Strony

piątek, 13 września 2013

Katarzyna Michalak "Przepis na szczęście"



Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 12 września 2013
Liczba stron: 304












Wczoraj miała miejsce premiera najmłodszej "dzieciny" Katarzyny Michalak, czyli jej najnowszej książki. Śledząc blog autorki oraz jej plan wydawniczy, trudno jest od razu po premierze czytać jej dzieła, bo i innych świetnych książek na polskim rynku wydawniczym nie brakuje. Ale tym razem, choć raz mi się udało... Poświęciłam część nocy, by móc napisać już dziś opinię o tej publikacji.
Dopóki nie wzięłam "Przepisu na szczęście" do ręki, to tak naprawdę nie do końca wiedziałam, o czym będzie ta historia. Wszelkie recenzje i zapowiedzi książek, które mam ochotę czytać w najbliższej przyszłości, przeglądam zawsze tylko pobieżnie, nie chcą sobie psuć emocji, którymi obdarzy mnie lektura. Jakież było więc moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie poznam kolejnej bohaterki stworzonej przez Panią Kasię, ale przeniosę się w czasie i przestrzeni do tych postaci, które miałam okazję poznać! Na szczęście, czytałam wszystkie te książki.

Książka składa się z czterech rozdziałów. Gospodynią każdego z nich jest inna bohaterka wcześniejszych powieści Autorki. Najpierw zostajemy uraczeni krótkim opowiadaniem o dalszych losach poszczególnych kobiet, by na koniec... przepaść z kretesem w krainie zmysłów pobudzonych przez przepisy kulinarne. Dzięki tym przepisom mogłam poznać gust smakowy Katarzyny Michalak, gdyż spora ich część to przepisy, których używa obecnie lub wspomina z dzieciństwa.

W "Przepisie na szczęście" powitała mnie wiosenna Liliana, bohaterka "Nadziei". Co przyniosła jej wiosna trzy lata po tym, kiedy straciła miłość swojego życia? Czy nadal mieszka w Nadziei czy może nie potrafiła tam wrócić po tym co się wydarzyło w jej życiu? Czy znalazła swoje szczęście z kimś innym? A może jest szczęśliwa sama? Na ostatnie pytanie mogę odpowiedzieć - nie mieszka sama! Jest ktoś, kto kocha ją nad życie, a może jest więcej takich osób? Jedno jest pewne, kobieta zmieniła swoje podejście do życia i choć jest już za późno, zrozumiała swoje złe postępowanie, nawet to z czasów dzieciństwa. Liliana piecze domowy chleb, gotuje przepyszne potrawy i marzy o tym, by choroba już do niej nie powróciła. A co daje jej szczęście?

Wraz z latem zawitałam do Pogodnej, w której rozpoczęłam swoją przygodę ze Sklepikiem z Niespodzianką. Założycielka sklepiku - Bogusia - pozwala nam zajrzeć do swojego małżeńskiego życia, a także poznać losy swoich przyjaciółek. Kiedy Autorka ogłosiła, że nie będzie czwartej części tej serii, odezwały się głosy, że powinny zostać jeszcze wydane dalsze losy Stasi - i proszę, są! Każdy kto chce się dowiedzieć gdzie swoje szczęście znalazła najstarsza z przyjaciółek Bogusi, koniecznie musi przeczytać "Przepis...". A łasuchy i tak pewnie poczytają, przecież nie można pominąć serników i czekolady, na którą zaprasza Sklepik z Niespodzianką.

Jesień zwykle kojarzy nam się z rozpoczęciem roku szkolnego, dlatego idąc tym tropem, nikt lepiej nie nadawał się na gospodynię jesieni jak nauczycielka Danusia z "Wiśniowego Dworku". Wraz z nastaniem września wiele się zmienia pod dachem Danusi, bo przecież starsze dzieci odeszły do gimnazjum a w klasie pojawia się nowa dziewczynka - Tosia. Jednak nie jest to typowa sytuacja i nauczycielka musi zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Jakim i czy uda jej się porozumieć z dziewczynką? O tym dowiecie się już z książki. Miło było znów powrócić do sympatycznej gromadki dzieciaków, kochających swoją "uczycielkę" i częstujących ją oblepionymi cukierkami. Choć mimo tego krótkiego opowiadania, czuję chyba mały niedosyt w kwestii dalszych losów Danusi, liczyłam chyba na inny przepis na szczęście dla niej. A jakimi pysznościami zaskoczyła mnie w swoim małym mieszkanku na poddaszu? Wraz z Tosią tworzyła przecież przepyszne knedle oraz dania kuchni kresowej, bo dzięki gotowaniu i pieczeniu zapominały o problemach życia codziennego.

Świat ukryty pod zaspami śniegu iskrzącego się w promieniach grudniowego słońca - taki krajobraz idealnie pasuje do Poziomkowej krainy Ewy. A że trwają właśnie przygotowania do tego jedynego w roku i niezapomnianego wieczoru wigilijnego, tym bardziej miło jest czytać o takich chwilach. Ewa oczywiście nie byłaby sobą gdyby nie dopisała sobie własnego scenariusza wydarzeń... Bo niby dlaczego Witold wyjechał akurat dziś do Bydgoszczy? Czemu cały dom, dzieci i przygotowania zwalił na głowę kobietom? Ewa już chciała lecieć do Indii go szukać, gdy na ścieżce przy torach spotkała Tą Michalak. Po tym co autorka jej powiedziała, czuję że chyba to już ostatnie moje spotkanie z bohaterami serii owocowej, cykl poziomkowy. A gdzie był Witold? Jak zareaguje Ewa kiedy dowie się jaką niespodziankę przygotował na ten szczególny wieczór? Niesamowitą! Dobrze, że wraz z mamą, babcią i Jasią przygotowały mnóstwo pysznych potraw... Ale jakiż to był radosny czas...

Myślałam, że będę potrafiła napisać, które przepisy mnie zainspirowały, które skusiły, na które mam największą ochotę, ale nie potrafię. Jest ich tutaj tak wiele, że zanudziłabym Was wymienianiem tych pyszności. A jeszcze jeśli ktoś czytałby to, bedąc głodnym, to tylko odczuwałabym poczucie winy. Wspomnę może tylko ogólnie, że w książce znajdują się przepisy na potrawy proste i wykwintne, są tam i słodkości wszelakiego rodzaju, które można podać jako deser do zup czy dań mięsnych lub rybnych. Autorka zamieściła też przepisy na dania świąteczne na Wielkanoc i Boże Narodzenie.

"Przepis na szczęście" można odebrać dwojako. Mówi się, że przez żołądek do serca... Szczęście przecież przynosi nam smaczne pożywienie, dobre napoje, cudowne desery - liczne przepisy znajdziemy właśnie w tej ksiażce. A przede wszystkim, w krótkich opowiadaniach, autorka przekazała nam czym jest szczęście dla ludzi, w wymiarze uczuciowym. Zwróciła naszą uwagę na to, co w życiu sprawia, że jesteśmy zadowoleni i uśmiechnięci. Zwykle nie publikuję cytatów, jednak tym razem uczynię wyjątek - to powinno wystarczyć za wszelkie słowa polecenia tej ksiażki:

"Oto recepta na szczęście: znajdź swoje miejsce na ziemi, zapracuj na nie, wypełnij je ludźmi, których kochasz, i marzeniami do spełnienia, zadbaj o zdrowie, a będziesz szczęśliwa." *


* Katarzyna Michalak "Przepis na szczęście", Poznań 2013, str. 238



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Book z nami (2,4 cm), Daj się zaczarować Kasi Michalak, Polacy nie gęsi..., Pod hasłem, 52 książki

27 komentarzy:

  1. Naprawdę sympatyczny pomysł na książkę jednak jak pisze Ania, w pełni doceni się dopiero po poznaniu wszystkich czterech bohaterek. Mnie dwóch jeszcze brakuje ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sięgnięcie po książkę bez znajomości 4 bohaterek to psucie sobie tamtych książek, polecam ją jako piątą :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie napisałaś o książce:) A okładka śliczna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam inną książke tej autorki na mojej półeczce i nie moge znalesc czasu zeby ją przeczytac, ale jak mi sie spodoba, to przeczytam recenzowana przez ciebie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja na półce mam jeszcze 3 książki tej autorki, których nie czytałam... Są w planach. Przepis na szczęście polecam Ci przeczytać dopiero po lekturze czterech książek, których ciąg dalszy jest tutaj

      Usuń
  4. Mam na nią niesamowitą ochotę, zresztą, jak na wszystkie książki autorki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto rozpocząć przygodę, ale na pewno nie od tej pozycji :)

      Usuń
  5. Szkoda, że nie znam dwóch bohaterek :( Chętnie przeczytałabym "Przepis na szczęście", a tak muszę jeszcze trochę poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto poczekać :), chyba że przeczytasz dwa rozdziały :)

      Usuń
  6. Kiedyś może, póki co nie znam twórczości autorki, a od tej też raczej nie zacznę przygody z jej twórczością :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od tej bezsprzecznie NIE, ale w ogóle to polecam, jako fanka :)

      Usuń
  7. Ciekawa jestem szczególnie dalszych losów Liliany ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chyba wolę ciemną stronę duszy Katarzyny Michalak

    OdpowiedzUsuń
  9. Uważam, że to bardzo ciekawy pomysł na książkę :) Jeśli kiedyś spotkam się z twórczością pani Michalak, nie omieszkam zwieńczyć tego spotkania tą właśnie pozycją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chęć takiego spotkania mogę tylko poprzeć :)

      Usuń
  10. Ewelinko, przeczytałam tylko dwa akapity - wiesz czemu :)
    Muszę nadrobić straszne zaległości czytelnicze - tylko kiedy?

    P.S. Wczoraj dopadło mnie przeziębienie. Z godziny na godzinę jest coraz gorzej :( Ładnie zaczynam nowy rok szkolny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem i rozumiem :) Ja też bardzo bym chciała ponadrabiać, tylko doby wciąż brakuje. Ostatnio wciąż zarywam nocki, żeby poczytać porządnie i pisać do tego... a i czas dla Pati być musi... że o reszcie nie wspomnę. Koniecznie muszę kupić czas! Ja się szybko obroniłam przed przeziębieniem, które mnie łapało w tym tygodniu, likierem bananowo-śmietankowym z Lidla :D Zdrowia!

      Usuń
  11. obowiązkowo :) bez nich nie polecam czytania

    OdpowiedzUsuń
  12. Byłam dzisiaj w galerii, przechodziłam obok Empiku i co widzę? "Przepis na szczęście" - 25% :P Szkoda tylko, że na koncie wieje wiatr, bo już byłaby w moim koszyku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja z taką obniżką kupiłam w dniu premiery właśnie :)

      Usuń
  13. Ja też przeczytałam tylko dwa akapity - ciekawe, czy te same co Magda ;)
    Okładka jak zwykle śliczna, ale ze względu na to, że nie znam wszystkich poprzedniczek, na razie nie będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie te same akapity... :P
      poczekaj, poczekaj żeby sobie nie psuć tamtych książek, chyba że przeczytasz tylko te rozdziały co już bohaterki znasz... :)

      Usuń
  14. Juppiiii :) Mam "Wiśniowy Dworek" :) jeszcze tylko "Nadzieja" i mogę kupić "Przepis na szczęście" :D

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.