Tytuł oryginalny: The Tulip Eaters
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Wydawnictwo: Mira
Data wydania: 18 marca 2015
Liczba stron: 416
Antoinette van Heugten zanim zajęła się pisarstwem była znanym, międzynarodowym prawnikiem, ukończyła University of Texas School of Law. "Smak tulipanów" jest jej drugą powieścią (zadebiutowała thrillerem psychologicznym "Dotknąć prawdy", który stał się bestsellerem) i już sam tytuł mnie zaintrygował. Przecież tulipany mają przede wszystkim zapach... Na szczęście bardzo szybko wyjaśniła się ta zagadka i mogłam skupić się na treści.
Książka jest naładowana emocjami, choć uderza przede wszystkim w uczucia matek, dlatego przeżyłam ją bardzo mocno. Dlaczego? Drugim z powodów jest czas akcji powieści - rok 1980, czyli rok mojego urodzenia.
Nora de Jong jest młodą lekarką, chirurgiem dziecięcym i pracuje w jednym ze szpitali w Houston. Urodziła się USA, choć jej rodzice pochodzili z Holandii. Aktualnie Nora mieszka wraz ze swoją matką Anneke i sześciomiesięczną córeczką Rose. Trzy kobiety, połączone więzami krwi i miłością. Babcia zajmuje się wnuczką pod nieobecność Nory i nie przeczuwa, że ktoś mógłby zmącić im ten błogi czas. Jednak pewnego popołudnia, kiedy Nora wraca z pracy, parkuje samochód i niosąc zakupy udaje się do domu, zauważa niesamowitą scenę: na podłodze leżą dwa ciała, jednym z nich jest ciało matki. Anneke ma częściowo wystrzyżone włosy i ślad po kuli w czole a krew zaplamiła piękny, biały dywan. Niedaleko od niej Nora odnajduje ciało mężczyzny, natomiast największym szokiem jest dla niej brak córeczki. Nigdzie jej nie ma! Gdzie jest? Kto mógł ją zabrać? Czy Rose żyje?
Przybyła policja ma trudności ze śledztwem, zupełnie nie potrafi sobie poradzić z ustaleniem sprawców. Przypuszczalnie morderca, który zmarł na atak serca, miał wspólnika - porywacza. Jednak dlaczego ktoś chciał zabić kobietę i porwać jej wnuczkę? Przecież one nikomu nic złego nie zrobiły? Ale czy na pewno? Rose była wprawdzie niewinnym niemowlęciem, jednak jej babcia miała liczne tajemnice i sekrety, o których nigdy nie wspomniała swojej córce. A Nora zamierza wyjaśnić kto i dlaczego dokonał tej zbrodni, bowiem te fakty mogą ją doprowadzić do porywaczy córki. Szukając czegoś, co pomoże w odpowiedzi na pytania, lekarka udaje się najpierw na strych i wśród sterty zakurzonych pudeł odnajduje szokujące dokumenty. Stwierdzają one, że jej rodzice zmienili nazwiska a ojciec był skazany na śmierć wyrokiem za morderstwo. Przerażona tym niespodziewanym znaleziskiem kobieta, postanawia poszukać reszty tej historii u źródeł i w tym celu udaje się do Amsterdamu. Liczy przy tym na pomoc swojego dawnego ukochanego Nico Meijera, dyrektora Holenderskiego Instytutu Dokumentacji Wojennej. Czy mężczyzna jej pomoże? Wszak minęło już trochę czasu, kiedy ostatnio się widzieli i zakończyli swoją znajomość. Jak zareaguje na wizytę Nory? Na wieść o brutalnym morderstwie Anneke i porwaniu Rose? Czy Nora powie mu prawdę o swojej córce? A przede wszystkim czy zdoła uniknąć niebezpieczeństwa, jakie ściągnęła na siebie szukając swojego dziecka?
Nie znam debiutanckiej powieści autorki, ale jeśli jest tak dobra jak "Smak tulipanów" to biorę w ciemno! To naprawdę świetny kryminał, choć równie dobrze mogłabym go przypisać do gatunku thrillera psychologicznego z wątkiem wojennym i miłosnym. Antoinette van Heugten doskonale wiedziała jak chce skonstruować fabułę, jak poprowadzić historię morderstwa i porwania, by stopniowane napięcie wciągało czytelnika bez pamięci. Widać dopracowane wydarzenia i powiązanie ich z wojennym czasem II wojny światowej. Autorka nie bała się pisać o jakże trudnych chwilach dla Żydów, o holenderskim ruchu oporu, zdradach, miłościach, śmierci. O fanatykach, Hitlerze, eksterminacji, ale również o tym, jaką żądzę zemsty wywołały te wydarzenia wśród tych, którzy przeżyli.
Wraz z Norą de Jong czytelnik przeżywa wzloty i upadki podczas prowadzonych przez nią badań i odkrywania tajemnic. Wiele z nich wywołało we mnie smutek, szok i niedowierzanie. Wiele - łzy wzruszenia czy wściekłości. Autorka nie pozbawiła jednak czytelnika całkowicie wiedzy o losach malutkiej Rose. W przeciwieństwie do Nory, mamy bowiem możliwość czytać o jej losach, naprzemiennie z poznawaniem działań kobiety. Wraz ze zrozpaczoną Amerykanką odbywamy liczne spotkania, podróże, łamiemy nawet prawo. Uchylamy się przed ciosami, strzałami czy strzykawkami z trucizną. W książce nie brak przecież "czarnych charakterów", które chcą unieszkodliwić Norę, by spełnić ostatnią wolę umierającego mordercy Anneke, a także swoje chore wyobrażenia.
Płynnie i wartko tocząca się akcja powieści, bardzo przystępny język, ogrom emocji i zdarzeń powodują, że można nie zauważyć "uciekających" stron. Przyznaję, że chwilami musiałam przymknąć książkę i odetchnąć, ponieważ adrenalina osiągała wysoki poziom. Jako matka, doskonale rozumiałam szaleńczą chęć Nory do odzyskania dziecka, jednak podziwiam ją za to, że jej poszukiwania nie były chaotyczne a dobrze uporządkowane i logiczne. Krok po kroku kobieta dążyła do celu, małymi krokami, które niby do niego wcale nie zbliżały.
Cieszę się, że autorka odkrywała prawdę o przeszłości rodziców Nory stopniowo a każdego bohatera tej książki doskonale scharakteryzowała. Jednak moja opinia nie byłaby prawdziwa, gdybym nie wspomniała o jednym minusie, który strasznie mnie denerwował a mianowicie holenderskie słowa a nawet całe zdania, których jest w powieści sporo a nie są tłumaczone. Owszem część z nich, jest zaraz wyjaśniona w kolejnym zdaniu, ale niemniej utrudniało mi to skupienie i odbiór danej wypowiedzi. A nie lubię, gdy odbiera mi się szansę na współuczestniczenie we wszystkim, co rozgrywa się na kartach książki. Wprawdzie nie wpływa to znacząco na zrozumienie danych sytuacji czy całości lektury, ale czułam się "wyalienowana" z tekstu.
Niezależnie od tego, "Smak tulipanów" uważam za doskonałą lekturę! I polecam.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Monice
Już czytałam o tej książce wczoraj i nabrałam chęci, ale Ty zdecydowanie mój apetyt wyostrzyłaś :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :) To książka naprawdę warta uwagi, ba ... poznania, a nie tylko uwagi!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam u siebie, ale postanowiłam zajrzeć tutaj i też zostawić wiadomość :)
UsuńZa wikipedią – Dawniej w gorącym popiele, który został po upieczeniu chleba, suszono gruszki. Jeśli ktoś nieuważnie ich pilnował, by się nie spaliły (np. zasnął przy piecu), mówiono, że „zasypia gruszki w popiele”.
Wiesz o co chodzi :)
Wiem o co chodzi :) Dzięki, no popatrz... użyłam chyba słowa potocznego...
UsuńMam ogromną ochotę na tę książkę. Temat, który porusza autorka zawsze mnie wciąga i napina moje nerwy, co niezmiernie lubię:)
OdpowiedzUsuńGosiu, koniecznie przeczytaj, myślę że będziesz zadowolona :)
UsuńBaaardzo intryguje mnie ta powieść! Jestem pewna, że mnie również irytowałyby nieprzetłumaczone zdania...
OdpowiedzUsuńIntryguje i irytuje - sądzę, że dokładnie tak by właśnie było. Koniecznie przeczytaj, dzieje się!
UsuńJakoś książka mnie za mało zainteresowała, abym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńJasne rozumiem, każdy ma swoje klimaty.
UsuńNie znałam dotąd tej pisarki, ale ta książka mnie bardzo zainteresowała. Uwielbiam udane kryminały.
OdpowiedzUsuńTeż nie znałam, cieszę się, że poznałam. Może i debiut tej autorki uda mi się przeczytać kiedyś. Myślę, że spodoba Ci się ten tytuł, świetna lektura!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW chwili gdy dowiedziałam się, że ta książka jest thrillerem (okładka jest troszkę myląca ;)), to bardzo chcę ją przeczytać - tytuł mam już zapisany ;)
OdpowiedzUsuńTak, okładka jest ogromnie symboliczna tylko. Zupełnie nie oddaje klimatu książki. Sądzę, że będzie to lektura idealna dla Ciebie
UsuńJak to okładka potrafi zmylić treść albo ją zakamuflować. Kolejna pozytywna recenzja tej książki, więc... trzeba przeczytać.
OdpowiedzUsuńOj, niejednokrotnie potrafi... Zapowiada nudne czytadło a tu takie emocje... polecam! :)
Usuń