Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: styczeń 2018
Liczba stron: 440
Zawsze marzyłam, by
w czeluściach toaletki, sekretarzyka czy starej szafy odnaleźć
skarby z przeszłości… Listy, pamiętnik, zdjęcia czy choćby
chusteczkę z haftowanym inicjałem. Nawet na rodzinnym strychu nigdy
nie udało mi się odnaleźć nic, co kryłoby w sobie sekrety
przodków. Tylko czy zawsze takie znalezisko niesie ze sobą radość,
zrozumienie i spokój? Z braku własnych znalezisk, odpowiedzi na to
pytanie szukam w powieściach z takim motywem. Dziś podzielę się z
Wami moimi wrażeniami z lektury najnowszej powieści Renaty Kosin
„Jedwabne rękawiczki”. To tytuł mający tak naprawdę podwójne
znaczenie…
Laura znowu uciekła…
To miał być miły czas spędzony z mężem i ośmioletnimi bliźniaczkami u
rodziców w Stanach Zjednoczonych, ale z uwagi na ich napięte
stosunki, kobieta nie wytrzymała i podjęła spontaniczną decyzję
o powrocie do Polski. Jej rodzina ma wrócić za kilka tygodni a
Laura zamierza w tym czasie dopełnić ostatnich formalności w
sprawie sprzedaży domu rodziców w Jedwabnem. Gdyby mogła tego
uniknąć… Wszak z tym miejscem wiążą się jej najgorsze i
bardzo bolesne wspomnienia. Dlaczego? Co się tam stało małej
dziewczynce, jaką wtedy była?
Jednak nowy
właściciel – Henryk Lichota – wysyłał rodzicom dziwne
dokumenty znalezione rzekomo w trakcie remontu pod podłogą. Okazało
się również, że korytarz na parterze jest krótszy niż
znajdujące się obok pokoje. Co zajmuje tą brakującą przestrzeń?
Jak to wszystko wyjaśnić? Czy Laura zdaje sobie sprawę, że z
pozoru błahe przedmioty będą orężem w walce o życie?
Po wizycie w domu
swojego dzieciństwa Laura zgodnie z planem udaje się do Bujan, do
ciotki Heleny, staruszki będącej tak naprawdę kuzynką matki Laury
– Ireny. Tylko czy spokój jaki zawsze odnajdywała na poddaszu
domu ciotki i tym razem jest jej przeznaczony? Za sprawą przedmiotów
odzyskanych w Jedwabnem Laura zaczyna przenosić się do innego
świata. Jej wspomnienia, uzyskiwane od Lichoty informacje, strzępy
wydarzeń a przede wszystkim dziwne zachowanie ciotki, która jakby
nie chciała by coś wyszło na jaw… Jakby próbowała coś ukryć…
Wszystko to jak elementy układanki, jak rozsypane po świecie puzzle
pragnie poskładać Laura. Trop prowadzi do rodziny Berthier z
Francji, która wiele lat wcześniej podjęła próbę listownego
kontaktu z Kossackimi (rodzice Laury). Zaintrygowana tajemniczymi
słowami Amelie, zachowaniem ciotki oraz znaleziskami Laura ma
nadzieję, że na francuskiej ziemi uda jej się przynajmniej
zrozumieć zagadki z przeszłości. Jakie rewelacje czekają na
kobietę, ukryte od pokoleń w sercach i umysłach francuskich
kobiet? Jak wyjaśni się sprawa jednej jedwabnej rękawiczki? Czy
wszystkim może ufać? Ile kłamstw odkryje dzięki opowieściom
Amelie oraz Josephine?
Tajemnice mnożą
się jak grzyby po deszczu i nawet przy końcu powieści można
odnieść wrażenie, że nie wszystko zostało wyjaśnione. Choć tak
naprawdę to w połowie książki wydawać by się mogło, że
wszystko już wiemy i właściwie po co ta reszta…? Jakże się
myliłam… Renata Kosin stworzyła powieść iście sensacyjną! Nieprzewidywalną i intrygującą. To
obyczajówka z prądem. Historia z elementami grozy. Czytelnikiem
targają liczne emocje a w oczy zagląda strach, wcale nie mniejszy
niż u bohaterów. Początkowo zupełnie nie miałam pojęcia w jakim
kierunku z wyjaśnieniami pójdzie autorka. Z niepokojem i w stanie wzburzenia czekałam na fakty czy choćby elementy mogące pomóc w dojściu do prawdy. Nie sądziłam, że
Kosin skieruje się ku tak nieznanym – dla wielu ludzi – tematom.
Osobiście wolałabym bardziej przyziemne i namacalne rozwiązania
zagadek, gdyż w tych nie czułam się zbyt obeznana. Nie mogę
jednak powiedzieć z tego powodu złego słowa – widać ogromne
przygotowanie autorki, liczne poznane źródła i szeroki zakres
poruszonych kwestii.
Przyznaję, że
postać Laury działała mi chwilami na nerwy – niby chciała
wyjaśnień, ale w najciekawszych momentach wciskała sobie guzik
‘stop’ i blokowała napływające do umysłu informacje. Nie
przeczę, że wszędzie napotykała na mur milczenia albo dziwne
wyjaśnienia, które w żaden sposób nie stawały się kluczem do
sukcesu. A może to przeszłość – relacje z matką i babką były
przyczyną tej blokady? Czy Laurze uda się dowiedzieć dlaczego
jedwabne rękawiczki zostały rozdzielone i co się za tym kryje? Co
wspólnego z dziejami jej rodziny ma pogrom Żydów w Jedwabnem? Jaką rolę w tej historii odegrają panie Berthier oraz kilka tajemniczych postaci?
Podsumowując -
„Jedwabne rękawiczki” to powieść obyczajowa opowiadająca
historię wielkiej fascynacji, wzbogacona nutką sensacyjnych
zdarzeń, przepełniona tajemnicami, które przez lata były
zamiatane pod rodzinny dywan. Opowieść o życiu jednocześnie w
dwóch światach, rozpaczy matki w trakcie choroby czy też po
śmierci dziecka. Stworzona przez Renatę Kosin fabuła jest relacją
z samotności, zatajonych prawd i tajemnych mocy, które poprzez
rozliczne nauki i symbole dokonają przemiany w… motyla :) Polecam,
gdyż jestem pewna, iż nie spodziewacie się, co kryje przepiękna
okładka.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
E-book „Jedwabne rękawiczki” znajdziecie na Virtualo.pl
Zainteresowałaś mnie tą książką i chętnie po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo warto :)
UsuńTa autorka ma bardzo nierówną twórczość, no i niestety motyw historii z przeszłości to jej motyw przewodni
OdpowiedzUsuńJa akurat uwielbiam motywy z przeszłości :)
UsuńByć może kiedyś przeczytam, ale nie jest to literatura na już.
OdpowiedzUsuńSkorzystam z polecenia :)
OdpowiedzUsuńOj tak. Uwielbiam tajemnice, które powoli wychodzą na wierzch podczas czytania... to coś zdecydowanie dla mnie. Dziękuję za recenzję :)
OdpowiedzUsuńWyłażą powoli, także myślę, że będziesz zadowolona :)
UsuńDo usług :D
Hmm okładka faktycznie piekna:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ksksiąż Renaty Kosin. Po te też sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś w wolnej chwili sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaintrygowałaś!
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak chciałam, by recenzja intrygowała :)
UsuńPamiętam jak moi rodzice odziedziczyli dom po dziadkach mamy. Ileż tam było takich skarbów. ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :) To musi być mega radocha
UsuńOj, z przyjemnością poszperałabym w takich skarbach sprzed lat... Może znalazłabym jakieś serwetki robione na szydełku, które zbieram do swoich łapaczy snów? :)
OdpowiedzUsuńTo mamy wspólne marzenie :) Robimy nalot na jakiś stryszek? :P
UsuńOdkąd sięgnęłam po Tatarkę i Sekret Zegarmistrza mam w planach wszystkie pozostałe powieści aktorki. To są zdecydowanie moje klimaty ☺️
OdpowiedzUsuńTatarka jeszcze przede mną, podobnie jak Bluszcz, ale pozostałe znam :) i polecam, skoro Twoje klimaty, to świat tajemnic Ci się spodoba
UsuńHistorie z przeszłości tak, ale tajemne moce???
OdpowiedzUsuńMhmm... ale nie chodzi tu o czary, ale nie będę psuła niespodzianki :D
Usuń