Tytuł oryginalny: This is What Happy Looks Like
Tłumaczenie: Beata Hrycak
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: styczeń 2014
Liczba stron: 400
Jeszcze kiedy chodziłam do liceum, pisanie papierowych listów było bardzo popularne. Pamiętam, że wymieniałam je ze znajomymi, tymi starymi i nowo poznanymi, a przede wszystkim z przyjaciółką z podstawówki. Internetowe kontakty nie były wtedy tak rozpowszechnione jak teraz. Z uwagi na profil matematyczno-informatyczny przez całe liceum miałam kontakt z komputerem, ale korzystaliśmy wtedy z "irca" a nie maili, gg czy Skype'a. Wyobrażacie sobie obecny świat bez błądzących po sieci wiadomości?
To właśnie za sprawą pewnego maila, w którego adres wkradł się błąd literowy, dwoje ludzi rozpoczyna imponującą wymianę poglądów życiowych. Książka rozpoczyna się prologiem, w którym mamy okazję poznać treść maili z 7 marca. Od samego początku dostrzegalna jest nić porozumienia między rozmówcami okraszona sporą dawką humoru. A wszystko za sprawą Wilbura (który nie jest psem), który z powodu obsuwy w pracy właściciela, musi zostać wieczorem wyprowadzony. Mail trafia nie do właściwego adresata i tak oto rozpoczyna się historia znajomości dwojga młodych ludzi mieszkających na różnych krańcach Stanów Zjednoczonych. Gdy nie widzimy drugiej osoby przed sobą jest nam łatwiej wyjawić swoje marzenia, poglądy, nadzieje. Nawet żarty udają się nam się lepsze. I tak też było i tutaj. Oboje czekali na nową wiadomość w skrzynce i oboje czuli się szczęśliwi. Jednak co stanie się kiedy ich tajemnice wyjdą na jaw?
Ona - nastoletnia dziewczyna mieszkająca wraz z matką w małej miejscowości Henley w stanie Maine. Uciekły tutaj przed przeszłością związaną z ojcem dziewczyny. Żyją skromnie, ale szczęśliwie. Największym marzeniem Ellie jest wyjazd na wakacyjny kurs poezji zorganizowany na Uniwersytecie w Harvardzie, jednak kwotą jaką trzeba zapłacić jest dla dziewczyny wręcz astronomiczna. Spokój mieszkańców miasteczka ma zostać zburzony w czerwcu, kiedy to piękne plaże przeżyją najazd turystów. Dodatkową atrakcją ma być pojawienie się ekipy filmowej, która z tajemniczych powodów wybrała akurat Henley na plan najnowszego hollywoodzkiego hitu. Dwie filmowe gwiazdy Olivia Brooks oraz Graham Larkin ściągną zapewne kolejne tłumy wielbicieli. A Ellie tak bardzo nie lubi tłumów...
On - siedemnastolatek mieszkający w Kalifornii, którego kariera nabrała rozpędu i nawet kosztem spotkań z rodzicami, musi podporządkować się grafikowi i swojemu agentowi. By nie odczuwać samotności, kupił sobie zwierzątko - Wilbura. Kiedy tylko może skrywa się pod daszkiem swojej czapki i stara się żyć jak normalny nastolatek. Oprócz twarzy stara nie ujawniać również nazwiska, woli dać się poznać jako zwyczajny człowiek, z uczuciami, tęsknotami i marzeniami. Na ile ukrywanie swojej tożsamości okaże się być przydatne?
Kiedy - nieoczekiwanie dla Ellie - dojdzie do spotkania z posiadaczem Wilbura, rozpoczną się prawdziwe wakacje i niesamowite emocje. Czy młodzi będą potrafili ze sobą rozmawiać równie swobodnie jak poprzez Internet? Czy wyjdą na jaw długo skrywane sekrety? Jak na ich znajomość zareaguje najlepsza przyjaciółka Ellie - Quinn a jak matka dziewczyny? Czy uda jej się zebrać fundusze na wymarzony kurs poezji? O tym przeczytacie już w książce.
Muszę przyznać szczerze, że kiedy miałam rozpocząć lekturę "Tak wygląda szczęście", nie sądziłam że będzie to tak udana powieść. To chyba za sprawą faktu, że nie znałam do tej pory twórczości autorki. Jennifer E. Smith stworzyła bardzo wyrazistych bohaterów, świetną fabułę, która choć przewidywalna, była tak urozmaicona przygodami młodych ludzi, tajemnicami z przeszłości czy skandalami filmowego światka, że czytelnik nie ma czasu na rozmyślanie o pieleniu ogródka czy robieniu dżemu - musi po prostu czytać. Jak pędzony wydarzeniami z dobrego kryminału, gdyż ciekawy jest zakończenia. A nie jest ono takie przewidywalne, jak mogłoby się wydawać. Liczyłam na inne...
Dodatkowym atutem książki jest szansa poznania planu filmowego "od kuchni". Rekwizyty, kostiumy, nauka roli, powtarzanie ujęć czy czyhający ba gwiazdy reporterzy i dziennikarze - niby znamy to wszystko, ale dzięki powieści możemy poszerzyć wiedzę o wiele ciekawych szczegółów. Autorka sporo miejsca poświęciła również relacjom rodzinnym pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny Ellie, jak było w przeszłości a jak jest teraz. Jest też Graham Larkin i jego próba odbudowanie relacji z rodzicami.
"Tak wygląda szczęście" zadziwiło mnie zaklasyfikowaniem do literatury dla młodzieży. Długo myślałam czy fakt, iż bohaterowie są nastolatkami jest jedynym tego powodem i stwierdzam, że mam inny. A jest to mianowicie poszukiwanie czarnych księżyców, które niby są, ktoś o nich słyszał, ktoś czytał a tak naprawdę trudno je odnaleźć i skosztować. Jednak Graham podjął się tego zadania i ten właśnie wątek przywodzi mi na myśl opowieści typowo młodzieżowe z nutką detektywistyczną.
Przed każdym rozdziałem powieści znajdują się krótkie maile z korespondencji Ellie z tajemniczym G. Sporo miejsca poświęcają oni szczęściu i wymieniają kolejno co może nim być: poznawanie nowych ludzi, miłe niespodzianki, zmiana pór roku, odwiedzanie nowych miejsc, wschody słońca, wieczorne spacery, poezja czy burze z piorunami. A czym jest dla Ciebie szczęście?
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Z literą w tle, Czytam opasłe tomiska, 52 książki
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki
dziękuję bardzo
Pani Marcie z Wydawnictwa Bukowy Las
Odnalazłaś natchnienie! Zaciekawiłaś mnie tą książką :))
OdpowiedzUsuńO tak, przybyło do mnie około 21-szej więc wykorzystałam niecnie, napisałam i szybko opublikowałam :) Cieszę się :)
UsuńZachęciłaś mnie do lektury tej książki.
OdpowiedzUsuńŚwietnie! :) Miłej lektury zatem
UsuńSzczęście to zdrowa i szczęśliwa rodzina. Wiem, może trochę oklepane, ale dla mnie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Ale jakie prawdziwe... :)
UsuńUwielbiam pisanie tradycyjnych listów! Mają w sobie taki urok i wdzięk, którego nie da się odnaleźć w sms'ie czy mailu. Mam kilku znajomych, którzy podzielają moje zdanie i dlatego od czasu do czasu wymieniamy między sobą taką korespondencję, zawsze mam ogromną frajdę z tego.
OdpowiedzUsuńAle jeśli chodzi o książkę, to nie wiem, czy jestem przekonana do niej. Musiałabym się zastanowić nad tym jeszcze. :)
Fajnie się dobraliście, że możecie wspólnie dawać sobie taką listową radość :)
UsuńBardzo interesująca książka. Ja również pisałam kiedyś listy, wspominam tę czynność z sentymentem.
OdpowiedzUsuńDawno temu też pisywałam "normalne" listy :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do przeczytania tej książki :)
Cieszy mnie to, bo jest tego warta!
UsuńJa posiadam jeszcze niektóre listy które do mnie przychodziły, np: od mojego męża :) A co do książki to może być ciekawie - czemu nie, jak spotkam chętnie do niej zajrzę :)
OdpowiedzUsuńOgrom listów to ja już wyrzuciłam, nie mam gdzie trzymać, ale kilka by się pewnie jeszcze w zakamarkach znalazło... Miłego zaglądania :)
UsuńTytuł optymistyczny, ale okładka pesymistyczna...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, niestety stylizowana na nocną scenę... Ale że nie zawsze oceniamy po okładce to warto :)
UsuńOj, też pamiętam, jakie wspaniałe było pisanie listów i wyczekiwanie listonosza, który przynosił zapakowaną kopertę od kogoś... Ach, co to były za czasy. :) Książka wydaje się interesująca - może skuszę się na nią któregoś pięknego dnia.
OdpowiedzUsuń