Strony
▼
wtorek, 10 czerwca 2014
Deborah Simmons "Książę złodziei"
Tytuł oryginału: The Gentleman Thief
Tłumaczenie: Wojciech Usakiewicz
Wydawnictwo: Harleqiun / Mira
Data wydania: lipiec 2012
Liczba stron: 352
Twórczości Deborah Simmons jeszcze nie znałam, co mnie akurat nie martwi, gdyż to zawsze da się nadrobić. Do niedawna powieści historyczne (czy może romanse historyczne) należały do tego gatunku, którego nie darzyłam sympatią. Autorka wydała około trzydziestu książek, otrzymując za nie kilka nagród. "Książę złodziei" jest drugą wersją tytułową tej samej powieści, wcześniej bowiem została ona wydana jako "Skandal w Bath" w 2000 roku.
Georgiana Bellewether jest młodą i żądną przygód panienką. Wraz z rodzicami i rodzeństwem wyjeżdża na lato do uzdrowiskowej miejscowości - Bath. Jednak młoda dama wcale nie jest zafascynowana zmianą miejsca, możliwością poznania innych kuracjuszy czy szansą na odpoczynek w urokliwym i cichym miasteczku. Dlaczego? Georgiana ma bowiem duszę detektywa, pragnie prowadzić śledztwa, tropić przestępców i rozwiązywać zagadki. A cóż może się zdarzyć w tak nudnym otoczeniu? Jednak los sprzyja dziewczynie i już na pierwszym balu u lady Culpepper ma miejsce niecodzienne zdarzenie - zostaje skradziony naszyjnik ze szmaragdów. Georgiana spędza ten wieczór na tańcach, poznaje markiza Ashdowne'a, duchownego Hawkinsa, a także podsłuchuje rozmowę wicehrabiego Whalseya z Cheeverem.
Niezależnie od śledztwa prowadzonego oficjalnie, swoje umiejętności zamierza zaprezentować również Georgiana i rozpoczyna własne dochodzenie. Jej asystentem zostaje markiz Ashdowne i pomaga dziewczynie nie wpaść w tarapaty, gdyż ona nie dba o swoją reputację, przyzwoitki, suknie czy wielbicieli - pragnie jedynie dociec prawdy. Perypetie związane z kolejnymi etapami poszukiwania złodzieja są świetnymi dawkami humoru - oczywiście dla czytelnika. Georgiana bowiem zrobiła doskonały użytek z podsłuchanych rozmów, wydedukowała wiele zależności między poszczególnymi osobami, jednak do czego ją to doprowadziło? Sprawdźcie sami! Ja mogę dodać tylko tyle, że złodzieja w rezultacie udaje jej się zdemaskować (co zresztą możemy wyczytać na okładce książki), jednak jak ten fakt wpłynie na życie Georgiany? Jakie przygody będzie miała podczas prowadzonego śledztwa? Co połączy ją z markizem?
Muszę przyznać, że książka nie jest typową powieścią historyczną. Owszem, znajdziemy tutaj sporo opisów strojów czy zwyczajów z minionej epoki, jednak prowadzona treść skupia naszą uwagę głównie na osobie bohaterki i jej perypetiach. Poza tym doza dobrego humoru w połączeniu z napięciem w rozwiązywaniu sprawy zaginionego naszyjnika sprawiają, że to właśnie tym elementom oddajemy się całkowicie. Jak przystało na tego typu literaturę nie zabrakło również namiętności, ale są to nieliczne i niebanalne sceny, które dodają uroku całości.
Książka jest ciekawym pomysłem na opowieść o miłości z nutką tajemnicy, z kradzieżą i skandalami w tle. Fabuła jest dopracowana, charakterystyka postaci szczegółowa, jednak powieść nie jest dla mnie hitem. Jest dobra, ale chwilami czułam nudę i niedosyt. Może dlatego, że za bardzo przyrównywałam ją do wartkich sensacji i typowych kryminałów? Mimo to, polecam ją na wakacyjną chwilę zapomnienia.
Książkę przeczytałam w ramach majowych wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki
Również w zasadzie nie czytam powieści historycznych - jakoś mi z nimi nie po drodze. Przydałaby mi się jakaś lektura na wakacyjną chwilę zapomnienia, więc będę miała na uwadze tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedługo po premierze. Fajny przerywynik między cięższymi lekturami. W sam raz na wakacje.
OdpowiedzUsuńBo o to chodzi, żeby historia nie przytłaczała, tylko wciągnęła czytelnika w specyficzny klimat dawnych lat, ukazała zwykłe ludzkie życie, nie zaś zasypywała datami i wydarzeniami historycznymi.
OdpowiedzUsuńTeż jakoś niespecjalnie przepadam za historycznymi książkami, a przynajmniej takowych nie czytuję. Ale zamierzam to zmienić i przeczytać coś Philippy Gregory, bo podobno jej książki są świetne.
OdpowiedzUsuńTeż raczej nie czytuję książek z tego gatunku. Może kiedyś sięgnę po tę książkę. Podobno książki Philippy Gregory są świetne, jeśli chodzi o powieści historyczne.
OdpowiedzUsuńStaram się nie mieć czytelniczych uprzedzeń, ale... No, jakoś nie moje klimaty. ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś już o tej książce czytałam... Ale osobiście się jeszcze nie zetknęłam :)
OdpowiedzUsuńLekka literatura na te upały za oknem :)
OdpowiedzUsuń