Strony

środa, 29 maja 2013

"Z życiowej szarzyzny wyłaniają się kolory" czyli wywiad z Piotrem Kołodziejczakiem - wywiad #2

źródło


Dziś zapraszam Was do przeczytania krótkiego wywiadu, który przeprowadziłam z pisarzem, Piotrem Kołodziejczakiem. Niedawno na moim blogu mieliście okazję przeczytać recenzje dwóch jego książek: "W kajdankach namiętności" oraz "Wschody do nieba". Autor zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań.
Zapraszam


 
W maju miałam okazję przeczytać Pana najnowszą powieść „W kajdankach namiętności”, która miała premierę w marcu tego roku. Mimo, że nie do końca zgadzam się z określeniem jej mianem kryminału miłosnego, książka bardzo mi się podobała. Który wątek jest dla Pana, jako autora, ważniejszy? Kryminalny czy miłosny?
Nie rozpatrywałbym tego w kategorii ważności. W każdej z moich powieści temat miłości odgrywa bardzo ważną, jeśli nie zasadniczą rolę. I w tym czuję się najlepiej. Po prostu lubię pisać o uczuciach. Z drugiej strony wątek kryminalny jest dla mnie czyś nowym, pewnym wyzwaniem, odpowiedzią na pytanie, czy potrafię to robić i czy powinienem podobne książki pisać w przyszłości. W momencie powstawania mojej ostatniej powieści sam proces twórczy, polegający na tworzeniu historii kryminalnej, był niezmiernie ekscytujący. Teraz czytelnicy weryfikują, czy mi się udało, czy warto było... Określenie „kryminał miłosny” jest bardziej lub mniej udaną próbą zdefiniowania efektu końcowego moich wysiłków, i tylko tyle. Nie zależało mi na zachowaniu idealnych proporcji w podziale na kryminał i miłość.

A jak Pana najnowszą książkę odbierają czytelnicy?
Nie chciałbym odpowiadać w imieniu czytelników. Ale śledzę recenzje, opinie i komentarze. Wygląda na to, że powieść jest nieco kontrowersyjna. Ale czy to źle?

Ależ w żadnym wypadku kontrowersyjność nie jest wadą. A czy jest to najbardziej popularna z Pana powieści?
Przyznam szczerze, że jeszcze nie wiem, bo od premiery „W kajdankach namiętności” minęły zaledwie dwa miesiące, więc jest trochę za wcześnie, by robić jakieś podsumowanie. Jak dotąd chyba najbardziej popularną była powieść „Nie rób mi tego”, ale przecież to tylko kwestia gustu.

Lubi Pan spotkania autorskie, wywiady, autografy czy woli pozostawać bardziej anonimowym pisarzem skrywającym swoją twarz za twórczością?
Lubię być pochłonięty pracą twórczą, bo wtedy świat wydaje mi się piękniejszy, atrakcyjniejszy, zdecydowanie inny, niż potrafi być na co dzień. Z życiowej szarzyzny wyłaniają się kolory. Poza tym nie jestem typem celebryty, aczkolwiek bardzo sobie cenię kontakt z czytelnikami, niezmiernie mi miło, gdy zostaję poproszony o wywiad czy autograf.

Jak Pan, jako autor siedmiu książek, odbiera niezbyt pochlebne recenzje, jeśli takie się oczywiście pojawiają?
Wiele lat temu, jeszcze w okresie studiów, jedna z moich koleżanek powiedziała coś takiego, co zapamiętałem na całe życie: gdyby mój chłopak codziennie powtarzał mi, jak bardzo mnie kocha, to po pewnym czasie zaczęłabym podejrzewać, że mnie zdradza. No właśnie, mówienie tylko tego, co chcielibyśmy usłyszeć, może narobić szkód. Na szczęście w recenzjach moich powieści zawsze odnajduję coś, co uświadamia mi, że nie jestem idealny i że muszę jeszcze nad warsztatem pisarskim pracować. Dotychczas nie spotkałem się jednak z całkiem niepochlebnymi recenzjami, co wcale nie oznacza, że ich nie ma. Może po prostu o nich nie wiem. Szczere opinie bardzo sobie cenię, bo pomagają mi wyciągnąć wnioski na przyszłość. I nie ma się czego wstydzić, bowiem pisarz, jak każdy człowiek, nie potrafi obiektywnie ocenić tego, co zrobił. Od oceny jego pracy są czytelnicy. Jeśli bym tego nie zaakceptował, to oznaczałoby, że ich nie szanuję. Ale z drugiej strony bardzo nie lubię krytykanctwa. Uwagi, żeby je poważnie traktować, powinny mieć swoje logiczne uzasadnienie.

Kilka dni temu przeczytałam Pana debiut, czyli książkę „Wschody do nieba”. Bardzo potrzebowałam porównania początków Pana twórczości z najnowszym dziełem. Czy w zamierzeniu, grupą docelową debiutanckiej powieści była młodzież?
Wschody do nieba” to książka o młodości i o wielkiej miłości. Akcja toczy się w środowisku licealistów, więc powinienem wskazać młodzież jako grupę docelową. Pamiętajmy jednak o tym, że wszystko dzieje się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, w tak zwanej epoce gierkowskiej. Pisząc powieść, myślałem przede wszystkim o tych, którzy lubią powracać we wspomnieniach do najpiękniejszych lat swojego życia, do pierwszej miłości, do okresu młodości, którą nazwałem codziennym rozkwitaniem, w(schodami) do nieba.

źródło
Czy lubi Pan podróżować?
To zależy. Jeśli mówimy o podróżowaniu takim, jak w przypadku Martyny Wojciechowskiej czy Wojciecha Cejrowskiego, to nie wiem, bo nigdy nie prowadziłem takiego życia. A już na pewno nie wybrałbym się na Mount Everest, ani nie zapisałbym się na lot na Marsa. Natomiast chyba jak każdy lubię odwiedzać ciekawe miejsca, poznawać ich urok, a przede wszystkim historię. Na przykład za kilka dni jadę do Strasburga i Lozanny i bardzo się z tego cieszę. Najbardziej jednak lubię podróżować do miejsc, z którymi wiążą mnie wspomnienia. Rzecz jasna te przyjemne.

Które miejsce na świecie jest Pana ulubionym, do którego chętnie Pan powraca i nigdy się nie znudzi?
Odpowiadam bez wahania: Rostów nad Donem. Z tym miastem związane są najpiękniejsze chwile mojej młodości. 



Bardzo dziękują za interesujące odpowiedzi oraz poświęcony mi czas. Miło jest poznać autora nie tylko przez pryzmat jego książek. Życzę wielu literackich suksesów. 

1 komentarz:

  1. Fajnie przybliżyłaś w tych pytaniach pisarza. Za chwilę będę czytać jego "W kajdankach namiętności".)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.