Nieco wcześniej niż zwykle, bo jeszcze w lipcu przedstawiam podsumowanie mojego czytelnictwa z tegoż właśnie miesiąca.
Jak na czas urlopowy to przeczytałam sporo, ale to dzięki temu, że internet był dla mnie towarem deficytowym...
Liczba przeczytanych książek: 11
Liczba przeczytanych stron: 3 062
Co w przeliczeniu na dni daje 99 stron dziennie.
W ramach wyzwań:
Czytelnicze marzenia Ejotka - 7
Grunt to okładka - 8
Na tropie Agathy - 0
Pod hasłem - 6
Wyzywam Cię na pojedynek - 0
Z literą w tle - 1
52 książki - 11
Dla dzieci - 0
Przeczytałam w tym miesiącu:
"Kochanek z Malty. Włoski romans" Melissa Moretti - ciekawy romansik, idealny na wakacje we włoskim klimacie i tajemnicami w tle
"Niebieski zeszyt" Barbara Vujcic - i znów tajemnice, tym razem odkrywa je nastolatka, której rodzice się rozchodzą a ona mieszka u dziadków... Czy na pewno wszystko jest takie jakie się wydaje??
"Dziewczynka z balonikami" Agnieszka Turzyniecka - książka o poważnych problemach (choroba dwubiegunowa) pisana w pierwszej osobie
"W szpilkach od Manolo" - Agnieszka Lingas-Łoniewska - polskie realia, korpoludki, szalejące fermony i zagadkowe zniknięcia kobiet
Dopiero w sierpniu będą pojawiać się recenzje książek, które przeczytałam na urlopie (teraz nie streszczam nic a nic). A udało mi się zapoznać ze wszystkimi, które zaplanowałam do czytania. Jedna jest w trakcie czytania, ale do końca miesiąca skończę, więc wliczyłam w podsumowanie.
"Magiczne miejsce" potrzebne do tria Agnieszek. Długo nie mogłam się za nią zabrać, jakoś mnie to wydanie nie zachęcało...
Trzy Kaśki to już drugie trio :) Wreszcie przeczytałam coś Bulicz-Kasprzak :)
"Zamek z piasku" to był idealny tytuł na urlop nad morzem :D
Wreszcie poznałam dalsze losy bohaterów "Promu do Kopenhagi", czyli "Polowanie na motyle".
W ramach poznawania innych powieści R. Kosin sięgnęłam też po debiut.
Jakie jest Wasze zdanie w sprawie wyboru lektur, którego dokonałam na urlop?
Jak minął Wam czas lipcowego czytania?
Co jeszcze wydarzyło się w moim literacko-blogowym świecie w lipcu?
Nic, zupełnie nic. Bowiem najpierw było pakowanie na urlop, potem urlop a teraz jest pranie po urlopie hihi
Ale żeby nie było mi z tego powodu tak do końca smutno dostałam wczoraj przemiłą przesyłkę. Nietypowa zielona koperta, miękka więc nie wskazująca na książkę, których przecież nie zamawiałam, bo mnie nie było.... Hmmm... co to może być??
Super torba! :) Uwielbiam takie niespodzianki! Dzięki raz jeszcze dla "sprawczyni" :)
P.S. Przed urlopem dorobiłam się ebookowego wydania Pochłaniacza, zatem czekający na półce Okularnik nie będzie mógł powiedzieć, że mam wymówkę do nieczytania...
Strony
▼
czwartek, 30 lipca 2015
poniedziałek, 27 lipca 2015
Lipcowi przybysze - stosiki
Witajcie!
Z urlopu wróciłam wczoraj późnym wieczorem.
Dziś w większości gotowałam, rozpakowywałam i .... prałam...
Dziękuję Wam za miłe słowa, które pozostawiliście tutaj pod moją nieobecność :)
Na Wasze komentarze postaram się poodpisywać, jak znajdę chwilkę.
W związku z tym, że zmęczenie nie sprzyja myśleniu nad recenzjami to w lipcu postanowiłam pokazać stosiki oraz podsumowanie mojego czytelnictwa. W sierpniu pewnie będę opisywać przeczytane na urlopie książki.
Muszę też przygotować post wyzwaniowy :D
Wspomnę może tylko, że i mnie niektóre elementy paska bocznego prawego irytują i zmiany są w planach, tylko ten czas.... Dziękuję Wam przy okazji za opinie :)
A oto pozycje, o które wzbogaciła się moja biblioteczka w lipcu:
Od dołu:
Dziś (z czekającego awiza) dotarła do mnie kolejna wygrana, z bloga Kasi:
A nad morzem upolowałam sobie gazety z książkami w fajnych cenach. Pamiątek typowo morskich sobie nie kupiłam za to mam książki.
Kojarzycie okładkę z górnego rzędu po lewej? Kupiłam gazetę tylko dlatego, że czytałam już powieść polskiej autorki z tą samą okładką!
Z urlopu wróciłam wczoraj późnym wieczorem.
Dziś w większości gotowałam, rozpakowywałam i .... prałam...
Dziękuję Wam za miłe słowa, które pozostawiliście tutaj pod moją nieobecność :)
Na Wasze komentarze postaram się poodpisywać, jak znajdę chwilkę.
W związku z tym, że zmęczenie nie sprzyja myśleniu nad recenzjami to w lipcu postanowiłam pokazać stosiki oraz podsumowanie mojego czytelnictwa. W sierpniu pewnie będę opisywać przeczytane na urlopie książki.
Muszę też przygotować post wyzwaniowy :D
Wspomnę może tylko, że i mnie niektóre elementy paska bocznego prawego irytują i zmiany są w planach, tylko ten czas.... Dziękuję Wam przy okazji za opinie :)
A oto pozycje, o które wzbogaciła się moja biblioteczka w lipcu:
Od dołu:
- "Kwitnący krzew tamaryszku" - do recenzji od Business & Culture oraz Wyd. Akurat
- "Pościg" - do spółki z widoczną kartką to wygrana na blogu magdalenardo
- "Gdyby nie ona" - wygrana na blogu Angeliki
- "Rzeźniczka z Małej Birmy" - prenumerata Czarnej Serii
- jw. tom 2
- "Zamieć śnieżna i woń migdałów" - bonus dla prenumeratorów całości kolekcji. Wydawnictwo poszerza serię o książki autorki Liza Marklund i ... już zamówiłam te dodatkowe 20 tomów
Dziś (z czekającego awiza) dotarła do mnie kolejna wygrana, z bloga Kasi:
A nad morzem upolowałam sobie gazety z książkami w fajnych cenach. Pamiątek typowo morskich sobie nie kupiłam za to mam książki.
Kojarzycie okładkę z górnego rzędu po lewej? Kupiłam gazetę tylko dlatego, że czytałam już powieść polskiej autorki z tą samą okładką!
sobota, 25 lipca 2015
Kilka rzeczy, które mnie denerwują w blogosferze
Nie chcę tym postem wszczynać kolejnych dyskusji dotyczących punktów spornych w naszym blogowym życiu. Ani awantur, "bójek", przepychanek czy podgryzania gardeł... Było już wiele takich dotyczących blogerów i wydawnictw i współprac, recenzji itp. itd. Nigdy i nigdzie idealnie nie jest... Ale chcę się po prostu wyżalić...
Jest kilka rzeczy, o których chcę dziś wspomnieć. Dlaczego? Po prostu mnie one denerwują i utrudniają funkcjonowanie w blogosferze, zajmują mój cenny czas, czasem niezbyt potrzebnie. A chyba nie tylko ja mam go zbyt mało na swoje pasje...
Wiadomo, że nie każdy musi się z tym zgodzić (co napiszę), ale może ktoś akurat to przeczyta, przemyśli i dojdzie do wniosku, że mam rację?
Ja nie będę nic narzucać, bo każdy ma "swój kawałek podłogi", czyli bloga i robi tam to co chce, prawda? Myślę, że jednak czasem warto posłuchać rad innych...
Chętnie poznam również Wasze zdanie.
1. Post ustawiany jako nowy po raz enty (bo czasem nawet po raz drugi to mało). Mam w blogrollu sporo Waszych blogów. Lubię jak recenzje mają w tytule posta również tytuł książki, bo mogę zrobić wstępną selekcję i opuścić te, które wiem że nie są z mojej bajki (a inne posty z konkretnym tytułem też mi od razu mówią czy to coś dla mnie czy nie). Z tego właśnie powodu, że blogów dużo, nie zawsze pamiętam że czytałam o temacie A u osoby X i kiedy pojawia się "nowy" post, wchodzę, patrzę a tam ... znajoma grafika i mój komentarz z przedwczoraj... Dla mnie żenada. Jak nie mam co pisać to nie piszę... Nie wklejam postów na siłę.
2. Walka z wiatrakami, czyli długością komentarzy. Taki skrót myślowy, ale już wyjaśniam. Najpierw czytam u kogoś post dotyczący tego, że nie lubi krótkich dwuwyrazowych komentarzy, chciałby dłuższe... Ok, ja to rozumiem, sama zawsze staram się napisać co najmniej jedno zdanie... Ale co czuję, kiedy ta sama walcząca osoba pisze u mnie takie krytykowane przez siebie samą krótkie komentarze...?
Ja wiem, że pisanie komentarzy wymaga czasu, sama gdy go nie mam, odwiedzam blogi, czytam, ale nie piszę nic, wolę pozostawić ciszę i pustkę niż dwa wyrazy... Co lepsze?
3. Brak etykiet. Są blogi, na które lubię wchodzić z powodu ciekawych tekstów, nie tylko recenzyjnych. Ale kiedy wchodzę na taki blog i próbuję znaleźć coś np. po nazwisku autora nie mam takiej szansy, ponieważ ne ma etykiet, nie ma zakładki z listą recenzji. Nie ma nic... I rezygnuję, bo całości strona po stronie nie jestem w stanie przejrzeć :( Czy tylko ja tak mam?
4. Uwielbiam dobre archiwum. Dla mnie "dobre" to takie w formie poszczególnych postów. Wyobraź sobie, że mam archiwum miesięczne a w nim ponad 40 postów i Ty w ciągu ostatniego półrocza chcesz odnaleźć interesujący Cię wpis. Ja odpuszczam śledzenie kilku stron z całego miesiąca, ratują mnie wtedy etykiety, ale jeśli ktoś ich nie ma? U mnie archiwum to konkretny podział, posty mają w tytule recenzowany tytuł książki. Czy jest Wam wygodnie trafić tam gdzie chcecie?
5. Brak kominukacji z odwiedzającymi, czyli notoryczne nieodpowiadanie na komenty u siebie. Odwiedzam blogi, komentuję, pytam, zagajam a przez kilka kolejnych dni później nie ma żadnej reakcji. Po kilku dniach zapominam i już nie zaglądam czy dostałam odpowiedź. A czasem pytam o coś i od tego zależy czy sięgnę po książkę np. pytam o to czy ma ona coś wspólnego z poprzednim tytułem, czy można czytać niezależnie albo o motywy fantastyczne czy cokolwiek innego...
Sama u siebie staram się odpisywać choćby ":)", jeśli treść komentarza nie daje mi pola do popisu w słownej formie. Ale chyba widoczna jest moja rozmowa z Wami, skoro dla mnie miłe jest to, że Wy coś piszecie to pasowałoby odpisać. Chyba... Co o tym myślicie?
Nie odpisuję jedynie w nowym haśle jeśli nie mam zastrzeżeń do zgłaszanej książki, chyba że jest problem to albo pod nim albo pod Waszą recenzją na Waszym blogupiszę co i jak. Ale to już naprawdę z braku czasu i potrzeby.
No to się pożaliłam... Napiszcie jakie jest Wasze zdanie w kwestii tych 5 punktów.
I jeszcze na dodatek mam do Was prośbę: jeśli coś Was denerwuje na moim blogu napiszcie - będę mogła zapoznać się z Waszą krytyką i coś udoskonalić, poprawić. Liczę na konstruktywną krytykę i Wasze żale. Może Wy widzicie coś, czego ja nie dostrzegam, bo się do czegoś przyzwyczaiłam...
Jest kilka rzeczy, o których chcę dziś wspomnieć. Dlaczego? Po prostu mnie one denerwują i utrudniają funkcjonowanie w blogosferze, zajmują mój cenny czas, czasem niezbyt potrzebnie. A chyba nie tylko ja mam go zbyt mało na swoje pasje...
Wiadomo, że nie każdy musi się z tym zgodzić (co napiszę), ale może ktoś akurat to przeczyta, przemyśli i dojdzie do wniosku, że mam rację?
Ja nie będę nic narzucać, bo każdy ma "swój kawałek podłogi", czyli bloga i robi tam to co chce, prawda? Myślę, że jednak czasem warto posłuchać rad innych...
Chętnie poznam również Wasze zdanie.
1. Post ustawiany jako nowy po raz enty (bo czasem nawet po raz drugi to mało). Mam w blogrollu sporo Waszych blogów. Lubię jak recenzje mają w tytule posta również tytuł książki, bo mogę zrobić wstępną selekcję i opuścić te, które wiem że nie są z mojej bajki (a inne posty z konkretnym tytułem też mi od razu mówią czy to coś dla mnie czy nie). Z tego właśnie powodu, że blogów dużo, nie zawsze pamiętam że czytałam o temacie A u osoby X i kiedy pojawia się "nowy" post, wchodzę, patrzę a tam ... znajoma grafika i mój komentarz z przedwczoraj... Dla mnie żenada. Jak nie mam co pisać to nie piszę... Nie wklejam postów na siłę.
2. Walka z wiatrakami, czyli długością komentarzy. Taki skrót myślowy, ale już wyjaśniam. Najpierw czytam u kogoś post dotyczący tego, że nie lubi krótkich dwuwyrazowych komentarzy, chciałby dłuższe... Ok, ja to rozumiem, sama zawsze staram się napisać co najmniej jedno zdanie... Ale co czuję, kiedy ta sama walcząca osoba pisze u mnie takie krytykowane przez siebie samą krótkie komentarze...?
Ja wiem, że pisanie komentarzy wymaga czasu, sama gdy go nie mam, odwiedzam blogi, czytam, ale nie piszę nic, wolę pozostawić ciszę i pustkę niż dwa wyrazy... Co lepsze?
3. Brak etykiet. Są blogi, na które lubię wchodzić z powodu ciekawych tekstów, nie tylko recenzyjnych. Ale kiedy wchodzę na taki blog i próbuję znaleźć coś np. po nazwisku autora nie mam takiej szansy, ponieważ ne ma etykiet, nie ma zakładki z listą recenzji. Nie ma nic... I rezygnuję, bo całości strona po stronie nie jestem w stanie przejrzeć :( Czy tylko ja tak mam?
4. Uwielbiam dobre archiwum. Dla mnie "dobre" to takie w formie poszczególnych postów. Wyobraź sobie, że mam archiwum miesięczne a w nim ponad 40 postów i Ty w ciągu ostatniego półrocza chcesz odnaleźć interesujący Cię wpis. Ja odpuszczam śledzenie kilku stron z całego miesiąca, ratują mnie wtedy etykiety, ale jeśli ktoś ich nie ma? U mnie archiwum to konkretny podział, posty mają w tytule recenzowany tytuł książki. Czy jest Wam wygodnie trafić tam gdzie chcecie?
5. Brak kominukacji z odwiedzającymi, czyli notoryczne nieodpowiadanie na komenty u siebie. Odwiedzam blogi, komentuję, pytam, zagajam a przez kilka kolejnych dni później nie ma żadnej reakcji. Po kilku dniach zapominam i już nie zaglądam czy dostałam odpowiedź. A czasem pytam o coś i od tego zależy czy sięgnę po książkę np. pytam o to czy ma ona coś wspólnego z poprzednim tytułem, czy można czytać niezależnie albo o motywy fantastyczne czy cokolwiek innego...
Sama u siebie staram się odpisywać choćby ":)", jeśli treść komentarza nie daje mi pola do popisu w słownej formie. Ale chyba widoczna jest moja rozmowa z Wami, skoro dla mnie miłe jest to, że Wy coś piszecie to pasowałoby odpisać. Chyba... Co o tym myślicie?
Nie odpisuję jedynie w nowym haśle jeśli nie mam zastrzeżeń do zgłaszanej książki, chyba że jest problem to albo pod nim albo pod Waszą recenzją na Waszym blogupiszę co i jak. Ale to już naprawdę z braku czasu i potrzeby.
No to się pożaliłam... Napiszcie jakie jest Wasze zdanie w kwestii tych 5 punktów.
I jeszcze na dodatek mam do Was prośbę: jeśli coś Was denerwuje na moim blogu napiszcie - będę mogła zapoznać się z Waszą krytyką i coś udoskonalić, poprawić. Liczę na konstruktywną krytykę i Wasze żale. Może Wy widzicie coś, czego ja nie dostrzegam, bo się do czegoś przyzwyczaiłam...
środa, 22 lipca 2015
Wakacyjnie z Liebster Blog Award
Agnieszka D. na swoim blogu nominowała mnie do kolejnej osłony Liebster Blog Award. Dawno już nie bawiłam się w tą zabawę, pytania nie okazały się mega trudne, postanowiłam więc, że spróbuję przygotować odpowiedzi i ustawię publikację posta na czas nieobecności.
Agnieszce dziękuję raz jeszcze za nominację :)
1. Ulubiona okładka książkowa
Nie mam ulubionej. Jest wiele okładek, które mi się podobają, mogą kusić mnie do zakupu, mogą zachwycać, mogą intrygować, ale ważniejsza jest mimo wszystko treść :)
2. Czy Twój ulubiony autor kiedykolwiek rozczarował Cię jakąś książką?
Nie mam jednego ulubionego autora, ale jedna z ulubionych autorek to Kasia Michalak. Rozczarowała to może nie, ale pisze dość zróżnicowane jakościowo książki. Typowe obyczajówki są świetne, zaś te z emocjami chwytającymi za serce mają w sobie wiele drobiazgów, które mogą drażnić. Chyba, że człowiek skupi się tylko i wyłącznie na głównym przesłaniu książki.
3. Co sądzisz o ebookach?
Jeszcze niewiele, bo wciąż mam tyle papierowych książek do przeczytania (zwłaszcza recenzyjnych), że nie mam czasu na rozpoczęcie przygody z Kindelkiem... Może na urlopie się uda, jak mi standardowych braknie :P Na pewno jest to dobry sposób na miejsce na półkach, ale jak się czyta, jeszcze nie sprawdziłam.
4. Najpierw książka, potem film - zgadzasz się? Dlaczego? Jak jest u Ciebie?
Rzadko oglądam ekranizacje, ponieważ psują one moje wyobrażenie o bohaterach i miejscach, których obraz stworzyłam sobie podczas czytania. Jednak jeśli już to najpierw książka, potem film.
5. Gdzie najbardziej lubisz czytać?
Najbardziej lubię czytać w domu, w ciszy, gdyż wtedy mogę się najbardziej skupić i czytać szybko a ze zrozumieniem. Najbardziej jest to możliwe wieczorem, gdy dziecko już pójdzie spać.
6. Zdarza Ci się nie dokończyć książki? Dlaczego?
Tak, zdarza mi się, choć niezmiernie rzadko, ponieważ nie mogę spać nie znając zakończeń rozpoczętych historii. W ciągu ostatnich kilku lat nie dokończyłam zaledwie kilku pozycji. Były tak nudne, że nawet dając im szansę na 100 stronach, wolałam odpuścić. Do jednej z nich na bank wrócę, ale na pewno nie do wszystkich.
7. Na bezludną wyspę możesz zabrać ze sobą tylko jedną książkę. Jaki byłby Twój wybór i dlaczego akurat ta?
"Moralność pani Piontek" Magdy Witkiewicz - ta książka mnie w ostatnim czasie tak rozwaliła humorystycznie, że mimo ogromu innych mega powieści, ta byłaby najlepszą poprawą nastroju w trudnych chwilach np. bez pożywienia czy w upale.
8. Masz jakiś ulubiony książkowy cytat?
Nie mam jakiegoś motta życiowego zaczerpniętego z książek. Ogólnie nie wpisuję cytatót nawet do recenzji, ale mam kilka takich, które zwróciły moją uwagę - zapraszam TUTAJ
9. Podaj 5 książek, które zamierzasz przeczytać w wakacje.
Może wymienię te, które planuję przeczytać w lipcu: "Zamek z piasku" Magdy Witkiewicz, "Upalne lato Kaliny" Kasi Zyskowskiej-Ignaciak, "Nalewka zapomnienia" Kasi Bulicz-Kasprzak, "Sekretnik" Kasi Michalak, "Mimo wszystko Wiktoria" Renaty Kosin
Jak wyjdzie w praniu, zobaczymy :)
10. Czy trafiłaś/trafiłeś kiedyś na pozycję, którą wszyscy polecali, a Tobie nie przypadła do gustu? Co to było?
Tak, ostatnio miałam kilka takich lektur. Dwa tomy Gayle Forman (Zostań i Wróć), "Echa pamięci" K. Webb czy "Błąd w zeznaniach" Sophie Hannah. Sporo osób się zachwycało a ja nie.
11. Co teraz czytasz?
Aktualnie, kiedy czytacie ten post czytam którąś z książek wymienionych w punkcie 9.
A w chwili, gdy pisałam ten post czytałam "Niebieski zeszyt" Barbary Vujcic
Jako, że pytania mi się podobają (są lekkie, przyjemne a nie trudne) a Aga wyraziła zgodę, to do odpowiedzi na powyższe pytania nominuję:
- http://bibliotekamelanii.blogspot.com/
- http://greczynkaaczyta.blogspot.com/
- http://sylwuch.blogspot.com/
- http://czytanieprzykominku.blogspot.com/
- http://www.lustrorzeczywistosci.pl/
- http://recenzjeami.blogspot.com/
- http://zapiskinaserwetkach.blogspot.com/
- http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/
- http://kasiowaczytelnia.blogspot.com/
- http://gosia72.blogspot.com/
- http://ksiazkowewyliczanki.blogspot.com/ (Magda B.)
Tylko niestety, na chwilę obecną nie mam Was jak o tych nominacjach powiadomić. Może te osoby tu zajrzą, a jeśli nie to powiadomię po powrocie.
niedziela, 19 lipca 2015
Agnieszka Lingas-Łoniewska "W szpilkach od Manolo"
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2013
Liczba stron: 236
Lato to piękny czas, gdy uczniowie nie chodzą do szkoły i nie czytają lektur, nauczyciele mają długie wakacje a pozostali dorośli choć mają krótkie urlopy, to jednak chcą wykorzystać ciepłe dni na lżejsze tematycznie książki. I z tego właśnie powodu, wykorzystując lipcowe wieczory oraz swoje wyzwanie Pod hasłem postanowiłam ulżyć w cierpieniu kolejnej książce kurzącej się na półce. Twórczość autorki znam (powiedziałabym nawet, że należy do mojego TOP10 polskich autorek), zatem nie powinnam być rozczarowana, prawda? Sięgnęłam po ten tytuł także ze względu na wiek głównej bohaterki, brzmi znajomo :P
Liliana ma trzydzieści pięć lat i trzy koty, że o ilości par szpilek w domu nie wspomnę. Lilka jest "korpoludkiem" (jak mawia mój mąż), czyli pracuje w korporacji. Wprawdzie nie lubi wyścigu szczurów, nie znosi swojej szefowej, zwanej "Lejdi", ale pracuje w zgranym zespole szalonych dziewczyn, z którymi łączy ją przyjaźń. A to przecież bardzo ważne w życiu, by mieć prawdziwych przyjaciół, prawda? Mama Lilki nie może doczekać się zięcia, wnucząt, ale Lilka jest po przejściach i nie bardzo pali się do nowego związku. Bo jak zakochać się znowu, kiedy to facet pod jej nieobecność sprowadzał sobie do JEJ apartamentu narzeczoną, że niby to do siebie. Nie ma to jak wiara w ludzi, ale od czego są pomocni sąsiedzi...
Teraz Liliana ma pracę, ukochane zestawienia w Excelu, koty do wypieszczenia i czas na spotkania z przyjaciółkami. I życie toczyło by się nudnym torem gdyby nie nowy dyrektor w "fabryce" - Michał Maliszewski, który już na wstępie zdenerwował bohaterkę zajmując jej miejsce parkingowe. Ale rozświetlająca oczy furia Lilki spowodowała jedynie, że Michał zauważył w niej obiekt godny westchnień. Tyle, że ten obiekt popsuje mu nieco plany zawodowe... Bo Michał jest nie tylko dyrektorem korporacji o czym Lilka dowie się w dosyć nietypowej sytuacji, która połączy tych dwoje. Ale że oboje skrywają tajemnice, on nie może zdradzić pewnych służbowych spraw, ona jest roztrzepana, wciąż coś gubi albo wkłada bezwiednie do torebki i ... katastrofa gotowa. Z tego powodu nie dowie się, że porwania kobiet, które mają ostatnio miejsce mogą dosięgnąć i ją...
Jak to w obyczajówce, czytelnik śledzi przygotowania do pewnego ślubu, dziwne zachowania kolegi z pracy, które w obliczu poznania przez Lilkę profesji Michała stają się podejrzane, jest też uwielbienie niedoszłej teściowej dla Maliszewskiego i szpilki, niekoniecznie od Manolo, które jak się okazuje mogą uratować kobiecie życie. O, tak książka jest nie tylko słodką powieścią o miłości, seksie czy chwilach zapomnienia wszelakiego napisaną z humorem. To nie tylko romans, to nie tylko komedia, ale również kryminał. Choć jak przyznaje sama autorka, nie zawsze to poważny kryminał to chwil grozy, zwłaszcza dla zakochanych bohaterów nie brakuje. Kiedy już bowiem dowiecie się kim jest Michał, człowiek ze złośliwym poczuciem humoru, to powoli zaczniecie wnikać w świat, gdzie nie do końca wszystko jest takie, jakim się wydaje. Nie wszystkiemu co widzimy powinniśmy wierzyć, ale zaufać. Liliana niestety tego nie zrobiła i wpakowała się w niezłe tarapaty. Ale kiedy już udaje się dojść do momentu, kiedy z reguły zaczyna się "żyli długo i szczęśliwie" to tak naprawdę otrzymujemy dawkę emocji i wyjaśnienie tajemnic.
Tak, mimo początkowego zwyczajnego życia kobiety po trzydziestce pracującej w korporacji, co tak naprawdę nie jest dość ekscytujące, pojawiają się wydarzenia, które sprawiają, że śmiało mogę zaliczyć książkę do lekkich powieści na letnie dni czy zimowe wieczory. Podobnie jak dotychczas poznane książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, tak i ta niesie w sobie odprężenie, którego tak często poszukuję w lekturach. Prosty i łatwo zapadający w pamięć język, świetne dialogi z humorem i ciętą ripostą oraz bardzo widoczne przeobrażenie się bohaterki to atuty tej powieści. Lekka i niezobowiązująca lektura, którą polecam pragnącym odpocząć po pracy, nie tylko w korporacji... Tylko może szpilki do czytania zdejmijcie :P
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, Czytelnicze marzenia Ejotka, 52 książki
czwartek, 16 lipca 2015
Moja pasja - korekta tekstów wszelakich
W grudniu 2014 roku opublikowałam post, w którym pytałam Was o plany na rok 2015, jednocześnie sama pisząc co nieco o tym, co zamierzam zmienić na blogu. Już w pierwszym komentarzu Anne18 wyraziła chęć poczytania o moim zamiłowaniu jakim jest korekta tekstu. Postanowiłam ulec tej prośbie, ale dopiero teraz mi się udało napisać coś na ten temat, a publikacja w czasie mojego urlopu ma Wam o mnie ciut przypomnieć :)
Jak to się zaczęło? Nie pamiętam.
Pamiętam za to, że od małego berbecia uwielbiałam kiedy dorośli czytali mi książeczki. Idąc do szkoły umiałam już czytać i pochłaniałam spore ilości
literatury... Tak mi zresztą zostało :) A kto dużo czyta, ten podobno nie ma problemów z ortografią, stylem czy ogólnie "opatruje się" ze słowem pisanym. I faktycznie, przyznaję, że bardzo mi to pomagało. Na lekcjach, sprawdzianach, miałam większy zasób słownictwa, lekkość w wypowiedziach i niejednokrotnie brałam udział w olimpiadach z polskiego i konkursach ortograficznych. Również z sukcesami.
Jak to się przerodziło w korektorską obsesję, bo tak to muszę nazwać...? Oglądając telewizję widziałam literówki w podpisach osób, czasem napis znikał i po chwili pojawiał się poprawny :P
Widziałam literówki na znakach drogowych (np. w mojej rodzinnej miejscowości stał znak kierujący na miejscowość z literówką właśnie), billboardach, w gazetach, ulotkach reklamowych i książkach. Ja rozumiem, że każdy może się pomylić, każdy jest człowiekiem, korektor po przeczytaniu wielu stron ma naprawdę mętlik przed oczami, ale właśnie dlatego nad większymi projektami powinno pracować dwóch korektorów.
Drażni mnie, gdy czytam książkę a tam błędy, gorzej gdy częste. A najgorsze, gdy literówka zmienia słowo i nie wiem co autor miał na myśli... Albo jak jest niewłaściwe imię bohatera...
Studia były humanistyczne. Było to połączenie dwóch kierunków: dziennikarstwa i bibliotekoznawstwa. Nie było siły, żebym nie pisała tekstów wszelakich :P A i oddając pracę trzeba było wnikliwie pilnować, by było bezbłędnie. To tylko wyćwiczyło moje korektorskie zdolności.
Po studiach miałam praktykę a potem zostałam zatrudniona w pewnej agencji PR, która zajmowała się m.in. wprowadzaniem spółek na giełdę.
Na rozmowie kwalifikacyjnej jako jedno z zadań dostałam wizytówki do korekty :) Arkusz z danymi od firmy-klienta i wzór matrycy gotowej do druku. Moja wnikliwość dała mi pracę :) Jednym z moich obowiązków była właśnie korekta. Nic nie wychodziło od nas do drukarni, dopóki ja tego nie sprawdziłam... Ależ miałam wtedy podniesione libido, swoją wartość i co tam jeszcze można mieć podniesione... :P
Drukowaliśmy masę materiałów: plakaty, ulotki, prospekty i foldery emisyjne, wspomniane wizytówki, materiały na konferencje i szkolenia... Wszystko to czytałam wnikliwie i dawałam zgodę, no niemal jak ważna głowa państwa :) Myślicie, że się chwalę, ale byłam z siebie dumna. Wszak byłam młodą dziewczyną po studiach. Naprawdę sporo się wtedy nauczyłam... nie tylko zresztą w dziedzinie korekty.
Pracowałam tam ponad 2 lata i przez ten czas tylko raz zatrudniliśmy prawdziwego korektora, kiedy nawał pracy (niemal równocześnie wprowadzaliśmy na giełdę trzy spółki) nie pozwalał mi na czytanie wszystkiego co musiało iść do druku.
Pamiętam śmieszną - dla mnie - rzecz, związaną z tamtą pracą i korektą. Pewnego dnia mnie nie było a musiała wyjść do druku ulotka i jakież było moje rozbawienie, kiedy po jej powrocie z druku zobaczyłam na przodzie ulotki, wielkim drukiem datę... A tam zamiast 23-25 (dni miesiąca maja to miały być - nigdy tego nie zapomnę, bo potem trzeba to było ratować) było 23-23... Czy muszę pisać jaką minę miała Pani Prezes kiedy to zobaczyła? :D
Nie jestem profesjonalną korektorką, to tylko i aż moja pasja! Nie znam się na znakach, które stosują zawodowcy. Pewnie mogłabym się ich nauczyć, ale nie mam takiej potrzeby. Korektę, którą robiłam w swoim życiu tak oznaczałam, że graficy wiedzieli o co mi chodzi. A teraz robię korektę w większości sobie.
Nie potrafię udzielić rad korektorom, bo nie jestem zawodowcem ale amatorką. To ja mogłabym takich rad wysłuchać od profesjonalistów.
Na co zwracam uwagę w recenzjach (pod względem korektorskim)?
Niestaranność w ich pisaniu.
Owszem, i mnie się literówki zdarzają (nie twierdzę, że jestem ideałem - tylko ten co nic nie robi się nie myli), piszę szybko i czasem nawet sobie z tego sprawy nie zdaję jak mi się literki zaplączą. Jednak przed publikacją wypada przepuścić tekst przez Worda czy inny tego typu program i włączyć sprawdzanie pisowni. Recenzję czytam raz jeszcze, ale i wtedy może mi umknąć błąd, który popełniłam, bo przecież nam swoją recenzję na pamięć. Mile widziane wtedy uwagi w komentarzach.
Ale jeśli znajduję u kogoś w każdym zdaniu literówki to już uważam piszącego za niechluja i odpuszczam takie teksty... Niestety, mimo że mogą być wartościowe, ale przecież to dowodzi jednego - ta osoba nawet jeden raz tekstu po napisaniu nie przeczytała! Wymagam jednak minimum chęci, by dopracować tekst.
Także podsumowując, uwielbiam czepiać się literówek i innych błędów. Czasami piszę o tym na Waszych blogach i nie tylko. Nie gniewajcie się wtedy na mnie, bo ja nie chcę źle. Ale jeśli ktoś wpadnie do Was z przypadku i przeczyta poprawiony tekst to będzie fajniej, prawda? Bo wróci... nie przestraszy się.
Sprawdzajcie teksty, kopiujcie do programów, które mogą to sprawdzić. Nie trzeba recenzji oddawać korektorom, a już tym bardziej gdyby to miało kosztować. To zbyteczne. Przeczytajcie tekst raz jeszcze przed publikacją. Zawsze możecie zwrócić się do mnie, mogę pobawić się w poszukiwacza literówek :D
Pozdrawiam!
Jak to się zaczęło? Nie pamiętam.
Pamiętam za to, że od małego berbecia uwielbiałam kiedy dorośli czytali mi książeczki. Idąc do szkoły umiałam już czytać i pochłaniałam spore ilości
literatury... Tak mi zresztą zostało :) A kto dużo czyta, ten podobno nie ma problemów z ortografią, stylem czy ogólnie "opatruje się" ze słowem pisanym. I faktycznie, przyznaję, że bardzo mi to pomagało. Na lekcjach, sprawdzianach, miałam większy zasób słownictwa, lekkość w wypowiedziach i niejednokrotnie brałam udział w olimpiadach z polskiego i konkursach ortograficznych. Również z sukcesami.
źródło: olx.pl |
Jak to się przerodziło w korektorską obsesję, bo tak to muszę nazwać...? Oglądając telewizję widziałam literówki w podpisach osób, czasem napis znikał i po chwili pojawiał się poprawny :P
Widziałam literówki na znakach drogowych (np. w mojej rodzinnej miejscowości stał znak kierujący na miejscowość z literówką właśnie), billboardach, w gazetach, ulotkach reklamowych i książkach. Ja rozumiem, że każdy może się pomylić, każdy jest człowiekiem, korektor po przeczytaniu wielu stron ma naprawdę mętlik przed oczami, ale właśnie dlatego nad większymi projektami powinno pracować dwóch korektorów.
Drażni mnie, gdy czytam książkę a tam błędy, gorzej gdy częste. A najgorsze, gdy literówka zmienia słowo i nie wiem co autor miał na myśli... Albo jak jest niewłaściwe imię bohatera...
Studia były humanistyczne. Było to połączenie dwóch kierunków: dziennikarstwa i bibliotekoznawstwa. Nie było siły, żebym nie pisała tekstów wszelakich :P A i oddając pracę trzeba było wnikliwie pilnować, by było bezbłędnie. To tylko wyćwiczyło moje korektorskie zdolności.
Po studiach miałam praktykę a potem zostałam zatrudniona w pewnej agencji PR, która zajmowała się m.in. wprowadzaniem spółek na giełdę.
Na rozmowie kwalifikacyjnej jako jedno z zadań dostałam wizytówki do korekty :) Arkusz z danymi od firmy-klienta i wzór matrycy gotowej do druku. Moja wnikliwość dała mi pracę :) Jednym z moich obowiązków była właśnie korekta. Nic nie wychodziło od nas do drukarni, dopóki ja tego nie sprawdziłam... Ależ miałam wtedy podniesione libido, swoją wartość i co tam jeszcze można mieć podniesione... :P
Drukowaliśmy masę materiałów: plakaty, ulotki, prospekty i foldery emisyjne, wspomniane wizytówki, materiały na konferencje i szkolenia... Wszystko to czytałam wnikliwie i dawałam zgodę, no niemal jak ważna głowa państwa :) Myślicie, że się chwalę, ale byłam z siebie dumna. Wszak byłam młodą dziewczyną po studiach. Naprawdę sporo się wtedy nauczyłam... nie tylko zresztą w dziedzinie korekty.
Pracowałam tam ponad 2 lata i przez ten czas tylko raz zatrudniliśmy prawdziwego korektora, kiedy nawał pracy (niemal równocześnie wprowadzaliśmy na giełdę trzy spółki) nie pozwalał mi na czytanie wszystkiego co musiało iść do druku.
Pamiętam śmieszną - dla mnie - rzecz, związaną z tamtą pracą i korektą. Pewnego dnia mnie nie było a musiała wyjść do druku ulotka i jakież było moje rozbawienie, kiedy po jej powrocie z druku zobaczyłam na przodzie ulotki, wielkim drukiem datę... A tam zamiast 23-25 (dni miesiąca maja to miały być - nigdy tego nie zapomnę, bo potem trzeba to było ratować) było 23-23... Czy muszę pisać jaką minę miała Pani Prezes kiedy to zobaczyła? :D
Nie jestem profesjonalną korektorką, to tylko i aż moja pasja! Nie znam się na znakach, które stosują zawodowcy. Pewnie mogłabym się ich nauczyć, ale nie mam takiej potrzeby. Korektę, którą robiłam w swoim życiu tak oznaczałam, że graficy wiedzieli o co mi chodzi. A teraz robię korektę w większości sobie.
Nie potrafię udzielić rad korektorom, bo nie jestem zawodowcem ale amatorką. To ja mogłabym takich rad wysłuchać od profesjonalistów.
Na co zwracam uwagę w recenzjach (pod względem korektorskim)?
Niestaranność w ich pisaniu.
Owszem, i mnie się literówki zdarzają (nie twierdzę, że jestem ideałem - tylko ten co nic nie robi się nie myli), piszę szybko i czasem nawet sobie z tego sprawy nie zdaję jak mi się literki zaplączą. Jednak przed publikacją wypada przepuścić tekst przez Worda czy inny tego typu program i włączyć sprawdzanie pisowni. Recenzję czytam raz jeszcze, ale i wtedy może mi umknąć błąd, który popełniłam, bo przecież nam swoją recenzję na pamięć. Mile widziane wtedy uwagi w komentarzach.
Ale jeśli znajduję u kogoś w każdym zdaniu literówki to już uważam piszącego za niechluja i odpuszczam takie teksty... Niestety, mimo że mogą być wartościowe, ale przecież to dowodzi jednego - ta osoba nawet jeden raz tekstu po napisaniu nie przeczytała! Wymagam jednak minimum chęci, by dopracować tekst.
Także podsumowując, uwielbiam czepiać się literówek i innych błędów. Czasami piszę o tym na Waszych blogach i nie tylko. Nie gniewajcie się wtedy na mnie, bo ja nie chcę źle. Ale jeśli ktoś wpadnie do Was z przypadku i przeczyta poprawiony tekst to będzie fajniej, prawda? Bo wróci... nie przestraszy się.
Sprawdzajcie teksty, kopiujcie do programów, które mogą to sprawdzić. Nie trzeba recenzji oddawać korektorom, a już tym bardziej gdyby to miało kosztować. To zbyteczne. Przeczytajcie tekst raz jeszcze przed publikacją. Zawsze możecie zwrócić się do mnie, mogę pobawić się w poszukiwacza literówek :D
Pozdrawiam!
poniedziałek, 13 lipca 2015
Agnieszka Turzyniecka "Dziewczynka z balonikami"
Autor: Agnieszka Turzyniecka
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2014
Liczba stron: 176
Często w życiu codziennym słyszy się stwierdzenie - "mam depresję". Jednak jak sądzę, jest to tylko potoczne powiedzenie, że mamy zły nastrój czy liczne problemy. Nie twierdzę, że nie. Ale czy tak naprawdę wiemy, czym jest depresja? Moje pierwsze spotkanie z chorobą afektywną dwubiegunową, czyli psychozą maniakalno-depresyjną miało miejsce w kwietniu tego roku, kiedy to przeczytałam autobiografię Danielle Steel "Światło moich oczu". Autorka opowiedziała tam o życiu swojego syna właśnie z tą chorobą. Dziś przedstawię Wam kolejną pozycję na rynku wydawniczym, która porusza ten trudny temat.
Marlena Serafin już od najmłodszych lat miała problemy ze swoją psychiką. Jednak nie były one ani właściwie zdiagnozowane ani leczone. Z czasem jej stan zdrowia był tylko gorszy, kolejne nawroty choroby coraz bardziej natarczywe a myśli stawały się samobójcze. Na rodzinę Marlena nie miała co liczyć. Matka (choć tak naprawdę nie zasłużyła na to miano) zamiast wspierać swoje dzieci sprawiła, że każde z czwórki rodzeństwa odeszło z domu. Marlena nie mogła na nich liczyć. Jedynie na ojca, ale nie na wiele się to zdało. Nie uchroniło jej to przed problemami i pogłębiającą się depresją. Ojciec nie miał siły przebicia, to matka rządziła i rzucała jadem a dokładniej słowami, które raniły córkę: jest głupia i za gruba. Wypominała też nieukończone studia. Która matka tak mówi do własnego dziecka??
Marlenę - Polkę zamieszkałą w Niemczech - poznajemy, kiedy swoje kroki kieruje do szpitala psychiatrycznego. Dostała skierowanie od lekarza rodzinnego, jednak liczy że wystarczą leki. Dostanie je i będzie mogła wrócić do domu. Jednak po rozmowie z lekarzem zostaje umieszczona na oddziale z najlżejszymi przypadkami. Sytuacja komplikuje się, kiedy dziewczyna postanawia targnąć się na życie. Udaje się ją uratować, ale trafia do najgorszego miejsca w całym szpitalu - akwarium.
Przez cały pobyt w szpitalu pacjentka opowiada swoją historię. Poznajemy relacje rodzinne od czasów dzieciństwa, czas szkoły, potem wyjazd, praca, kiepskie szczęście do mężczyzn. Zaś opowieść zza szpitalnych murów dotyczy innych pacjentów, sposobu leczenia, reakcji na otaczający świat, rozmów z lekarzami oraz planów na przyszłość. Historia relacjonowana przez Marlenę jest ogromnie rzeczywista, realna i przedstawiona w pierwszej osobie, nie z obserwacji innych osób.
Choroba dwubiegunowa, jak pisałam już w przypadku książki Steel, jest chorobą śmiertelną. Wprawdzie to nie tak jak z rakiem, ale w przypadku depresji to pacjent może w każdej chwili zwątpienia czy gorszego samopoczucia targnąć się na życie. A przecież sposobów jest wiele. Jedynie nieliczne przypadki wychodzą ze szpitala i są w stanie żyć - oczywiście nieustannie połykając tabletki - w miarę normalnie. Trzeba jednak silnej woli i pomocy ze strony innych, by nie powrócić już do szpitalnego koszmaru wiązania pasami i obecności pielęgniarki podczas czynności fizjologicznych.
Książka jest świetnym przykładem na to, jak nie powinno się żyć. Jak nie powinno traktować się bliskich, którzy popadają w stany depresyjne. Książka jest niejako formą pomocy ludziom, którzy mogą w niej dojrzeć promyk światła i nadziei. Na lepsze jutro. Na spełnienie marzeń (Marlena marzyła o pisaniu książek). Na nieudaną próbę samobójczą, która może tylko zaszkodzić zdrowiu. Pokazuje również co może być powodem, że ktoś popadnie w taki stan i zacznie mieć problemy zdrowotne: utrata pracy czy ukochanego, silny stres lub złe emocje. Jedni wtedy płaczą a innym to nie wystarczy do wyrzucenia z siebie nagromadzonego smutku i złości.
Krótka powieść, krótkie rozdziały a jaka bogata treść. Może ktoś pomyśli, że jest nudna albo przytłacza czytelnika swoją tematyką, ale nie ma racji. Szybko czyta się o problemach, które tylko doskonale obrazują jak wygląda życie z depresją. I to z pierwszej ręki bohatera-narratora. Po lekturze książki nie jestem w stanie nikogo wyleczyć, nie mam wiedzy lekarskiej (mimo nazw leków podanych w powieści), ale mam ogólne pojęcie co to jest depresja, jak ją rozpoznać i jak udzielić podstawowej pomocy, czyli wsparcia.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Z literą w tle, Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki
piątek, 10 lipca 2015
Indywidualne wyzwanie czytelnicze #19
Mam nadzieję, że jeszcze chcecie czytać o wyzwaniu :P
Ale tak jak pisałam, chciałabym dać Wam szansę poczytania w wakacje, poza tym napracowałam się znów podczas szpiegowania kolejnych osób i nie chciałabym, żeby się okazało, że po moim powrocie już nieaktualne :P
Dlatego... zapraszam na 19 odcinek :)
Wyzwana: Sonrisa Art
Cel: przeczytać dowolną książkę Sarah Jio
Termin: 15 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
Ale tak jak pisałam, chciałabym dać Wam szansę poczytania w wakacje, poza tym napracowałam się znów podczas szpiegowania kolejnych osób i nie chciałabym, żeby się okazało, że po moim powrocie już nieaktualne :P
Dlatego... zapraszam na 19 odcinek :)
Na czym polega wyzwanie?
Wyzwana: Sonrisa Art
Cel: przeczytać dowolną książkę Sarah Jio
Termin: 15 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
środa, 8 lipca 2015
Barbara Vujcic "Niebieski zeszyt" - przedpremierowo
Autor: Barbara Vujcic
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: planowana w lipcu 2015
Liczba stron: 272
Sięgając po "Niebieski zeszyt" byłam przekonana, że jest to kolejny debiut, nie byłam pewna czy polski z powodu nazwiska autorki. Jednak treść skutecznie mnie przekonała, że książka jest całkowicie polska a akcja została osadzona częściowo na Podlasiu, gdyż tam urodziła się Barbara Vujcic. Powieść nie jest też debiutem. Była nim historia o polskich emigrantach w Wielkiej Brytanii "W kraju róży", wydana w ubiegłym roku.
Czternastoletnia Ola, która jest narratorką powieści, mieszka z mamą w Krakowie. Z pozoru ich rodzina niewiele różni się od innych, mieszkających na tym samym osiedlu, w tej samej dzielnicy. Dziewczynka chodzi do prywatnej szkoły (na którą zarabia ojciec pracujący w Wielkiej Brytanii), uczęszcza na zajęcia dodatkowe, uwielbia kółko teatralne. Ola wchodzi właśnie w etap pierwszych zauroczeń chłopcami a swoimi sekretami dzieli się z najlepszą przyjaciółką Julką. Jednak tu właśnie to idealne życie przestaje takie być. Okazuje się bowiem, że ojciec miał wypadek, matka musi tam pojechać i zająć się mężem ze złamaną nogą. Aleksandra nie może przecież sama zostać w Krakowie, więc z dnia na dzień żegna się z dotychczasowym życiem i musi wyjechać do Bronek, podlaskiej wsi niedaleko Białegostoku, gdzie będzie mieszkała u dziadków i chodziła do tamtejszej szkoły.
Ola mimo buntu w stosunku do sytuacji, musi się podporządkować woli mamy. Jest za młoda, by o sobie decydować. Zwłaszcza, że ich krakowskie mieszkanie zostanie wynajęte. Wieś, w której mieszkają rodzice mamy jest fajna, ale na wakacje. A nie na stałe. Ola wie, że nie chce się tam z nikim zaprzyjaźnić, bo mocno wierzy w to, że kryzys szybko zostanie zażegnany i wróci do domu. Zresztą, kto będzie chciał polubić dziewczynę z trądzikiem.
Niestety prawda jest bolesna: rodzice wciąż się kłócą, mama musiała w Anglii podjąć pracę, tata wrócił do Krakowa i zamieszkał z inną kobietą. Tego wszystkiego Ola nie wie i długo jest to przed nią ukrywane. Odkrywa za to inne sekrety z życia rodziny, co jest miłą odmianą od szkolnego życia pełnego problemów, od utrudnionych kontaktów z rodzicami i zamartwianiem się o babcię w czasie, gdy dziadek "wylądował" w szpitalu. W tym czasie dziewczynka musiała zająć się starszą panią i jeszcze gospodarstwem. Na jej barki spadła też wizyta w szpitalu. Dobrze, że mogła liczyć na pomoc Bena, jedynej osoby w nowej szkole, która okazała sympatię "nowej".
Ale o sekretach chciałam pisać... Wszystko zaczęło się od porteru wiszącego w pokoju, który zajmowała Ola. Był to portret Amelii, siostry dziadka. Ale czy tylko? To jednak nie koniec tajemnic, które skrywa ten pokój. I życie tej rodziny. Co ukrywają dziadkowie? Czy powiedzą dziewczynce prawdę? Czy ona o nią zapyta? Czy mama Oli zna prawdziwą wersję wydarzeń? Co zrobi nastolatka? Zostawi sprawy własnemu biegowi czy podejmie próbę rozwiązania zagadki do końca, mimo że będzie to wymagało od niej pieniędzy i trzymania całej sprawy w sekrecie? Kogo Ola poprosi o pomoc?
Ta niepozorna książka o bardzo prostym tytule mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Uwielbiam odkrywanie rodzinnych tajemnic, stare miłości, smutne rozstania, szalone romanse, przedmioty z przeszłości sprytnie ukryte przed światem. Jakże życiowe problemy poruszone w książce to praca za granicą, rozbijanie rodziny, próby połączenia choćby maleńką nitką sympatii członków rodziny obecnej i poprzedniej. Jest też nastoletnia miłość, antypatie szkolne i odrzucenie przez społeczność wioski z powodu plotki. Są łzy i radość, jest miłość i przyjaźń a także tytułowy niebieski zeszyt, w którym Ola pisze opowieść, bajkę właściwie (opowiedziałam ją już mojej córce, była ciekawa kolejnych części) o księżniczce Białej Koniczynce, która próbowała uratować ojca z zamku złej czarownicy. Przyznam, że i ja byłam ciekawa zakończenia tej historii.
Książkę czytało mi się dobrze, historia choć dotyczyła głównie młodzieży była wciągająca, intrygująca i z zaciekawieniem czekałam na kolejne, dość krótkie rozdziały. Autorka wprowadziła wielu ciekawych bohaterów, mocno utrudniała im życie, co doskonale odzwierciedla prawdziwe życie... Niestety kłody wciąż są nam rzucane pod nogi, prawda? Jest tylko jedna rzecz, do której mam zastrzeżenia a mianowicie dialogi i ich graficzne umieszczenie w tekście. Nie wiem czy to zabieg autorki czy wydawnictwa, ale lubię gdy dialogi są doskonale widoczne (od myślników w nowych linijkach) i wiadomo kto co mówi. Jednak tutaj niejednokrotnie musiałam wracać do początku wypowiedzi bohatera, by skupić się na tym, w którym miejscu akapitu jego wypowiedź się kończy a zaczyna kogoś innego, gdyż myślnik jest zaraz po jego wypowiedzi w ciągu danego wersu. Oby ten mój problem był spowodowany wersją recenzyjną książki.
Powieść nie nudzi, gdyż akcja przenosi się w miejscu i czasie oraz dodatkowo do opowieści Oli. Wciąż dzieje się coś nowego - a to święta, a to pies, a to szpital. Jest też podbite oko, przedstawienie teatralne, ale w chwili gdy Ola odwiedza starszą panią z domku, który do tej pory widziała ze swojego okna, gdzieś w oddali, akcja nabiera tempa. Ola kojarzy szczegóły, przedmioty i dostaje ważne dla siebie informacje. Dalsza część powieści to już istna magia, feeria cudów i niezwykłe szaleństwo, którego podjęła się czternastolatka. Czy było warto? Mnie zakończenie ogromnie się podobało! Polecam Wam "Niebieski zeszyt", nie tylko na urlop.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dorocie z
wtorek, 7 lipca 2015
Indywidualne wyzwanie czytelnicze #18
Zgodnie z moją obietnicą, dziś kolejna odsłona Indywidualnego wyzwania.
18 odsłona jest dla Krakuski, która swoim postem sama podpowiedziała mi, w jaki sposób mogę ją zmobilizować... a nie zawsze mam tak łatwo. Czasem moje prace trwają dłużej.
Viv, liczę że pobawisz się i podejmiesz wyzwanie :)
Wyzwana: Viv (z bloga Krakowskie Czytanie)
Cel: przeczytać dowolną książkę Jo Nesbo
Termin: 11 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
18 odsłona jest dla Krakuski, która swoim postem sama podpowiedziała mi, w jaki sposób mogę ją zmobilizować... a nie zawsze mam tak łatwo. Czasem moje prace trwają dłużej.
Viv, liczę że pobawisz się i podejmiesz wyzwanie :)
Na czym polega wyzwanie?
Wyzwana: Viv (z bloga Krakowskie Czytanie)
Cel: przeczytać dowolną książkę Jo Nesbo
Termin: 11 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
poniedziałek, 6 lipca 2015
Letnie (i nie tylko) nabytki czerwca - stosik
Miesiąc temu pisałam, że dzielnie walczę z nałogiem kupowania i ... nadal dobrze mi idzie. Aż dziwne, zastanawiam się więc, kiedy ta passa się odwróci hihi
Póki co zapraszam do obejrzenia moich czerwcowych nabytków.
Stosik nr 1
Od dołu:
Za egzemplarze recenzyjne raz jeszcze dziękuję :)
A to niespodziewana przesyłka od Znaku :) Dziewczyny uwielbiam takie niespodzianki - dzięki! recenzja
I to koniec... biednie, prawda?
W lipcu na bank przybędą mi trzy książki: jedna recenzyjna i dwie wygrane w konkursach. O innych - jeszcze - nic nie wiem :P
Skusiłam Was jakimiś tytułami? Czytaliście coś? Jak wrażenia?
Póki co zapraszam do obejrzenia moich czerwcowych nabytków.
Stosik nr 1
Od dołu:
- "Moralność pani Piontek" - od autorki - recenzja
- "Okularnik" - od autorki podczas rozdawania książek wprost z samochodu
- "Kilka dni lata" - od Wydawnictwa Literackiego - recenzja
- "Kochanek z Malty" - od Wydawnictwa Feeria - recenzja
- "Samotni" cz.1
- jw. cz. 2 - prenumerata Czarnej Serii
Za egzemplarze recenzyjne raz jeszcze dziękuję :)
A to niespodziewana przesyłka od Znaku :) Dziewczyny uwielbiam takie niespodzianki - dzięki! recenzja
Uroczysko i 1 wymiennik węglowodanowy truskawek :) |
I to koniec... biednie, prawda?
W lipcu na bank przybędą mi trzy książki: jedna recenzyjna i dwie wygrane w konkursach. O innych - jeszcze - nic nie wiem :P
Skusiłam Was jakimiś tytułami? Czytaliście coś? Jak wrażenia?
niedziela, 5 lipca 2015
Melissa Moretti "Kochanek z Malty. Włoski romans"
Tytuł oryginalny: A máltai szerető
Tłumaczenie: Weronika Sobolewska
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 18 czerwca 2015
Liczba stron: 280
Za oknem upał, żar dosłownie leje się z nieba... W południe lepiej nie wychodzić z domu... Zupełnie jak w połowie sierpnia we Włoszech, kiedy to następuje czas ogólnej sielanki. W Rzymie pozostają tylko Ci, którzy obsługują turystów a pozostali wyjeżdżają na urlopy, z dala od miasta. Czy zatem chwila, gdy ubrana jestem bardzo minimalistycznie, obłożona czereśniami, napojami i lodami nie sprzyja sięgnięciu po powieść z włoskim romansem już w tytule...? Dzięki pogodzie łatwiej mi sobie wyobrazić, że jestem nie w upalnym Krakowie, lecz w Rzymie... Spaceruję wzdłuż brzegu Tybru, piję herbatę w uroczej, maleńkiej kawiarence przy znanym placu a zewsząd słyszę gwar turystów w różnych językach... Dobra, zejdźmy na ziemię i zajmijmy się recenzją.
Dwudziestopięcioletnia Anna Tresa trzy lata temu opuściła rodziców i swój dom rodzinny w Szwajcarii i przyjechała do Rzymu podejmując pracę jako pokojówka w pałacu rodziny Agostini. Właściwie to do jej obowiązków należało opiekowanie się seniorką rodu - panią Lucianą, ale znosić humory musiała już całej rodzinki: pierworodnej córki Luciany - Roberty, zgorzkniałej rozwódki, która usilnie próbuje wskakiwać do łóżka co ciekawszym "partiom", nie dając tym dobrego przykładu swojej nastoletniej córce Mirelli czy młodszej siostrze Stelli (nota bene też poszukującej szczęścia w miłości). Nie można też zapomnieć o średnim synu Agostinich - Raffaele to adwokacina prowadzący interesy z podejrzanymi, wygolonymi typkami, który nie cieszy się sympatią otoczenia.
Pewnego dnia w rodowej siedzibie Agostinich zjawia się młody (dwudziestosześcioletni) i przystojny Paul Hamrun z Malty. Ma objąć wakat szofera u bogatej rodziny, jednak składając dokumenty na konkurs, nie wiedział na jakie znane nazwisko będzie mu dane trafić. Na dzień dobry Paul poznaje Annę, sympatyczną pokojówkę, która stara się z ciepłem i humorem prowadzić rozmowy, by ten początek pobytu był dla nowego pracownika przyjemny. Paul rozpoczynając pracę nie zdaje sobie sprawy jakie obowiązki czekają na niego w pałacu, poza tankowaniem i myciem pojazdów oraz wożeniem rodziny. Tak młody mężczyzna wywołał bowiem niezwykłe pospolite ruszenie wśród obu sióstr Agostini. Zarówno Roberta, jak i Stella postanowiły zaciągnąć Paula do swojej sypialni. Czy im się to uda? Którą z nich wybierze Paul? Której się oprze? A którą odrzuci? I jak potoczą się jego relacje z Raffaelem, który zrobi wszystko, by pozbyć się intruza z domu. Obaj nie mają do siebie zaufania, traktują się jak zło konieczne... A najlepsze jest to, że obaj mają rację, czują chyba co się wydarzy i jak potoczy się ich przyszłość...
Bardzo sympatyczny romansik w klimacie włoskiego lata, w którym poznajemy dwa bieguny życia: biedna i uzależniona od humorów pracodawców służba oraz bogata, rozpieszczona a niejednokrotnie znudzona "nicnierobieniem" śmietanka towarzyska. Ich bale, przyjęcia, imprezy charytatywne, które kończą się przypadkowymi przygodami, upojeniem alkoholowym, narkotykami a potem przed paparazzi ratują bogaczy szoferzy. Choć kiedy szofer ma w sobie zdolności pedagogiczne, których pokładów się nie spodziewał, może też uczyć nastolatki prowadzenia samochodu a nawet wyprowadzić w pole niejednego opryszka. Ale przeszłość robi swoje. A już na pewno jej wyciągnięcie na światło dzienne przez Raffaele nie przysporzy Paulowi chwały w oczach bogatego bufona.
Powieść chwilami staje się tajemnicza i sensacyjna wręcz. Oto z głów poszczególnych członków rodziny znikają włosy a nawet jedna szczoteczka do zębów. Kto i w jakim celu kolekcjonuje tak nietypowe rzeczy? Do czego mają posłużyć? I tu muszę stwierdzić, że tajemnica ciągnie się przez większość książki. Po drodze pojawia się wiele wydarzeń, niedopowiedzianych zdań, zagadkowych spojrzeń, jest też szwajcarski hotel na sprzedaż, niepokój Anny, chwile strachu dla Paula i dopiero na końcu wyjaśnia się powód, dla którego z taką radością Maltańczyk podjął pracę u Agostinich. Szczerze mówiąc to cząstka mnie odpowiadająca za cechy detektywistyczne domyśliła się bardzo szybko do czego zmierza Paul... Nawet niespodziankę, o której on sam dowiedział się studiując zawartość grubej koperty, odkryłam wcześniej niż członkowie rodziny, jednak i dla mnie autorka przygotowała totalne zaskoczenie na czas narady rodzinnej. Jakie? Nie zdradzę.
Książkę czyta się bardzo szybko i sympatycznie. Podobał mi się motyw z papugą, która potrafiła wróżyć za jeden euro. Bardzo pięknie Melissa Moretti opisała uczucie, które zaczęło zbliżać do siebie Annę i Paula. Zrobiła to w sposób dyskretny, delikatny, subtelny i poetycki, podobnie jak i sceny intymne tych dwojga. Czytało się naprawdę z przyjemnością. Do tego świetne dialogi, dobrze nakreślone postacie i klimat miasta, a także relacje pomiędzy członkami rodziny Agostini.
Jedyne co mi przeszkadzało w lekturze to momenty kiedy znienacka w kolejnym akapicie autorka całkowicie zmieniała bohaterów i akcję w stosunku do akapitu poprzedniego, zupełnie nie oddzielając tych wydarzeń graficznie. A było takich momentów kilka. Przeszkadzały mi one w odbiorze, ale nie tyle, bym nie mogła polecić Wam tej książki z czystym sumieniem jako świetnej powieści na lato!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Monice z
sobota, 4 lipca 2015
Indywidualne wyzwanie czytelnicze #17
W związku z moim nadchodzącym urlopem (w czasie jego trwania nie będę publikować wyzwania, bo wtedy nie mam jak pozostawić Wam linka na blogu, jeśli sami nie wpadniecie zobaczyć "kto tym razem"),
z wakacjami, które dla wielu oznaczają więcej czasu wolnego,
z tym, że chętni do podjęcia wyzwania sami się zgłaszają postanowiłam, że ...
... że przed wyjazdem opublikuję kilka odsłon :) Cieszycie się? :P
Mam nadzieję, że tak :)
Wyzwana: Magda Barwińska
Cel: przeczytać dowolną książkę Agathy Christie
Termin: 08 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
z wakacjami, które dla wielu oznaczają więcej czasu wolnego,
z tym, że chętni do podjęcia wyzwania sami się zgłaszają postanowiłam, że ...
... że przed wyjazdem opublikuję kilka odsłon :) Cieszycie się? :P
Mam nadzieję, że tak :)
Na czym polega wyzwanie?
Wyzwana: Magda Barwińska
Cel: przeczytać dowolną książkę Agathy Christie
Termin: 08 września 2015 roku
Rozliczenie: pochwal się wrażeniami z lektury - powodzenia!
piątek, 3 lipca 2015
Podsumowanie mojego czytelnictwa - czerwiec 2015
W maju było niezbyt dobrze, w czerwcu miało być lepiej... I co? I kiszka.
Poszło mi jeszcze gorzej.
Za dużo się działo w życiu prywatnym, po prostu.
Ale za to było rozstrzygnięcie dużego konkursu i dwa wywiady - spędziłam nad tym sporo czasu, czyli tak jakby było 3 lektury więcej, prawda? :P
I jeśli jeszcze doliczę strony książeczek czytanych córci... hihi
Liczba przeczytanych książek: 8
Liczba przeczytanych stron: 2 512
Co w przeliczeniu na dni daje 84 stron dziennie. Kiepściutko...
W ramach wyzwań:
Czytelnicze marzenia Ejotka - 3
Grunt to okładka - 3
Na tropie Agathy - 0
Pod hasłem - 4
Wyzywam Cię na pojedynek - 0
Z literą w tle - 1
52 książki - 8
Dla dzieci - 2
Przeczytałam w tym miesiącu:
"Grzegorz Kasdepke dzieciom" antologia - świetny zbiór dzieł Kasdepke, znanych i nie-
"Moralność pani Piontek" Magdalena Witkiewicz - boska książka! Dzięki poleceniu jej Angelice wygrałam książkę :) Komedia pomyłek w najlepszym wydaniu!
"Wierszyki dla ..." Lidia Borska - wierszyki o i dla najmłodszych
"Za milion dolarów" Susan Mallery - sympatyczny romans o milionie dolców, trzech siostrach i nietypowych (a może całkiem typowych) facetach
"Nie oddam dzieci" Katarzyna Michalak -krytykowana najnowsza powieść autorki, patrząc tylko pod kątem emocji i przestróg, jestem zadowolona
"Kilka dni lata" Małgorzata Sobieszczańska - typowa powieść na lato, w której trzy pokolenia kobiet odkrywają tajemnice innych i te w samych sobie
"Uroczysko" Magdalena Kordel - wznowione wydanie powieści z humorem, która przenosi nas do Malowniczego, tylko tym razem od strony Majki i Uroczyska
"Błąd w zeznaniach" Sophie Hannah - kryminał czy też może thriller psychologiczny, ale taki który mnie do siebie nie przekonał. Zmęczył wręcz i bez efektu "wow" w finale
Opisałam też Echa pamięci czytane w maju.
Powróciliście jeszcze do jakiejś recenzji? Zachęciłam Was do przeczytania jakiejś książki?
A jak u Was szło czytanie w czerwcu? Lepiej niż w kryzysowym maju?
Co jeszcze wydarzyło się w moim literacko-blogowym świecie w czerwcu?
- spotkanie z Bondą na krakowskim Placu Wszystkich Świętych, tuż obok Magistratu... szkoda, że prezydent miasta się nie skusił :P
- wywiad z Laven Rose, autorką "Stalowego serca"
- wywiad z Rafałem Lewandowskim, autorem - lada moment - siedmiu książek
Poszło mi jeszcze gorzej.
Za dużo się działo w życiu prywatnym, po prostu.
Ale za to było rozstrzygnięcie dużego konkursu i dwa wywiady - spędziłam nad tym sporo czasu, czyli tak jakby było 3 lektury więcej, prawda? :P
I jeśli jeszcze doliczę strony książeczek czytanych córci... hihi
Liczba przeczytanych książek: 8
Liczba przeczytanych stron: 2 512
Co w przeliczeniu na dni daje 84 stron dziennie. Kiepściutko...
W ramach wyzwań:
Czytelnicze marzenia Ejotka - 3
Grunt to okładka - 3
Na tropie Agathy - 0
Pod hasłem - 4
Wyzywam Cię na pojedynek - 0
Z literą w tle - 1
52 książki - 8
Dla dzieci - 2
Przeczytałam w tym miesiącu:
"Grzegorz Kasdepke dzieciom" antologia - świetny zbiór dzieł Kasdepke, znanych i nie-
"Moralność pani Piontek" Magdalena Witkiewicz - boska książka! Dzięki poleceniu jej Angelice wygrałam książkę :) Komedia pomyłek w najlepszym wydaniu!
"Wierszyki dla ..." Lidia Borska - wierszyki o i dla najmłodszych
"Za milion dolarów" Susan Mallery - sympatyczny romans o milionie dolców, trzech siostrach i nietypowych (a może całkiem typowych) facetach
"Nie oddam dzieci" Katarzyna Michalak -krytykowana najnowsza powieść autorki, patrząc tylko pod kątem emocji i przestróg, jestem zadowolona
"Kilka dni lata" Małgorzata Sobieszczańska - typowa powieść na lato, w której trzy pokolenia kobiet odkrywają tajemnice innych i te w samych sobie
"Uroczysko" Magdalena Kordel - wznowione wydanie powieści z humorem, która przenosi nas do Malowniczego, tylko tym razem od strony Majki i Uroczyska
"Błąd w zeznaniach" Sophie Hannah - kryminał czy też może thriller psychologiczny, ale taki który mnie do siebie nie przekonał. Zmęczył wręcz i bez efektu "wow" w finale
Opisałam też Echa pamięci czytane w maju.
Powróciliście jeszcze do jakiejś recenzji? Zachęciłam Was do przeczytania jakiejś książki?
A jak u Was szło czytanie w czerwcu? Lepiej niż w kryzysowym maju?
Co jeszcze wydarzyło się w moim literacko-blogowym świecie w czerwcu?
- spotkanie z Bondą na krakowskim Placu Wszystkich Świętych, tuż obok Magistratu... szkoda, że prezydent miasta się nie skusił :P
- wywiad z Laven Rose, autorką "Stalowego serca"
- wywiad z Rafałem Lewandowskim, autorem - lada moment - siedmiu książek
czwartek, 2 lipca 2015
Plichcia też zameldowała wykonanie zadania! :)
Ależ mnie to cieszy, kiedy pod postem wyzwaniowym pojawia się nagle komentarz wyzwanej osoby z linkiem :)
Tym razem to Plichcia zaliczyła zadanie - gratuluję!
Czyli na placu boju pozostała Ewa Książkówka, ale spokojnie... zanim wyjadę to coś wykombinuję :P
Plichcia miała za zadanie poznać twórczość uwielbianej przeze mnie Sarah Jio i jej wybór padł na "Dom na plaży". Lektura się podobała i co najbardziej mi się podoba - Plichcia zamierza kontynuować poznawanie powieści autorki :)
Tym razem to Plichcia zaliczyła zadanie - gratuluję!
Czyli na placu boju pozostała Ewa Książkówka, ale spokojnie... zanim wyjadę to coś wykombinuję :P
Plichcia miała za zadanie poznać twórczość uwielbianej przeze mnie Sarah Jio i jej wybór padł na "Dom na plaży". Lektura się podobała i co najbardziej mi się podoba - Plichcia zamierza kontynuować poznawanie powieści autorki :)
środa, 1 lipca 2015
Podsumowanie czerwca i hasło na lipiec 2015 - Pod hasłem
Niech żyją wakacje,
Niech żyje pole i las
I niebo, i słońce
Wolny, swobodny czas...
Autorem tekstu jest Maria Kownacka i nie wiem czy istnieje ktoś, kto by nie kojarzył tych słów piosenki... :)
Niektórzy już mają wakacje, inni normalnie pracują i tylko czekają na urlop. Ale wszystkim życzę udanego wypoczynku, sprzyjającego czytaniu lipca i wymarzonej pogody!
Mnie przełom czerwca i lipca przywitał dwoma wygranymi w konkursach :) Wczoraj dowiedziałam się o wygranej na blogu Lustro Rzeczywistości a dziś rano odczytałam post z wynikami u magdalenardo. Ależ się cieszę! :)
Myślę w związku z tym, że może i ja komuś podaruję książkę.... Kto "złapie" licznikowe 200 000 i wyśle mi na maila zrzut ekranu, ten dostanie książkę. Podeślę wtedy opcje do wyboru.
Przy okazji bytności na linii informuję, że w dniach 11-26 lipca nie będzie mnie on-line, będę nad morzem. Jak będzie z dostępem do sieci nie wiem, dlatego już teraz zwracam Waszą uwagę na to, w jaki sposób należy mi przesyłać linki do wyzwania (hasło jest takie, że nie powinno być żadnych wątpliwości wymagających mojej konsultacji). Kilka postów będzie przygotowanych do publikacji, żebyście o mnie nie zapomnieli :) Na Wasze komentarze odpowiem po powrocie (chyba że uda mi się dorwać internet), ale za wszystkie będę ogromnie wdzięczna. Zresztą urlop będzie poświęcony zabiegom dla mnie i atrakcjom dla córy, także raczej gdy mała zaśnie będę czytać, bo w ciągu dnia się nie do końca uda... :P
Nie wszystkie tytuły pasowały idealnie do hasła tak, jak było to w wyjaśnieniu. Jednak z powodu tego, że zwaliło mi się na głowę sporo osobistych spraw zdrowotnych to zrobiłam Wam coś w stylu Dnia Dziecka i przymykałam ciut oko, o ile było wyjaśnione skąd taki tytuł (jeśli oczywiście dotyczyło to ogólnie dzieci a nie tylko zajęć tego szczególnego dnia).
Wyzwanie ukończyło 23 osoby. Przeczytaliśmy w sumie 77 książek
Statystycznie:
- lit. polska - 45 ; lit. zagraniczna - 32 - LITERATURA POLSKA GÓRĄ :)
- w czerwcu najwyższy stopień podium należy do pasjonatki książek i anek7 - 7 książek - Gratulacje!
- drugie miejsce: Mońcia, madmad i Melania - 5 lektur - gratuluję dziewczyny!!!
Agnesto
1. Wędrówka pędzla i ołówka M. Terlikowska
2. Zosia z ulicy Kociej. Wielkie zmiany Agnieszka Tyszka
3. Grzegorz Kasdepke dzieciom antologia
4. Jesień w Brukseli Katarzyna Targosz
Klaudyna Maciąg
1. Ronaldo. Chłopiec, który wiedział, czego chce Yvette Żółtowska-Darska
2. Odżywianie dzieci mądre i zdrowe. Porady mamy dietetyczki Katarzyna Błażejewska
3. Tygrys się budzi Kate DiCamillo
4. Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit Suki Kim
Wiki
1. Zeszyt do bazgrania dla tych, którzy nudzą się w pracy Claire Faÿ
2. Duchy polskich miast i zamków Witold Vargas, Paweł Zych
Mońcia
1. Ogród wspomnień Amy Hatvany
2. Uroczysko Magdalena Kordel
3. Sezon na cuda Magdalena Kordel
4. Malarz nadziei Lewis DeSoto
5. Winnice szepczą cicho sza Janine Boissard
monweg
1. Mały Książę Antoine de Saint-Exupéry
2. Zeszyt do bazgrania dla tych, którzy nudzą się w pracy Claire Faÿ
Melania K.
1. Agata na tropie. Miecz króla Szkocji Steve Stevenson
2. Szczęśliwy pech Iwona Banach
3. Do trzech razy Natalie Olga Rudnicka
4. Małe kobietki Louisa May Alcott
5. Tunel Magdalena Parys
Pani_Wu
1. Legendy o Karkonoszu i z Karkonoszy Marie Kubátová
2. Entliczek pentliczek Christie Agatha
pasjonatka książek
1. "Poduszka w różowe słonie" Joanna M. Chmielewska
2. "Niespodzianka na 6 liter" Barbara Spychalska - Granica
3. "Inna bajka" Katarzyna Bulicz-Kasprzak
4. "Dom na plaży" Sarah Jio
5. "Dom na jeziorze" Sarah Jio
6. "Tajemnica morskiej latarni" Santa Montefiore
7. "Za żadne skarby" Vera Falski
Lina
1. Ja, pani woźna Ewa Ostrowska
2. Syrenka Camilla Läckberg
Sylwuch
1. Nie zabierajcie mi dziecka Cathy Glass
2. Nie oddam dzieci! Katarzyna Michalak
3. Nadzieja na nowe życie. Poradnik dla marzących o dziecku Joanna Kwaśniewska, Justyna Kuczmierowska, Agnieszka Doboszyńska
Paulina Sarnecka
1. "Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością" Adele Feber, Elaine Mazlish
2. "Kino objazdowe" Jerzy Janicki
3. "I w sto koni nie dogoni" Janina Porazińska
Elfik Book
1. Błękitna Kraina Anna Świąć
swiatksiazek
1. Córka zjadaczki grzechów Melinda Salisbury
2. Girl online Zoe Sugg
3. "Córki marionetek" Maria Ernestam
martucha180
1. Dziewczynka z balonikami Agnieszka Turzyniecka
2. A ja nie chcę być księżniczką Grzegorz Kasdepke
3. Nos Pinokia Leif GW Person
Epilog - Zaczytana Joana
1. Zezia i Giler Agnieszka Chylińska
2. Mały Lord Frances Hodgson Burnet
3. Majka wkracza do akcji Susanne Fulscher
4. Asiunia Joanna Papuzińska
Plichcia
1. Odnaleziony Harlan Coben
2. W naszym domu Jodi Picoult
3. Czy ten rudy kot to pies? Olga Rudnicka
4. Trzynaście zagadek Agatha Christie
Marjory
1. "Nie moja córka" Delinsky Barbara
2. "Niesamowity dwór" Nienacki Zbigniew
magdalenardo
1. Dżunia Agnieszka Tyszka
Aine
1. Jajko z niespodzianką Agnieszka Krakowiak-Kondracka
2. Nasza paczka i niepodległość. O sześciu polskich świętach Zofia Stanecka, Daniel de Latour
3. Tappi i urodzinowe ciasto Marcin Mortka, Marta Kurczewska
kwiatusia
1. Płaczący chłopiec Agnieszka Bednarska
madmad
1. Moralność pani Piontek Magdalena Witkiewicz
2. Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka Lucyna Olejniczak
3. Malownicze. Tajemnica bzów Magdalena Kordel
4. Tylko dzięki miłości Bogna Ziembicka
5. Cicho sza Lisa Scottoline
anek 7
1. Kołysanka dla Rosalie Renata Kosin
2. Piotruś Pan i Wendy J.M. Barrie
3. Moje książeczki - praca zbiorowa
4. Szara Mysza Waldemar Wolański
5. Panna Foch Barbara Kosmowska
6. Szyfr Jazona Agnieszka Stelmaszyk
7. Dom Tajemnic. Starcie potworów Chris Columbus, Ned Vizzini
Na moje lektury złożyły się:
- Grzegorz Kasdepke dzieciom antologia
- Wierszyki dla... Borska Lidia
- Za milion dolarów Mallery Susan
- Nie oddam dzieci Michalak Katarzyna
Wszystkim, którzy czytali książki według podanego w czerwcu hasła - dziękuję. Czekam oczywiście na linki do książek, które nie doczekały się jeszcze opinii. Gdyby były jakieś braki lub błędy proszę o komentarz w tej sprawie :D
Proszę o wpisywanie w komentarzu, oprócz linka, tytułu i autora książki (w tej kolejności) - znacznie ułatwi mi to tworzenie podsumowania. Dziękuję :)
Zapraszam serdecznie nowe osoby do przyłączenia się do nas. Udział w każdym miesiącu nie jest obowiązkowy. Proszę też o podmianę linku pod banerem na aktualny - kierujący do tego posta.
ZASADY WYZWANIA:
- start wyzwania: 1 stycznia 2013r.; termin zakończenia: 31 grudnia 2015r.
- w wyzwaniu może wziąć udział każda osoba, niekoniecznie posiadająca bloga
- do wyzwania można przystąpić w dowolnym momencie
- wyzwanie z każdym nowym HASŁEM trwa miesiąc kalendarzowy
- wyzwanie polega na przeczytaniu przynajmniej JEDNEJ, dowolnej książki miesięcznie, która będzie zgodna z podanym przeze mnie HASŁEM
- na swoim blogu zamieszczamy recenzję przeczytanej książki, lub chociaż krótką notatkę, a pod tym postem podajemy link do niej. Na dole recenzji proszę o umieszczenie informacji, że książka została przeczytana w ramach tego wyzwania. Można też zamieścić baner.
- Osoby, które nie posiadają bloga, zostawiają w komentarzu informację co przeczytały lub przesłać do mnie recenzję to opublikuję na moim blogu wraz z podpisem autora (nie jest to konieczne, tylko gdyby ktoś miał ochotę)
- Za miesiąc zamieszczę podsumowanie z Waszymi osiągnięciami czytelniczymi oraz podam nowe HASŁO.
Hasło na lipiec:
Po trzykroć...
Po trzykroć...
Wyjaśnienie...
Jak sami pamiętacie, zagłosowaliście w ankiecie, że w lipcu dacie radę przeczytać 3 lektury zaliczające wyzwanie.
Zadanie polega na ... przeczytaniu 3 książek, których autorami są różne osoby o tym samym IMIENIU. Czyli nie mogą to być np. 3 książki Agaty Christie. Autorką jednej z nich może być Christie, ale pozostałe dwie muszą być napisane przez 2 inne, różne Agaty np. Kołakowska, Tuszyńska czy inna.
Czyli podsumowując - żeby zaliczyć miesiąc trzeba przeczytać 3 książki, 3 różnych autorów o tym samym imieniu.
Proszę o wpisywanie całej trójki tytułów w jednym komentarzu, ponieważ jak wrócę z urlopu chciałabym szybko ogarnąć podsumowanie i będę miała wszystkie 3 lektury do skopiowania od razu.
Będzie to też łatwiejsze w sytuacji, gdy np. ktoś rozmyśli się po jednej lekturze i zmieni imię przewodnie.
Przykłady (nie musicie z nich wybierać, to tylko ku pomocy) takich autorów, gdzie imię ma kilka nazwisk możliwych do dopasowania:
Agnieszka - Lingas-Łoniewska, Krawczyk, Tyszka, Chylińska, Gil, Turzyniecka, Walczak-Chojecka
Katarzyna - Michalak, Grochola, Enerlich, Zyskowska-Ignaciak, Mlek, Bulicz-Kasprzak, Nowak, Olszaniecka
Magdalena - Kordel, Witkiewicz, Lewecka
John - Tolkien, Green, Grisham, Irving
Sarah - Jio, Addison Allen, Morgan, Lotz, Harvey, Blake
Do poszukiwań polecam pomoc w postaci LC -> zakładka Biblioteczka -> Autorzy. Po wpisaniu imienia pojawiają się opcje z nazwiskami
POWODZENIA! :)
Proszę o wpisywanie w komentarzu, oprócz linka, tytułu i autora książki (w tej kolejności) - znacznie ułatwi mi to tworzenie podsumowania. Dziękuję :)