Dziewięć szans
Rozdział 1 -
Niezapomniane
źródło |
Miał dziewięć lat, siedział w
samochodzie ze spuszczoną głową. Powiedzieli mu, że to dla jego
dobra, że u dziadka będzie mu lepiej. Zgodził się bez wahania,
nic już nie łączyło go z tym miejscem. Nie pozwolili mu iść
nawet na jej pogrzeb. Może to i lepiej Pewnie nie pozwoliłby im jej
zakopać, nie mógłby się z nią pożegnać. Wciąż widział jej
bladą twarz i szeroko otwarte oczy. Pamiętał rany pokrywające jej
ciało i oskarżenie widoczne w spojrzeniu. To jego oskarżała, a on
czuł się winny. Widział krew na swoich drżących dłoniach,
pragnął w końcu obudzić się z tego koszmaru. A potem usłyszał
własny krzyk: błagał, żeby się obudziła, szarpał jej
pokrwawione ubranie. Ale ona wciąż była nieruchoma
Szarówka zmieniła się w gęsty,
nieprzenikniony mrok. Wieczorna mgła zaczęła się podnosić. Była
już na wysokości metra, kiedy Brian skręcił w prawo. Jeszcze
tylko siedem kilometrów i dotrze do domu. Starał się odegnać
ponure myśli, ale te wciąż kłębiły się w jego głowie.
Denerwowały go własne słabości. Podkręcił dźwięk w radiu i
śpiewał razem z Linkin Park Shadow of the Day: „Zamykam oba
zatrzaski pod oknem. Zasuwam obie zasłony i obracam się. Czasami
rozwiązanie nie jest takie łatwe. Czasami pożegnanie się jest
jedynym wyjściem.”
Nagle zamilkł uświadamiając sobie
słowa które wypowiedział.
- Cholerne wspomnienia…- szepnął
zmęczony.
Mgła zaczęła gęstnieć i Bryan
ledwo widział drogę przed sobą. Chwilę później zauważył zarys
jakiejś postaci kilka metrów dalej. Niewyraźne kontury nabrały
ostrości ukazując smukłą kobiecą sylwetkę. Kiedy Brian się
zatrzymał odwróciła głowę mrużąc oczy w świetle reflektorów.
- Może cię podwieźć? Mam po
drodze.- zapytał
Po chwili wahania nieznajoma
wślizgnęła się na przednie siedzenie. Chłopak przyglądał jej
się przez chwilę. Była bardzo ładna; miała mokre włosy i
trzęsła się z zimna. Zastanawiał się przez chwilę kim może
być, ale nie przypominała mu żadnej osoby którą znał mieszkając
w miasteczku. Jako dziecko miał wielu znajomych, ale nigdy nie
zwracał szczególnej uwagi na dziewczyny. W końcu miał Elodie,
której nie dało się zastąpić…
- Hej- uśmiechnął się do
dziewczyny.- Trochę niebezpiecznie spacerować po zmroku, nie
sądzisz? W lesie mogą być potwory albo inne paskudztwa.
- Masz rację, jakiś szaleniec
mógłby zmusić mnie bym wsiadła do jego samochodu…
- Widzisz, dzięki mnie nic ci nie
grozi- odparł z uśmiechem.- Jestem Brian.
- Wiem.
Zmarszczył brwi zdziwiony, był
pewien, że się nie znają. Ale mógł się mylić, w końcu
ostatnio był tu dziewięć lat temu.
- Hm, cóż dawno mnie tu nie było,
więc cię nie pamiętam. Jak masz na imię?
- Myślę, że wiesz.
-Mam zgadywać? Dobra. Cassie?
Hannah? Suze?...
- Pudło. Ale próbuj dalej, to jest
nawet zabawne.
- Poddaję się. Gdzie mieszkasz.
- Wysadź mnie koło cmentarza, nie
chcę ci ułatwiać zadania.
- Ale nie jesteś, żadną zjawą,
Krwawą Mery czy czymś takim?
Przysunęła się z wyzywającym
spojrzeniem.
- Sam oceń.
- Zdecydowanie nie.- powiedział ze
śmiechem stukając ją palcem w nos. Po kilku metrach zatrzymał
auto i spojrzał na nią ponownie.- Jesteśmy na miejscu. No, zmylaj
wampirzyco, bo świt cię tu zastanie. Mam nadzieję, że już jadłaś
kolację.
- Bez obaw nie wyglądasz na
smacznego.
- Nie jadasz ciastek?
- Twoje żarty są kiepskie jak
zwykle.
- Jeśli się boisz mogę cię
podwieźć do domu.-powiedział całkiem poważnie zmieniając temat.
- Myślisz, że na cmentarzu może
być coś gorszego od głodnej wampirzycy?
Spojrzał demonstracyjnie w stronę
lasu, udając, że się zastanawia.
- Cóż, chociażby…- zaczął,
ale był w samochodzie zupełnie sam. Zastygł z otwartymi ustami
patrząc na miejsce gdzie przed chwilą siedziała dziewczyna.
Próbował dostrzec ją na zewnątrz ale gęsta mgła skutecznie
utrudniała mu to zadanie.
- Robi się dziwnie…- szepnął
sam do siebie i dodał gazu.
***
źródło |
Choć Brian był przygotowany na ten
widok, nie spodziewał się, że dom będzie wyglądał tak posępnie.
Dopiero teraz zrozumiał słowa dziadka: „ Dusza domu to ludzie
którzy w nim mieszkają. Dom pozbawiony duszy stopniowo przestaje
istnieć”. Podszedł bliżej widząc coraz wyraźniej jak czas
okaleczył miejsce jego dzieciństwa. Powrót do domu okazał się
trudniejszy niż przypuszczał.
Schody werandy zaskrzypiały
niebezpiecznie kiedy wchodził po nich na górę. Wyjął z kieszeni
klucz i wsunął go do zamka. Drzwi otworzyły się bezszelestnie
ukazując mroczne wnętrze.
- Witaj w domu- mruknął bez
entuzjazmu wchodząc w ciemność.
Kiedy zapalił światło w salonie
poczuł się jakby nigdy z niego nie wychodził, te same meble,
książki, zdjęcia. Spodziewał się, że ojciec zabierze je ze
sobą, ale najwyraźniej chciał się całkowicie odciąć od
przeszłości. Brian nie mógł mieć mu tego za złe, bo czy nie
postąpił tak samo dziewięć lat temu?
Przeszedł powoli do półki pod
ścianą i wziął do ręki jedno ze zdjęć. Ciemnowłosa kobieta na
fotografii uśmiechała się z tym samym błyskiem w karmelowych
oczach, który można było dostrzec u niego. Melissa Stone była
najpiękniejszą kobietą i najwspanialszą matką, jaką można był
sobie wyobrazić. Brian był pewien, że ojciec nie powiedział mu
wszystkiego…
źródło |
- Nie irytuj się tak dziadziu,
przecież idę,- Powiedział Brian schodząc wolno po schodach.
Mieszkali razem już ponad siedem lat a chłopak nie mógł się
nadziwić skąd staruszek bierze siłę, żeby wrzeszczeć na niego
każdego dnia. W pierwszych miesiącach po przyjeździe był
przerażony i poddawał się rygorom bez słowa. Kiedy trochę się
otrząsnął postanowił się zbuntować i trwał w tym buncie do
dziś. Teraz nawet go to bawiło.- Mógł byś odebrać, może to do
ciebie?
Dziadek rzucił mu wściekłe
spojrzenie.
- To twój cholerny wynalazek,
kto niby miał by dzwonić do mnie?- zaperzył się staruszek. Brian
dobrze znał jego słabości, dziadek nienawidził technologii. Ale
dużo bardziej nienawidził czegoś innego.
- Może to nasza urocza sąsiadka
chce się z tobą umówić? Znowu…
Tym razem spojrzenie którym
zaszczycił wnuczka było zabójcze.
- Odbierz. W tej chwili.-
powiedział z trudem hamując złość i zamknął z trzaskiem drzwi
gabinetu.
- Halo?- powiedział Brian w
końcu odbierając.
- Hej synu. Co u ciebie?-
usłyszał w słuchawce znajomy głos ojca.
- To samo co siedem lat temu
kiedy dzwoniłeś ostatnio. Czego chcesz?
- Mi też miło cię słyszeć.
Dzwonię, żeby przekazać coś ważnego, twoja matka nie żyje, była
chora . Pomyślałem, że chciałbyś o tym wiedzieć.
Brian nagle zapomniał o złości.
Nie wiedział co powiedzieć. Ponieważ milczał, ojciec mówił
dalej.
- To stało się nagle, po prostu
się nie obudziła.
- Była zdrowa. To niemożliwe…
- Ale prawdziwe. Przykro mi jutro
jest pogrzeb.
- Nie zdążę dojechać…
- Wiem. Nie bez powodu
wywieźliśmy cię na drugi koniec kraju. Zaraz po pogrzebie
wyjeżdżam. Dom jest twój. Sprzedaj go jeśli chcesz. Wyjedź
gdzieś na studia. Nie życzę ci takiego życia jakie czeka na
ciebie w tym domu. Ale zrobisz jak chcesz.
- O czym ty mówisz, jakiego
życia? Halo?- ale nikt się nie odezwał. Brian Z furią rzucił
telefon na stół. Zacisnął pięści, nie chciał okazywać emocji.
Nie mógł się rozsypać tak jak ostatnio. Ale w głębi duszy czuł
to co przed wieloma laty. I znowu nie mógł się pożegnać.
Odwrócił się i zobaczył, że
dziadek przygląda mu się stojąc w przejściu.
- Mama umarła- powiedział
tylko. Był pewien, że widzi w oczach staruszka współczucie
Dopiero kilka dni temu postanowił
wrócić. Planował to już od dawna, ale brakowało mu odwagi. Lecz
teraz nie miał wyboru. Na pogrzebie dziadka podeszła do niego
siostra ojca mówiąc, że dom należy teraz do niej, a skoro ma
własny mógłby się wyprowadzić.
Nie, to nie była odwaga. Musiał
wrócić.
Odstawił zdjęcie na miejsce i
wszedł po drewnianych schodach na górę. Uchylił pomalowane na
biało drzwi i uśmiechnął się mimo woli. Chłonął widok swojego
dawnego pokoju, w ciemnych kątach kryły się wspomnienia, których
nie chciał pogrzebać. Pamiętał jak schował się z Elodie pod
łóżkiem, kiedy zbili stary wazon babci, i jak ukrywali małego
kociaka znalezionego podczas powrotu ze szkoły.
Zdjął kurtkę i podszedł do worka
treningowego zawieszonego w rogu pokoju. Któregoś dnia ojciec
powiedział mu, że prawdziwy mężczyzna musi umieć się bić. „Kto
będzie bronił Elodie?”- powiedział mrugając do syna, jakby
odkrył jego sekret. „Nie zawsze będziesz mógł chwać się za
matką.” Przez lata często zastanawiał się czy, gdyby potrafił
walczyć, uchroniłby przyjaciółkę. Ale wiedział, że to nie
kwestia pięści, po prostu nie potrafił jej ocalić. Ale nie mógł
wybaczyć sobie tego, że ją zostawił.
Zacisnął dłonie w pięści i
zaczął uderzać w worek. Początkowo robił to tak jak uczyli go na
treningach, ale potem ogarnęła go furia. Uderzał coraz silniej,
wkładał w każdy cios całą swoją złość i rozczarowanie.
Wymierzał ciosy dotąd, aż wzrok zasnuła mu niebieskawa mgła.
Przestał walczyć i objął worek próbując odegnać mgłę z pod
powiek. Często, kiedy się denerwował, jego gniew przybierał ten
kształt zasłaniając mu pole widzenia. Zamrugał kilkakrotnie,
spojrzał na worek i wymierzył ostatni cios. Spojrzał na swoje
dłonie, kostki były czerwone i lekko opuchnięte. Musi poszukać
rękawic.
Westchnął uspokajając oddech i
rzucił się na łóżko uderzając z impetem w jego drewnianą ramę.
Stęknął z bólu. No tak, łóżko było już zdecydowanie z małe.
Pamiętał jak leżąc w nim wieczorem przyglądał się trenującemu
ojcu. Po kilku dniach od zamontowania worka było pewne, że
zrobienie syna mężczyzny, to tylko pretekst. Tak naprawdę kupił
go dla siebie. „Na razie nie możesz z niego korzystać.”- mówił.
„Najpierw teoria, potem praktyka. Nie możesz bezmyślnie walić w
worek. Zawsze wracaj do tej pozycji. Uderzaj pewnie. Oddychaj
miarowo.” Tak naprawdę nigdy nie pozwolił synowi włożyć
rękawic. Dopiero kiedy Brian przeprowadził się do dziadka,
postanowił zapisać się do klubu sportowego. Tam nauczył się
walczyć.
Wstał zrezygnowany i zszedł na dół
by w końcu przynieść walizki. Zadrżał czując na mokrej od potu
skórze chłodny dotyk powietrza. Noce zawsze były tu bardzo zimne.
Wyjął z kieszeni klucze i otworzył bagażnik. Walizka i trzy
kartony, tylko tyle posiadał. Postawił wszystko na chodniku i
zatrzasnął klapę. Kiedy pochylił się, żeby podnieść pudła
usłyszał za sobą jakiś dźwięk.
Syk i drapanie.
Trzymając w rękach ciężkie
pudła, podszedł w tamtym kierunku szukając źródła dźwięku.
- Jest tam ktoś?- zapytał
ciemność.
Uniósł głowę słysząc sekst
liści i drapanie. Włożył rękę do pudła szukając po omacku
znajomego metalowego kształtu. Jest. Wyciągnął z kartonu latarkę
i zapalił ją. Jasny snop światła padł na drzewo oślepiając go
na chwilę. Zobaczył wśród liści ciemny kształt i duże żółte
oczy.
- Zjeżdżaj stąd.- syknął
rzucając w kota piłką do tenisa. Zwierzę prychnęło z furią i
zniknęło w ciemności.
Brian wyłączył latarkę i wrzucił
ją do kartonu.
Nienawidził kotów i miał powód.
Podniósł swoje rzeczy i zaniósł
je do sypialni rodziców. Zdjął nakrycie z łóżka i położył
się na nim w ubraniu, mając nadzieję, że nie udusi się kurzem
podczas snu.
***
- Nie ten! Przecież jest
brzydki!- powiedziała Elodie marszcząc nos w udawanym obrzydzeniu-
Zerwij białe.
Brian westchnął zrezygnowany.
Dziewczyny są takie trudne w obsłudze! Podszedł do klombu pełnego
drobnych białych kwiatków i spojrzał pytająco na przyjaciółkę.
Kiwnęła głową z uśmiechem. Długie, jasne loki zatańczyły
wokół jej twarzy odbijając promienie słońca. Bujała się na
huśtawce wydając radosne okrzyki. W białej sukience wyglądała
jak anioł. Chłopiec pochylił się nad klombem i zerwał garść
kwiatów. Elodie westchnęła patrząc na niego.
- Bez korzeni.- powiedziała
zrezygnowana.
- Ja tam nadal myślę, że to
dziewczyna powinna przynieść kwiaty.- odparł niepewnie, posłusznie
pozbawiając bukiet korzeni.
- Jesteś chłopakiem więc się
nie znasz, Bri.- powiedziała tonem znawcy.- W filmie to chłopak
przynosił kwiaty.
Spojrzał na nią z pode łba.
- Nie nazywaj mnie tak. To
głupie. Chłopaki się śmieją.
- Dobrze, Bri.- Odparła z
niewinnym uśmiechem. Mad górną wargą miała mały pieprzyk,
dzięki któremu wszyscy nazywali ją „naszą małą Marilyn”.
Zeskoczyła z huśtawki i wzięła
Briana za rękę.
- Dokąd idziemy?- zapytał.
- Do „Tunelu miłości”, tam
będzie idealnie- rozmarzyła się.
Ciągnęła za sobą
zrezygnowanego Briana, który szedł jak na egzekucję. Kilka dni
temu obejrzała film „Uciekająca panna młoda” i doszła do
wniosku, że najwyższy czas, żeby wzięli ślub. Próbował jej
wytłumaczyć, ze to obciach, ale nie chciała słuchać. Obiecała
mu, że nie ucieknie więc niechętnie się zgodził.
- Masz obrączki?- zapytała,
kiedy stanęli przed sobą w „Tunelu miłości”.
Kiwnął głową i wyciągnął z
kieszeni dwie gumy do żucia z przyczepionymi metalowymi
pierścionkami. Dużo wymówek kosztowało ukrycie zakupu przed
kolegami. Już za sam fakt przyjaźni z dziewczyną nazwali go
pantoflarzem. Ale wiedział, że to z zazdrości, bo Elodie była
najładniejszą dziewczyną w szkole. Mama mu to wytłumaczyła.
-Co teraz?- zapytał niepewnie.
- Musimy założyć sobie
obrączki i powiedzieć: „Obiecuję, że będę cię kochać aż do
śmierci”.
- No więc… obiecuję.-
powiedział wciskając jej na palec pierścionek i czerwieniąc się
przy tym jak burak. Uśmiechnęła się tylko z jego wymijającej
odpowiedzi, ale nie naciskała. Sama powiedziała regułę od
początku do końca patrząc na Briana z uwielbieniem.
- Nie mam mowy!- Powiedział
odgadując jej zamiary.- Żadnego całowania!
Widząc, że jego protesty zdały
się na nic, odwrócił się gwałtownie i zaczął uciekać.
- Tylko jeden całus, Bri.-
krzyknęła goniąc go i śmiejąc się głośno.
- Nie zmusisz mnie, El! To
obrzydliwe!
W końcu potknął się o
wystający korzeń i upadł na trawę. Elodie, która w tym czasie
złapała go za koszulę, upadła obok niego.
- Widzisz to przez ciebie.-
powiedziała wypluwając trawę.
- To nie ja goniłem cię
wypełniając jakieś chore rytuały.
- R o m a n t y c z n e. Nie c h
o r e.- powiedziała z naciskiem.- Zobacz, kotek. Taki jak nasz. A
tam jest drugi. Bri, dlaczego one się tak ślinią?
- Nie wiem, ale mama mówiła, że
to niedobrze.
Koty pojawiały się wszędzie,
syczały wściekle zbliżając się do dzieci.
- Boję się, Bri. Chodźmy
stąd.- szepnęła Elodie drżącym głosem.
....
Patrycja Kuchta
-------------
Jakie jest Wasze zdanie? Co sądzicie o przedstawionym fragmencie?
Fotki to już moja twórczość, tak na klimat :)
Fotki to już moja twórczość, tak na klimat :)
WOW - podoba mi się!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się wygranej ;)
OdpowiedzUsuńZasłużona wygrana, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńA Ciebie, Ejotku, wyróżniłam w Versatile Blogger :)
http://recenzencki.blogspot.com/2013/01/versatile-blogger-wyroznienie.html