Strony

czwartek, 10 sierpnia 2017

Anna Mentlewicz opowiada o swojej pracy w telewizji - wyniki konkursu - wywiad #14

jak będzie wyglądała okładka trzeciego tomu?



Kochani,
zakończył się konkurs. Pora przepytać autorkę oraz poznać wyniki - kto wygra "Zemstę na ekranie"?









Anna Mentlewicz to dziennikarka telewizyjna, scenarzystka, autorka słuchowisk radiowych emitowanych w Teatrze Polskiego Radia.
W TVP była autorką i prezenterką programu "Luz"; współtwórczynią programu "Rower Błażeja"; redaktorką nadzorującą "Sprawę dla reportera" i "Świat się kręci". Zrealizowała wiele reportaży telewizyjnych.
W 2016 wydała powieść "Pewna pani z telewizji" a później kontynuację - „Zemsta na ekranie”.



Ejotek: Kim chciała zostać mała Ania, mając pięć, dziesięć i piętnaście lat?
Anna Mentlewicz: Hmm. Najpierw chyba pianistką. Nie miałam sześciu lat, kiedy zaczęłam grać na fortepianie i chodzić do szkoły muzycznej. Rzuciłam karierę pianistki na rok przed maturą.



ejotek: Kiedy i w jakich okolicznościach narodziła się myśl, żeby pracować w telewizji?
AM: Długo szukałam swojej drogi. Skończyłam matematykę na UW, a wcześniej zostałam szefem największego radia studenckiego i zaczęłam myśleć o dziennikarstwie. Nawet rozważałam rzucenie matematyki, ale moja śp. Mama zmusiła mnie, żebym tego nie robiła. Dlatego po matematyce poszłam na Podyplomowe Studia Dziennikarskie i wybrałam pracownię telewizyjną, bo o tym jak wygląda praca w gazecie i radiu miałam pojęcie. No i telewizja wydała mi się medium najbardziej interesującym.



ejotek: Pamięta Pani swój pierwszy dzień w pracy?
AM: Tak, to było Polskie Radio w Bydgoszczy, redakcja reportażu. Otrzymałam etat stażowy na pół roku i przez sześć miesięcy miałam udowodnić, że moje kierowanie radiem i współpraca z Radiową Trójką czegoś mnie nauczyły. Byłam stremowana, bo mieszkałam w Toruniu, a pracę miałam w Bydgoszczy. Nigdy w żadnym z tych miast nie mieszkałam, a znalazłam się na Pomorzu, bo odziedziczyłam stary dom po dziadkach i ze względu na podatki musiałam tam odmieszkać 5 lat. Nie znałam nikogo, bo do dziadków przyjeżdżałam na wakacje, kiedy chodziłam do szkoły. Byłam sama z rocznym dzieckiem, bo mojego męża, też dziennikarza, wzięli na rok do wojska. To była ciężka szkoła życia, ale bardzo chciałam być dziennikarką – to wiedziałam na pewno. Niestety wtedy nie było jeszcze redakcji telewizyjnej w Toruniu, więc musiałam rozpocząć pracę w radiu w Bydgoszczy.



ejotek: Co było najtrudniejsze w telewizyjnej codzienności?
AM: Jako korespondent telewizyjny zaczęłam pracować po odbyciu półrocznego stażu w radiu. Cudownym zbiegiem okoliczności powstała redakcja, a właściwie punkt korespondencki telewizji w Toruniu. Wtedy wszystko było trudne, bo musiałam realizować informacje na różne tematy. Dużo jeździłam po terenie województwa toruńskiego i włocławskiego. Jednocześnie bardzo mnie pchało w kierunku reportażu społecznego i robiłam wszystko, żeby te marzenia realizować. Na montaż reportaży musiałam dojeżdżać do OTV w Gdańsku. Moi szefowie nie byli zachwyceni, że dostaję zlecenia na robienie reportaży z Warszawy. Oni chcieli, żebym była korespondentką, a nie reportażystką. Poza tym czasami narażałam się lokalnym władzom, bo podejmowałam trudne tematy. Nie było łatwo, ale nigdy nie przeżyłam w pracy czasu, kiedy „szło mi jak z płatka”. Co nie znaczy, że narzekam. Wręcz przeciwnie. To mnie mobilizowało do walki o moje zawodowe Himalaje.



ejotek: A co daje Pani największą satysfakcję?
AM: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może fakt, że coś wspólnie tworzę z innymi, bo telewizja to gra zespołowa. Każda osoba przyczynia się do końcowego sukcesu programu. Lubię moment, kiedy widzowie doceniają to, co robimy. Tak, zadowolenie bohaterów programu i dobre emocje u widzów, to mi daje największą satysfakcję.



ejotek: Jakie elementy sprawiają, że nie czuje Pani znudzenia tą pracą po tak wielu latach?
AM: Ta praca daje szansę spotykania niezwykłych ludzi. Wcale nie myślę o osobach znanych z tego, ze są znani. Chodzi mi o tych, którzy robią ciekawe rzeczy, mają nietuzinkowe poglądy albo po prostu żyją po swojemu. Żaden inny zawód nie daje możliwości obcowania z prawdziwie pięknymi i mądrymi ludźmi. Poza tym mogę oglądać z bliska kanalie. To też daje dużo do myślenia, prowokując do… do pisania :)



ejotek: Czy podczas pracy na wizji miały miejsce jakieś zabawne sytuacje, wpadki?
AM: Było wiele takich sytuacji. Zapomniałam czyjegoś nazwiska w programie na żywo i musiałam dać sobie szansę na przypomnienie, więc wydłużałam wstęp, długo zapowiadając kim jest bohater rozmowy. W końcu jego imię i nazwisko samo wskoczyło mi na język. Po programie wszyscy mi gratulowali zapowiedzi gościa.



ejotek: Czy pomysły pojawiały się pod wpływem „burzy mózgów”, w chwili gdy musiały czy może bardziej spontanicznie i zostały wtedy zapisane?
AM: Pomysły powstawały podczas „burzy mózgów”, ale i niespodziewanie, kiedy pływałam czy gotowałam obiad dla rodziny. Często je zapisywałam i nadal to robię.



ejotek: Który program lub jaką tematykę było najtrudniej przygotować i dlaczego?
AM: Każdy program jest trudny, bo wymaga starannego przygotowania. Tematyka nie ma znaczenia chociaż robienie programu o czyimś dramacie jest wyczerpujące. Tylko w takich sytuacjach dodaje ci sił fakt, że w ogóle coś robisz i nie pozostajesz obojętna. To jest mój wkład w pomoc komuś. Lubię przezywać takie chwile mimo, że dłużej niż po innych programach dochodzę do siebie.



ejotek: W takich chwilach kieruje się Pani emocjami czy może ukrywa je na dnie serca i podchodzi do spraw służbowych w pełni profesjonalnie i z „pokerową twarzą”?
AM: Człowiek w każdej sytuacji potrzebuje od drugiego życzliwości. Tak podchodzę do bohaterów reportaży czy programów. Z drugiej strony muszę czyjąś historię poznać od różnych stron, bo tego wymaga ode mnie profesjonalizm. Raczej nie płaczę z ludźmi , którym mam udzielić pomocy, ale jeśli te łzy się pojawią, nie wstydzę się ich. Jednak muszę pamiętać, że doświadczeni przez los ludzie nie potrzebują mojego wzruszenia, ale konkretnego działania.


ejotek: Wkłada Pani całą siebie w pracę, jednak każdemu zdarzają się gorsze dni. Czy były takie momenty, kiedy chciała Pani rzucić telewizję?
AM: Od lat leczę się na depresję. To jest cena, którą płacę za pracę w telewizji. Były takie momenty, kiedy próbowano mnie przekonać, żebym to rzuciła dla własnego dobra. Tylko, że ja lubię to, co robię i ciągle widzę sens w swoim działaniu. Poza tym mam jeszcze inne życie niż to telewizyjne. Nie mam powodów do narzekań chociaż bywa ciężko.


ejotek: A gdyby miała Pani pracować w innym zawodzie – co by to było?
AM: Nie wiem. Jakoś trudno mi sobie siebie wyobrazić w innym miejscu chociaż teraz dużo więcej twórczej aktywności poświęcam pisaniu niż tworzeniu programów. Czy to już nowy etap w życiu? Czas pokaże.


ejotek: Jest Pani autorką tak wielu scenariuszy, tekstów słuchowisk – jak to się stało, iż narodziła się myśl, by napisać powieść? Czy proces twórczy przebiega podobnie?
AM: Moje pisanie wynika z pracy w telewizji. Kiedy mi zdjęto z anteny LUZ, zaczęłam mieć dużo więcej czasu i ogromną potrzebę twórczej pracy. Trafiłam do studium scenariopisarstwa i rozpoczęłam kolejny etap swojego kształcenia. Potem jedno drugie napędzało. Pisząc scenariusze, chodząc na różne warsztaty rozwijałam się jako osoba opowiadająca historie, a pracując w telewizji spotykałam ludzi, którzy mieli niezwykłe losy. To trwa do dzisiaj.


ejotek: Jak długo pisały się dwa pierwsze tomy powieści o Stelli?
AM: Pierwszy tom dwa lata, drugi siedem miesięcy.


ejotek: A dlaczego akurat tematyka telewizyjna? Czyżby z uwagi na motywy czy wątki autobiograficzne?
AM: Moja debiutancka powieść jest osadzona w telewizji, bo to środowisko najlepiej znam. Kiedy trafiłam na warsztat pisarski do Jakuba Winiarskiego i przedstawiałam pomysł na swoją debiutancką książkę, nie chciałam, żeby działa się w telewizji. Pierwotny pomysł to było to, że kobieta spotyka dorosłego syna swojego nieżyjącego kochanka i rozpoczyna się gra pomiędzy nimi. Członkowie grupy namówili mnie, żebym to osadziła w środowisku show biznesu i mediów. Długo się przed tym broniłam, ale na szczęście moja głowa zawsze była i jest otwarta na rozsądne argumenty. Nie żałuję, ze posłuchałam innych, ale od razu dodaję, że moja powieść nie ma klucza ani tym bardziej nie jest dla mnie sposobem na odreagowanie wszystkiego złego, co mnie spotkało w telewizji. Każda z postaci to konglomerat osób, które poznałam. Stella ma pewne moje cechy, ale przyrzekam, że bardzo się różnimy. Nie chciałam pisać swojej autobiografii, bo kogo by to interesowało, a poza tym dla mnie to nie byłoby twórcze wyzwanie.


ejotek: Rozpoczynając pracę nad spisaniem losów dziennikarki Lerskiej wiedziała Pani szczegółowo co ją spotka i jaki będzie finał czy może bohaterka „pomagała” w tworzeniu swej historii i namieszała w trakcie?
AM: Wiedziałam skąd wyrusza Stella i dokąd ma dojść, ale w pewnym momencie ona stała się mocną postacią jak i inni bohaterowie mojej książki, więc trochę mi się stawiali . Bardzo ciekawe doświadczenie, dzięki któremu polubiłam ich mocniej.


ejotek: Mogłabym długo tak jeszcze pytać, bo jest Pani ogromnie intrygującą i ciekawą osobą, ale ograniczę się do 3 pytań, które mnie najbardziej intrygują. Kiedy możemy spodziewać się trzeciego tomu?
AM: Postaram się, żeby był najszybciej jak to będzie możliwe. Boję się jednak mówić o konkretach, bo tak mam, że jak o czymś powiem głośno (lub napiszę), to potem się to nie udaje.



ejotek: Czy pojawi się w nim moja ulubienica – papuga? :)
AM: Żakuszka jest już od pierwszego rozdziału trzeciego tomu.



ejotek: A jakie ma Pani marzenia?
AM: Pracować do śmierci :) a poważnie znaleźć swoje miejsce w gronie ludzi piszących książki i scenariusze do seriali czy filmów. Chciałabym mieć duże grono życzliwych odbiorców, którzy chętnie dzielą się ze mną swoimi opiniami o moim pisaniu. Mam w głowie mnóstwo pomysłów i wierzę, że Los dla mi możliwość ich realizacji.


ejotek: Życzę zatem spełnienia wszystkich marzeń jednocześnie ogromnie dziękuję za poświęcenie mi czasu i odpowiedź na tak wiele pytań.
Teraz czas na odpowiedzi na pytania uczestników konkursu, na które zdecydowała się Pani odpowiedzieć. Są to jednocześnie osoby, które wygrywają "Zemstę na ekranie"! :)


Monika
Zakładając, że Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju?
AM: Jeśli trafiłabym do Raju, to byłabym szczęśliwa z samego faktu i nic już bym nie musiała słyszeć. Gdyby miały dotrzeć do mnie jakieś dźwięki to niech to będzie Oda do wolności.


Martucha
Czym dla Pani jest SŁOWO?
AM: Słowo jest skarbem, który dostalismy od Losu. Od nas zależy jak ten skarb wykorzystamy. Dlatego nie rańmy się słowami, a raczej używajmy ich tak, by dawały innym ukojenie, a czasami szczęście.


AM: Bardzo dziękuję za WSZYSTKIE pytania. Proszę pozostańmy w kontakcie. Podzielcie się ze mną swoimi opiniami o moich książkach, pisząc je pod adresem wydawnictwo@melanż.com.pl (w temacie dla Anny Mentlewicz) lub na stronę lubimyczytać.pl Nie ma twórczości bez odbiorców, dlatego każda z Was jest dla mnie ważna i wyjątkowa. Mam nadzieję, że ten konkurs to początek czegoś niezwykłego między nami. Kłaniam się nisko Anna Mentlewicz



ejotek: Raz jeszcze dziękuję Pani Annie za podzielenie się wiedzą i doświadczeniem oraz nowinkami ze świata telewizji.
Monika, Marta - Wam dziewczyny gratuluję! Proszę Was o potwierdzenie czy adresy się nie zmieniły :)

7 komentarzy:

  1. Fajny wywiad, szkoda, że nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytanie. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za dzień! Dziękuję za odpowiedź na moje pytanie i wyróżnienie w postaci książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również ogromnie dziękuję :) Wielka radość :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy wywiad, dziewczynom gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wywiad! :)
    Gratulacje dla Pań :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały wywiad. Gratulacje dla dziewczyn.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie przeprowadzony wywiad ;) pierwszy raz spotkałam się z tym, że dziecko chce zostać pianistką :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.