Tytuł oryginału: The Blackberry Winter
Tłumaczenie: Dorota Malina
Wydawnictwo: Znak / Między słowami
Data wydania II: 24 września 2014
Liczba stron: 320
Doskonale wiem jak to jest żyć w nieświadomości, iż książki jakiegoś autora są genialne. Świetnie zdaję sobie sprawę, że życie jest tylko jedno a do tego ograniczone czasowo przez różne obowiązki. Nie sposób wręcz poznać wszystkich autorów, choćby wybrać tylko tych, których po prostu "musimy" poznać literacko. Tak właśnie było z twórczością Sarah Jio, o której po raz pierwszy usłyszałam i poznałam recenzje jej książek, gdy publikowałam na swoim blogu gościnne recenzje Anety K. To dzięki jej zachwytom postanowiłam skusić się w kwietniu na "Marcowe fiołki" a w lipcu na "Dom na plaży". Wtedy to zostały bowiem wydane po raz drugi. Skoro teraz przyszła kolej na "Jeżynową zimę" możecie sami wyciągnąć wniosek - pokochałam styl pisania Sarah Jio.
Claire jest dziennikarką jednej z gazet w Seattle. Kiedy obudzi się pewnego majowego poranka 2010 roku odkryje ze zdziwieniem, że miasto pokryte jest nie opadłym z drzew kwieciem a ... śniegiem. Tak nietypowe zjawisko miało już kiedyś miejsce w roku 1933 i otrzymało określenie "jeżynowej zimy". Kiedy Claire udaje się dotrzeć do redakcji dostała zlecenie napisania obszernego artykułu na temat zimy w środku lata. Poszukując interesujących materiałów bohaterka natrafia na historię zaginięcia trzyletniego Daniela, właśnie podczas poprzedniej jeżynowej zimy. Matka chłopca wychowywała go samotnie a tamtej nocy musiała pójść do pracy. Położyła synka spać a kiedy wróciła, zastała mieszkanie puste. Nietrudno wyobrazić
sobie co czuła Vera, kiedy każdy kolejny dzień przynosił jej ogromną pustkę oraz zupełny brak informacji na temat zaginionego dziecka. Do czego jest zdolna matka, by odzyskać swoje dziecko? Dlaczego Vera sama wychowywała synka? Czy naprawdę nie było nikogo, kto pomógłby kobiecie w odnalezieniu małego i bezbronnego chłopca? A może był, ale jego cena była zbyt wysoka?
Claire całkowicie oddaje się historii dotyczącej zaginięcia Daniela. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, by dotrzeć do prawdy i dowiedzieć się dlaczego Vera straciła dziecko. Ta sprawa jest kobiecie tym bardziej bliska, gdyż rok temu sama doznała dojmującego uczucia bólu i straty swojego nienarodzonego dziecka. Przez ten rok trudno jej było się pozbierać a nawet mąż nie był wystarczającym wsparciem. Teraz jej małżeństwo przeżywa poważny kryzys, bowiem Ethan woli przebywać ze swoją byłą niż z Claire a co za tym idzie, brnie w kłamstwa i odsuwa się od żony. Dziennikarka zaś spędza sporo czasu z właścicielem Cafe Lavano oraz prowadząc kolejne rozmowy wyjaśniające zaginięcie Daniela. Przeżywa więc tak naprawdę trzy straty: swojego dziecka, dziecka Very, a także niejako utratę męża. Nie wierzy bowiem, że między nimi może się jeszcze ułożyć. Czy zdoła sobie z tym wszystkim poradzić? Czy wybaczy sama sobie z powodu wypadku, w wyniku którego zmarło jej dziecko? Jak zareaguje na fakt, iż zniknięcie chłopca przed wielu laty wiąże się ściśle z historią rodziny jej męża? Aż wreszcie czy uda jej się odnaleźć Daniela, żywego lub martwego?
Autorka stworzyła doskonały kąsek literacki. Jest to nie tylko powieść obyczajowa, znajdziemy tu również elementy kryminalne. Są morderstwa, porwania, tajemnice i zwroty akcji, czyli nie można się nudzić. Ponadto pojawia się również wątek z "Marcowych fiołków" i niejako dalsze losy bohaterki - Emily. Książka jest niewątpliwie wyciskaczem łez dla wrażliwszych czytelniczek, gdyż nie jest łatwo przejść obojętnie nad losem małego dziecka, którego los długo pozostaje zagadką. Autorka poruszyła - oprócz powyższych - wiele ważnych tematów między innymi miłość między ludźmi z różnych sfer, poświęcenie, czy życie samotnych matek na początku XX wieku. Może dla niektórych jest to książka jakich wiele, zwykłe czytadło szybko umykające z pamięci. Jednak uważam, że Sarah Jio ma wyjątkowy dar ujmowania historii w piękny język literacki. Do mnie on przemawia wylanymi łzami, dreszczykiem emocji oraz mnóstwem wydarzeń, których się nie spodziewałam, a były dla mnie wzbogaceniem powieści.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki
dziękuję bardzo Pani Małgosi
z Wydawnictwa Znak / Między słowami
Mam w planach i owszem, ale ciągle coś innego wpada...
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że nie znasz jeszcze autorki? Serdecznie polecam!
UsuńNo właśnie jeszcze nie znam... :)
UsuńTematyka niestety leży bardzo daleko od zakresów moich gustów.
OdpowiedzUsuńrozumiem, nie każdy lubi to samo :)
UsuńMnie czasem przeraża świadomość, że życie jest takie i krótkie i podczas jego trwania nie poznam nawet procenta naprawdę wartościowych autorów ;) Cały czas ich poszukuje, odsiewając ziarno od plew, wspomagając się przy tym opiniami blogerów o podobnym do mojego gustu - co odkryje, to moje ;-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że też tak mam.... Jest tyle książek z czytania których mogę zrezygnować, ale są takie które wiem, że muszę przeczytać... Ale chyba życia mi nie wystarczy, bo wciąż pojawiają się nowe... Życzę Ci zatem jak największej ilości wartościowych autorów - poznanych :)
UsuńZachęciłaś mnie, już się za nią zabieram! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się - miłej lektury!
UsuńUwielbiam wszystkie książki Sarah Jio - przeczytałam je w starych wydaniach. "Jeżynowa zima" plasuje się u mnie na drugiej pozycji (za "Domem na plaży"). Cudowna, wzruszająca książka...
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Ja dotychczas przeczytane 3 też uwielbiam :) Ale chyba nie potrafię powiedzieć, która bardziej, musiałabym to porządnie przemyśleć
UsuńWygląda na to, że płakałabym rzewnymi łzami przy fragmentach o zaginionym dziecku...
OdpowiedzUsuńJeśli masz tak jak ja to na bank!
UsuńWłaśnie w sobotę przyniosłam z biblioteki "Marcowe fiołki" i "Dom na plaży" aaaaa już nie mogę się doczekać kiedy zacznę je czytać.
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę poznawania od początku tych historii :) Spodobają Ci się :) Miłej lektury!
UsuńMam "Jeżynową zimę" i ciągle nie mogę się za nią zabrać, bo wybieram książki z biblioteki, których mam za dużo, ale które obsesyjnie wypożyczam. Ot takie błędne koło. Ale teraz mam większą ochotę na tę książkę. Lubię dobre obyczajówki, takie prawdziwe ;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze nie znam żądnej książki tej autorki, więc... tyle przede mną ;)
UsuńTo najwyższa pora poznać :P Chyba że mam pomóc :D
UsuńDlatego ja do biblioteki nie chodzę - moje książki z własnej półki byłyby już najbiedniejsze i smutne. No i recenzyjnych nowości mam masę...
Ah, zapomniałam, że mam się u Ciebie nie przyznawać czego nie czytałam, żebyś mnie nie przyłapała :P
UsuńMuszę się przyznać, tak po cichu, że jestem uzależniona od wizyt w bibliotece i znoszenia piramidek książek. Uwielbiam to ;) Tylko czasem napadają mnie wyrzutu sumienia, że za dużo znoszę i nie wyrabiam się przed prolongatami. Ponadto nie mam recenzyjnych nowości, więc biblioteka jest dla mnie fajnym miejscem, gdzie udaje mi się czasem upolować świeżą książkę i wbić pierwszą pieczątkę z datą zwrotu. Każdy robi to co lubi... tylko faktycznie nie zauważyłam, że moje książki trochę smutnieją... muszę to naprawić ;)
Nic się nie przejmuj, z innych blogów też biorę informacje, nie tylko z mojego bloga :P Także spokojnie - poza tym lista spora :D
UsuńGdyby nie mała ilość czasu na czytanie i duża liczba własnych książek to też rzuciałabym się na biblioteki :)
Na razie przede mną "Marcowe fiołki", które dostałam od Ciebie. Jednak na pewno sięgnę także po "Jeżynową zimę", bo widzę, że warto. :)
OdpowiedzUsuńSpodobają Ci się obie, najlepiej to przeczytaj najpierw fiołki a potem jeżyny :) W ogóle autorka powinna Ci się spodobać, skoro Sklepiki Kasi M. są ok :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tej autorki, ale wszystko przede mną. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś nadejdzie ten czas - ja w każdym razie Ci polecam :) Bardzo pozytywne obyczajówki z wątkami sensacyjnymi. A masz jakąś książkę Sarah Jio w domu?
UsuńNie mogę ominąć tej powieści.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze Marcowych fiołków, które mnie oczarowały. Tej książki też będę szukać.
OdpowiedzUsuńZauroczyło mnie pióro Sarah Jio. A powieść "Jeżynowa zima" wciągnęła w trakcie przygotowywania potraw na wigilię. O dziwo wszystko wyszło smaczne, pomimo że od książki nie mogłam się oderwać ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za późno odkryłam autorkę, cieszę się jak dziecko na odkrywanie kolejnych pozycji pisarki.
Cieszę się, że wreszcie sięgnęłaś :)
UsuńDobrze, że Wigilia się udała, mimo pochłonięcia przez książkę :D Ja znam 4 tytuły i chętnie poznałabym więcej :)