Strony

poniedziałek, 25 listopada 2013

Magdalena Zarębska "Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali"



Autor:













Nie mam na Śląsku rodziny ani stamtąd nie pochodzę. Zapytacie więc dlaczego skusiła mnie książka, w której motywem przewodnim jest Nikiszowiec, czyli osiedle w Katowicach? Motywy mojego wyboru i zainteresowania publikacją są dwa. Pierwszy to fakt, iż kilka lat temu miałam okazję być tym niezwykłym miejscu, pośród bloków z czerwonej cegły. Okazją było ówczesne hobby jakie mieliśmy z mężem - zabawa w opencaching oraz geocaching. Z tego powodu bywaliśmy na Śląsku często i pewnego dnia współrzędne geograficzne zaprowadziły nas do Nikiszowca. Ogromne wrażenie zrobiła na nas ta zabudowa, jakże podobna z lotu ptaka do naszej krakowskiej Nowej Huty. Drugim powodem była publikacja recenzji przez jedną ze śląskich blogerek (magdalenardo), która skusiła mnie do sięgnięcia po książkę ze względu na jej dwujęzyczność.
Na początku książki znajduje się podpowiedź tłumacza jak czytać, umieszczony w dolnej części każdej strony, tekst właściwy, jednak napisany w gwarze śląskiej, a dokładniej katowicko-mysłowickiej. 

Była jesień. Przed jeden z domów na Nikiszowcu zajechał samochód prowadzony przez kobietę. Na chodnik wysiadł kilkuletni chłopiec - Maciek. Miał zostać u babci Trudy i dziadka Alojzego, dzięki czemu czytelnik może poznać dość wnikliwie życie i zwyczaje śląskiej rodziny. Na początek dowiadujemy się, że do mieszkania na pierwszym piętrze prowadzą drewniane schody a w kuchni stoi piec na węgiel. Dziadek Alojzy, który po śniadaniu poszedł się położyć, tylko czekał aż pojawi się wnuczek, by móc z nim spiskować przeciwko babci. A chodziło tylko o sprytne wyjście z domu w galowym mundurze górnika i czapce z piórami, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Swoją wędrówkę do fotografa rozpoczynają od wizyty w gołębniku, który był pretekstem do wyjścia spod czujnego wzroku babci. Potem był kościół i rozmowa z proboszczem, spotkanie ze sztygarem Podgórką, zakup świeżego chleba w piekarni, aż wreszcie opowieść o kopalni, pracy górników i Skarbniku. Ponieważ jak się okazało, fotografa nie było i znalazł się czas na ciekawą lekcję podczas spaceru po Nikiszowcu. Jak ten czas spędzony z dziadkiem podobał się Maćkowi oraz czy w rezultacie udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie, musicie już przeczytać sami. Zachęcam do poznania tej ciekawej i bardzo oryginalnej książki.

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że zachęciłam Cię do przeczytania tej książeczki :)
    Jest zupełnie inna niż wszystkie.
    Nie dość, że dwujęzyczna to w treści przemyca informacje na temat naszego regionu. Tu akurat jest Nikiszowiec, który nadal jest bardzo tradycyjnym regionem, ale do życia w familokach w Piekarach bardzo zbliżony :)
    Dla mnie książeczka jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już u magdalenardo właśnie widziałam jakąś książeczkę, tą lub podobną, też bym ją z chęcią przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieszczególnie kręci mnie śląska gwara :(
    /monweg

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/-łeś to co napisałam, napisz co o tym myślisz, będzie mi miło :)

Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy anonimowych, obraźliwych i spamu.