Autor: Piotr Kołodziejczak
Wydawnictwo: Borgis
Data wydania: 2009
Liczba stron: 196
"Puść już mnie" to czwarta z kolei, biorąc pod uwagę datę wydania, książka Piotra Kołodziejczaka. Przeczytałam ją jako szóstą i muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia. Do tej pory, powieści tego autora, były ciekawymi lekturami na wieczorne chwile. Natomiast tym razem... zresztą sami oceńcie.
Główną bohaterką powieści jest Ewelina (bardzo miło, że tak mało popularne imię jak moje wkradło się na karty współczesnej książki), trzydziestodwuletnia szefowa rodzinnej firmy, w której zatrudniane są jedynie kobiety i to najlepiej singielki. Dlaczego? Otóż Ewelina była kiedyś mężatką, piszę "kiedyś" ponieważ jej trzyletnie małżeństwo zakończyło się rozwodem. Ona pracowała w sekretariacie kancelarii prawnej a on robił karierę jako architekt. Do domu wracał coraz później, swojej młodej i pięknej żony nie doceniał. I tak na ich małżeństwie pojawiały się kolejne rysy, których powstawanie Ewelina rozpamiętuje popijając teraz dobry alkohol w swoim gabinecie... Przecież sekretarka ją odwiezie... Kobieta stała się teraz pewna siebie, cyniczna i wymagająca. Nie pozwoli, by znowu ktoś ją krzywdził i jeszcze wymagał by to jego przepraszać. Rafał nie był mężem idealnym, nikt nie jest, ale to jak potraktował swoją żonę zasługiwało na opisanie w książce.
Zapytacie więc co takiego wzbudziło moje wątpliwości? Kiedy czytałam "W kajdankach namiętności", w której to książce pojawiały się fragmenty wcześniejszych książek Kołodziejczaka, pomyślałam że jednorazowo da się to jakoś przeczytać i nawet może to być niezłe. Jednak teraz uważam, że autor trochę przesadził. Cały pierwszy rozdział przywołał w mojej głowie wrażenie "skąd ja to znam?", "gdzie ja to już czytałam?". I początkowo nie byłam właśnie pewna czy to fragment przywoławczy z ostatniej powieści autora czy mam złudzenia. Jednak kiedy uzmysłowiłam sobie, że cały jeden rozdział to historia Janka z książki "Bo wiesz...", nie mogłam już do końca książki zatrzeć tego niezbyt dobrego początku lektury. Przecież można było o tym wspomnieć, ale żeby aż tyle miejsca poświęcić czemuś, co zostało opisane już w innej książce?
Rozumiem, że autor miał w tym pewny cel, który wyjaśnia się później, ale dla mnie jest to niestety minus. "Bo wiesz..." czytałam dopiero co...
Uwielbiam czytać sagi rodzinne, pochłaniam kolejne tomy i z niecierpliwością czekam na kolejne. Jednak czy książki Piotra Kołodziejczaka miały być w założeniu powiązane? Nie wiem czy po imionach Ewelina i Basia kojarzycie już jakąś opisywaną przeze mnie ksiażkę? ..... Opisywałam wtedy ekscentryczną szefową Basi i jej szansę w życiu, jaką stała się nowa praca właśnie u Eweliny - to powieść "Kobieta niespodzianka". I tu pojawia się drugi mój minus, który stawiam książce. Pomysł na historię małżeństwa Eweliny i Rafała jest ciekawy, kolejne pojawiające się rysy były bardzo emocjonujące, sposób w jaki kobieta podeszła do rozwodu i znajomości z byłym mężem - poruszający. Ale na tym koniec, bo uważam że chyba w którymś momencie skończyły mu się pomysły na bohaterów. Być może dlatego połączył kilka książek w jedną właśnie teraz? Nie wiem.
Ogólnie trudno mi ocenić powieść "Puść już mnie...". Z jednej strony to świetnie zbudowana fabuła, doskonale zanalizowane relacje damsko-męskie, genialnie przedstawiona przemiana Eweliny. Jednak ocenę ostateczną obniżają niestety wyżej wspomniane zabiegi autora. Tak jak napisałam wcześniej, sama historia jest interesująca, dlatego chętnie poznam Wasz punkt widzenia tej książki Piotra Kołodziejczaka.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Book z nami (1,5 cm), Polacy nie gęsi..., 52 książki
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki
dziękuję bardzo Panu Dominikowi
oraz Księgarni dopoduszki.pl
Ja nie czytałam nic autora, ale poziom chyba jest zróżnicowany. Zobaczymy, na jakąś pewnie się skuszę;)
OdpowiedzUsuńksiążki autora warto poznać, mają ciekawe puenty, często zaskakujące
UsuńNie mam ochoty jakoś. Może kiedyś mi się odmieni.
OdpowiedzUsuńNiestety nie tylko z tej książki, gdyż ta sekwencja dotycząca Basi i Eweliny również zawierała teksty z "Kobiety niespodzianki".
OdpowiedzUsuńJestem książką totalnie zdegustowana i w związku z tym nie będę pisać opinii. O ile dwie poprzednie miały swoje walory ta sprawiła, że nie byłam już w stanie czytać tych banałów doprawionych prostactwem.
rozumiem Twoje zdanie
UsuńWiele pozytywnego o autorze słyszałam, jednak widac opinie są zróżnicowane, ale mimo wszystko chociaż jedną książkę tego pana byłabym skłonna przeczytać pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWarto poznać jego twórczość, większość książek to niezłe, życiowe historie, jedynie te powtórzenia trzeba zaakceptować...
UsuńMoje imię, jeśli pojawia się w książkach/filmach/serialach, to najczęściej jest imieniem jakiegoś czarnego charakteru :P
OdpowiedzUsuńPana Kołodziejczaka jeszcze nie czytałam i na razie mi się nie spieszy :) Nie wiem, jak zareagowałabym na te powtórzenia
moje imię pojawia się tak rzadko, że cenię zawsze :)
UsuńJa zawiodłam się "Kobietą niespodzianką", którą jak wiesz skończyłam właśnie czytać. Wydaje mi się nieskończona lub odwrotnie jakimś przydługim opowiadaniem. Tyle, że autor gdzieś stracił wątek. Finał książki nic nie wnosi, dla mnie to żadna zmiana życia - ja na miejscu Magdy ucieszyłabym się. SZCZERZE!
OdpowiedzUsuńNo i to, że od początku wiedziałam o co chodzi, bo autor w tekście napisał coś w stylu "skąd ja ją znam" - czyli kogoś mu przypominała, a przecież za młoda na dawną miłość.
Ehhhh... a tu widzę znowu Ewelina i Basia :(
Przeszła mi ochota na książki Pana Kołodziejczaka :(
Ewelina jest ta sama, a Basia jakby już nie.
UsuńBasia też ta sama, tylko bardziej wiedząca czego chce
Usuń