Strony

piątek, 24 października 2014

Derek Miller "Norweskie noce"



Tytuł oryginalny: Norwegian by Night
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 24 września 2014
Liczba stron: 392











Wielokrotnie w blogosferze pojawiała się dyskusja dotycząca tego, czym kierujemy się w wyborze książki, którą zamierzamy przeczytać. Zawsze też biorąc w niej udział pisałam, że najważniejszy jest opis, czasem rekomendacje (co nie sprawdza się w przypadku premier), natomiast niewiele swojej uwagi poświęcam okładce. A może dokładniej - nie stanowi ona dla mnie najważniejszego wyznacznika tego, czy lektura warta jest sięgnięcia po nią. Jednak tym razem muszę przyznać szczerze, że pokierowałam się okładką w mniej więcej osiemdziesięciu procentach i zgodziłam zrecenzować. Dlaczego? Książka jest wydana w serii "Nox Sensacja", z którą miałam już styczność dzięki genialnie trzymającej w napięciu "Bezpiecznie jak w domu" czytanej w kwietniu tego roku. Czy wybór i tym razem był słuszny?

Sheldon Horowitz ma osiemdziesiąt dwa lata i jest byłym żołnierzem Marines oraz weteranem wojny w Korei. Po śmierci dwóch najbliższych osób - żony i syna - zgadza się na przeprowadzkę z Nowego Jorku do Oslo, do wnuczki. Nie jest to łatwo podjęta decyzja, ale w ojczystym kraju Larsa męża wnuczki, mężczyzna będzie miał opiekę i towarzystwo, a także wsparcie w demencji, którą podejrzewała u niego nawet żona. Czy choroba potwierdzi się w nadchodzących wydarzeniach? A może ważniejsze okażą się umiejętności nabyte na polu walki? Czy staruszek podoła zadaniu, które ma dla niego norweski los?

Sheldon mimo woli staje się świadkiem awantury u sąsiadów. Pod drzwiami jego mieszkania pojawia się kobieta z siedmioletnim chłopcem. Sheldon nie rozumie ich języka, jednak domyśla się, że grozi im niebezpieczeństwo. Po chwili wahania wpuszcza ich do mieszkania, jednak późniejsze wypadki sprawiają, iż mężczyźnie udaje się uratować tylko chłopca. Jego matka niestety zostaje zamordowana. Kto i dlaczego ją zabił? Kim był dla chłopca? Jak Sheldon poradzi sobie z dzieckiem w obcym kraju? Przecież będzie tropiony przez dwa przeciwstawne obozy: policję i mordercę. Kto odnajdzie go pierwszy? A może niespodziewanie będzie to wnuczka?

Muszę przyznać, że kuszące było poznanie książki o której czytałam, że autor dołącza do świetnej norweskiej trójki pisarskiej i że wprawdzie jego twórczość jest inna, ale dająca porównywalną satysfakcję... Hmmm... Nie znam jeszcze dzieł Larssona, Mankella ani Nesbo, ale mam ogromną nadzieję, że jednak Miller okaże się być zdecydowanie w tyle za nimi (zwalę to na karb debiutu). Ta książka nie dała mi bowiem tak świetnie zagospodarowanego czasu jakiego oczekiwałam. Pomysł jest naprawdę ciekawy: staruszek z podejrzewaną demencją, który niejedno na wojnie przeszedł, ma na sumieniu śmierć syna, potem utracił żonę i musiał opuścić kraj, nagle postanawia uratować czyjeś życie poprzez akt otwarcia drzwi. Do tego pojawiają się w książce również jego wspomnienia z wojny, wojna na której był jego syn, okoliczności pojawienia się w życiu Sheldona i jego żony - wnuczki Rhei. Drugie ciekawe ujęcie wojny to historia Envera - jednak nie zdradzę jakie znaczenie ma ona w książce. Dowodzi to jedynie temu, że niestety wojna nie dość, że niesie ogromne straty w ludziach, to również w psychice tych, którzy musieli walczyć i przeżyli.
 W "Norweskich nocach" pojawia się również ciekawy wątek żydowski, odniesienie się do Żydów przez inne nacje, a także sporo szczegółów jak byli oni traktowani podczas wojen.


Niestety, moim zdaniem autor nie wykorzystał świetnych pomysłów i nie zafascynował mnie swoim językiem ani sposobem ujęcia historii bohaterów i wydarzeń składających się na główną fabułę. Dla mnie zawartość książki to trochę chaotyczna plątanina wojen, współczesności, realizmu, majaków bądź wyobrażeń. Nie powiem, że lektura to była beznadziejna, bo nie była. Nie powiem, że szkoda na nią czasu, bo nie było tak źle. Jednak nie mogę całym sercem polecić jej do czytania, tak bardzo jak wielokrotnie polecam Wam książki. Niewątpliwie znajdą się tacy, którzy zachwycą się twórczością Millera, będą też może tacy, którzy zawiodą się całkowicie. Ja tym razem staję pośrodku, gdyż to będzie najbardziej sprawiedliwa ocena. Do wyższej niestety zabrakło czytania z zapartym tchem...




Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: 52 książki
Baza recenzji Syndykatu ZwB



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania 
książki dziękuję bardzo Pani Monice 
z Wydawnictwa Feeria

12 komentarzy:

  1. Dokładnie mam podobne zdanie do twojego, fabuła świetna jednak nie do końca wykorzystany jej potencjał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i muszę przyznać, że podobała mi sie ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to trochę za bardzo pokręcona i nie do końca wykorzystana historia...

      Usuń
  3. W takim razie przemyślę sobie jeszcze ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyśl, które moje argumenty bardziej Cię przekonują

      Usuń
  4. Świetne czasy, w których dzieje się akcja i świetnie zapowiadający się kryminał. Bardzo bym chciała przeczytać :)

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę w Twoich słowach wstęp do zachwytu - zatem ciekawa jestem Twoich wrażeń :)

      Usuń
  5. Powiem że nie czuję zainteresowania tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając Twoje gusta z bloga, to mam pewne podejrzenia że faktycznie by Ci się nie podobała

      Usuń
  6. Sama nie wiem czy okładka przyciągnęłaby mnie... Jednak Twoja recenzja zdecydowanie pokazuje, że to jednak lektura nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przyciągnęła w sensie takim, że jest podobna do "Bezpiecznie jak w domu". Obawiam się, że masz rację...

      Usuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.