podsumowując, mam mieszane uczucia. Z jednej strony historia lnu jest interesująca z uwagi na tematykę, ciekawą opowieść o traktowaniu "zielska", lecz z drugiej strony - musisz samodzielnie czytelniku ocenić - na ile poziom trudności tekstu odpowiada Twoim oczekiwaniom.
Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II (biały przybrudzony starością), Grunt to okładka, 52 książki
Ta historia ma swoje lata, więc i niekiedy dorosłemu czytelnikowi może sprawiać pewną trudność w zrozumieniu treści. Stare książki mają jednak swój klimat... :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, wiekowość zobowiązuje do innego słownictwa. Jednak myślę, że gdyby była nieco przystępniejsza to naprawdę sporo młodych czytelników lepiej zrozumiałoby tą historię
UsuńZ chęcią poczytałabym taką bajkę, która w sumie jest bardziej historią realną, swojej siostrzenicy.. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie :)
UsuńCzytałam w innym wydaniu, historia lnu rzeczywiście interesująca, ale język bardzo trudny.
OdpowiedzUsuńWidziałam faktycznie wiele wydań tej książeczki, ale szkoda że język nie ma nieco innych, łatwiejszych wydań :)
UsuńTa książeczka wydaje mi się dziwnie znajoma :-)
OdpowiedzUsuńMamy podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńHistoria mogłaby być ciekawa gdyby była napisana przystępnym językiem.
Mnie się jeszcze ilustracje nie podobały.
P.S. Życzę wysokich... :) hehe
Myślałam, myślałam i wciąż nie wiem o jakie "wysokie" Ci chodzi....
Usuń