Tytuł oryginalny: The Family Next Door: The Heartbreaking Imprisonment of the Thirteen Turpin Siblings and Their Extraordinary Rescue
Tłumaczenie: Adrian Napieralski
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 9 lutego 2022
Liczba stron: 368
Krzywda dzieci najbardziej boli.
Oczywiście nie wszystkich, o czym za chwilę.
Aktualnie ten temat mocno się uwypuklił za "miedzą", czyli u naszych wschodnich sąsiadów. A nierozerwalnie również i nas, Polaków, bowiem ponad 1,5 miliona uchodźców schroniło się w naszym kraju. Kogo nie poruszają maluchy ściskające misia, okryte kocem i zapłakane? Rodzice tych dzieci nie mieli wpływu na ich krzywdę, usiłują im pomóc wyrwać się z kraju objętego wojną.
Jednak w książce "Rodzina z domu obok" sytuacja jest zupełnie inna... To historia prawdziwa wprost zza oceanu - horror trzynaściorga rodzeństwa, które było więzione i poddawane przemocy psychicznej i fizycznej ze strony rodziców...
...aż do dnia 14 stycznia 2018 roku, kiedy to ósma w kolejności narodzin - siedemnastoletnia Jordan wymknęła się oknem sypialni na parterze około godziny 5:30 nad ranem. Korzystając ze starego telefonu brata zadzwoniła pod numer alarmowy prosząc o pomoc dla swojego rodzeństwa, które było przykute do łóżek. Do tego kroku nastolatka przygotowywała się od dwóch lat mając dosyć wieloletniego uwięzienia. Dobrze że zabrała ze sobą fragment starego listu, bowiem nie znała swojego adresu... Jak to możliwe?
Pod numerem 160 przy Muir Woods Road bardzo szybko pojawiły się samochody szeryfa, policji, opieki społecznej, później media i jeszcze ciekawscy gapie. Bo nikt z małej społeczności Perris, gdzie rodzina mieszkała od ponad trzech lat, nie wiedział co dzieje się w ich domu.
By zaspokoić swoją ciekawość jakie były losy rodzeństwa trzeba jednak sporo poczekać, bowiem autor przenosi nas najpierw do czasów, gdy Louise i David Turpinowie, czyli rodzice trzynaściorga dzieci, jeszcze się nie znali. Poznajemy historie i genealogie ich rodzin, moment narodzin oraz jak się poznali. Oboje należeli do społeczności kościoła zielonoświątkowców co było wielokrotnie podkreślane i nasuwało się pytanie dlaczego wiara nie idzie w parze z praktyką w życiu. Czy wpływ na ich zachowanie miało molestowanie jakiego doświadczyła w dzieciństwie Louise? A może ucieczka i skromny ślub?
Po ślubie towarzyszymy rodzinie w kolejnych przeprowadzkach, pojawianiu się kolejnych dzieci, izolacji od rodziny i życiu, które trudno zrozumieć.
Z przerażającymi detalami poznajemy codzienność rodzeństwa. Przesypianie dnia a funkcjonowanie przez kilka godzin w nocy, jeden posiłek dziennie, kąpiel raz na rok (wolno było myć tylko dłonie do nadgarstków i na całym ciele brud tworzył skorupy), pościel zmieniana co dwa lata, miesiącami te same śmierdzące ubrania.
Brak edukacji, możliwości zabaw z rówieśnikami oraz swobodnego wyjścia z domu.
Szarpanie, bicie (nie tylko ręką ale i różnymi przedmiotami), ciągnięcie za włosy oraz karne przykuwanie łańcuchami do ram łóżek.
Dzieci były traktowane gorzej niż w wojsku. Nie miały opieki medycznej ani stomatologicznej. Mieszkały w okropnych warunkach, bowiem domy nie były sprzątane, a fekalia znajdowały się nawet na ścianach.
Był nawet taki moment, że rodzice zabrali ze sobą dwie najmłodsze pociechy i wyprowadzili się na cztery lata! Ojciec dowoził jedynie żywność...
Jak miały poradzić sobie dzieci, zmuszone do życia w ten sposób latami... Niezdatne do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie? Jak potoczyło się ich życie po telefonie ratunkowym Jordan?
Małżeństwo nieustannie żyło ponad stan, nie stroniło od hazardu, bywania w restauracjach, fundowania rodzinom wspólnych wakacji czy wizyt w Disneylandzie, na punkcie którego Louise miała obsesję... Podobnie jak z odnawianiem przysięgi małżeńskiej w Las Vegas... To było straszne kiedy o tym czytałam... mocne kontrasty z powrotem do codzienności.
W książce znajdują wypowiedzi padające z wielu ust, już po styczniowych wydarzeniach. Rodziny, sąsiadów (obecnych i z przeszłości), śledczych, prokuratorów, szeryfa, samych dzieci a nawet Ricka Rossa, specjalisty w dziedzinie sekt. Twierdził on, że to była sekta rodzinna.
Najczęściej padającymi słowami były te, że nikt nic nie podejrzewał, że wszystko było w porządku...
Były momenty, gdy istniała szansa na ratunek dla dzieci, ale nikt nigdy nie zawiadomił władz mając jakikolwiek podejrzenia, że coś jest nie tak.
Przeszkadzała mi tylko jedna rzecz, wielokrotnie były powtarzane te same szczegóły czy wydarzenia, najpierw w toku opowiadanej historii, później podczas zeznań a następnie raz jeszcze na rozprawie sądowej...
Reportaż John Glatt "Rodzina z domu obok" to szok, niedowierzanie, osłupienie. To widziany w krzywym zwierciadle obraz domu i rodziny. To odwrócony model normalnego życia. To patologiczna postawa rodziców.
Podczas lektury nie możne nie współodczuwać. Nie można nie czuć całego wachlarza emocji. Nie można przejść wobec tamtych wydarzeń obojętnie.
Jennifer
Joshua
Jessica
Jonathan
Joy
Julianne
Jeanetta
Jordan
James
Joanna
Jolinda
Julissa
Janna
Trzymam za Was kciuki!
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki