Tytuł oryginału: The Violets of March
Tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
Wydawnictwo: Znak liternova
Data wydania: 22 lutego 2012
Liczba stron: 304
To będzie opowieść o pewnej książce, którą zaczynasz czytać. Czytasz, kleją Ci się oczy i odkładasz na półkę. Zamykasz oczy i próbujesz zasnąć..."Ale co będzie dalej?" kręci Ci się po głowie. Nie możesz usnąć. Więc co robisz ? Zapalasz małą lampkę, przykrywasz się kołdrą i czytasz... czytasz aż skończysz.
Kto jest sprawcą tego nocnego "zamieszania"? Otóż Sarah Jio i "Marcowe fiołki". Dziś z ręką na sercu przyznaję - Sarah Jio trafia w moje serce, trafia w moja duszę i mój "literacki gust".
O czym jest ta cudowna książka? W kilku słowach mogłabym napisać, że jest ona o straconych nadziejach oraz o poszukiwaniu siebie. Jest także o straconej miłości i o miłości tej piękniejszej - miłości zyskanej. Brzmi ciekawie? No to uchylę jeszcze rąbka tajemnicy.
Można powiedzieć, że Emily - główna bohaterka książki to szczęściara - ma dom, męża, wspólne plany na przyszłość. Jest także znaną pisarką i choć tak naprawdę zabłysnęła tylko jednym dziełem - doczekała się ekranizacji swej powieści i... wypaliła się. Wypaliła się twórczo i choć sama przed sobą tego nie przyznaje - w pewien sposób jest wypalona również emocjonalnie. Funkcjonuje jak większość ludzi - czeka na powrót męża z pracy, spędzają wspólnie czas, nie zastanawiając się, czy tak naprawdę
właśnie tego oczekuje od życia.
Pewnego dnia mąż oznajmia jej, że odchodzi. Tak nagle. Poznał inną, zakochał się i chce rozwodu. Bohaterka jest wstrząśnięta i załamana. Z dniem, kiedy ukochany mąż zabiera z ich wspólnego mieszkania ostatni karton - Emily zaczyna zastanawiać się, kiedy tak naprawdę była ostatni raz prawdziwie szczęśliwa. I nagle uświadamia się, że prawdziwe, nieskażone niczym szczęście pamięta z dawnych lat, kiedy to spędzała beztroskie wakacje na wyspie u uwielbianej przez nią ciotki Bee. Nie myśląc zbyt
wiele - pakuje walizki i wyrusza w podróż na wyspę, która uleczy jej duszę, ukoi złamane serce i być może - tchnie powiew świeżości w jej zardzewiałą twórczość.
Jednak wymarzony spokój nie trwa długo - w zapomnianym, różowym pokoju, który blisko 30 lat zamknięty był pod kluczem, Emily odkrywa stary pamiętnik, który skrywa więcej niż jedną tajemnicę. Kobieta z dnia na dzień jest coraz bliższa poznania prawdy, którą tak skrupulatnie ukrywano przed jej rodziną przez wiele, długich lat. Historia opisana w pamiętniku to bowiem coś więcej niż tylko losy wielkiej i tragicznej miłości tajemniczej Esther i Elliota. To także niewyjaśnione zaginięcie/
śmierć pewnej kobiety, historia nieudanego i nieszczęśliwego małżeństwa, niespełnionej miłości, a także przyjaźni - tej prawdziwej, choć czasem przynoszącej ból.
Przy okazji, żeby nie było zbyt nudno - Emily natrafia w sklepie na Grega - swoją pierwszą, wielką miłość. Ożywają wspomnienia, a niespodziewany pocałunek przywołuje wspaniałe, szalone młodzieńcze uczucia. Czy to miłość, czy jednak "tylko" czar wspomnień?
Kim jest Jack, tajemniczy i młody artysta, który od pierwszego dnia wywarł na niej olbrzymie wrażenie, a od którego ciocia każe jej się trzymać z daleka ? Jack bowiem jest zupełnie inny, niż znani dotąd Emily mężczyźni - tajemniczy, trochę powściągliwy, do tego wspaniały kucharz i romantyk. Czy jego losy splatają się z losami bohaterów z tajemniczego pamiętnika?
O tym dowiecie się tylko, jak przeczytacie tę książkę, a wierzcie mi - naprawdę warto.
Książka skrywa w sobie wiele zagadek. Kawałek po kawałku odkrywamy skrawki wielu tajemnic, które na sam koniec wyjaśniają nam wszystko. Do ostatniej strony byłam oczarowana historią wszystkich bohaterów i choć nie przepadam za książkami, które cofają się w czasie - wszystkie historie poruszyły moje serce.
Niesamowita książka. Najchętniej zaczęłabym czytać ją od nowa, choć dopiero dziś w nocy ją skończyłam. Napisana pięknym językiem, bezbłędnie i niezwykle klimatycznie. Prawdę mówiąc Sarah Jio pisze swoje książki tak, że od razu wczuwam się w losy bohaterów i razem z nimi przeżywam wszystkie emocje. Niesamowicie opisany klimat wyspy - czytając książkę byłam gotowa jechać tam na wakacje choćby dziś. I te marcowe fiołki...
Książka o tym, jak można zgubić i odnaleźć siebie. O miłości, która (choć nie dosłownie ) zabija i o miłości, która daje nadzieję. O przyjaźni - tej na zawsze, do ostatniego tchu i o sekretach, które skrywane gdzieś głęboko - odkryte przynoszą ukojenie.
Książka przeczytania w ramach wyzwania - nie zasnę, póki nie przeczytam tego do końca :P
Aneta Kęska
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Pod hasłem"
Lubię pozycje takie, jak opisałaś na początku - czytam, próbuję zasnąc i w końcu ląduję w łóżku dopiero o 3 nad ranem...
OdpowiedzUsuńMam, mam i niedługo zacznę czytać:)
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle. Słyszałam o jej książkach ale niestety nie miałam okazji przeczytać żadnej.
OdpowiedzUsuńNie czytałam...z chęcią wezmę się za inną książkę niż thriller, kryminał czy fantastyka :)
OdpowiedzUsuńAnetka po raz kolejny zachęca do czytania, zwłaszcza tej autorki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam, ale wiem już że muszę poznać :)
Koniecznie muszę poznać autorkę, bo jeszcze nie miałam okazji :)
OdpowiedzUsuńAnetko, ale ładnie napisałaś! :)
OdpowiedzUsuńPo samym wstępie przeczytam, a reszta recenzji równie zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńChyba nawet mam ją na półce, z chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę i niedługo do niej zajrzę na pewno. Polecam też "Jeżynową zimę" tej samej autorki :)
OdpowiedzUsuńRecenzja "Jeżynowej zimy" jest również na moim blogu (maj 2013), autorstwa również Anety K.
UsuńPierwszy raz słyszę zarówno o autorce, jak i o książce. Ale ciekawie się zapowiada, więc będę pamiętać o obu. :)
OdpowiedzUsuńJa słyszę już kolejny raz, ale nadal nic nie przeczytałam tej autorki...
UsuńBędę książki szukała, bo brzmi ciekawie, a recenzja zachęca do sięgnięcia po te książkę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. :) Będę się za nią rozglądać :)
OdpowiedzUsuń